Crus napisał
No dla mnie właśnie to cała drużyna była jednym wielkim gównem w tamtym okresie. Wiadomo, Boruc się nie popisał swoim minięciem się z piłką, swoim przepuszczeniem pod rękoma i jakimś rakiem przy wyjściu do piłki chyba ze Słowacją, ale to dalej nie są wszystkie bramki na jego koncie. Oczywiście, bramkarz który by był światowej klasy, pomógłby swojej drużynie, ale to już robią nieliczni i robili nieliczni bramkarze, bo gdy cały zespół gra taką kupę, jaką grali Polacy wtedy, to poza kilkoma bramkarzami, którzy by utrzymali to 0:0 czy 1:1, to każdy by tak grał.
Nie bronię Boruca i nie mówię, że grał wtedy jak Bóg, tylko że zwalanie całej winy na niego to też jest po prostu nie fair, tak samo jak patrzenie na to przez pryzmat właśnie tych eliminacji.
Also, no ja pamiętam po prostu więcej lepszych meczów Boruca, niż te na Euro, no ale jak wspominam niżej, co osoba to inne zdanie.
Problem w tym, że właśnie niemal wszystkie stracone bramki w tamtych eliminacjach, w meczach w których grał, obciążają jego konto (w całości lub częściowo). Nie wszystkie, ale większość.
Bzdurą jest, że drużyna była takim gównem, że może pomógłby jedynie bramkarz klasy światowej, który wyciągałby niemożliwe piłki. Owszem, drużyna była słaba, ale to nie jest żaden argument na jego obronę, a wręcz przeciwnie. Bo gdybyśmy byli jakąś Hiszpanią, to faktycznie niepoważne byłoby zrzucanie winy na bramkarza za zajęcie przedostatniego miejsca w takiej grupie. Jednak trudno mieć pretensje do jakiegoś Wojtkowiaka, że nie grał jak Iniesta, albo do Lewandowskiego, że nie sadził jeszcze średnio dwóch na mecz. Natomiast od bramkarza należało oczekiwać minimum przyzwoitości. Byliśmy słabi, ale graliśmy na miarę potencjału i z drużynami na zbliżonym poziomie. A Boruc właśnie zrobił tę ogromną różnicę na minus, bo w tamtym czasie był gorszy niż ręcznik. Nie tylko wszystko wpuszczał, ale jeszcze sam stanowił zagrożenie dla naszej bramki.
Po wygranej z Czechami, prowadziliśmy ze Słowacją na wyjeździe, i nikt by dzisiaj nie pamiętał, że mecz był słaby, że styl nie taki i coś tam, coś tam. Liczyłby się fakt zdobycia 6 punktów na dwóch głównych rywalach do awansu w odstępie kilku dni. Jednak Boruc podarował Słowakom zwycięstwo i to oni później wygrali grupę, a wcale nie grali wtedy lepiej (może nawet gorzej). Więc co to za argument, że "drużyna była gównem"? Gdyby nie popisy Boruca, który pajacował, zamiast skupić się na grze, po 5 meczach mielibyśmy 11-13 punktów, 1. miejsce, i nikt by wtedy nie powiedział, że jesteśmy gównem. I nie był wcale do tego potrzebny "bramkarz klasy światowej", bo wystarczyłby właśnie taki zwykły obecny Fabiański.
Co innego te ostatnie mecze. Tam już bym się go nie czepiał - zagrał ze Słowenią i choć miał udział przy każdym z trzech goli, to faktycznie byliśmy tak beznadziejni, że porażka była nieuchronna. Ale tak, jak mówię, to nie miało już żadnego znaczenia, bo te mecze po prostu oddaliśmy bez walki, a eliminacje przegrane zostały wcześniej. Ostatecznie nie wiadomo, czy byśmy awansowali, bo być może i tak zebralibyśmy na koniec trzy razy w cymbał. Ale zakładam, że te mecze wyglądałyby zupełnie inaczej, gdybyśmy przystępowali do nich z 1. lub 2. miejsca, i wg mnie spokojnie można było wywalczyć chociaż te baraże (Słowenia awansowała przez baraże). Tylko, że już się nie dowiemy, bo Boruc nas pogrążył. Lubienie, czy nielubienie, nie ma tu nic do rzeczy, to jest fakt.
Zakładki