Odnośnie zbroi, to przychodzi mi do głowy kilka różnych wytłumaczeń:
1) zwróćcie uwagę, że w armii Jona większość nie ma żadnej zbroi (poza ewentualnymi skórami), a nawet jak ktoś już ma, to nie jest to nic imponującego - można zgadywać, że mają tam deficyty stali
2) olbrzym ma dobre 5 metrów wzrostu, może nawet więcej - wykucie tak ogromnej zbroi zajęłoby dużo czasu
3) to prymitywny dzikus, ma znacznie mniej rozumu niż ludzie - nigdy nie miał na sobie zbroi i zapewne nie byłoby łatwo przekonać go, żeby pozwolił ją sobie założyć; nawet gdyby się udało, to nie byłby przyzwyczajony do poruszania się w niej, mogłaby mu przeszkadzać w walce
4) do założenia pełnej zbroi potrzebna jest pomoc, a ludzie sięgają mu raptem nieco powyżej kolan - musieliby, nie wiem, przystawiać drabiny, żeby operować na poziomie jego tułowia - tutaj dochodzi ciężar zbroi: poszczególne elementy musiałyby ważyć po kilkadziesiąt kilo, jedna osoba by tego nie dźwignęła, w kilku mieliby problem z dostępem
5) poszczególne elementy zbroi są łączone skórzanymi paskami - nie jestem pewny czy wytrzymałyby tak ogromne ciężary, mogłoby się to wszystko rozlecieć na gigancie podczas natarcia
6) jego skóra mogła być na tyle gruba, że dodatkowa zbroja nie zaoferowałyby wiele korzyści - w bitwie został nafaszerowany kilkadziesięcioma strzałami zanim w końcu padł, a prawdopodobnie znacznie więcej się po nim ześliznęło nie czyniąc żadnej szkody
zupełnie jednak nie rozumiem dlaczego mu nie dali jakiegoś drzewa czy kłody czy czegokolwiek innego czym mógłby machać - nie jestem w stanie wymyślić ani jednego sensownego argumentu przeciwko uzbrojeniu olbrzyma w cokolwiek
Propo Sansy i Littlefingera:
Na dobrą sprawę nie wiadomo czy Sansa w ogóle wiedziała, że Littlefinger przybędzie z pomocą - wiemy, że napisała do niego list, ale nie było żadnej sceny z odpowiedzią - warto natomiast pamiętać, że zaraz na początku sezonu Littlefinger przybył na północ i oferował Sansie pomoc, a ona kategorycznie odmówiła i zażądała, aby się wyniósł i nigdy więcej z nią nie rozmawiał. Można zakładać, że po czymś takim miała prawo podejrzewać, że Littlefinger nie pomoże.
Była również scena, jeszcze w Castle Black, gdy podczas narady Sansa wspomniała, że Blackfish zajął Riverrun (o czym dowiedziała się od Littlefingera) jednak skłamała mówiąc, że wie to od Ramsaya. Skłamać w obu przypadkach mogła dla wielu różnych przyczyn, wymienię kilka, które wydają mi się najbardziej prawdopodobne:
1) bała się, że Jon źle na to zareaguje, będzie wietrzył w słowach i akcjach Baelisha podstęp (w końcu zdradził Neda), uzna to za kłamstwo i będzie działał tak, jakby to było kłamstwo
2) jeśli powie, że rozmawiała z Littlefingerem, to będzie się też musiała przyznać, że zaoferował im pomoc, a ona ją odrzuciła - mogła się tego wstydzić (pomoc odrzuciła pod wpływem impulsu -> Littlefinger odjechał, ona wróciła na zamek, ochłonęła, zdała sobie sprawę, że zachowała się głupio)
3) dziewczyna ma za sobą pięć cholernie ciężkich lat - pamiętajcie, że ona na początku była typową księżniczką (w dodatku nastoletnią dziewczyną, jeszcze przed dojrzewaniem), a później z każdym kolejnym odcinkiem była coraz bardziej krzywdzona - może mieć skrzywioną psychikę i problemy z zuafaniem komukolwiek, nawet swojej rodzinie (weźcie też pod uwagę, że relacje Sansy z Jonem podczas dzieciństwa nigdy nie były zbyt udane - sami to przyznają podczas spotkania w Castle Black, Sansa generalnie była dla Jona wyniosłą suką)
4) Littlefinger ją przekonał, żeby nic nie mówiła bratu - to prawdopodobnie najbardziej przebiegły i inteligentny człowiek w całym Westeros, tylko Varys (i być może Tyrion, chociaż tutaj mam wątpliwości) mogą się z nim równać - jeśli chciał ją oszukać, opleść sobie wokół palca, wykorzystać po raz kolejny, to prawdopodobnie nie miał z tym dużych problemów - a LF na pewno gra w jakąś własną grę, której cel nie jest jeszcze znany
5) przez ostatnie kilka lat była pionkiem na szachownicy potężniejszych od siebie - być może chce w końcu poczuć (i udowodnić), że coś zależy od niej, że ma realny wpływ na sytuację (warto zwrócić uwagę, że poczuła się obrażona faktem, że Jon nie zaprosił ją na naradę wojenną, nie spytał o zdanie, nie spytał o charakter Ramsaya - zupełnie zignorował siostrę, która właściwie była machiną napędową całej tej wojny)
6) bała się, że jeśli za dużo powie Jonowi, to on to spieprzy - brzmi trochę jak żart, ale tu ponownie trzeba zwrócić uwagę na kilka rzeczy: a) Snow miał momenty zwątpienia, nie chciał się angażować w tę wojnę, Sansa musiała go namawiać (to był chyba ten sam odcinek, gdzie Maragery namawiała Lorasa aby się nie poddawał Wróblom, a Yara Theona, żeby przestał być zapłakaną pizdą) b) Snow jest co prawda Lordem Dowódcą, ale Nocna Straż nie ma zbyt wiele wspólnego z wojskiem - nie bez powodu najbardziej zmilitaryzowana grupa członków jest nazywana "zwiadowcami" a nie "żołnierzami" - tam się walczy w małych grupach, raptem z kilkoma towarzyszami broni, zaś Dowódca jest przede wszystkim zarządcą, a nie generałem c) odkąd Sansa go spotkała, niemal non-stop targają nim najprzeróżniejsze emocje (co dobrze było widać gdy zginął Rickon - mimo że Sansa mówiła Jonowi, że nie ma żadnych szans aby chłopiec przeżył, to Snow i tak błyskawicznie zapomniał o całym planie i wszystkie ich przygotowania poszły na marne - facet generalnie nie jest opanowany, nie jest spokojny, nie bardzo wie co robi - idzie na to Winterfell bo w sumie powinien, opracowuje jakiś tam plan, ale liczy głównie na przypadek, szczęście i błąd przeciwnika;
Sansa mogła założyć, że jak powie bratu za dużo, to on nagle opracuje inny "wspaniały" plan taktyczny i zamiast walnej bitwy zakończonej ciężko opłaconym sukcesem będzie długie i żmudne oblężenie Winterfell.
Lub, jak już wspomniałem na początku, mogła nie wiedzieć, że LF przybędzie z pomocą - nie wiemy gdzie Sansa była podczas bitwy, być może wyjechała Baelishowi naprzeciw, a może czekała w obozie niczego się nie spodziewając, dopóki ten nie pojawił się na horyzoncie.
6 tysięcy ludzi Ramsaya i blisko 3 tysiące Snowa - to nie jest mała bitwa. Ciał powinno tam leżeć morze, gdzie się nie spojrzy, tam zwłoki powinny się ciągnąć na setki metrów - a tymczasem wszystko zebrało się na jednej kupie wysokiej na kilka metrów. O ile ciała walające się podczas bitwy między nogami to dosyć normalna sprawa, o tyle już trudno sobie wyobrazić, że ktokolwiek będzie walczył na kilkumetrowej górze trupów - rozsądek nakazywałby przesuwać się w którąś stronę wraz z przebiegiem bitwy, a grad strzał nie ma tu większego znaczenia - one i tak padają wszędzie, więc co za różnica czy stoisz w miejscu czy napierasz albo się cofasz.
Sytuację z Wróblami w King's Landings tłumaczyłem już i ja i kilka innych osób na wcześniejszych stronach - rozwiązanie siłowe nie jest korzystne dla władzy, a poza tym nec Hercules contra plures - jakby Górę puścić solo na kilka tysięcy fanatyków, to by go tam zaciukali błyskawicznie; nie ma sensu pozbywać się jednego z najlepszych bodyguardów na kontynencie w tak durny sposób. Nie wydaje mi się też, aby miał on jakąś supermoc - facet jest po prostu jakimś zombiakiem, które bezkrytycznie słucha swojego mistrza.