Zawsze jest ryzyko, że się fura wysypie na trasie, ale równie dobrze może nam się zjebać w drodze do Biedronki i tego nie przewidzisz. Jak masz ogarnięte zawiechę, hamulce i ogólnie silnik (bo jak wiadomo tam jest tyle gówna do zepsucia, że nawet w takim W124 czy innej Skodzie Felicii może paść kilka rzeczy w dowolnym momencie [o ile nie są już nowe, ale kto wymienia w aucie wartym kilka kafli cały osprzęt?]) i wiesz na pewno, że to jest okej (ew. sam to robiłeś), to ja bym się jakiejś trasy 1kkm+ nie bał. Najgorsze co się może stać i jest to prawdopodobne, to coś z układem chłodzenia. Jakiś korek większy w upale się złapie i w sumie kto wie, czy się nie zagrzeje fura, czy coś nie puści na wężach, może chłodnica (jej też się raczej nie wymienia po zakupie auta, a stara może spłatać figla) itd. Możesz mieć jakieś E60 za 40k i się ono zdupcy na trasie, a z drugiej strony Golf II za 3k dojedzie do Gibraltaru. Nie ma reguły w starych autach.