Reklama

Pokaż wyniki sondy: Jakiego jesteś wyznania/jaki masz stosunek do Boga?

Głosujący
3621. Nie możesz głosować w tej ankiecie
  • Katolicyzm

    1,465 40.46%
  • Chrześcijaństwo (inne niż katolicyzm)

    790 21.82%
  • Ateizm

    868 23.97%
  • Agnostycyzm

    92 2.54%
  • Deizm

    76 2.10%
  • Islam

    50 1.38%
  • Judaizm

    18 0.50%
  • Hinduizm

    30 0.83%
  • Rastafari

    232 6.41%
Strona 419 z 612 PierwszaPierwsza ... 319369409417418419420421429469519 ... OstatniaOstatnia
Pokazuje wyniki od 6,271 do 6,285 z 9169

Temat: Wiara, religia, Kościół i sprawy z tym związane

  1. #6271
    Avatar Master_Tv
    Data rejestracji
    2007
    Posty
    1,564
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Dlaczego tak wiele młodych osób odrzuca katolicyzm?
    Moim zdaniem po prostu nie podobają się im doktryny lub zasady w katolicyzmie panujące -jeżeli moduluje się wiarę na swój sposób odrzucając panujące zasady tylko dla tego że to i to nam się nie podoba to taki człowiek nie jest już katolikiem. W życiu spotkałem tylko garstkę katolików, prawdziwych katolików. Masa ludzi twierdzi że są wierzący ale niepraktykujący - zarabiający ale nie chodzący do pracy - kochający ale nie mający nikogo koło siebie - rozgrzani od promieni słońca chociaż jest noc. Nie da się tak!
    "Dorosłem, dla mnie to bzdura, przecież to idiotyczne" - Chłopie, poznałeś już wszystko co katolicyzm mówi na temat wiary? Przecież to coś pięknego! Wyjazdy we wspólnocie katolickiej to coś wspaniałego, niejednokrotnie kręci się łza w oku widząc i słysząc masę młodych ludzi śpiewających piosenki na cześć Boga. Tu jest właśnie prawdziwa wiara, tu jest Bóg! Nie trzeba klepać paciorków aby być prawdziwym katolikiem - pomoc bliźnim, wyjazdy sprawiają że przybliżamy się do niego.

    PS. Sorki za odświeżenie ale pogadajmy o tym!
    Przepraszam za moje posty - czasami nie mam czasu aby sformułować je krócej.

  2. #6272
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,731
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Cytuj Master_Tv napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    "Dorosłem, dla mnie to bzdura, przecież to idiotyczne" - Chłopie, poznałeś już wszystko co katolicyzm mówi na temat wiary? Przecież to coś pięknego! Wyjazdy we wspólnocie katolickiej to coś wspaniałego, niejednokrotnie kręci się łza w oku widząc i słysząc masę młodych ludzi śpiewających piosenki na cześć Boga. Tu jest właśnie prawdziwa wiara, tu jest Bóg! Nie trzeba klepać paciorków aby być prawdziwym katolikiem - pomoc bliźnim, wyjazdy sprawiają że przybliżamy się do niego.
    OK, pogadajmy o tym.
    Ten cały neokatechumenat, a'la "młodzi śpiewajom razem piosenki" jest tylko formą zacieśniania więzi we wspólnocie. To samo robią Hare Krysznowcy, to samo robią harcerze, czy whoever...
    Jak miałem 13 lat to też się tym jarałem - wyjazdy na rekolekcje, śpiewanie razem psalmów / pieśni. Minęło parę lat i spojrzałem na to z dystansu - przecież to robienie z siebie idioty. Pewnie, można, niczym harcerz, siedzieć z kolegami przy ognisku i śpiewać "płonie ognisko w lesie..." - ale to jest kurwa, trochę dziecinne. OK, lepsze to niż "pierwsze zjaranie, pierwsze dziwki i ruchanie" (KDK Squad) - Dlatego chętnie poślę swoje dzieci do podstawówki czy gimnazjum katolickiego.
    Ale później zaczyna się branie życia na poważnie. Poważne, filozoficzne myślenie. Dochodzenie do wszystkich wniosków i przekonań samemu. Jeśli 10-letni łepek fajnie się bawi na jakiejś Legnicy (to z rybą?) i jest przez to przekonany, że jest prawdziwym chrześcijaninem, to ok... Ale jeśli tak robi 18-latek, to jednak ma problemy z samodzielnym myśleniem.

    Co do ostatniego zdania:
    pomoc bliźnim - nie ma to praktycznie żadnego związku z wiarą, często zadeklarowani "katole" odmawiają pomocy, a "ateiści" jej chętnie udzielają...
    A jakieś sranie, że "kto śpiewa, 3 razy się modli" jest równie głupie i dziecinne, jak historyjka, że odjebanie 12 pierwszych piątków miesiąca pod rząd GWARANTUJE pójście do nieba (tak mi siostra w podstawówce wciskała).

    @edit
    Siostra zakonna, katechetka ofc.

    @edit2
    Teraz, kiedy wspomniałem osobę tej siostry, to naszła mnie kolejna refleksja. Była ona typem no-life, tylko zamiast gierek miała swojego boga. Pamiętam, jak kiedyś mówiła "Nie mogę się doczekać aż umrę, pójdę do nieba, ucałuję Pana Boga i krzyknę "Abba, Ojcze!" ".
    Dla mnie jest to, jak jaranie się jakąś Tibią, czy uciekanie w fantastykę, WoWa, or whatever. "Nie mogę się doczekać aż dobiję 75/75 i pójdę na DLE", "A Frodo, poszedł do Rivendela i sratatata", albo "A Songo zrobił 10 000 pompek stojąc na rękach i wbił OVER NINE THOUSAND jednostek!"
    Mam teraz w Technikum takiego księdza katechetę - sympatyczny koleś, dość inteligentny, ale widać, że czegoś mu w życiu zabrakło. Miłości kobiety? Pewnie tak... Teraz jara się amerykańskimi filmami, książkami o papieżach, swoją nową furą i iPhonem. Wyjazdami do Rzymu, Krymu, Srymu... A mi się wydaje, że jest po prostu samotny, nie wie co robić ze swoim życiem, pewnie czuje się oszukany przez swojego boga.
    Dla mnie ludzie tzw. "głęboko wierzący" to forever alone'y. Coś im nie pykło w życiu, nie radzą sobie, nie doświadczają akceptacji, miłości...
    Jest masa ludzi nieszczęśliwych, część z nich ucieka w alkohol, inni w gierki, inni w religię...
    Broń Boże, nie krytykuję tego, nie uważam, że jeśli ktoś jara się "bogiem", to jest gorszy. Też się kiedyś jarałem, teraz jaram się anime, kartami, etc.

    Także, ja przeżyłem ten okres w swoim życiu - bywałem w kościele 2 razy w tygodniu, chodziłem do spowiedzi, wesoło śpiewałem na mszy i czułem się LEPSZY od innych, bo mój bóg był ze mną.
    Potem z tego wyrosłem. Życie to nie bajka. Nie ma jebanych smoków, Frodo i Rivendell też nie istnieją. Święty Mikołaj też. I Bóg niestety także...

  3. #6273
    Avatar Blus
    Data rejestracji
    2008
    Posty
    1,775
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    Cytuj Deep napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Witajcie, przypomniała mi się historia nt zamykania '3 oka' poprzez obrzęd chrztu. Nie mogę w internecie znaleźć ani słowa o tym, jak możnaby 'przeczyścić' swoje trzecie oko po takim zamknięciu, jest ktoś w temacie? :)
    Też tego szukam.
    Był taki artykuł, może niezbyt realny, ale dość ciekawy.
    Tam było jeszcze o jakichś aktach kanibalizmu, jakim jest jedzenie "ciała chrystusa", były jakieś przykłady, gdy hostia zmieniała się w mięso itp.

  4. Reklama
  5. #6274
    Avatar Master_Tv
    Data rejestracji
    2007
    Posty
    1,564
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Cytuj Szantymen napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    OK, pogadajmy o tym.
    Ten cały neokatechumenat, a'la "młodzi śpiewajom razem piosenki" jest tylko formą zacieśniania więzi we wspólnocie. To samo robią Hare Krysznowcy, to samo robią harcerze, czy whoever...
    Jak miałem 13 lat to też się tym jarałem - wyjazdy na rekolekcje, śpiewanie razem psalmów / pieśni. Minęło parę lat i spojrzałem na to z dystansu - przecież to robienie z siebie idioty. Pewnie, można, niczym harcerz, siedzieć z kolegami przy ognisku i śpiewać "płonie ognisko w lesie..." - ale to jest kurwa, trochę dziecinne. OK, lepsze to niż "pierwsze zjaranie, pierwsze dziwki i ruchanie" (KDK Squad) - Dlatego chętnie poślę swoje dzieci do podstawówki czy gimnazjum katolickiego.
    Ale później zaczyna się branie życia na poważnie. Poważne, filozoficzne myślenie. Dochodzenie do wszystkich wniosków i przekonań samemu. Jeśli 10-letni łepek fajnie się bawi na jakiejś Legnicy (to z rybą?) i jest przez to przekonany, że jest prawdziwym chrześcijaninem, to ok... Ale jeśli tak robi 18-latek, to jednak ma problemy z samodzielnym myśleniem.

    Co do ostatniego zdania:
    pomoc bliźnim - nie ma to praktycznie żadnego związku z wiarą, często zadeklarowani "katole" odmawiają pomocy, a "ateiści" jej chętnie udzielają...
    A jakieś sranie, że "kto śpiewa, 3 razy się modli" jest równie głupie i dziecinne, jak historyjka, że odjebanie 12 pierwszych piątków miesiąca pod rząd GWARANTUJE pójście do nieba (tak mi siostra w podstawówce wciskała).

    @edit
    Siostra zakonna, katechetka ofc.

    @edit2
    Teraz, kiedy wspomniałem osobę tej siostry, to naszła mnie kolejna refleksja. Była ona typem no-life, tylko zamiast gierek miała swojego boga. Pamiętam, jak kiedyś mówiła "Nie mogę się doczekać aż umrę, pójdę do nieba, ucałuję Pana Boga i krzyknę "Abba, Ojcze!" ".
    Dla mnie jest to, jak jaranie się jakąś Tibią, czy uciekanie w fantastykę, WoWa, or whatever. "Nie mogę się doczekać aż dobiję 75/75 i pójdę na DLE", "A Frodo, poszedł do Rivendela i sratatata", albo "A Songo zrobił 10 000 pompek stojąc na rękach i wbił OVER NINE THOUSAND jednostek!"
    Mam teraz w Technikum takiego księdza katechetę - sympatyczny koleś, dość inteligentny, ale widać, że czegoś mu w życiu zabrakło. Miłości kobiety? Pewnie tak... Teraz jara się amerykańskimi filmami, książkami o papieżach, swoją nową furą i iPhonem. Wyjazdami do Rzymu, Krymu, Srymu... A mi się wydaje, że jest po prostu samotny, nie wie co robić ze swoim życiem, pewnie czuje się oszukany przez swojego boga.
    Dla mnie ludzie tzw. "głęboko wierzący" to forever alone'y. Coś im nie pykło w życiu, nie radzą sobie, nie doświadczają akceptacji, miłości...
    Jest masa ludzi nieszczęśliwych, część z nich ucieka w alkohol, inni w gierki, inni w religię...
    Broń Boże, nie krytykuję tego, nie uważam, że jeśli ktoś jara się "bogiem", to jest gorszy. Też się kiedyś jarałem, teraz jaram się anime, kartami, etc.

    Także, ja przeżyłem ten okres w swoim życiu - bywałem w kościele 2 razy w tygodniu, chodziłem do spowiedzi, wesoło śpiewałem na mszy i czułem się LEPSZY od innych, bo mój bóg był ze mną.
    Potem z tego wyrosłem. Życie to nie bajka. Nie ma jebanych smoków, Frodo i Rivendell też nie istnieją. Święty Mikołaj też. I Bóg niestety także...
    To że udzielam się w takich wspólnotach przecież nie oznacza że mam problemy psychiczne. Na swoim przykładnie mogę powiedzieć że w moim przypadku wiara to ważna rzecz - zaraz powiesz że to sobie ubzdurałem więc...
    Od dzieciaka byłem związany z kościołem - ministrant, lektor i tak żyłem, dorastałem i prawdę mówiąc nie zagłębiając się w tajemnicę w wiary było to było, wierzyłem to wierzyłem i przyszedł czas gdy muzyka rockowa stała się dla mnie drugą miłością, koncerty, masa nowych ludzi - również zmieniał się mój styl, nie to że stałem się metalem, nie ubierałem się na czarno ale z czasem zapuściłem sobie włosy do ramion, niby nic takiego wielkiego. Któregoś dnia przychodząc do kościoła ksiądz powiedział do mnie "Zetnij te włosy, ludzie zaczną mówić że trzymam tutaj hipisów, masz je ściąć" i wtedy ustałem jak wryty. Bóg przecież kocha ludzi pomimo ubioru, to tak samo jakby wyrzucić z kościoła człowieka bo ma rude włosy lub ma dresy - głupota mojego proboszcza, bo warto wspomnieć że tylko u mnie w parafii takie cyrki. Po jego słowach odpowiedziałem mu kulturalnie "No to ja odchodzę", spakowałem albę i poszedłem do domu. Był to ostatni mój dzień pod ołtarzem a zarazem początek moich rozmyślań o Bogu - od tego dnia postanowiłem że dopóki nie uświadomię sobie kim jest na prawdę Bóg nie będę brał udziału we wspólnotach. Nie jeden skończyłby już z katolicyzmem, bo przecież jak tak można. Myśli kłębiły się w mojej głowie, zacząłem formować obraz Boga w mojej głowie. Potem przyszła propozycja wycieczki z wolontariatu - wycieczka do Włoch. Niewiele się zastanawiając pojechałem.
    Nie znałem ludzi, byłem tam sam, odjazd autokarem był z Warszawy - 250km. od mojego miasta więc żadnej rodziny, znajomych. Na miejscu okazało się że jedzie z nami ksiądz, starszy, około 50 lat. Na tym wyjeździe poznałem masę ludzi którzy byli BARDZO konserwatystami. Oni nic do mnie nie mieli, przyjęli mnie jak swego. Nie było żadnych tekstów w moją stronę chociaż wyróżniałem się z grupy chłopaków którzy tam byli - większość była na studiach, pracowali. Tam poznałem pewną kobietę, Gośkę, 40lat. Ona pokazała mi że Bóg jest, ona opowiadając mi swoją historię pokazała mi że On na nas patrzy - była samotna, bez dzieci, bez męża lecz pełna wiary. Na początku było to dla mnie dziwne bo przecież mało jest takich ludzi lecz ona wierzyła, prawdziwie wierzyła. "Damian, dlaczego pomagasz w wolontariacie" - padło pytanie z jej ust. Prawdę mówiąc nie wiedziałem co jej odpowiedzieć lecz teraz wiem że z miłości do bliźnich i bez tego żyć po prostu już nie umiem, muszę pomagać innym żeby czuć się normalnie. Gośka nie miała żadnego mężczyzny przy sobie ale miała Boga i to mu składała swoje troski, problemy i dzięki niemu zaczęła myśleć powoli o życiu zakonnym. To była pierwsza taka osoba na mojej drodze która pokazała mi że można być katolikiem mimo wieku, mimo statusu społecznego, mimo wszystkiego - wystarczy Bóg.
    W drodze do Memeao, miasta Rzymskiego, grupa się rozciągnęła i tak wyszło że szedłem razem z księdzem. "Dlaczego ksiądz jest księdzem? Dlaczego nie informatykiem tylko księdzem?" - nieoczekiwanie powiedziałem do niego. On uśmiechnął się i ze spokojem powiedział mi słowa które pamiętam do dziś "Wiesz, przed maturą nie myślałem o byciu księdzem stało się to trzy dni przed maturą. Wracałem do domu i nagle skręciłem do kościoła, to on mnie wybrał. Trzy dni przed maturą poznałem że on mnie wybrał" - to mną wstrząsnęło, byłem przekonany że ksiądz to osoba bardzo zżyta z Bogiem, a on przecież przed maturą potrafił imprezować lecz On zmienił jego życie. Padło pytanie od tego księdza "Jakie słowa najbardziej zapadły ci w głowie?" - usłyszałem. Nic nie odpowiedziałem bo takich słów nie miałem, a może akurat nie przychodziły mi na myśl. I nadszedł czas powrotu - rozdawali karteczki z różnymi myślami świętych. Nie były one skierowane na bycie księdzem, były ogólnie o życiu - mi akurat przypadła "Nie bójcie się iść drogą którą pokazuje ci Bóg' św. ojca Pio. Te słowa również pamiętam dokładnie - mimo odrzucenia z kościoła, z wyrzucenia z posługi lektoratu ciągle On na minie patrzył, ciągle ludzie byli dla mnie mili, ciągle moja wiara kwitnie bo przecież On nie jest straszny.
    Wchodząc do kościoła często mówię w myślach "Miły facet z ciebie" - moje relacje Bóg - ja spłycam do prostych słów, do słów normalnych, nie wyszukanych i rozmawiam z nim jak z kolegą, jak z przyjacielem i to jest wiara.
    To nie jest choroba, odpowiedzią na wiarę nie jest przyjmowanie tabletek - odpowiedzią na wiarę jest modlitwa. Może mówię jak opętany ale tak właśnie to wygląda. To jest moje świadectwo, moja odpowiedź na to dlaczego wierzę mimo tylu przeciwności - Bóg jest!
    Przepraszam za moje posty - czasami nie mam czasu aby sformułować je krócej.

  6. #6275
    Avatar Entex
    Data rejestracji
    2005
    Położenie
    Tczew
    Posty
    856
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Cytuj Szantymen napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    OK, pogadajmy o tym.
    Ten cały neokatechumenat, a'la "młodzi śpiewajom razem piosenki" jest tylko formą zacieśniania więzi we wspólnocie. To samo robią Hare Krysznowcy, to samo robią harcerze, czy whoever...
    Jak miałem 13 lat to też się tym jarałem - wyjazdy na rekolekcje, śpiewanie razem psalmów / pieśni. Minęło parę lat i spojrzałem na to z dystansu - przecież to robienie z siebie idioty. Pewnie, można, niczym harcerz, siedzieć z kolegami przy ognisku i śpiewać "płonie ognisko w lesie..." - ale to jest kurwa, trochę dziecinne. OK, lepsze to niż "pierwsze zjaranie, pierwsze dziwki i ruchanie" (KDK Squad) - Dlatego chętnie poślę swoje dzieci do podstawówki czy gimnazjum katolickiego.
    Dlaczego uważasz, że to robienie z siebie idioty? Od kiedy to aktywny udział w kulcie swej religii równa się idiotyzmowi?
    Ale później zaczyna się branie życia na poważnie. Poważne, filozoficzne myślenie. Dochodzenie do wszystkich wniosków i przekonań samemu. Jeśli 10-letni łepek fajnie się bawi na jakiejś Legnicy (to z rybą?) i jest przez to przekonany, że jest prawdziwym chrześcijaninem, to ok... Ale jeśli tak robi 18-latek, to jednak ma problemy z samodzielnym myśleniem.
    Lednica, nie Legnica. Dyletant po raz pierwszy...
    Hm... Jeśli ktoś pełnoletni jedzie na pielgrzymkę to ma problemy z samodzielnym myśleniem? Tja...
    Bądź sobą! Pij naszą wodę! Widzicie analogię do tej wypowiedzi?


    Co do ostatniego zdania:
    pomoc bliźnim - nie ma to praktycznie żadnego związku z wiarą, często zadeklarowani "katole" odmawiają pomocy, a "ateiści" jej chętnie udzielają...
    W zasadzie muszę się zgodzić. To jednak wypływa z charakteru danej osoby.
    Trzena jednak pamiętać, że jeśli ktoś uważa się za prawdziwego Chrześcijanina, to jest wręcz zobligowany do pomocy...
    A jakieś sranie, że "kto śpiewa, 3 razy się modli" jest równie głupie i dziecinne, jak historyjka, że odjebanie 12 pierwszych piątków miesiąca pod rząd GWARANTUJE pójście do nieba (tak mi siostra w podstawówce wciskała).
    9 Pierwszych Piątków. Dyletant po raz drugi...
    Zostało to podobno objawione Małgorzacie Marii Alacoque. Więcej informacji choćby tu.

    @edit
    Siostra zakonna, katechetka ofc.

    @edit2
    Teraz, kiedy wspomniałem osobę tej siostry, to naszła mnie kolejna refleksja. Była ona typem no-life, tylko zamiast gierek miała swojego boga. Pamiętam, jak kiedyś mówiła "Nie mogę się doczekać aż umrę, pójdę do nieba, ucałuję Pana Boga i krzyknę "Abba, Ojcze!" ".
    Dla mnie jest to, jak jaranie się jakąś Tibią, czy uciekanie w fantastykę, WoWa, or whatever. "Nie mogę się doczekać aż dobiję 75/75 i pójdę na DLE", "A Frodo, poszedł do Rivendela i sratatata", albo "A Songo zrobił 10 000 pompek stojąc na rękach i wbił OVER NINE THOUSAND jednostek!"
    Z lekka zacofany jesteś. Stwierdziłbym nawet, że jest mi ciebie żal, ale nie zwykłem kłamać...

    Mam teraz w Technikum takiego księdza katechetę - sympatyczny koleś, dość inteligentny, ale widać, że czegoś mu w życiu zabrakło. Miłości kobiety? Pewnie tak... Teraz jara się amerykańskimi filmami, książkami o papieżach, swoją nową furą i iPhonem. Wyjazdami do Rzymu, Krymu, Srymu... A mi się wydaje, że jest po prostu samotny, nie wie co robić ze swoim życiem, pewnie czuje się oszukany przez swojego boga.
    Możliwe, że nie odnalazł się w roli księdza. Cóz, trudno, zdarza się.
    Dla mnie ludzie tzw. "głęboko wierzący" to forever alone'y. Coś im nie pykło w życiu, nie radzą sobie, nie doświadczają akceptacji, miłości...
    Wiesz co? Chuck Norris.

    Jest masa ludzi nieszczęśliwych, część z nich ucieka w alkohol, inni w gierki, inni w religię...
    Broń Boże, nie krytykuję tego, nie uważam, że jeśli ktoś jara się "bogiem", to jest gorszy. Też się kiedyś jarałem, teraz jaram się anime, kartami, etc.
    Jest masa ludzi szczęśliwych, którzy cały czas pozostają głęboko wierzący.
    A ludzie nieszczęśliwi często piszą jakies głupoty na forach internetowych.

    Także, ja przeżyłem ten okres w swoim życiu - bywałem w kościele 2 razy w tygodniu, chodziłem do spowiedzi, wesoło śpiewałem na mszy i czułem się LEPSZY od innych, bo mój bóg był ze mną.
    Potem z tego wyrosłem. Życie to nie bajka. Nie ma jebanych smoków, Frodo i Rivendell też nie istnieją. Święty Mikołaj też. I Bóg niestety także...
    Smutne.

    Cytuj Deep napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Witajcie, przypomniała mi się historia nt zamykania '3 oka' poprzez obrzęd chrztu. Nie mogę w internecie znaleźć ani słowa o tym, jak możnaby 'przeczyścić' swoje trzecie oko po takim zamknięciu, jest ktoś w temacie? :)
    Dokonaj kurde apostazji -.-

    Aż mi się przypomniał znajomy który rzucił tekstem "Oddajcie mi mój grzech pierworodny!"
    Ostatnio zmieniony przez Entex : 16-05-2011, 22:17

  7. #6276
    Avatar Szantymen
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Szczecin
    Posty
    1,731
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    @Master_Tv
    Innymi słowy - spotkałeś na swojej drodze ludzi, którzy dali ci wspaniałe świadectwo pogody ducha, pomimo wszelkich przeciwności losu. Niezłomności przekonań, wiary, siły woli. Dobroci i miłosierdzia.
    Fajnie, ale jaki to ma związek z Bogiem?

    Jest takie anime - Rurouni Kenshin. Tytułowy Kenshin jest wędrownym roninem. Japonia jest wtedy w trakcie wprowadzania demokracji, została zniesiona klasa samurajów. Kenshin w młodości brał udział w wojnie domowej po stronie cesarza. Zabił setki ludzi, w związku z czym był nazywany Hitokiri (zabójca). Kobieta, którą kochał zginęła nieszczęśliwie. Teraz został całkiem sam, a wszystko co mu zostało to miecz o ostrzu po przeciwnej stronie (sakaba = reverse-bladed katana). Żeby nie przedłużać - przez całe anime (które momentami jest dość dziecinne - w końcu to shounen (anime dla młodych chłopaków)) Kenshin daje świadectwo, takie samo, jak ludzie, o których wspomniałeś. Zawsze pomaga słabszym, prześladowanym. Nie zna lenistwa. Próbuje wychować osieroconego chłopaka, ucząc go władania mieczem. Na końcu umiera, po ~20 latach, do końca swych dni pracując w wolontariacie (akurat w Mandżurii, ogarniętej wojną z Japonią). Przede wszystkim Kenshin jest zawsze pogodny. Uśmiecha się, chociaż, de facto nie ma ku temu powodów. Próbuje wesprzeć na duchu innych.
    Po chuj o tym opowiadam? Może to tylko anime, ale przecież przedstawia wzór człowieka, w oczach Japończyków. Jest taki sam, jak nasz! Zauważ, że w Japonii nie ma twojego Boga. Tam są tysiące lokalnych Kami. Jest Budda, jest medytacja Zen...
    Nikt nie wierzy w Jezusa, a jednak ludzie starają się żyć tak samo, jak twoja Gośka, twój ksiądz, itd.

    @Entex
    Dobra, co za różnica, czy piątków jest 9, czy 12, jak wiadomo o co chodzi?
    Na prawdę wierzysz, że Jezus objawił się jakiejś babeczce i dał jej spoila jak pójść do nieba na skróty?
    Dopuść możliwość, że miała po prostu nie po kolei w głowie i coś sobie wymyśliła. Jest to 1000 razy bardziej prawdopodobne wyjaśnienie...

  8. Reklama
  9. #6277
    Avatar Solrix
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    Olsztyn
    Wiek
    30
    Posty
    460
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Skracając:
    Od małego bardzo uczestniczyłeś w życiu kościoła, było to dla ciebie najważniejsze - ja tu widzę propagandę, ludzie też płakali jak Stalin umarł - to on był ich bogiem.
    Obraził ciebie ksiądz - zwątpiłeś w Boga, co moim zdaniem jest kompletnym idiotyzmem, normalnie pogratulowałbym zerwania z kościołem, ale przez felernego księdza zmieniać życie? Głupota.
    Spotkałeś samotną kobietę, która bliskich zamieniła na Boga, dzięki wierze jej problemy znikały. Ale tylko pozornie, tylko w jej psychice. Przypomina to alkoholizm - pijesz, jest dobrze, przestajesz - źle, tutaj, modlisz się, jest dobrze, przestajesz - już nie.
    I jeszcze facet, który w ciągu jednego dnia całkowicie zmienił swoje życie, pod wpływem impulsu, niewiele się nad tym zastanawiając. Czy to jest rozsądne?
    Dla mnie też ludzie są mili, sam nie wiem dlaczego, ale na pewno nie ma to nic wspólnego z wiarą. Natura człowieka. Na początku, jeśli nie są uprzedzeni negatywnie - są mili.

    Zgadzam się tu z Szantymenem, ci najgłębiej wierzący, to tak na prawdę ludzie samotni, którzy jak alkoholik, topią swój ból i problemy w wódce (tu: modlitwa).
    No i jeszcze ta cała otoczka.

    I jeszcze:
    Cytuj Master_Tv napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    "Dorosłem, dla mnie to bzdura, przecież to idiotyczne" - Chłopie, poznałeś już wszystko co katolicyzm mówi na temat wiary? Przecież to coś pięknego!
    A poznałeś już wszystko, co buddyzm mówi na temat wiary? A Islam?
    Skąd wiesz, że to jest akurat hejt na chrześcijanizm? Ja np. myślę, że żadna religia nie powinna istnieć, że nie ma boga (nie bój się, z małej, bo nie mówię o konkretnym bogu), wszystko zostało wymyślone przez geniusza zła, który chciał manipulować ludźmi. Udało mu się. Niech nikt nie próbuje zaprzeczać, wystarczy się rozejrzeć dookoła.
    Ale niech sobie te wiary już będą, oby wyznawcy nie byli niebezpieczni.


    @up
    Z tymi objawieniami to w ogóle jest kretynizm. Kobieta mogła być po prostu chora psychicznie i pod wpływem ostatnich wydarzeń miała atak - zobaczyła to, co zobaczyła, a ludzie się modlą
    Mogła też kłamać, ale to mniej wiarygodne.

    Chorzy psychicznie opowiadają o niestworzonym, jakby to na prawdę miało miejsce, bo oni to przecież widzieli. Jak zobaczysz strzelaninę na ulicy, to powiesz to rodzinie, sąsiadom, bo będziesz pewien, że to się na prawdę stało ("no przecież widziałem na własne oczy!").

    @Entex
    Nawet najbardziej wierzący uznają za idiotyczne działalności niektórych ludzi, pewnie tylko dlatego, że nie jest związane z Bogiem.
    Prosty przykład - zbieranie znaczków. Sam nie wiem po co to zbierać, ale to jak każde kolekcjonerstwo. Jedni zbierają pokemony z chipsów, inni kapsle czy puszki od piwa, a inni motyle. Dla niektórych wyda się to idiotyczne. Będą patrzeć na gościa z monoklem, pincetą, oglądającego znaczki jak na idiotę, a sami robią coś jeszcze dziwniejszego.
    Ostatnio zmieniony przez Solrix : 16-05-2011, 22:54

  10. #6278
    Avatar Master_Tv
    Data rejestracji
    2007
    Posty
    1,564
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Od małego bardzo uczestniczyłeś w życiu kościoła, było to dla ciebie najważniejsze - ja tu widzę propagandę, ludzie też płakali jak Stalin umarł - to on był ich bogiem.
    Obraził ciebie ksiądz - zwątpiłeś w Boga, co moim zdaniem jest kompletnym idiotyzmem, normalnie pogratulowałbym zerwania z kościołem, ale przez felernego księdza zmieniać życie? Głupota.
    Spotkałeś samotną kobietę, która bliskich zamieniła na Boga, dzięki wierze jej problemy znikały. Ale tylko pozornie, tylko w jej psychice. Przypomina to alkoholizm - pijesz, jest dobrze, przestajesz - źle, tutaj, modlisz się, jest dobrze, przestajesz - już nie.
    I jeszcze facet, który w ciągu jednego dnia całkowicie zmienił swoje życie, pod wpływem impulsu, niewiele się nad tym zastanawiając. Czy to jest rozsądne?
    Dla mnie też ludzie są mili, sam nie wiem dlaczego, ale na pewno nie ma to nic wspólnego z wiarą. Natura człowieka. Na początku, jeśli nie są uprzedzeni negatywnie - są mili.
    W mojej wypowiedzi nie było żadnej propagandy - opisałem tylko jak to wyglądało.
    To że ksiądz mnie obraził nie było odrazu punktem zwrotu - po tej akcji żyłem tak samo jak większość sztucznych katolików w Polsce lecz z czasem zagłębiając się w to wszystko, myśląc o tym zauważyłem że to nie jest takie straszne, po prostu doszedłem do wniosku że On tam jest.
    Ogólnie nie wiem dlaczego odrzuciłeś moją całą historię nie wierząc w nią. Czy każdy człowiek zmieniający się jest obłąkany psychicznie? Dlaczego głos od Niego nie mógł zmienić komuś życia w chwilę? Tak samo wypadek - trwa sekundy a jego skutki są widoczne długi, długi czas.
    Ale jednak to byli ludzie wierzący, ludzie którzy stereotypowo powinni takiego człowieka odrzucić - uwierz mi że to było coś innego, z takim czymś nie spotkałem się nigdzie więcej.
    Zgadzam się tu z Szantymenem, ci najgłębiej wierzący, to tak na prawdę ludzie samotni, którzy jak alkoholik, topią swój ból i problemy w wódce (tu: modlitwa).
    No i jeszcze ta cała otoczka.
    Jak to ludzie samotni? Znam przypadki gdy ksiądz porzuca dziewczynę dlatego że chce iść do seminarium - przecież miał dziewczynę, miał dom, nic nie stało na przeszkodzie pójścia na studia a potem do pracy lecz on świadomie i dobrowolnie zrezygnował z tych wszystkich wygód tylko dla tego że chciał iść do seminarium. Kolejny psychicznie chory?
    A poznałeś już wszystko, co buddyzm mówi na temat wiary? A Islam?
    Skąd wiesz, że to jest akurat hejt na chrześcijanizm? Ja np. myślę, że żadna religia nie powinna istnieć, że nie ma boga (nie bój się, z małej, bo nie mówię o konkretnym bogu), wszystko zostało wymyślone przez geniusza zła, który chciał manipulować ludźmi. Udało mu się. Niech nikt nie próbuje zaprzeczać, wystarczy się rozejrzeć dookoła.
    Ale niech sobie te wiary już będą, oby wyznawcy nie byli niebezpieczni.
    Wiara ma jeden podstawowy fundament - lepsze życie i teraz przytoczę zakład Pascala.
    Zakładając że Bóg wynagradza nas za wiarę, za pomoc innym, za przestrzeganie doktryn [w pierwotnej formie jest on niedoskonały dlatego trzeba dodać warunki]. Spotyka się dwóch ludzi w jakimś świecie pozagrobowym - Ateista i Katolik. Teraz mamy sytuację że: Jeżeli Bóg istnieje to Katolik zyskał wszystko a Ateista stracił wszystko lub jeżeli Bóg nie istnieje to obaj nic nie stracili.
    Wiadomo Katolik w spojrzeniu Ateisty może tracić poprzez opuszczone imprezy lub jakieś niewykorzystane okazje ale fakt faktem z tego zakładu wynika że lepiej być Katolikiem niż Ateistą.

    Ogólnie rzecz biorąc to nie każdy człowiek który doznaje łask jest chory psychicznie. Jeżeli Bóg wywołuje efekt "placebo" że w jego imieniu pomaga się innym, spotyka się tylu świetnych ludzi to ja w coś takiego wchodzę!
    Przepraszam za moje posty - czasami nie mam czasu aby sformułować je krócej.

  11. #6279
    Avatar chrzanu55
    Data rejestracji
    2005
    Położenie
    Sanok
    Posty
    40
    Siła reputacji
    0

    Domyślny

    @up Jeżeli wiarą nazywasz realizowanie zakładu Pascala, to fajnie.

  12. Reklama
  13. #6280
    Avatar Solrix
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    Olsztyn
    Wiek
    30
    Posty
    460
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Cytuj Master_Tv napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    W mojej wypowiedzi nie było żadnej propagandy - opisałem tylko jak to wyglądało.
    Propaganda kościoła, nie twoja, źle zrozumiałeś.
    To że ksiądz mnie obraził nie było odrazu punktem zwrotu - po tej akcji żyłem tak samo jak większość sztucznych katolików w Polsce lecz z czasem zagłębiając się w to wszystko, myśląc o tym zauważyłem że to nie jest takie straszne, po prostu doszedłem do wniosku że On tam jest.
    Ogólnie nie wiem dlaczego odrzuciłeś moją całą historię nie wierząc w nią. Czy każdy człowiek zmieniający się jest obłąkany psychicznie? Dlaczego głos od Niego nie mógł zmienić komuś życia w chwilę? Tak samo wypadek - trwa sekundy a jego skutki są widoczne długi, długi czas.
    Ale jednak to byli ludzie wierzący, ludzie którzy stereotypowo powinni takiego człowieka odrzucić - uwierz mi że to było coś innego, z takim czymś nie spotkałem się nigdzie więcej.
    Ja mam w klasie (liceum) dresów, żaden się źle nie wypowiedział na temat moich długich włosów. Stereotypowo, powinni mnie zgładzić, ale to są normalni ludzie, większość niewierzących.
    I czepiasz się "chorych psychicznie", na końcu napisze o tym.
    Jak to ludzie samotni? Znam przypadki gdy ksiądz porzuca dziewczynę dlatego że chce iść do seminarium - przecież miał dziewczynę, miał dom, nic nie stało na przeszkodzie pójścia na studia a potem do pracy lecz on świadomie i dobrowolnie zrezygnował z tych wszystkich wygód tylko dla tego że chciał iść do seminarium. Kolejny psychicznie chory?
    "chorzy psychicznie"
    Wiara ma jeden podstawowy fundament - lepsze życie i teraz przytoczę zakład Pascala.
    Zakładając że Bóg wynagradza nas za wiarę, za pomoc innym, za przestrzeganie doktryn [w pierwotnej formie jest on niedoskonały dlatego trzeba dodać warunki]. Spotyka się dwóch ludzi w jakimś świecie pozagrobowym - Ateista i Katolik. Teraz mamy sytuację że: Jeżeli Bóg istnieje to Katolik zyskał wszystko a Ateista stracił wszystko lub jeżeli Bóg nie istnieje to obaj nic nie stracili.
    Wiadomo Katolik w spojrzeniu Ateisty może tracić poprzez opuszczone imprezy lub jakieś niewykorzystane okazje ale fakt faktem z tego zakładu wynika że lepiej być Katolikiem niż Ateistą.
    I jeszcze Islamista, Arab, Żyd i Buddysta.
    Powinieneś wiedzieć, że wiara z rozsądku, czy strachu, to nie wiara, a głupota, chyba też grzech.
    I nie chodzi tu o stracone imprezy, bandę idiotów, wydających pieniądze rodziców na szlugi i tanią wódę, to jest tak samo idiotyczne, jak pielgrzymki i śpiewanie przy ognisku.
    A co traci katolik? To, że całe życie był w błędzie.
    No i to, że jeśli Bóg istnieje, to wie, że ta osoba tak na prawdę nie wierzy. Okłamywanie Boga? Taaa.
    Ogólnie rzecz biorąc to nie każdy człowiek który doznaje łask jest chory psychicznie. Jeżeli Bóg wywołuje efekt "placebo" że w jego imieniu pomaga się innym, spotyka się tylu świetnych ludzi to ja w coś takiego wchodzę!
    Musisz mieć "Wielkiego Brata", żeby pomagać ludziom?

    Co do chorych psychicznie.
    Ja mówiłem o tych, co mieli "objawienia", jak ta kobieta, co po ukrzyżowaniu zobaczyła Jezusa. Nie o NORMALNYCH księżach.




    Z resztą, rozejrzyj się, czy twój miłosierny, wszechmocny i wszechwiedzący Bóg chciałby, żeby życie ludzi tak wyglądało? A za niesubordynacje skazywał na wieczne cierpienie? Przecież to sie kupy nie trzyma.
    Ostatnio zmieniony przez Solrix : 17-05-2011, 15:16

  14. #6281
    Avatar Master_Tv
    Data rejestracji
    2007
    Posty
    1,564
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Powinieneś wiedzieć, że wiara z rozsądku, czy strachu, to nie wiara, a głupota, chyba też grzech.
    I nie chodzi tu o stracone imprezy, bandę idiotów, wydających pieniądze rodziców na szlugi i tanią wódę, to jest tak samo idiotyczne, jak pielgrzymki i śpiewanie przy ognisku.
    A co traci katolik? To, że całe życie był w błędzie.
    No właśnie tutaj widać odmienność środowiska. Jeżeli możemy utożsamić człowieka ciągle imprezującego z ateistą bo przecież nie ma Boga, mogę robić co chce a człowieka przywiązanego do Kościoła który zamiast tracić zdrowie i pieniądze na głupoty woli pośpiewać przy ognisku lub iść na pielgrzymkę to chyba przez pryzmat zasad moralnych wszyscy wiemy co jest lepsze dla nas...
    Czy bycie w błędzie o istnieniu Boga jest straszne? Dzięki niemu można poznać wielu ludzi, wspaniałych ludzi a przecież to nie jest nic złego i jeżeli tak wygląda Bóg to ja tego chce.
    Musisz mieć "Wielkiego Brata", żeby pomagać ludziom?
    Mieć go nie muszę ale czy pomoc bliźniemu ze względów religijnych i własnej potrzeby pomocy jest złe? Oczywiście to nie musi być utożsamiane z Bogiem ale jeżeli on to napędza to chyba nic strasznego.
    Przepraszam za moje posty - czasami nie mam czasu aby sformułować je krócej.

  15. #6282
    Avatar Solrix
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    Olsztyn
    Wiek
    30
    Posty
    460
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Ten kto mówi, że jest ateistą, bo ateista jest wolny, nie jest prawdziwym ateistą.
    Z zasadami moralnymi człowiek się rodzi, zdobywa nowe od środowiska.
    Ja nie mam określonych zasad, co mogę robić, a czego nie, ale rozpoznaję zło i dobro. Nie robię czegoś, nie dlatego, że "to sie nie godzi", a z rozsądku.

    Czy bycie w błędzie o istnieniu Boga jest straszne? Dzięki niemu można poznać wielu ludzi, wspaniałych ludzi a przecież to nie jest nic złego i jeżeli tak wygląda Bóg to ja tego chce.
    A bycie w błędzie o nieistnieniu Boga jest straszne?
    I jeszcze raz, wiara powinna być kierowana do Boga, a nie korzyści, jakie można z niej uzyskać. Nie modlisz się przecież o aparat fotograficzny, nowy komputer, czy samochód.

    Pomaganie w porządku. Ale w szpitalu nie potrzebowałbym księdza, a lekarza.
    Mógłbym np. oddać krew. Nie namawia mnie jakikolwiek bóg, nie uszczęśliwi mnie to, nie poczuję się "lepszym człowiekiem", a oddam jak tylko będę mieć dowód.
    Nie wiem co robicie na tym wolontariacie, ale jeśli to na prawdę komuś pomaga (nie modlenie się z kimś), to gitara.

    Na pewno w Biblii była wzmianka o bogactwach, żeby "nie gromadzić", czy coś takiego. Nie wiem, kościoły ogromne, pozłacane, zdobione, na zewnątrz same nowe fury księży. Nie widziałem koło kościoła takiego 20-letniego samochodu. Na ulicach ich sporo. Co jest nie tak?

  16. Reklama
  17. #6283
    Avatar Master_Tv
    Data rejestracji
    2007
    Posty
    1,564
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    No wspomniałem wyraźnie że pomoc innym nie musi być utożsamiana z Bogiem ale robiona w jego imieniu jest dobra tak samo jak bez jego udziału.
    Na pewno była taka wzmianka i jak ktoś chce żyć jak prawdziwy asceta to ma od tego specjalne, zamknięte zakony. Trzeba pamiętać że ksiądz też człowiek - może pić alkohol, palić papierosy i nikt ani nic mu tego nie zabrania. Ksiądz ma też swoje zainteresowania, postrzega świat tak jak my i to że ma pieniądze, zapewniam cię że nie z tacy bo ona idzie na potrzeby kościoła a tyko w niewielkim stopniu na potrzeby księży + pracuje w szkole to jakiś grosz ma a więc może pozwolić sobie na samochód. Dlaczego nie? Czy posłowie jeżdżący za nasze pieniądze luksusowymi samochodami, zarabiają krocie i to jest w porządku?
    Ozdoba kościołów to inna sprawa - kiedyś było to centralne miejsce spotkań i właśnie dobrze ozdobiony kościół to była wizytówka miasta - gdyby prawosławie było rozprzestrzenione jak katolicyzm to zapewne mielibyśmy poozdabiane cerkwie tak jak stare kościoły. Nowo wybudowane kościoły nie są aż tak zdobione a że są ogromne to co z tego? Cerkwie też są ogromne i jakoś nikt nie ma do tego pretensji. Nie rozumiem dlaczego ludzie zwracają uwagę na katolicyzm, atakują Kościół? Wiadomo że jest to najpopularniejsza religia ale co z tego? Czy dziwnych zachowań nie ma w prawosławiu?
    Przepraszam za moje posty - czasami nie mam czasu aby sformułować je krócej.

  18. #6284
    Avatar TheOnlyMad
    Data rejestracji
    2008
    Położenie
    Gouda
    Wiek
    29
    Posty
    641
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    Cytuj Master_Tv napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Nowo wybudowane kościoły nie są aż tak zdobione a że są ogromne to co z tego?
    A widziałeś sanktuarium w Licheniu?

    Ogólnie w dyskusję się wtrącał nie będę, ponieważ mało mam na ten temat do powiedzenia, zbyt mało jeszcze przeżyłem, mógłbym opowiadać jedynie o moich przemyśleniach, które zapewne dla większości są oczywiste ;)
    Ale wszystkie Twoje opowieści dotyczą ludzi - tylko i wyłącznie. Czy nie można spotkać się z ludźmi, zacieśnić wspólnoty, nawet pośpiewać czy cokolwiek bez boga? Czy do wolontariatu, pomocy bliźnim jest potrzebny bóg? No nie jest. Nie mówię, że przeszkadza, ale jak dla mnie to Twoje opowieści bardziej działają na korzyść naszą - ateistów - niż na waszą. Tyle dobra, tyle pomocy, miłości.
    Do tych rzeczy wcale nie jest potrzebny bóg, to głównie relacje międzyludzkie a nie boskie.

    Na jakiej podstawie jesteś taki pewien, że on jest? (nie zrozum mnie źle, nie chodzi mi o dowody)
    Doznałeś w jakiś sposób jego obecności? Oświecił cię jakoś?

  19. #6285
    Avatar Solrix
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    Olsztyn
    Wiek
    30
    Posty
    460
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Cytuj TheOnlyMad napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Na jakiej podstawie jesteś taki pewien, że on jest? (nie zrozum mnie źle, nie chodzi mi o dowody)
    Doznałeś w jakiś sposób jego obecności? Oświecił cię jakoś?
    Doznania obecności boga, objawienia, tez nie mozna potwierdzic. Skoro bóg objawia sie tylko dla 1 osoby, to reszta tego nie widzi. I tutaj sa 2 odpowiedzi, a my nigdy nie poznamy tej prawidlowej.

    @Master_Tv
    Mowimy o wierze, wiec mowie o kosciolach i bogatych księżach. To nie temat o polityce, wiec nie mowie o marnowaniu pieniedzy podatnikow przez politykow.
    Wierzacy zawsze chca z siebie zrobic męczenników.
    Dlaczego ksiądz ma pracować w szkole? To gościu uczyl sie pilnie w szkole, potem pare lat na studiach, dostal magistra i uczy. A ksiądz przynosi swoja interpretacje Biblii.
    Tak, to ze katolicyzm jest najszersza wiara w polsce jest na pewno głupią wymówką, szukaniem kozła ofiarnego.
    Nie mowimy o cerkwiach, bo nie miejsce na to. Nie mowimy o rytuałach mudżynów spod równika, czy aborygenach.

  20. Reklama
Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. Wiara i hip-hop.
    Przez Belve w dziale Muzyka
    Odpowiedzi: 15
    Ostatni post: 02-05-2014, 10:42
  2. [Szkoła] Nietypowa sytuacja i pytania z tym związane.
    Przez typowy nieuk w dziale Szkoła i nauka
    Odpowiedzi: 14
    Ostatni post: 21-02-2012, 16:41
  3. Tibia - piszczel(a może ma coś z tym jednak związane?)
    Przez konto usunięte w dziale Tibia
    Odpowiedzi: 75
    Ostatni post: 12-05-2007, 09:10

Tagi tego tematu

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •