Zagrałem teraz dwa rankedy:
1. Garen na topie, w okolicach 10 lvla, divuje lee sina i po śmierci stwierdza, że idzie afk, "cause no ganks" (przy czym ganki były, a że sina ciężko ubić, to już inna sprawa).
2. Absolutny ewenement, my niebiescy, ja gram Cho Gathem: W enemy teamie Blitz i Udyr, byłem więc pewien, że połaszą się na naszego blue. Vayne dała się złapać (dość niefortunnie, zwykły pech), ja poszedłem na enemy blue. Zrobiłem, ale nie wszedł mi drugi lvl (nasz bot pomógł) i w momencie, kiedy biegłem na nasze wraithy, na mida Fizzowi wyskoczył Gragas z Udyrem i Blitzem. Rybka biegnie w moją stronę, ale go złapali i zatłukli. Oczywiście od razu płacz w moją stronę, że nie pomogłem itd. Pytam, co ja miałem niby zrobić, jak ich trójka, ja mam połowę hp i zacząłem z "e", więc nawet Rupture nie mogłem rzucić. Odpowiedź: "you second fault and i go afk, noob".
Zrespił się nasz blue, więc pinguję mu, żeby podszedł i wziął. Biję tego golema, biję, aż mu low hp zostało i nic - ryba nie przychodzi, no to wziąłem buffa dla siebie. I od razu na chacie teksty typu "fucking idiot, blue is mine!!!!! fuck you!!" itd. Najfajniejsza akcja: Schodzę z topa, kieruję się na mid - tam nasza wspaniała rybka pinguje mi Gragasa. Rzucił się na niego, kiedy ja mijałem barona, padł oczywiście i do mnie z pretensjami: "if i kill this gragas, i could take his blue. its another your fult cho, fuck you. i afk".
I na tym się nasza "gra" skończyła.
Nie twierdzę wcale, że głównym czynnikiem mającym wpływ na nasze elo nie jest poziom umiejętności, który prezentujemy. Owszem - jest. Ale czasami, a nawet często - na poziomie, na którym obecnie gram - nie jestem nawet w stanie wykazać się tymi umiejętnościami przez ludzi, którzy celowo po prostu przeszkadzają w grze.
Mówiąc o idiotach, debilach itd na owym sławnym "elo hell" nie mam na myśli ludzi, którzy po prostu popełniają błędy, bo takowe da się zazwyczaj naprawić i wyjść na prostą. Mówiąc o idiotach mam na myśli ludzi prezentujących zachowanie podobne do tego, które opisałem.
Twierdzicie, że elo hell nie istnieje, że niepodobna trafiać co chwila na kretynów, chamów itd. Rozegrałem jak na razie około 60 rankedów i po tych kilkudziesięciu grach mam zwyczajnie dość, bo w większości z nich musiałem się pierdzielić z ludźmi, którzy mają chyba ze sobą jakieś problemy. Którzy - gdy tylko zwróci im się uwagę (np do Singeda, który idzie na double-enemy topa, chociaż mamy w teamie Vlada zmuszonego iść na bota z carry) - odpowiadają w sposób "fuck yourself". Z którymi nie da się komunikować w normalny sposób, bo to strata czasu. Tak samo, jak gra z nimi, bo jeśli w enemy teamie nie ma akurat podobnej sytuacji, to gra jest z góry przegrana.
@Dodam, tak dla porównania, że od momentu, kiedy zrobiłem sobie przerwę od rankedów, pograłem trochę normali. Zdarzały się sytuacje podobne do tych przeze mnie opisanych - oczywiście. Ale znacznie, znacznie rzadziej. Zwrócę Wam też uwagę na fakt, że moje 50% win ratio na normalach nie klasyfikuje mnie do jakiejś elity graczy.
Zakładki