Jak już umyjesz na takiej myjce samochód to możesz stanąć obok i dopieszczać po swojemu. Tam nikt Ci nie zabroni tego robić i nie będziesz wyglądał jak cebulak
Wersja do druku
Jak już umyjesz na takiej myjce samochód to możesz stanąć obok i dopieszczać po swojemu. Tam nikt Ci nie zabroni tego robić i nie będziesz wyglądał jak cebulak
nie wiem czy wiecie, ale woda mozna myc auto gdzie sie chce, gorzej jak juz detergenty sa. wtedy nie
Nie w większych miastach.
Jebnął mi kolejny przewód wodny. Ja pierdole, powoli mam dość :[
mam awarię polegającą na tym, że z nawiewów nie leci w ogóle ogrzane powietrze, słyszałem, że to może być problem z nagrzewnicą, droga impreza się szykuje? jest opcja, że wystarczy tam coś pogrzebać czy zawsze wiąże się to z wymianą części? zrobić trzeba tak czy siak no ale fajnie by było znać ceny mniej więcej, dzięki
Sprawdź przedewszystkim czy masz płyn chłodniczy. To od niego zaczyna się brak ciepłego powietrza.
damn... to źle, a może to jakiś termostat czy coś takiego?
@UP
oki to jutro rano obczaję ale powinien być...
On napisał, że nie leci ciepłe powietrze, a ty mu piszesz o uszczelnianiu...
Zapchana pewnie. Najlepiej spróbować przedmuchać. W niektórych starych trupach przy wejściu do węży nagrzewnicy jest zawór na linkę która idzie do pokręteł w konsoli, może nie siedzi na swoim miejscu albo porwana jest.
to jest laguna2, przeczytałem gdzieś, że dojść można do nagrzewnicy bez rozmontowywania połowy samochodu tylko gdzieś obok pedału gazu się to robi także nie ma tragedii jeśli w ogóle o to chodzi
masz na linkę czy elektrycznie sterowane?
co na linke? nie wiem nic o żadnej lince ja motoryzacyjnie zero ;d
w sumie nie ważne w II chyba jest elektrycznie i tak. / myślałem że może linka spadłą od pokrętła
@edit
a nie leci z połowy ciepłe a z połowy zimne? Sprawdź czy działa Klima na wszystkich wylotach. Ja bym stawiał raczej na silnik sterowania nawiewami bo to się lubi w II psuć. Naprawa tego coś z 250-300 zł
Nikt nic nie piszę to postaram się nawinąć dyskusje.
Wcześniej na to nie zwracałem specjalnej uwagi, ale przed chwilą na światłach pod domem czułem wzrok nienawiści od strony dwóch kierowców płci przeciwnej. Zapewne dlatego, że zamiast stać grzecznie z innymi do skrętu w lewo na rondzie postanowiłem wbić się w lukę śpiącego kierowcy tuż przed światłami (zielone) oszczędzając przy tym jakieś 5 minut stania. Robię tak prawie zawsze, tylko nie tak, że jak nikt nie wpuści to stoję jak Janusz na kierunku blokując ruch. Szybko, trochę na chama, a jak się nie uda to jadę prosto i tyle. Czasami jakaś wystraszona babcia zatrąbi, ale.. kwestia przyzwyczajenia.
Wracając do tej nienawiści.. Co wy sądzicie o takim zachowaniu i jak sami jeździcie po mieście? Grzecznie w sznurku czy może im szybciej tym lepiej?
tez tak czasami robie, ale mistrzami sa Ci ktorzy jada caly czas lewym pasem i blokuja, nieraz juz sypalem brzydkimi slowami pod nosem :D
https://www.youtube.com/user/HondaVideo
Ale zajebista Reklama dla nie kumatych można lub nie trzymać "R" podczas oglądania bo są dwa filmy xd
Jak jest możliwość wjechanie w lukę to czemu nie! Nie lubię stać w korkach, więc wykorzystuję takie okazje, ale nie szukam ich na siłę.
Mam rozumieć, że Ci którzy zignorowali temat jeżdżą w sznurku ;)?
Dalej nie mogę zrozumieć skąd tyle nienawiści..
A co do reklamy. Komputer mi się wiesza przy niej, więc naprawdę musi być z rozmachem :P
@Astinus ;
Ja już nawet jak się nie spieszę, to nie potrafię się wlec za resztą. Za bardzo denerwuje mnie takie mulenie w sznurku i ciągłe patrzenie na zamulaczy :D
Muszę się gdzieś wcisnąć, jakoś kogoś wyprzedzić. Czasem na mnie trąbią też, ale leje na nich.
Swoją drogą zauważyłem pewien fenomen na Wielkopolskich drogach... Osoby kierujące Clio w dużej większości nie potrafią jeździć :D przypadek? :D
Bardzo wyolbrzymiasz z tą nienawiścią. Po prostu kogoś zdenerwowałeś, a Ty mówisz już o nienawiści. Miałem podobną sytuacje wczoraj na dworcu w Poznaniu. Czekam obładowany w kolejce z 20 minut, każdy kolejny kupujący robi sobie z kasy informacje wypytując o perony etc... (mi nigdy kupno biletu nie zajęło więcej niż 20 sekund). W końcu jestem już prawie przy kasie a widzę, że na cwaniaczka podbija od boku typek i zagaduje do dziewczyn które kupują bilet. One odchodzą, ja ruszam w stronę kasy a ten frajer prosi kasierkę o bilet na TLK patrząc na mnie krzywym uśmiechem. Oczywiście miał w dupie co do niego mówię, na szczęście kasierka powiedziała, żeby stanął w kolejce i wielce oburzony klnąc pod nosem poszedł spróbować szczęścia dalej. Tak mniej więcej widzę ludzi wpychających się na krzywy ryj.
Ja nie jeżdżę w sznurku. Po prostu jeżdżę, stosuje się do przepisów, znaków poziomych i pionowych, sygnalizacji świetlnej. Jeśli widzę zagubioną duszę to mrugnę światłami i machnę ręką. Nie trąbie nie klnę na ludzi jak coś odpierdolą bo to mi nic nie da. 6 lat za kółkiem i nie spotkałem się z nienawiścią ani zazdrością na drogach w moim mieście.
Ja sobie włączam muzykę i relaks w aucie, szkoda mi nerwów, więc jeśli nie trzeba, staram się unikać stresujących sytuacji ;p
Ja czasem zatrąbię i zbluzgam, no ale to nie tych, którzy popełnią jakiś tam błąd z serii tych, które zdarzają się każdemu. Objeżdżam tych, którzy robią coś na chama, ryzykując przy tym swoje i moje zdrowie. Nie zauważyć czy się przeliczyć - ok, rozumiem, ale jak ktoś patrzy na mnie, widzi mnie i mimo tego wjeżdża mi na pas, bo (najczęściej) jedzie jakąś drogą furą, to najchętniej bym w niego wjechał.
A jakie mieliście najgorsze doświadczenie na drodze? Ja, całkiem niedawno, pożyczyłem od ojca jego Audi A6 c5 w automacie i przeliczyłem się trochę z ilością benzyny w baku... Samochód zatrzymał mi się na środku skrzyżowania Piłsudskiego i Śmigłego Rydza (jedno z największych w Łodzi), wrzuciłem parking, żeby na nowo odpalić, ale się nie udało. Do tego momentalnie padł zdychający od dawna akumulator, włączyła się blokada skrzyni, wynikiem czego nie mogłem nawet zepchnąć tego auta nigdzie dalej... Szczęśliwie zatrzymałem się tak, że przyblokowałem jedynie jeden pas dla skręcających w lewo (chociaż mieli objazd). No i mega fart, że nie jeżdżą tam teraz tramwaje przez budowę trasy W-Z, bo zablokowałbym ich ruch na dobre półtorej godziny xD Godzinę ponad czekałem na kolegę, który podjechał swoją Pandą, z której wyciągnęliśmy aku i z niego odpaliliśmy Audi. Starczyło akurat na tyle, żebym wrzucił neutral i zepchnęliśmy tego klocka na buspas za skrzyżowaniem ;d
Co ciekawe, przez cały ten czas, jak tam stałem, tylko jeden koleś - też młody - zatrzymał się i zapytał mnie czy mi nie pomóc. Straszne... Chociaż straszniejsi są idioci, którzy widzą, że stoję na awaryjnych na ich pasie, mają łatwy i bezpieczny objazd, a i tak walą prosto na mnie z kurwami na ustach, żeby zaraz wjebać się ludziom na drugi pas skręcający w lewo. Nie czaję tego.
Ja bluzgam tyle w samochodzie, że pewnie zaktualizowalibyście swoje słownictwo będąc pasażerem. Wkurwia mnie to, jak burak stanie na prawym pasie, przy zielonej strzałce wówczas gdy środkowy jest pusty. Wkurwia mnie, jak ludzie nie zwalniają przed przejściem dla pieszych, jak jeżdżą z za wysoko ustawionymi światłami oślepiając wszystkich, albo z ksenonami z allegro za 40zł. Pomijając już oczywiście takie sytuacje jak stanie baran 500 metrów przed końcem pasa z kierunkowskazem i z drugiej strony wkurwia mnie to, że nikt takiego barana nie puści. Czy też babcie, dziadkowie bądź głupie blondyny jadące 40km/h lewym pasem bo gada przez telefon i nie ogarnie się pomalować, prowadzić i plotkować. Wymuszanie wyjazdu z miejsca parkingowego, czy piesi wbiegający na ulice w słuchawkach i zaślepkach na oczach jak koń. Na pewno znalazłbym jeszcze więcej powodów dla których bluzgam za kierownica, ale już nie będę tak się tutaj pocił.
Co do historii na drodze, takich jak Ty Astinus miałem setki. W tym tygodniu z 4 razy jebnął mi przewód wodny zostawiając widowiskową chmurę dymu i soczystą kałużę pod autem. Oczywiście nikt nawet nie zapytał czy potrzebna mi jakaś pomoc. Już się nauczyłem, że na innych nie ma co liczyć.
Z takich lepszych akcji to mogę opowiedzieć jak kiedyś jechaliśmy zrobić prezent koleżance i kupić jej pierwsze auto. Wyszukany Ford Fiesta za nietuzinkową kwotę jednego tysiąca złotych. Pojechaliśmy po niego 60km od domu, wyruszając o godzinie 20. Nic nie oglądaliśmy nawet bo to w końcu auto za tysiaka więc zapłaciliśmy i w drogę. Niestety Fordzik po drodze się rozkraczył, a żeby dostać linkę holowniczą musiałem uderzyć ~10km dalej na stację. Linkę zdobyłem około 1szej w nocy. Głodni, zmęczeni i wystraszeni ciemnego lasu czuliśmy się zbawieni. Szybkie podłączenie Forda pod hak przedni i równie szybkie podłączenie linki do Astry.. Pojebałem tylko oczka i zamiast zaczepić o oczko holownicze podłączyłem pod .. Instalację gazową. Ja pojechałem, oni zostali w miejscu. Wystraszony wybiegłem w chmurę LPG która nabierała na silę coraz mocniej. Uciekłem do Forda i z płaczem w oczach wiedziałem, że zaraz to wszystko jebnie. Całe szczęście nie jebło, a ja nie byłem na tyle obeznany, żeby wiedzieć że mogę dalej jechać na benzynie więc czekaliśmy na ojca kolegi do 3ciej w nocy żeby holował 2 auta. Udało mu się, karawana aut na lince szczęśliwie dojechała do domu :P
Tutaj nie chodzi o pretensje, a tym bardziej o niedbalstwo. Poniektóre przewody mają te 25 lat bo są oryginalne więc ciężko, aby żaden nie pękł. A wymiana ich wcale nie jest taka prosta, jakby się wydawało. Tym bardziej dostanie takich przewodów. Muszą być przecież odpowiednio wyprofilowane. Wymieniłem już chyba z 5, może 7 i zostało mi naprawdę niewiele. Poza tym, wiadomo że zawsze może się coś zepsuć z nienacka. Pojedziesz teraz na święta do babki i w trasie jebnie Ci pasek klinowy. Twoja wina? Przecież mogłeś wymienić, ale z drugiej strony mechanik mógł krzywo go założyć i po 50km się po prostu przeciął. Złapanie kapcia, kamień który przestrzeli chłodnicę, czy awaria włącznika świateł w środku nocy. Takie rzeczy są przypadkowe i nie jesteś w stanie przewidzieć kiedy to nastąpi, szczególnie jak jeździsz starym autem. Ja bardzo często wale w palnik na tyle, że wskazówka obrotomierza przytula 7rpm, myślisz że ten motor wiecznie będzie wytrzymywał takie pociski?
Co do benzyny się nie chce nawet wypowiadać.. Dla mnie jak pali się żyd to koniec podróży. Ciekawe co by stary Ci powiedział jakby przyszło mu wymieniać zatartą pompę paliwa w tym audi..
Prawda jak zawsze leży gdzieś po środku. To jest temat rzeka, ale jestem pewien, że u nas większość takich przypadków to właśnie głupota, niedbalstwo, niewłaściwa eksploatacja. Zapierdalanie swoją leciwą astrą jak przecinak to taki sobie przykład.
Nic by nie powiedział, bo z takim stanem benzyny dał mi to auto i mnie o tym nie uprzedził, a mojego galanta pożyczył jego kolega, także nie miałem zbytnio innego wyjścia jak wsiąść i jechać. Nie dojechałem nawet na najbliższą stację.
O akumulatorze wiedziałem, że jest słaby, no ale nie sądziłem, że aż tak, żeby padł po kilkunastu sekundach na awaryjnych i nie chciał odżyć. Gdybym wiedział, to bym wsiadł w tramwaj ;d
@
No ale oni nie wiedzieli przecież, że to moja wina ;d Ja jak mam chwilę, to się zatrzymuję, żeby zapytać czy nie pomóc jakoś. Pewnie, że nie zawsze ten czas jest, ale stałem na tym skrzyżowaniu ponad godzinę, tysiące aut mnie minęły i tylko jeden kierowca się zatrzymał. Gdyby nie kolega, który mógł po mnie przyjechać, to nie mógłbym nic zrobić z tym autem. Nawet gdyby mi się nie włączyła ta blokada skrzyni, to samemu i tak bym nie zepchnął półtoratonowego kombi.
Zapytał byś paru przechodniów i na pewno by nie odmówili pomocy. Zawsze mogłeś coś zrobić np. zadzwonić po lawetę.
Ameryki tu nie odkryłeś kolego. Widzisz, że ludzie jeżdżą w pośpiechu, zamiast stać w sznurku wolą się gdzieś wepchnąć zaoszczędzając cenne minuty, a gdzie tutaj ktoś miał by Ci stanąć i pytać w czym pomóc ;) Jeszcze może z kablami czy linką :P Prędzej cudownie napełnił by Ci się bak.
to tak naprawde zalezy od szczescia, jakis czas temu odebralem samochod od mechanika, zmienial klocki, zmienial min opony, pech chcial, ze tydzien pozniej rozkrecil mi sie zacisk lewego przedniego kola i na tym samym kole odkleil sie ciezarek od wywazania co dalo niezly trzask. czegos takiego przeciez nikt nie spodziewalby sie, ufam temu mechanikowi, bo juz z niejednym samochodem u niego bylem i zawsze wszystko bylo elegancko. jakims cudem doczlapalem sie na stacje benzynowa: tam wygial mi sie klucz do kol i nic z tym zrobic nie moglem, na szczescie jakis obcy facet zauwazyl, ze sie denerwuje i wkurzam to dal mi klucz do kol i plaskie, zebym dokrecil ten zacisk i przynajmniej jakos wrocil. wszystko zalezy od szczescia i na kogo sie trafi
Na stacji o wiele łatwiej znaleźć pomoc. Szczególnie trasach, gdzie łatwo można spotkać kierowców ciężarówek na pauzach którzy wręcz proszą aby Ci pomóc, po prostu szukając towarzystwa. Parę razy korzystałem z ich pomocy :P
Potrzebne mi zaslepki halogenow do e36 do zderzaka m
http://allegro.pl/bmw-3-e36-zaslepka...761170658.html
Chyba, ze takie cos bedzie pasowac?
Halogeny kup ;<
ey torgi, dziwna sprawa. Robiło mi się tak w roverze, robi się w bmw.
Podjeżdżam pod dom, zaciągam ręczny i idę do domu. Następnego dnia wsiadam do auta, opuszczam ręczny, chce ruszyć i.... jakby był ciągle zaciągnięty, słychać taki strzał i koła puszczają.
THE FUCK IS THAT?
Druga sprawa do osób na ksenonie - wszystkie ksenony tak mają, że znaki nie są w pełni oświetlone? Z daleka to ok, światło się od nich odbija, ale im bliżej jestem tym światło niżej pada i jedynie ta lekka poświata je oświeca przez co są nieczytelne. W normalnych reflektorach takiego problemu nie zauwazyłem nigdy. Już podkręcałem wyżej soczewkę to trochę lepiej, ale żeby z bliska światło padało na znak to musi chyba w kosmos świecić, a wtedy droga nie jest dokładnie oświetlona :S
co do recznego, na noc nie zostawia sie na recznym tylko na biegu, na jedynce lub jak stoisz odwrotnie to na wstecznym. Moze byc ze linka ci sie nie cofa, jak bedzie -10 i zostawisz go na recznym na 2 dni to samochodem z miejsca nie ruszysz
Z tego co wiem, nie powinno się samochodu dłuższy czas zostawiać na ręcznym bo wtedy właśnie przyblokowuje się. Ale z dnia na dzień, żeby się takie coś działo to pierwszy raz słyszę.
no, a mi w dwóch autach tak się robi :D
Zamiast kupować zaślepki, weź sobie odwal te halogeny na max przydymione, będzie fajnie wyglądać.
Bardzo fajny tekst. Wg niego jestem Pieszczoszkiem, a moja fura powinna należeń do Króla Łokietka :P
A Ty jakim typem kierowcy jesteś?
Królowa angielska
Zdecydowanie woli być wożona, niż prowadzić samodzielnie. Własny samochód (zazwyczaj jest to renault clio, toyota yaris albo skoda fabia) traktuje jak zło konieczne - siada za jego kierownicą wyłącznie w sytuacji zagrożenia. Jakiej? Na przykład gdy grozi jej spóźnienie na otwarcie nowego sklepu H&M, gdy pada deszcz, a ona nie może znaleźć parasolki, oraz gdy jej kobiecość znajduje się w fazie PMS i mąż kategorycznie odmawia podróży jednym wozem.
Na drodze wykazuje się manierami godnymi koronowanych głów: trzyma się lewego pasa kurczowo niczym talonu zniżkowego do Zary. Nikomu nie ustępuje i trwa przy swoim. Lubi jeździć dostojnie, czyli o 10 km/godz. wolniej, niż przewidują przepisy. To daje jej szansę przewodzenia orszakowi: ona na czele, a za nią sznur poddanych, oddających jej hołd klaksonami i światłami. Królowa śpi po lewej stronie łóżka, zajmuje lewą część małżeńskiej szafy, a na lewym policzku ma pieprzyk. Dlaczego zatem miałaby jeździć prawym pasem? Przecież to nielogiczne. Dlatego nawet gdy skręca w prawo, robi to z lewego pasa. Prawy pas zajmuje w zasadzie tylko w jednej sytuacji - gdy akurat skręca w lewo.
Kopciuszek
Z racji zajmowania znacznie gorszej pozycji społecznej niż Królowa, Kopciuszek prawie nigdy nie jest wożony. Zawsze prowadzi sam. Problem w tym, że zanim ruszy w poranną drogę do pracy, musi wypełnić mnóstwo obowiązków: wyszorować dzieciom zęby, lubemu usmażyć jajka, pościelić wszystkie trzy łóżka, pozmywać po kolacji, nastawić pralkę etc. W efekcie, gdy przychodzi moment wyjścia, drogowy Kopciuszek wygląda dokładnie jak jego bajkowe alter ego - jest po prostu zagubionym obdartusem. Oczywiście w takim stanie nie może zaprezentować się wielkiemu światu, więc zaraz po odpaleniu silnika rozpoczyna udział w programie „Motomorfozy". Jako że Kopciuszek dorabia jako konsultantka Avonu, to jego samochód jest jeżdżącym salonem piękności, z pełnym zestawem kosmetyków, akcesoriami do włosów i własną garderobą. Problem w tym, że Kopciuszek musi odszukać te, których akurat potrzebuje, przez co jedzie dość nerwowo - hamuje w ostatniej chwili, za późno rusza, zawadza o krawężniki. Robienie makijażu w lusterku wstecznym, piłowanie pazurków, wkładanie rajstop | i jednoczesne instruowanie przez telefon niani nie ułatwiają kręcenia kółkiem i obsługiwania pedałów.
W efekcie do skrzyżowania Kopciuszek dojeżdża, jakby pod kieckę ktoś wrzucił mu skorpiona. Gdy się zatrzymuje, wrzuca luz i zaczyna malować sobie rzęsy. O tym, że światło zmieniło się na zielone, informuje go dopiero chór klaksonów dobiegający zza pleców. Zaczyna się panika. Najważniejsze jednak w tym momencie jest zakręcenie tuszu do rzęs tak, żeby się nie up9 prać. Potem trzeba ostrożnie (bo lakier na paznokciach jeszcze dosycha) wrzucić bieg, ale w stresie zamiast jedynki wchodzi trójka. Silnik gaśnie. Z tyłu klaksony. No więc kolejna próba: sprzęgło, kluczyk, jedynka, sprzęgło i... O, znowu czerwone! Fajnie, można na spokojnie zrobić usta.
Książę ronda
Jest zagorzałym pacyfistą. W życiu muchy by nie skrzywdził, ale jednocześnie panicznie się boi, że ktoś skrzywdzi jego. Dlatego jeździ ostrożnie. Nie przekracza prędkości, nie wyprzedza, potrafi pokonać trasę z Rzeszowa do Szczecina, ciągnąc się za tirem. I jeździ wyłącznie prawym pasem. Nie byłoby to problemem, gdyby nie fakt, że zasady tej trzyma się również na rondach, łącznie z tymi mającymi po 3 - 4 pasy. Skrajny zewnętrzny pas jest dla księcia punktem wyjściowym do wszystkich manewrów: skręcania w prawo. I jazdy prosto, skręcania w lewo oraz zawracania. Po prostu jest konsekwentny. Tak go nauczyli w 1948 r., gdy zdawał egzamin na woźnicę, i trzyma się tej reguły do dziś. Wychodzi przy tym z założenia, że on nie musi na nic uważać, za to wszyscy muszą uważać na niego. Bo on ma rację. To świat się myli. Dlatego Książę próbuje go nawracać na swoją drogę. Spróbujcie na niego zatrąbić, a postuka się filozoficznie w czoło, dając wam do zrozumienia, marnym pyłkiem jesteście.
Pan Profesor
Samochód jest dla niego bez- dusznym narzędziem, takim samymi jak młotek czy śrubokręt. Ale jako że z rodzinnego domu wyniósł naukę, że o wszystkie rzeczy materialne należy dbać, to jego auto (do wyboru i fabia w sedanie, renault thalia albo nissan tiida) po pięciu latach użytki wania wygląda, jakby dwie minuty temu zjechało z taśm montażowych. Lśni i pachnie wanilią. Ale tak jak można mieć w domu czystą, wypielęgnowaną żonę i nie umieć z niej skorzystać, tak samo można mieć czysty i wypielęgnowany samochód i nie potrafić się z nim porozumieć. Gdy profesor wybiera się w drogę, zawsze zabiera ze sobą wszystkie swoje atrybuty: kapelusz z rondem obwodzie pierścienia Saturna, brązową teczkę, czarne rękawiczki, szalik i wymiętolony płaszcz w kolorze rozkładającego się zająca. W takim stroju również prowadzi auto. Kapelusz i szalik ograniczają ruchy głową, więc Profesor nie ogląda się w prawo ani w lewo. Płaszcz jest deczko za mały, w związku z czym uwięzione w nim ręce zachowują się jak wsadzone w gips. Rękawiczki na dłoniach utrudniają zaś włączenie wyregulowanie jakichkolwiek urządzeń pokładowych odpowiedzialnych za pracę klimatyzacji. Efekt: wszystkie szyby w aucie Profesora są zaparowane. Jedynie w przedniej wytarł sobie małe kółko na wysokości oczu i wygląda przez nie jak przez peryskop w łodzi podwodnej. Zresztą na drodze Profesor zachowuje się, jakby właśnie nią płyną: Nie interesuje go, co dzieje się z boku czy z tyłu. Patrzy tylko do przodu a jazda autem jest dla niego okazją do przemyśleń - zastanawia się, jak£ można rozszczepić atom w garażowych warunkach, co zrobić, żeby ocalić żubry, albo jak załatać dziurę ozonową. Nie myśli tylko o jednym - o tym, że jedzie i nie jest sam na drodze.
Oligarcha
Przedstawiciel gatunku „od zera do ćwierć milionera”, dla którego samochód jest rodzajem plakietki przyklejonej na czole: „Patrzcie, jestem bogaty, mam dużego i wszystko mi wolno”. Niestety, w parze z zawartością portfela i slipów nie idzie zawartość czaszki, co znajduje odzwierciedlenie w jego zachowaniu na drodze. Jest nieuprzejmy do bólu, nigdy 0ę wpuszcza przed siebie, nie. przegapi okazji do wymuszenia pierwszeństwa, wjedzie na środek skrzyżowania i zablokuje ruch. Raz będzie jechał wolno, żeby wszyscy mogli go podziwiać, a już za chwilę -, - pędził tak, jakby właśnie dostał telefon, że na siłowni i w solarium zwolniło się miejsce. A tylko spróbujcie zwrócić mu uwagę. Wtedy z trudem przepchnie wytatuowane i pokryte samoopalaczem barki przez wąziutkie drzwiczki swojego sportowego coupe i spróbuje wam wszystko wytłumaczyć po francusku. Znaczy przy użyciu klucza francuskiego...
Gwiazda porno
Żona/dziewczyna/kochanka Oligarchy. Lubi dużo i mocno. Po centrum miasta porusza się SUV-em, który z trudem mieści się na jednym pasie ruchu. Kompletnie jej to nie przeszkadza, bo zdążyła przywyknąć do nienaturalnych rozmiarów: jej piersi nie mieszczą się już w żadnym staniku, a usta - na twarzy. Ma duże ego, dużo pieniędzy i duże ubytki intelektualne - nie bardzo wie, w którą stronę powinna kręcić kierownicą podczas parkowania pod galerią, w efekcie czego zawsze zajmuje przynajmniej dwa miejsca. Zaś podczas jazdy wykorzystuje swą wielkość i wyższość do zajeżdżania innym drogi. Nie używa kierunkowskazów, bo w lewej ręce cały czas trzyma białego iPhone'a, za którego pośrednictwem komunikuje się z innymi gwiazdami porno. Telefon przekłada do prawej‘dłoni tylko w sytuacji, gdy w lewej trzyma akurat mentolowego slima. Zazwyczaj podróżuje z pasażerem: psem rasy chihuahua albo yorkiem z różową kokardą.
Pieszczoch
Potrzebuje ciepła i bliskości. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby swoich nawyków łóżkowych nie przenosił na drogi. Jego specjalność to docieranie się - przejeżdża obok was z tak dużą prędkością i małą odległością, że sam wywołany tym pęd powietrza składa wam lusterko. Uwielbia pozycję od tyłu: podjeżdża tak blisko waszego zderzaka, że możecie wyczuć, co jadł na śniadanie. Dodatkowo w tej pozycji bardzo często zalotnie mruga w waszym kierunku oczami (czyli długimi światłami), zachęcając do dalszych figli. Lepiej jednak zjechać mu z drogi, bo - jak wiadomo - zbyt intensywne, niekontrolowane pieszczoty mogą skończyć się siniakami, malinką i pogryzieniami.
Kierownik zwężenia
Samozwańczy szeryf, który do piersi przypiął sobie gwiazdę z napisem „Kierowanie ruchem w miejscu, gdzie z dwóch pasów robi się jeden". Zazwyczaj jego auto jest równie wielkie jak jego ego i wyładowane 30 tonami jabłek, węgla albo cegieł. No więc kiedy szeryf dojeżdża do zwężenia, robi złą minę, patrzy spode łba i rozkracza nogi, czyli staje na dwóch pasach jezdni jednocześnie. Tak, żeby nikt nie miał szansy dojechać do końca zwężenia i włączyć się do ruchu. Bo według szeryfa tacy kierowcy to cwaniacy. Ale gdyby szeryf nie był debilem i czytał coś więcej niż „Twój Weekend", wiedziałby, że jazda dwoma pasami, a następnie wjeżdżanie w punkcie kulminacyjnym zwężenia na tzw. suwak poprawia płynność ruchu o 30 proc. W dodatku ułatwia przejazd motocyklistom oraz - w sytuacji zagrożenia - karetkom. Niestety, szeryf takich argumentów nie rozumie. Spróbujcie mu je wyłożyć, a wpadnie w furię. Przez radio CB wyzwie was od najgorszych i spróbuje wciągnąć w pyskówkę. Ale za-ciśnijcie zęby i nie dajcie się sprowokować. Z idiotą nie warto się kłócić - najpierw sprowadzi was do swojego poziomu, a następnie pokona doświadczeniem.
Król Łokietek
Najczęściej ma bmw z początku lat 90. albo golfa trzeciej generacji. Obowiązkowo w wersji stodoła tuning, czyli: zamiast standardowej rury wydechowej dwie rury kanalizacyjne wydobywające z siebie dźwięk zachrypniętej kozy; felgi błyszczące jak witryna sklepu Swarovskiego; tylny spojler, na którym mógłby wylądować helikopter, oraz naklejki z ogniem na przednich błotnikach. Elementem obowiązkowym jest również zestaw audio o mocy tryliona watów emitujący takie częstotliwości, że padają nietoperze. Zestaw piosenek obejmuje tylko dwie: „Będę brał cię w aucie” oraz „Ona tańczy dla mnie".
Jako że właściciel tego audiowizualnego cudu techniki - młodzieniec o posturze pnia sekwoi - wydał na jego upiększenie wszystko, co zarobił podczas zbiorów sałaty, to nie starczyło mu już na nabicie klimatyzacji. Porusza się zatem zawsze z otwartą szybą i wystawionym za nią łokciem. A jeżeli na nadgarstku ma sikorę (czyli podróbkę rolexa za 50 zł), to wystawia za okno nawet całą lewą rękę. Zwisa sobie ona luźno, co jest - jeżeli Łokietek zbytnio obniżył zawieszenie w swoim bmw - dość niebezpieczne: może sam sobie przejechać po palcach. Ale z drugiej strony lewa ręka nie jest mu do niczego potrzebna (oprócz noszenia sikory, rzecz jasna), bo wszystkie czynności związane z prowadzeniem auta wykonuje wyłącznie prawą. Jest ona - jak to się dzisiaj mądrze mówi - multitasking, czyli wielozadaniowa: kieruje, włącza kierunkowskazy, przerzuca biegi, a w międzyczasie jeszcze trzyma papierosa, komórkę i klepie po udzie pasażerkę.
Na drodze Król Łokietek doznaje ambiwalentnych uczuć: raz jest tak wyluzowany, jakby w jego żyłach zamiast hemoglobiny płynęło czyste THC, zaś innym razem pędzi tak, że naklejki z ogniem na błotnikach naprawdę zaczynają płonąć. Ale bez względu na to, jak jedzie, jego bliskość zawsze budzi niepokój. Jest to niepokój podobny do tego towarzyszącego zbliżającej się burzy: nigdy nie wiadomo, czy przejdzie bokiem, czy może walnie prosto w nas.
Panowie mam pytanko. Mam stary kluczyk, dosc wyeksploatowany po czasie, na którym sa przyciski do cenralngo. Da sie zmienic jakos całą obudowe na taki nowoczesny design? Chodzi mi o obudowe w której jest mozliwosc schowania kluczyka w obudowie (tak jak w scyzoryku sie chowa te gadzety) i jaka by była cena wraz z zaprogromowaniem go, jesli mozna cos takiego zrobic?
Da się.
Dmuchnąłem dzisiaj uszczelkę pod głowicą.
Sprzedam Opla.
No, mój już przygotowany na zime, blacharze mi podłoge robili bo sie powiesiłem i wgniecenie było, całe podwozie zakonserwowane i nówki opony, jednak kupiłem nowe, bo bałem się bieżnikowanych.
Zimówki już założone? ;D