Cała przygoda wydarzyła się 11 sierpnia 2007 na Balerze. Bohaterami byli: Ja :P - Deavaron'Insane (przed tymi wydarzeniami 44 knight) oraz Michał (forumowy Cabanik) - Kink'Kinabac (jak wcześniej - 41 pladyn). Przygoda wydarzyła się naprawdę, inaczej nie umieszczałbym tego tekstu w dziale "Przygody".
W tym czasie przebywaliśmy na TeamSpeaku.
Z góry przepraszam za wulgaryzmy, ale chciałem w pełni oddać panującą tam atmosferę.
Pewnego dnia postanowiłem iść z moim kumplem Michałem wspólnie poexpić. Były to godziny szczytu, więc większość expowisk pewnie była zajęta, lecz woleliśmy wybrać się i je sprawdzić niż siedzieć bezczynnie w dp. Zabraliśmy runy, manasy, food, on bolty oraz klucz do tzw. więzienia w kazo (nie wiem, czemu to nazywa się więzieniem -.-), ponieważ zamierzaliśmy się wybrać m.in. na guardy, a klucz pozwala na szybsze przemieszczanie się między kopalniami.
Nie licząc na udany hunt, opuściliśmy mury Carlin. Po krótkim czasie dotarliśmy do kopalni najbardziej wysuniętej na południe. Przy schodach spacerowały roty i krasnale. Był to ich ostatni spacer. Z pierwszego zabitego dwarfa poleciał iron ore na zachęte. Czyżby?
Zeszliśmy w dół na poziom z soldkami, gdzie stały dwie 20 lvl postacie ze skullami:
- Bijemy? – Zapytałem towarzysza podekscytowany – Rozerwiemy się trochę.
- Dawaj. – Odparł.
- Ty weź tego z prawej ja tego z lewej.
Ruszyliśmy do ataku (jeżeli można to tak nazwać :) ). Moja ofiara przeszła zaledwie 5 kratek, po czym ja cieszyłem się backpackiem manasów.
- Ucieka i leczy się. – Usłyszałem w słuchawkach.
- Zaraz ci pomogę.
Dogoniłem Michała oraz jego zwierzynę i zadałem ostateczny cios. Loot był jednak kiepski, gdyż został zużyty podczas pogoni :D.
- Dobra chodź na te guardy. – Oznajmiłem.
Z powrotem weszliśmy do kopalni, tym razem stało tam 4 graczy ze skullami w tym 1 z RSem (wszyscy 20 lvl i magiczne profesje).
Myśleliśmy, że tłuką się między sobą czy pkuja znajdującego się tam również 15 lvl expiącego na krasnalach. Olaliśmy ich. Lecz oni nas nie. Zaczęli mnie atakować, co wydawało mi się śmieszne. 20 lvl startują do 44 ^^.
- Zabijemy i tych. – Powiedział obojętnie Michał.
Co zjechaliśmy ich do reda, to oni leczyli się do pełna. Nie było już tak śmiesznie jak na początku. Z trudem się przemieszczaliśmy, a oni doskonale wiedzieli jak nam to utrudnić.
- Chodźmy do więzienia, za drzwi. – Zaproponowałem.
- Ok. Daj mi klucz wyprzedzę cię i otworzę je.
Ciągle atakowany podążałem za przyjacielem do ziemi obiecanej. UHać za często się nie musiałem, gdyż hity nie przekraczały 10. PKrzy rzucili utani gran hur, przez co nie mogliśmy zostawić ich w tyle.
- Kurwa szybcy są! – Oburzyłem się.
Oprawcy dla pozorów mieli faccowe (hahah word poprawił na fachowe xDD) outfity.
Dobiegliśmy do więzienia. Weszliśmy do środka i zamknęliśmy drzwi na klucz. I co się okazało? Że „nooby” mają klucze -.-.
- Ja pierdole, mamy przesrane. – Wyszeptał Michał.
Szybko wbiegłem jedną z odnóg (niestety RS mnie uprzedził), gubiąc 3 pozostałych prześladowców.
- Jestem w więzieniu, wszyscy poszli za tobą – uprzedził mnie paladyn.
- Goni mnie 1, tamtych nie widzę.
I jak to w takich sytuacjach bywa, zaczęło mi lagować tak, że nie długo musiałem czekać na resztę towarzystwa. Zaczęły drżeć mi ręce. A poziom adrenaliny ekstremalnie się podniósł.
Jeden z nich wyprzedził mnie i zachodził ciągle drogę. Odcięli mnie od wyjścia. Jedyna możliwość to z powrotem do więzienia -.- . Przy drzwiach ta sama sytuacja, jednakże nie wiadomo skąd doszedł do nich jeszcze jeden koleś. Z jego pomocą zrobili całkowity trap. Ani w tą, ani w tą. Michał bezradnie przyglądał się temu z boku (no może nie bezczynny – prał jednego :D), natomiast ja próbowałem przesunąć któregoś z nich. Bezskutecznie. Pod nimi znajdowały się różne śmieci. „Zajebista śmierć. Teraz wiem jak czują się trapnięte high lvl.” – Pomyślałem.
Wiedziałem, że to koniec. Jednak nie było mowy o rozstaniu się z moim EQ (g armor, k legi, demon shield, bright sword, warrior helmet i platinum amulet). Obok więzienia znajdują się skrzynki za drzwiami, niedostępnymi dla zwyklaków :P, a ja zawsze noszę przy sobie 2 parcele. Tak się złożyło, że kumpel nie był zwyklakiem - był po postmanie.
- Wyślesz mi parcela z EQ, nic nie dostaną! – Powiedziałem.
Hp zaczęło spadać coraz szybciej, i musiałem się UHać coraz częściej. Nie zdążyłbym wpisać całego niku w labelu. Więc go skopiowałem. Wsadziłem do paczki całe uzbrojenie. Zapomniałem jednak wpisać nazwy miasta, jeszcze o tym nie wiedząc.
- Ile masz capa? – Zapytałem.
Michał wywalił wszystkie bolty:
- 667.
- Łap. – Powiedziałem, martwiąc się czy parcel nie wpadnie w łapy wroga.
W tym momencie przypomniałem sobie o braku miasta na etykietce. Na szczęście opanowany Michał, zobaczywszy, że parcel stoi na skrzynce, szybko dopisał „carlin”.
- Kurwa, ale się przestraszyłem. Miasta nie wpisałeś. – Wyjąkał.
Gdy skończyły mi się UHy, spostrzegłem, że mam na sobie demon shielda! (ale gapa :D)
- Kurwa, demon shielda nie wsadziłem do paczki. – Wykrzyczałem – Łap. – Nie pytając o nic rzuciłem mu tarcze pod nogi (no prawie :P) i ujrzałem lubiany przez wszystkich komunikat, którego treści i tak nikt nie zna (co za debil to czyta, każdy szybko daje ok. i zasuwa po loota), a PKrzy cieszyli się nowo nabytymi (pustymi xD) backpackami.
- Masz tarczę? – Zapytałem, stojąc w tej zasranej świątyni.
- Mam, ale nie wyśle jej, bo nie mam parcela i mnie teraz gonią.
- No wiem, spierdalaj z nią.
Michał chcąc ich zgubić wyszedł na powierzchnię. Kierował się w stronę domku wiedźmy (na południe od kopalń), by wejść do ukrytej dziury od expowiska z minosami. Podążał za nim tylko 1:
- Zgubiłem trzech. – Powiedział uradowany.
Ku zaskoczeniu reszta przywitała go gorąco przy wyjściu.
- Ja pierdole czekali przy wyjściu.
Po krótkim pościgu trapnęli go między drzewami w pobliżu rzeczki.
- Trapnęli mnie! Po mnie.
Przyłączył się do nich jakiś 47 knight (może ich kumpel, zresztą wszystkie brazole to jedna, wielka rodzina).
Zapasy UH i manasów kurczyły się.
- Rzucę shielda za rzekę, trochę im to zajmie zanim tam doją.
- Rzuć jak już ci się UHy skończą. Idę do ciebie, podasz mi go.
Nie przejmowaliśmy się jego EQ, gdyż nic nie założył, aby unieść więcej boltów. Zalogowałem się na noobchara w Venore. Byłem już na północ od pustyni:
- Już nie mam UH, wyrzucam za rzekę w prezenciku. Kurwa padłem. – Loot? Kolejne puste bp :).
- Ok. Może zdarzę. Gdzie to jest? Albo masz passy, ty nim dojdziesz, wiesz dokładnie gdzie to.
Michał wbił na noobka i biegnie po mojego shielda (cóż na poświęcenie :P)
- Jestem na moście dwarfów. – Oznajmił.
Po krótkim czasie znalazł się na miejscu:
- Ok. Mam ją. O kurwa przyszli po prezencik. Zmywam się.
Zawiedzeni PKrzy nie zwrócili na niego uwagi.
W między czasie załogowałem się na innego noobchara w AB.
- Idź w stronę AB spotkamy się po drodze, gdyby cię zaatakowali. – Powiedziałem.
Już po chwili tarcza znalazła się na drugim noobcharze, a pierwszy zniknął w szarym obłoczku. Całkowicie ochłonąłem, gdy wszedłem do bezpiecznego dp.
- Dzięki stary – powiedziałem.
- Zawsze do usług.
Równie dobrze Michał mógł mnie zostawić w więzieniu i uciec wychodząc z tego bez szwanku, lecz od czego są przyjaciele :P
- Zagramy w medala? (medal of honor jakby ktoś nie wiedział) – Zapytałem.
- Założę (serwer).- Odparł Michał.
Nie było czasu na robienie screenów podczas pogoni, więc zamieszczam ssy deadów:
Mój:
Michała:
Po przemyśleniu sprawy mogliśmy uciec za bramkę lvlową na cruz helmet queście, ale jak to mówią: "Mądry Polak po szkodzie".
Zakładki