To i ja w skrócie postaram się opisać na co trafiałam do tej pory:
* dystrybucja gazetki reklamowej Kauflandu: praca sama w sobie nie jest zła, idzie się przyzwyczaić (robiłam to ponad 1,5 roku dopóki nie zmieniłam miejsca zamieszkania) stawki zależą od terenu i ilości gazetek. Czasami bywało ciężko jak potrafili dowalić wielką gazetkę i do tego dwa dodatki ale wszystko w ramach możliwości. U mnie początkowo był większy teren, około 3 stów za miesiąc- czyli 4 dni pracy. Później przez ponad rok zostałam już na gorszym terenie, około 4 dych za dzień ale było to 800 gazetek także roboty na godzinkę, maks dwie z dodatkami. Nie wiem jak jest w innych miastach- u mnie gazetki odbierało się zawsze w środę o 11 (chyba, że było święto to ustalany był inny dzień), konieczny własny samochód do odbioru i przewiezienia gazet na swój teren.
* kierowca w restauracji- pizzerii: tutaj dużo się rozpisywać nie będę bo pracowałam tylko 3 miesiące przez okres wakacji i wiemy też, że w każdej pizzerii jest inaczej. W mojej praca była bardzo wdzięczna i przyjemna, dowozy 10-23, piątki i soboty 10-24. Czyli praca na 'dzień' praktycznie wychodziła od 9 (przygotowanie pudełek do pizz itd) do 24/1 no bo kierowcy u nas rozwozili kucharzy. Na pomoc tylko na telefon na kilka dowozów. Początkowo jeździłam własnym samochodem (jak dobrze pamiętam 6 za dowóz), później pod koniec firmowym (chyba 4,50 za dowóz) bo mój staruszek zaczął się grzać. Schudnięte 10 kilo od biegania po schodach zawsze na propsie.
* Żabka/Żabka Cafe: wszystko zależy od ajenta ale prawda jest taka, że nawet ci bardziej uczciwi będą zawsze kombinowali, chyba tak to zmienia ludzi. Umowa niby była (dlatego, że były dymy z byłą pracownicą, że naśle inspekcję itp), ja swojego egzemplarza umowy nigdy nie dostałam, moja stawka się tej wpisanej też niezbyt trzymała i obrywało mi się ciągle za innych. Pracownicy z wyższą stawką mieli wszystko gdzieś i patrzeli tylko na to by jak najszybciej wyjść a ja rano zastawałam jeden wielki bajzel. Dużo by tu można opowiadać.
* jak ktoś z trójmiasta to nie polecam Pellowskiego- niby tylko dwa dni próbne tam byłam ale trochę widziałam. Stoisz 8 godzin na nogach (jak już masz pracę i jesteś po szkoleniu to 12). Nie możesz się nigdzie oprzeć, usiąść to tylko na 15- minutowej przerwie albo jak do toalety idziesz-to jeszcze idzie się przyzwyczaić. Ale nie można rąk spleść, nic po prostu, musisz stać prosto cały czas jak nikogo nie obsługujesz. Na zapleczu wszyscy tam uważają, że rządzą i każdy mówi co innego. Już na moim drugim dniu po kilku godzinach mówią mi 'idź na <nazwa sklepu> na ciastkarnię i udawaj, że coś umiesz' a ja oczywiście wielkie oczy bo nie jestem stąd i mam pojęcia gdzie to jest (nawet nie starała się mi wytłumaczyć, powiedziała że mi mapę narysuje i tyle ją widziałam, jakaś pracownica musiała mi tłumaczyć). A to 'udawaj, że coś umiesz' już mnie totalnie rozwaliło- dogadałam się z dziewczynami na tym drugim sklepie żebym jednak była przy pieczywie bo cały czas przy tym byłam i na stronie ciastkarni to im więcej zepsuję niż pomogę.
* pracy hostessy to myślę, że nie warto tu opisywać, chyba, że ktoś koniecznie chce :)
Zakładki