O straconej Miłości i skutkach tego.
Miasto z chłopakami,
puźna noc przy browarze z kobietami,
ciężkie powieki, stół zajebany pustymi szklankami.
Nawet liczyć już nie umiem, robie kreski, markerem jadąc po ręce,
ile tych piw wypitych,
ile pocałunków namiętnych we wspomnieniach,
ile nocy nieprzespanych,
tych jebanych łez wylanych.
Takie życie nastolatka,
ze skrajności w skrajność, potem w głowie łatka,
że czym sie będe przejmować,
że mogłem być jeszcze dzieckiem,
zjeżdżać z góry śmieci i kąpać się w zabawkach,
bo ja chce ubrać w słowa to co nieprzejdzie mi przez gardło,
że sakrum Mi uciekło i w inne łapska wpadło.
-----------------------------------------------
-----------------------------------------------
Ta historia, która wiele ma zakończeń,
przydażyła Mi się, kiedy jeszcze byłem małym chłopcem,
kiedy wierzyłem w ideały, słój ich cały popijałem browcem,
kiedy mogłem śpiewać dowoli,
że mieszkam w wysokiej wierzy,
gdzie nie straszne mi żadne prawa,
że z tej wierzy moge się obronić,
że wszystko jest dostępne, gdy delikatne dłonie czułem na skroni,
gdy naturalny zapach, który lubie najbardziej, opiewał moje zmysły,
gdy te słowa malutkie, te kłamstewka milutkie.
Do Mojej byłej z którą wiązałem swoje nadzieje.
To co przejść przez gardło nie umiało,
właśnie przejść Mi przez chwilę chciało,
przez drobny ułamek sekundy,
przez chwile jedną się nie bało.
Lecz znów się boję,
spoglądam na twoje fotografie,
8 miesięcy przemineło z wiatrem,
wszystkie marzenia,
sztuczki, balety, pocałunki oddane.
Splecione ciała,
dwa oddechy w jeden zamienione,
te noce upojne,
chwile spokojne,
miliardy westchnień,
tysiące minut radości,
wszystko poszło gdzieś,
hen daleko w łapy innego.
Dwa razy przebaczałem,
raz zdradzony,
drugi raz okłamany,
dwa razy przebaczałem,
bo kochać nie przestałem,
a ty niewdzięczna suko,
jak gromem odebrałaś Mi szczęście,
swoją osobą już dla mnie nie jesteś.
Mimo to nadal spoglądam na zdjęcie,
płacze w spracowane ręce,
wspominam smak twych ust,
dotyk twoich dłoni,
zapach twego ciała,
ciebie całą,
a teraz nara!
O tym co się dzieje z ludźmi gdy są sami.
Skoro mam już kilkudniową wene...
I znów najebany przyszedłem do domu,
cały dzień wrażeń,
tylko nie mów nikomu,
że gdy w dzień się bawie i pierdole wszystko,
to w nocy zapala się we mnie ognisko,
siedze przed kompem, pogrążony w myślach,
czy jakaś dupa jest blisko,
czy jakaś materialistka,
ja siedze i wspominam,
wszystko mi leci od nowa,
w zwolnionym tępie,
bo ten czas zniewagą pachnie,
przypomina mi o wszystkich momentach,
kiedyś magia w nich zaklęta,
teraz szaro-bure,
nienawistne spojrzenie,
na tych chwil miliony.
Zostałem oszukany,
mój spokój zbeszczeszczony.
Jutro i tak niebęde pamiętał,
co dzisiaj w nocy myślałem,
ale chociaż zapisze na kartce,
to co powiedzieć chciałem...