Czytałem ostatnio dość obszerny tekst o janku ziobrze. Jedyny polski skoczek, do którego można mieć szacunek.
Ogarnięty życiowo typek z dobrze prosperującą firmą skakał sobie na nartach w ramach hobby, wygrał nawet konkurs pucharu świata. No i go zgnoiły leśne dziady ze związku narciarskiego, różne tajnery i małysze, bo miał swoje zdanie (+ żeby promować swoich zamiast niego). Jakby właził im w dupę, toby go wozili przez 10 lat bez żadnych wyników jak jakąś hulę czy innego kubackiego i ciągnąłby sobie hajs po cichu, ale nie musiał, więc pozostał niezależny i go dojebali, opinii publicznej wmawiając, że był za słaby. Układy, układziki.
A jak chłop zaczął głośno o tym mówić, to napadła go cała sfora psychofanów tego niedojebanego sportu, że hur dur odpierdol się od tajnera wspaniałego trenera gnoju. Pewnie w większości młodzi potomkowie tej hołoty co w 2002 obrzuciła wielkiego mistrza hanawalda śnieżkami.
Zakładki