"To nie jest sprawa rozumu tylko serduszka"
xDDD ile razy ja to słyszałem
Wersja do druku
Problem w tym, że gdyby Bóg dał się udowodnić tak. jak udowadnia się różne zjawiska fizyczne, chemiczne itd. to zbędna okazałaby się wiara, które przecież zakłada przyjęcie pewnych wartości na podstawie istniejących przesłanek a nie dowodów. Dobrym przecież dowodem, przesłanką, na istnienie Boga zatem staje fakt, że nie daje się On zamknąć w formuły ludzkie - 4 dowód św. Tomasza - ex gradibus perfectionis, jako byt doskonały.
Dowodami na nieistnienie czegoś, Kogoś, stają się kontrargumenty do tych przemawiających za istnieniem. Proste jak rogalik ;O.
A to dziwne, bo przecież logikę wykładają w Seminariach Duchownych ;).
to dlaczego teisci deisci itd nie poprzestaną sobie po porstu na samej wierze, tylko muszą się odpalać i rzucać tekstami że "BOG ISTNIEJE I SA NA TO DOWODY"?
jakby bylo ze wiara to wiara, nie mam na to dowodow, ale chcialbym zeby bog istnial, byloby mi milo i wierze ze jednak istnieje, to nikt by sie do tego nie dopierdalal przeciez...
Ja tam nie jestem żadnym teologiem ale tak na logikę:
Skoro mamy dwie hipotezy:
-Bóg jako istota wyższa, niepojęta przez nikogo, stwarza cały świat, prawa fizyki, życie jako konsekwencje tych praw itd.
-To, że Boga nie ma i piszę tego posta dzięki temu, że po prostu świat zawsze był jest i będzie i inne tezy ateisów
To skoro trzeba wybierać i wybierze się opcje pierwszą, to teraz znowu mamy dwie hipotezy
-Bóg stworzył świat, nadał mu prawa ale nie ingeruje w nie, po prostu stworzył świat by trwał.
-Bóg stworzył świat, nadał mu prawa po to by ktoś je przestrzegał. (bo przecież prawa nie przestrzegane przez nikogo nie mają sensu) Innymi słowy, dziwnym dla mnie by było gdyby Bóg stworzył świat i po sekundzie go porzucił. Nie miało by to żadnego sensu.
Więc jak się znowu wybierze drugą opcję to można zrozumieć, że Bóg stworzył świat i w nim w jakiś sposób uczestniczy.
ale wiadomo, ze to tylko takie ludzkie gdybanie, bo przecież Bóg to nie człowiek, więc może nie warto doszukiwać się sensu przez ludzkie logiczne rozważania. ;D
W ogóle trochę mnie dziwi, że forumowi ateiści postrzegają Boga jak jakąś abstrakcje porównują ją do smoków etc. Przecież to jest pełnoprawna jedna z dwóch możliwości.
W tym momencie w takim razie Twoja wiara jest totalnie skompromitowana. Jesli przyznajesz, ze jako istota ludzka nie jestes w stanie zrozumiec bytu doskonalego jakim jest Bog, to jak mozesz w ogole wierzyc w to, ze istnieje cos czego nawet nie mozesz pojac? Logicznie wtedy, jesli nie jestes w stanie nawet sobie wyobrazic tego bytu idealnego to Twoja wiara jest skierowana w cos co tak naprawde nie jest Bogiem i przez to nie MOZESZ w niego wierzyc uzywajac swojego ludzkiego, niedoskonalego mozgu.
Jesli nie mozna go zamknac w formuly ludzkie, to na pewno nie jest w stanie tego zrobic Tomek z Aquaparku jakimis tezami podanymi 500 lat temu, ktore sa z natury... ludzkie.
Bo są tylko ludźmi a lata rozwoju tak nauki jak i filozofii po prostu przy okazji dają nam przesłanki, tezy, które tacy ludzie jak św. Tomasz czy św. Augustyn przekuwali na przesłanki i tezy mówiące o istnieniu Boga. Jesteśmy tylko ludźmi i tak jak nauka dąży do poznania otaczającego nas świata tak teologia, filozofia dąży do wyjaśnienia, no nazwę to tak bo nie przychodzi mi nic innego do głowy, fenomenu istnienia bądź nieistnienia Boga.
Zacytuję Ci Dzienniczek Św. Siostry Faustyny Kowalskiej:
Moja wiara wcale się nie kompromituje bo jestem tylko człowiekiem i daleko mi do pełnego poznania Boga, bo to, jak wierzę, nastąpi dopiero po śmierci.Cytuj:
Jakim jest Bóg w Istocie swojej, nikt nie zgłębi, ani umysł anielski, ani ludzki. Jezus mi powiedział: Poznawaj Boga przez rozważanie przymiotów Jego.
wystarczy podkulic ogon, powiedziec: tak nie mam dowodow na istnienei boga, jego istnieje nie jest niczym potwierdzone, ale znacznie latwiej mi sie zyje wierzac ze on istnieje, wiecej radosci mi daje zycie w zgodzie z dogmatami wiary chrzescijanskiej i tak sobie bede postepowal bo przeciez zyjac zgodnie z dekalogiem nie wpierdalam sie nikomu z buciorami w zycie i czyjes sprawy, a postepuje ladnie i moralnie i jestem grzeczny.
Twoja stara piła leży w piwnicy.
Twoja stara piła, leży w piwnicy.
Twoja dziewczyna zrobiła mi łaskę.
Twoja dziewczyna zrobiła mi laskę.
W Seminariach Duchownych wykładają logikę.
W Seminariach Duchownych wykładają "logikę".
Szanujmy zasady poprawnej wypowiedzi - przecinek, polski znak czy cudzysłów są często niezwykle istotne i ważą na sensie stwierdzenie. Wiem, że moje przykłady są zjebanego, ale wymyślone na szybko.
A możesz mi powiedzieć, dlaczego moje Wielkie Lazurowe Niewidzialne Sznurowadło Wszechistnienia, które - jako że odpowiada za wszechistnienie to nie podlega jego prawu - jest mniej realne od waszych urojeń o podobnych właściwościach? Bo co, twoja iluzja wydaje się tobie, subiektywnie bardziej "realna", "prawdopodobna"? A może jest uważana za "poważną" bo tak się przyjęło a w podstawowej formie jest równie absurdalna, lecz trzeba trochę wytężyć umysł by wychwycić tą oczywistość? Tak - to to.
przecież ludzie którzy w sposób naoczny widzieli cuda odebrano konieczność ślepego wierzenia, co de facto niesamowicie ułatwiałoby mu sprawę i życie, w końcu mógłby egzystować bez momentów zwątpienia etc. Dowodzi to moim zdaniem na niesprawiedliwość Boga, brak równości takich ludzi wobec tej zasady, czyż nie? Jeżeli Bóg by istniał, to zdecydowanie chciałbym być naocznym światkiem dokonywanych przez niego świadectw, dlaczego więc Ci ludzie, świadkowie są wyróżnieni?
A jeżeli Bóg jest niesprawiedliwy, to oznacza, że ta teza zawarta w Biblii jest nieprawdziwa, co pozwala chyba kwestionować wszystkie inne?
Jeżeli wierzysz w Boga tylko nazywasz go WLNSW to nie jesteś ateistą ;p
Ale absurdalnym może być to, że WLNSW np. puszcza ogromne bańki mydlane w kosmosie dla beki.
Bo skoro WLNSW stworzyło jakieś prawa(które dzięki nauce uznajemy za fakt), to puszczanie baniek mydlanych by było niekonsekwentne w stosunku do tych praw. Mam nadzieje, że kumasz o co mi chodzi.
Teraz troche sie zagubilem czy prawa o ktorych mowisz, to prawa fizyki czy prawa moralne stworzone przez Boga xD. Chyba chodzi o to drugie. Odpowiedz jest prosta, jesli Bog istnieje, stworzyl Ziemie, nas, itd, po czym nas zostawil i poszedl zapalic poza tym wszechswiatem, to nie ma w tym najbardziej nic dziwnego. Jak juz istnieje istota, ktora jest w stanie sprawic, ze rownanie Schrodingera rozpada sie kiedy tylko ona sobie tego zapragnie, to nie ma nic dziwnego w widzimisiach takiej istoty. Kwestionowanie tego z pozycji czlowieka i dawanie znaczka "ale dziwne" jest po prostu bez sensu w tym momencie, a nie zachowanie tej istoty.
Pozycja ludzi, tak jak chca byc nazywani: WIERZACYCH (bo to brzmi mniej pseudointelektualnie niz myslacych) w Boga opiera sie na bardzo pysznej propozycji - oni sa w stanie zrozumiec Boga. Nie, nie w tym sensie, ze rozumieja istote "perfekcyjna" tak jak to mowi Tomek z Abrakebabra, ale w tym, ze WIARA w cos wiecej niz jestesmy w stanie udowodnic daje im jakiekolwiek poczucie bezpieczenstwa, opacznosci, szczescia, milosci, zrozumienia, pokoju. Fakt, ze Bog istnieje (lub tez w to wierza; pisze, zeby nie lapali za slowka) bezposrednio wplywa na ich zycie! Ich emocje, ich relacje z ludzmi, przyroda, wlasnym sumieniem. Sa na tyle pyszni, na tyle zadufani w sobie, na tyle aroganccy, ze wierza iz istota, ktora jest w stanie manipulowac substruktura materii, z ktorej oni sa zrobieni nie ma w dupie faktu, ze elektrony strzelajace w ich mozgu skladaja sie w mysl "pan kiedys stanal nad brzegiem" XD
Niby nie, ale boga czują tylko wierzący. Przypadek? Nie sondze.
W tych samych seminariach uczy się interpretacji Biblii, by nie wyjść na idiotów jakby ktoś się pytał dlaczego biblia jest taka okrutna. Dla mnie fakt że ludzkość uznała ten zbiór opowieści za coś świętego dowodzi tylko jakim debilnym gatunkiem jesteśmy.
Ludzie boją się wszystkiego czego nie rozumieją, stąd religia.
Slyszalem. Nie mozna sie nawrocic, bo najpierw trzeba z tego czegos zejsc. Niemniej sa przypadki idiotow ktorzy wierzyli, przestali i znowu zaczeli. Wiara i zadufanie ze to ona ich prowadzi to domena ludzi słabych.
Kpię bo lubię. Sklonnosc do wiary nie jest naturalna, jest wyuczona przez kulturę. Nikt nie rodzi sie wierzącym. Poza tym, tylko ludzie wymyslili systemy religijne, wiec nie jest to naturalne.Cytuj:
No zgadzamy się. Tylko co w tym złego. Gdzie tu jest powód, dla którego z wierzących kpisz, skoro skłonność do wiary, jak sam przedstawiłeś, jest dla człowieka naturalna?
^
Jakbys bal sie duchow i calek to mialbys powazny problem stary ;d
Ależ w tym jest 100% prawdy. Wierzą > indukują autosugestię > czują. Ale to już wszelkie dziedziny zajmujące się umysłem wiedzą. Placebo jest niekiedy niezwykle potężne, np. pod wpływem środków, które zażyli prorocy wszelkich religii doznając objawień :)
Ciekawe ile lat ludzie jeszcze będą potrzebować by zrozumieć, że wszelkie objawienia i inne tego typu związane ze "zjawiskami paranormalnymi" są następstwami wizji pochodzących od endogennych lub egzogennych halucynogenów / psychodelików. Jakby marzenia senne nie były wystarczającym dowodem na to, że ludzki umysł ma zdecydowanie mocny potencjał do tworzenia iluzji...
Tomix, udowodnij mi ze nie masz w tym momencie kija bejsbolowego w odbycie.
Nawet nie probuj bo sie nie da, to ja powinienem udowodnic ze on tam jest.
I to samo dotyczy sie boga i to obojetnie jakiego, czy tego waszego, czy tez Thora, Odina, Kriszny, Bumby i nawet tego grubasa Buddy.
Budda był chudy, nie był i nie uważał się za boga i (podobnie jak np. Jezus) był postacią historyczną. Twierdził (i miał całkowitą rację), że człowiek nie potrzebuje żadnych bogów i innych "istot wyższych" do szczęścia. Trochę paradoksalnie wrzuca się go teraz do worka z bogami i właśnie "istotami wyższymi" z boskimi atrybutami z niewyjaśnionych przyczyn ;P
O reszcie mało wiem więc się nie wypowiem.
(wszystko teoretycznie)
Jak to jest - jesli ja jestem niebierzmowany, a moja ukochana jest i chce wziac slub koscielny to jak to dziala? Ona bierze ten sakrament, a ja tylko uczestnicze? Moze mi ktos wyjasnic jak takie cos wyglada?
Z tego co wiem, ale pewien nie jestem - możliwy jest ślub nawet z wyznawcą innej religii / ateistą, ale ten musi złożyć jakąś obietnicę czy coś, że zgodzi się nawciskanie bzdur własnemu dziecku, pozbawianie go własnego zdania opartego o czyste, logiczne myślenie, a tym samym dokonanie znacznego okaleczenia na jego psychice i późniejszym światopoglądziewychowanie go w wierze katolickiej.
a Ty jestes bierzmowany?
Nie. Jestem jednak ochrzczony i w przeciwieństwie do znacznej części "innowierców" / ateistów nie zrzucam tu winy na KRK, lecz na debilizm moich rodziców.
Może twoi rodzice po prostu zrobili bo tak "wypada", tak robi się w mojej rodzinie. To jest popierdolone, naprawdę.... ;d
No dokładnie - zrobili to bo "tak się robiło", "potem by gadali", "rodzina by gadała", "wszyscy to robili" (syndrom stada baranów). Tak czy siak stosowanie się do tych zajebistych argumentów jest idiotyzmem, a więc moja teoria o ówczesnym "debilizmie rodziców" tak czy siak się potwierdza ;P
To może powiedz, w jaki sposób to, że zostałeś ochrzczony "okaleczyło twoją psychikę i późniejszy światopogląd"?
Jeśli stajesz na kobiercu i godzisz się na rytuał wg zasad jakiejś religii, to nieco dziwne jest czepianie się zasad tego rytuału :P Tzn. wiesz, jeśli przeszkadza Ci rasizm, nie wstępujesz do Ku-Klux-Klanu żeby narzekac, że nie przepadają tam za czarnymi. Jeśli lubisz zdrowo jeść nie stołujesz się regularnie w KFC żeby potem ze zgrozą patrzeć na poziom cholesterolu we krwi i przeklinać półkownika Sandersa. Tak samo, jeśli bierzesz ślub katolicki, to nie narzekasz na konsekwencje i ustaloną formę tego sakramentu... A jeśli robisz to z miłości dla partnerki, to jeśli powiedziałeś A mówisz też B i jesteś konsekwentny w podejściu do jej religii (nieważne czy jest to chrześcijaństwo, hinduizm, islam czy BFSM).
Tobie chyba nie chodzi o to co tutaj przekreśliłem? :
To nie odnosiło się oczywiście do chrztu, ale - jak napisałem w dalszej części - o ogólne "wychowanie w wierze katolickiej, co w przypadku skrajności prowadzi do zaników logicznego myślenia u dziecka. Mnie to nie spotkało, gdyż u mnie mało kto prawdziwie wierzył a matka interesowała się religią tylko jak przyszedł czas na jakichś większy obrzęd. Jednak nie chciała mnie z niej dobrowolnie wypisać w gimnazjum, dopiero gdy groziło mi jakieś dyscyplinarne badziewie za wielokrotne ucieczki z religii zmieniła zdanie. Mimo upływu czasu nadal stwierdzam, że większa wina stała po stronie matki niż mojej, mimo że w tamtych czasach ogólnie byłem idiotą ;)
Ogólnie nie chodziło mi tu o "subtelne" wychowywanie w "katolickim duchu", lecz o twarde wpajanie wiary które tłumi własne zdanie w chwili obecnej i w przyszłości (takie coś mogło spotkać naszego forumowego Tomasza z Akwinu :p czy chociażby ciebie).
Dlatego napisałem, ze nie zgodziłbym się na taki ślub bo nie mógłbym "skazać" swojego dziecka na wychowanie w katolickiej wierze. Nie mógłbym tego ot tak powiedzieć i potraktować jako puste słowa i potem się do nich nie stosować - nie ważne gdzie wypowiedziana, przysięga to przysięga - jest słowem honoru.
Pomijając fakt, że rozumiem to, że potencjalna partnerka chciałaby wychować swoje dziecko zgodnie z zasadami swojej religii - ja to w pełni rozumiem, gdyż sam bym bardzo chętnie przekazał swoje filozofie dziecku. Z tym, że porzucenie filozofii jest mniej "drastyczne" niż porzucenie wiary. W przypadku wiary w bogów późniejsze uświadomienie, że oni jednak nie istnieją to dość mocny "cios" dla ukształtowanego już światopoglądu.
Pomijam już fakt, że raczej żaden z tych problemów mnie dotyczył nie będzie, gdyż pewnie będę egzystował samotnie ;)
Uważam jednak, że w przypadku "łączenia dusz" najlepiej łączyć te z "jednego garnuszka" - wtedy wszystko jest dużo prostsze. Bądź co bądź światopoglądy takie jak religia czy filozofia są bardzo istotnym aspektem w życiu, dobrze by było, gdyby w takim wypadku były ze sobą w dużej mierze zgodne.
No nie trafiłeś, nie jestem chrześcijaninem.
I to 'twarde wpajanie', dotyczy każdej dziedziny i polega na fanatyzmie, równie dobrze rodzice mogą wpajać poglądy polityczne. Fanatyzm jest szkodliwy i to oczywiste, ale to nijak nie ma się do tezy, że wychowywanie dzieci zgodnie ze swoimi poglądami religijnymi jest złe.
Ochrzczony tak, bierzmowany nie ;d
^
Wychowywanie dzieci zgodnie z poglądami religijnymi może i nie szkodzi, jeśli oczywiście nie uczysz ich na zasadzie: Tak ma być i chuj.
@down
Ta rzadkość też zależy od tego czy dziecko jest istotą która tylko słucha bądź istotą która słucha, analizuje i wyciąga wnioski.
jesli wychowywanie dzieci zgodnie z pogladami religijnymi oznacza wpajanie im tych pogladadow na zasadzie "tak jest i chuj" to jest ono jest zle chocby dlatego, ze odbierasz im mozliwosc wyboru. i nawet nie probuj zaprzeczac, bo przypadki dzieci z innymi przekonaniami religijnymi niz ich rodzice sa bardzo rzadkie. przy czym ta rzadkosc jest wprost proporcjonalna do religijnosci spoleczenstwa.
w roli scilosci wpajanie=/=wynoszenie z domu
do glowy rozne glupie rzeczy wpajano takim osobm jak (niektorym na tym forumku), a wynoszenie z domu pogladow politycznych to po prostu powtarzanie mimowolnie/podswiadomie zaslyszanych rzeczy podczas plomiennych dyskusji w swieta w czasie spotkan rodzinnych
Warto rowiez zauwazyc ze wpajanie komus opinii na konkretny temat jest zupelnie inne od wpajania komus ze maja niewidzialnego przyjaciela (co przedstawiaja jako fakt).
nikt mi nie kazal lazic na jakies wiece polityczne, ale do kosciola to juz musialem. nikt mi nie wpajal, ze lewica to jedyna sluszna opcja, ale wpajano mi, ze jak bede grzeszyl, to pojde do piekla.
widzisz roznice? pezet zreszta dobrze to opisal, podpisuje sie pod jego postem.
W zasadzie to macie racje.
Miałem poruszyć tę kwestię. By naprowadzić własne dziecko na "boski ślad" można zastosować dwie metody :
1) Wpajanie.
2) Sugerowanie i pozostawianie wyboru. Ale czy wypowiedzenie słów z ust katolika o treści "Wierzę w istnienie boga, ale to nie jest pewne i są inne opcje", niezależnie od dalszych, logicznych uargumentowań takich słów nie będzie po prostu "grzechem"? Nie jestem pewien, ale rozmyślanie logiczne i wątpliwości są w wielu religiach "niechcianym wybrykiem", a to drugie (choć jest naturalnym stanem w logicznym myśleniu) często jest uznawane za grzech.
Macie tu opinię z jakiejś katolickiej strony :
Cytuj:
Monika 2004-01-14 12:41
Czy zwątpienie w istnienie Boga jest grzechem?
Odpowiedź:
Katechizm Kościoła Katolickiego (2088) tak kwestię wyjaśnia:
Pierwsze przykazanie domaga się od nas umacniania naszej wiary, strzeżenia jej z roztropnością i czujnością oraz odrzucania wszystkiego, co się jej sprzeciwia. Można w różny sposób zgrzeszyć przeciwko wierze. Dobrowolne wątpienie dotyczące wiary lekceważy to, co Bóg objawił i co Kościół podaje do wierzenia, lub też odmawia uznania tego za prawdziwe. Wątpienie niedobrowolne oznacza chwiejność w wierze, trudność w przezwyciężaniu zarzutów związanych z wiarą lub też niepokój spowodowany jej niejasnością. Wątpienie może prowadzić do duchowego zaślepienia, jeśli jest dobrowolnie podtrzymywane.
Myślenie = duchowe zaślepienie? Ciekawe...
Co myślicie o zwracaniu się do księdza per pan?
nie każdy ksiądz jest pedofilem, już ta cała nagonka mnie wkurwia. Dlaczego jak jest nauczyciel pedofil to media siedzą cicho, a jak jakis homoseksualny pojeb, który jest księdzem, dotknie dziecka to media gadają o tym miesiąc.
Ja mam pytanie do teologów:
Bóg woli kiedy kocham się z dziewczyną (przed ślubem) czy jak się z nią kłócę?
dlaczego bog niektorych ludzi pozbawia sumienia? mam na mysli psychopatow.
czy z racji nieposiadania sumienia wszystkie grzechy sa im od razu odpuszczane, czy po prostu maja pecha?
Dlaczego bogowie obdarzają ludzi schizofrenią, ślepotą, pociągiem seksualnym do dzieci / tej samej płci, itd. to pytania, które są zawsze omijane przez "boże dzieci".