Bajka o złodziejaszku
Był raz sobie złodziej młody,
co wykradał mi jagody,
nie kradł żadnych on pieniędzy,
więc żył w wiecznej nędzy.
Ukradł chłopak dnia pewnego,
coś niezwykle mi cennego,
ukradł listy me miłosne,
com pisał na wiosnę.
Nie chciał oddać za pieniądze,
nie chciał oddać za jagody,
tom go wziął za kubrak i wrzucił do wody.
Nie chciał oddać, gdy straszyłem,
nie chciał oddać gdy pobiłem,
oddał chłopek, gdy go wreszcie grzecznie poprosiłem.
Taki morał wyciągnąłem z takowej przygody:
"nigdy przemocą i złotem nie osiągniesz zgody".
Smutek
Szlakiem pragnienia,
miłości drogą,
bym cel swój osiągnął,
niesie mnie wiatr.
Podążam za sercem,
sercem jestem z tobą,
żądam jednego,
dotyku Twego.
Oddalasz się wciąż,
już chyba mnie nie chcesz,
uciekasz ode mnie,
ja gonię – daremnie.
Pochłania mnie smutek
po policzku łza spływa,
zostaje wspomnienie,
co rozpacz obmywa.
Marność świata
Ten świat stał się marny,
zatopił się w smutku,
horyzont jest czarny,
tłum krzyczy – ratunku!
Znów kogoś zabili,
lub ktoś sam się zabił,
do smutku zmusili,
żal świat znów obławił.
Ratują się winni,
niewinni poddają,
nie czują się inni,
bo im pomagają.
Opublikowane w serwisie opowiadania.pl
Nie mogę zamieszczać linków, bo napisałem zbyt mało postów, więc podaję nick na opowiadania.pl - "Przemo_0"
Zakładki