Dawno, dawno temu na Rookgaardzie żyła sobie mała dziewczynka. Nikt nie wiedział, skąd się tam wzięła, ani po co. Pierwszą osobą, jaką ujrzała był duży, zły Cipfried, którego znielubiła od pierwszego spojrzenia. Chociaż Cipfried był dla niej miły, ona wyrwała mu się i podrapała mu twarz, zanim kilku miastowych ruszyło na pomoc kapłanowi. Zaraz po wyleczeniu ran, Cipfried nazwał dziewczynkę Kylindra Ennorath. Kylindra, będąc ledwo mało dziewczynką, z łatwością opanowała sztukę walki. Zwykle chodziła z małym łukiem, by strzelać do niewielkich stworzeń, lecz jej palce ponad wszystko pragnęły miecza.
Im dłużej przebywała na wyspie, tym bardziej stawała się brutalna i nieokiełznana, aż w końcu zaczęła atakować ludzi z miasta. Król Tibianus był zły, gdy usłyszał o elfiej dziewczynce która siała strach i grozę w mieście, które miało być oazą spokoju, toteż wysłał swoich najlepszych ludzi by wyrzucili ją z miasta, słuch o nich jednak zaginął. Wedle plotek, byli tak przerażeni Kylindry, że uciekli do Carlin, inni powiadają że dziewczynka zabiła ich bez cienia litości. Co by się nie stało, ludzie z miasta wygnali Kylindrę, by żyła w samotności pośród orków.
Każdy sądził, że miasto jest już bezpieczne, był to jednak błąd. W tych właśnie czasach, na wyspie pojawiły się minotaury, korzystając ze swojego niestabilnego portalu. Z łatwości podporządkowały sobie orków i trolle. Kylindra jednak gardziła owymi dziwnymi krowami na dwóch nogach, uzbrojona w łuk, miecz i trujące strzały, przedarła się przez linie minotaurów i stanęła twarzą w twarz z budzącym strach magiem. Kylindra dobrze wiedziała, że nie podoła mu w walce, toteż zaczęła biec w stronę portalu. Zanim spróbowała wskoczyć weń (co pewnie oznaczało by śmierć), została oślepiona jasnym światłem.
Minotaurzy mag zatrzymał sie i czym prędzej zamknął drzwi, pieczętując je czarną magią. Kylindra, jako że zło trawiło jej duszę, wystrzeliła kilka strzał w stronę światła, strzały jednak upadły jej u stóp. Wówczas złapała miecz i ruszyła w stronę światła, i choć biegła, światło wydawało się być cały czas oddalone od niej. Trwało to godziny, może nawet dni. Kiedy wreszcie upadła na ziemię, zmęczona atakowaniem czegoś, czego nie mogła dosięgnąć, zaczęła krzyczeć. "DLA JAKICH DEMONÓW SŁUŻYSZ JAKO POSŁANIEC?", zawołała, nie otrzymując odpowiedzi.
Leżąc na ziemi, zaczęła płakać, wówczas światło przybrało postać człowieka, ni to kobiety, ni to mężczyzny. Ów byt spojrzał na nią i przemówił: "Mała dziewczynko. Możesz biec tak szybko jak najszybsze konie w królestwie, mieć siłę demonów, ale brak ci pokory by zrozumieć, co się dzieje dookoła ciebie. Twój miecz, spływający krwią mężów, kobiet, dzieci, trolli, orków i innych stworzeń zamieszkujących tą wyspę, które zabijałaś bez powodu, pozostanie tu na zawsze, by stanowić symbol zła, które wyrządziłaś. Będzie on znany jako Miecz Furii, będzie płonął w kamieniu, a dotknąć go będzie mógł tylko najskromniejszy. ". Od tego dnia jej miecz, bardziej przeklęty niż błogosławiony, tkwi wbity w kamień, czekając na pokornego, który będzie w stanie go dotknąć."
Zakładki