- Załatwiliśmy to [kwestię premii] w moment, ale to nie jest temat na telefon. W czwartek udzielę wywiadu w tej sprawie - powiedział Czesław Michniewicz.
No to już chyba wiemy, w jakim medium będzie ten wywiad. W tym samym, w którym "szczegółowo wyjaśnił" sprawę 711 połączeń z fryzjerem. Czyli do czwartku mają czas, żeby ustalić wersję wydarzeń. Co, kto, komu obiecał i z kim o co się kłócił. Za to nie czekając do czwartu, gruby od razu króciótko wyjaśnił sprawę domniemanego sporu z kuleszą o to, że rodziny piłkarzy mieszkały w tym samym hotelu. Tutaj trener jasno stawia sprawę, że żadne żony i rodziny piłkarzy nie mieszkały w tym samym hotelu. Oprócz tych, które nie miały wcześniej załatwionego noclegu. Ale to tylko na chwilę. No i oprócz tych, które potem przyjechały i mieszkały w tym hotelu. Ale tylko dwie noce. I w innym skrzydle.
– Selekcjoner wyraził zgodę, aby na kilka dni w hotelu zamieszkały też żony i rodziny kilku piłkarzy. Co prawda byli oni rozlokowani na pierwszym piętrze, podczas gdy drugie było zamknięte wyłącznie dla drużyny. Przez obecność bliskich piętro niżej w pewnych momentach zgrupowanie przypominało kolonię, gdyż piłkarze i tak schodzili do swych rodzin. Na pewno nie wpływało to korzystnie na koncentrację — czytamy na „Interii”, która powołuje się na anonimowego informatora.
Problem w tym, że wieści przekazywane przez Michała Białońskiego są po prostu nieprawdziwe. W kilku źródłach, także od samych zawodników, którym mocno nie spodobało się wykorzystane ich rodzin do kolejnej afery,
ustaliliśmy [weszło], że rodziny reprezentantów Polski mieszkały w zupełnie innych hotelach, także w tym, w którym ulokowani byli działacze PZPN i ich goście. W trakcie mistrzostw świata zawodnicy spotykali się z najbliższymi, jednak miało to miejsce w ściśle określonych warunkach, które zakładały, że po godz. 19 partnerki, rodzice i krewni wracali do siebie.
Jedynym odstępstwem od tej reguły była sytuacja, w której ktoś z bliskich nie miał wcześniej załatwionego noclegu i skorzystał z gościnności kadry. Mówimy jednak o trzech czy czterech osobach, które w hotelu „Ezdan Palace” spędziły tylko krótką chwilę.
– Dzień po meczu z Meksykiem rodziny mogły spędzić czas z piłkarzami. O godz. 19 wszyscy wyjechali, nikt nie został na noc. Podobnie było po meczach z Arabią Saudyjską i Argentyną.
Przed ostatnim meczem przyjechało więcej rodzin, ale nazywanie tego kolonią jest grubym nadużyciem.
Te osoby zostały na noc po meczu, ale spały na innym piętrze, w innych pokojach – wyjaśnia nam Jakub Kwiatkowski, rzecznik PZPN.
– Od początku turnieju żadna żona piłkarza nie mieszkała w naszym hotelu. Rodziny piłkarzy wykupiły w PZPN możliwość bycia na 3 meczach grupowych i mieszkały w hotelu oddalonym od nas o ponad godzinę, na przeciwnym końcu miasta.
Dzień przed meczem z Argentyną przyjechało kilka osób, one zamieszkały w przeciwnym skrzydle naszego hotelu. Zawodnicy mieszkali w innym skrzydle hotelu, dostęp do nich był ograniczony przez ochronę hotelu — uciął temat selekcjoner reprezentacji Polski.
Wcale tak nie było, a nawet jak było, to i tak nie było. Wyjaśnione by wlazło.kom.

Skoro można się tak idiotycznie tłumaczyć w błahej sprawie, to ciekawe jakie fikoły będą kręcone w temacie premii. Bo chyba coś jest na rzeczy, skoro zamiast to uciąć od razu, to potrzebują 2 dni na zastanowienie. Pewnie zupełnym przypadkiem w międzyczasie akurat ląduje samolot z mr. fikołem aka zakolskim na pokładzie.
Kompromitacja na boisku i kompromitacja poza nim. Szkoda, że mistrzostwa są tylko co 4 lata
Zakładki