Tanie samochody, powiedzmy do 5k, klasyki, żeby było warto kupić, inwestować (bo domyślam się że za 5k to nie będzie 100% perełka, serwisowany w aso do końca, bez wkładu finansowego) ale mieć go na lata?
Wersja do druku
Tanie samochody, powiedzmy do 5k, klasyki, żeby było warto kupić, inwestować (bo domyślam się że za 5k to nie będzie 100% perełka, serwisowany w aso do końca, bez wkładu finansowego) ale mieć go na lata?
do 5k, serwisowany w aso? plastikowa replika
Pozwól, że zabiorę głos w tej sprawie hehe
5k na W124 czy W201 to dość mało. Da się dostać w tej cenie coś jeżdżącego i bez dziur, ale to i tak trzeba trochę poszukać. Większość aut w tej cenie będzie chujowa, bo ludzie są zjebani i chcą kupę kasy za szroty, bo "panie, tera to jusz klasyki som, to kosztóje!". Jak obejrzysz wszystkie auta w okolicy, tj. do 100 km od domu, to pewnie coś kupisz, ale nie możesz mieć wymagań z kosmosu. W tej cenie to tak: dobra zawiecha, dobre hamulce, lekkie luzy w napędzie dopuszczalne, środek w miarę zadbany, średnie lub mocne wytarcie boczku kierowcy, wyświechtana kierownica, popękane drewno, ew. jakieś pęknięcia plastików tu i tak, może odklejająca się podsufitka, gnijące powoli przednie błotniki, ale reszta powinna być zdrowa, na pewno podłoga, tylne nadkola raczej też powinny być dobre, może jakiś purchel tu i tam, ale muszą być solidne, tak samo drzwi, jakieś małe ogniska okej, ale to tyle.
Tyle możesz wymagać i z tym musisz się pogodzić w tej cenie. Zobaczysz dużo wiele gorszych aut, takich to nie kupuj za nic w świecie, takie będą warte mniej niż 5k.
Jeszcze tak, parę rzeczy, których nie chcesz mieć, bo to kosztuje i to dużo:
-zjebany szyberdach (kupa kasy niestety, najlepiej żeby działał, może się tam gdzieś przycinać, ale ma działać ogólnie),
-rdza na dachu (często przy spince tylnej uszczelki i na rogach tylnej szyby, czasami nad przednią szybą i wokół szyberdachu),
-rdza na słupkach,
-rdza pod przednimi dywanikami (tak, da się je podnieść i zawsze to rób, czasem jest tam woda, tego też nie chcesz i to zawsze jest pewien grubszy problem, którego trzeba szukać dłużej),
-RDZA NA KIELICHACH, ZARÓWNO TYLNYCH JAK I PRZEDNICH (nie kupujesz takiego auta. Tyle),
-dziury w podłodze (chyba nie muszę tłumaczyć).
@Pyroflames ;
witam serdecznie ile by trzeba wydac na e32? te 200konne w automacie wydaje sie spoko, bo to nie do zapierdalania spod swiatel, takie no w takim stanie no hmm do jezdzenia, a nie robienia z niego klasyka
Ale chcesz R6 czy V8? Bo ja bym polecał to 3.5 rzędowe, bardzo wytrzymały silnik. Vki to koszta, a Ty chyba wolałbyś ich uniknąć.
A więc tak, za takie w miarę dobre z tym silnikiem to minimum 10k. Najlepiej mieć tak 15k i szukać, czasem lepiej wziąć takiego za 10k i do niego dołożyć, niż dopłacać już na wejściu, a potem i tak coś trzeba będzie porobić.
No i licz się z tym, że będziesz długo szukał, bo mała podaż jest niestety.
To szukaj E38 2.8 jeszcze, do 15k dostaniesz jakieś fajne.
Imo dużo ładniejsze jest e38. Ale w 15k to już się jako takiego lexa dostanie, to nie wiem czy nie wolałbym czegoś takiego.
Nie wspominając o Cadillacu Seville :P
rozdupia mnie ze taka marka jak mercedes ma problemy z korozją. Poza tym i cenami napraw auto idealne
A to bmw nie ma jak już gadamy o korozji w autach premium? Też się pojawia przecież.
na temat bmw sie nie wypowiadam bo nie lubie tej marki
@Mexeminor
Czyli wydaje mi się, że mając budżet 10-15k i tak lepiej kupić coś do 5k a resztę zainwestować. Bo kupując np. za 13k na 99% i tak trafiasz na sprzedawce-oszusta i i tak trzeba będzie inwestować (pewnie trochę mniej) ale budżetu już nie ma..
A tak przynajmniej jest ~8k na inwestowanie i porobienie najważniejszych rzeczy ; p
Dokładnie tak to wygląda. Lepiej poszukać sensownej sztuki za grosze, gdzie jest do porobienia, ale całość wygląda uczciwie i trzyma się kupy, niż wydać większość hajsu na wychuchane cudeńko, które i tak w każdej chwili może nas zaskoczyć kosmiczną awarią.
Wiadomo, że silnik z dnia na dzień nie poleci, ale mogę tutaj posłużyć się moim przykładem: w Fordzie przerdzewiała mi rurka od magistrali wodnej, idąca pomiędzy głowicami do nagrzewnicy. Malutka dziurka, a lało się jak z kranu. Nie przewidzisz tego, nie sprawdzisz w żaden sposób, ani nie dojdziesz, ani nawet nie pomyślisz, że coś takiego może mieć miejsce.
Żeby się do niej dobrać, wyjebałem z auta wydech i skrzynię biegów, ale i to okazało się za mało, nie dało się jej wyjąć. Trzeba było dodatkowo ściągnąć kolektor ssący (wystarczyłoby samo to, ale kto tam to wiedział...), czyli dolot out, sporo rozpinania przewodów, węży itd pod maską. Jakbym nie robił tego sam, to bym zabulił pewnie z tysiaka za całą akcję, a pospawanie rurki kosztowało mnie dychę + 150 nowe uszczelki pod kolektor.
I tego typu akcje mogą się przytrafić w każdym aucie, więc trzeba być na to gotowym.