co do smierci jako wybawienia z tego swiata wsrod chrzescijan - dajcie spokoj, asceci wymarli juz dawno temu. czasy sie zmienily, ludzie sa bardziej przywiazani do tego, co materialne. a no i jebne wam tu einsteinem
Małżeństwo doprowadza do tego, że ludzie zaczynają traktować siebie nawzajem jak przedmioty, będące ich własnością, a nie jak wolne osoby.
i zgadzam sie z tym - im mocniej kogos kochamy, to tym bardziej po jej smierci mamy poczucie, ze stracilismy cos, co bylo nasze.
co do mojej wiary - nie moge sie ustosunkowac do konca, bo jak dla mnie to jest strzelanie na slepo - poznawanie swiata przez wiedze, moze i bog istnieje, ale nie dba o nasz porzadek, nie ma zadnego boga, reinkarnacja... mysle, ze tez aktualny humor ma duzy wplyw na moj tok myslenia - gdy jest bardzo zle zdaje sobie sprawe, ze jak zgine moge juz w ogole nie istniec, z kolei jak jest dobrze to wole myslec, ze czeka mnie reinkarnacja.
a jak juz bede pelnoletni, poukladam sobie kilka waznych spraw w zyciu, to mysle, ze dokonam aktu apostazji - dla mnie dowod na to, ze mam wlasne zdanie w zyciu, ktorego sie nie boje.
Zakładki