Cześć pany
Moze ktos z was miał taką sytuację:
W sobote byłem z towarem w sklepie.
Dzisiaj był inny kierowca i go przetrzymały aż im nie podał numeru telefonu do mnie.
Dostałem telefon z żądaniem zapłaty za lusterko, które NIBY rozwaliłem w samochodzie, który stał pod sklepem.
Mam zdjęcia samochodu PO trasie, w sobote było sucho, brud na aucie jest nienaruszony, ergo widać że nic nie zawadziłem. Wiem również, jak stałem i wiem w jaki sposób cofam tam od roku raz w tygodniu, nie miałem szans tego zrobić w żaden sposób.
W sklepie twierdzą, że mają niby 3 świadków którzy to widzieli (koło sklepu jest blok, ale było jeszcze ciemno).
Nie ma nagrania z kamer.
Mam o co walczyć? jak wygląda sprawa słowo jednej osoby vs słowo 3 osób? Zapewne podstawionych stałych klientów-żulików kierowniczko daj piwo na kreche.
Rozbije się to o sąd czy jak? Bo jeśli tak to nie opłaca mi sie walczyć o to 150zł.
Zakładki