Odcinek ze scenariuszem od George Martina więc wiadomo że wyszedł masterpiece. Ogar Clegane oczywiście jak w książce, chyba jedna z moich ulubionych postaci, oczywiście Tyrion, jak zawsze wyśmienity, wyśmienita postać, nic tylko oglądać. Oczywiście walka i ogólnie dziki ogień jak na budżet serialu zrobiony wyśmienicie, jedyna głupota to Stannis, który sobie wbija first in w King's landing. Chociaż osobiście moją ulubioną sceną była sama końcówka, kiedy wszedł z tą klimatyczną muzyką i powiedział "We have won", wlaśnie mi to przypomniało największą zajebistość książki- NIE MA W NIEJ GŁÓWNYCH, GŁÓWNEGO bohatera, każdy może sobie wybrać pomiędzy Targaryenami, Starkami, Lannisterami, Baratheonami, Geyjojami, każdy ma coś dla siebie i nigdy nie wiadomo jak cała saga się zakończy. Każdy ród i każda postac ma tyle samo cech pozytywnych i negatywnych prawie ( wyjątek Cersei i Joffrey :D), każdy ma jakieś tajemnice które są ukazywane w najmniej spodziewanym momencie. Jedyne czego brakuje w książce, to zbyt małe zróżnicowanie narracji poszczególnych bohaterów. Prawie każdy w myslach czy opisie używa tych samych słów, różnice są bardzo niewielkie, a szkoda bo z chęcią bym skonfrontował punkt widzenia oczami i myślami Cersei z Sansą, czy Tyrionem, byłoby to świetne :D.
Spoiler:
Tyrion przeżyje, tylko będzie miał blizne na pół mordy :D
Zakładki