Torg User napisał
>Nikt mu nie pomagał odrabiać lekcji, bo musiał się uczyć sam, a za błędy ortograficzne ojciec go po kilku ostrzeżeniach w końcu sprał, bo tłumaczenie nieuctwa dysgrafią nie było wtedy tak postępowe jak dziś.
Super kurwa metody wychowawcze, robisz błędy ortograficzne? No to szykuj dupę xD
Mi matka darła zeszyty jak brzydko pisałem i kazała przepisywac je całe od nowa, ale daleko mi od idealizowania tych metod wychowawczych, wprost przeciwnie, dla mnie to jebana dzicz xD No ale pewnie dzięki temu miałem wyrosnąć na silniejszą osobę xD
>Gdy dostałem manto od silniejszego zabijaki z podwórka i wróciłem zapłakany do domu, ojciec powiedział, żebym się nie mazgaił, bo mężczyzna musi stawiać czoła przemocy. Siłą. Czasami przegram, czasami wygram, ale takie jest życie. A następnego dnia pojechaliśmy do klubu sportowego, gdzie zapisał mnie na boks opowiada.
Co za patologia xD Najgorszy ten jebany syndrom sztokholmski, że ludzie sobie idealizują to złe traktowanie i wmawiają, że przez to są silniejsi xD A zazwyczaj kończy się na tym, że cześciej bluzgają i podkreślają jacy to sa mocni, ohhhh, jestem mocny, taki mocny.
>W przypadku domowej awarii nawet nie próbują sami naprawić zepsutego kontaktu czy przerwanego kabla odkurzacza
I dobrze, najgorsze były Janusze majsterklepki, które wszystko chciały naprawiać, chuj z wydajnością po naprawieniu, działa.
>Kto bogatemu zabroni, ale problem polega na tym, że pytani przez badaczy, czy pomyśleli o naprawie, przylutowaniu zerwanego kabelka, nie zdawali sobie nawet sprawy, że tak można. Pochłonął ich świat jednorazówek.
Śmiecham, pokolenie które ledwo potrafi zainstalować Windowsa poucza pokolenie, które w świecie modułów i skomplikowanej elektroniki nie bierze się za naprawę zepsutych rzeczy xD
>2016
>jakieś janusze nadal uprawiają kult siły i wpierdol gówniakowi za byle przewinienie
Jedyne to czego uczy gówniaka to to że silniejszy zawsze ma racje i wystara potem na patola który wyniósł z domu to że jak jest w stanie komuś spuścić wpierdol to znaczy że ma racje, a spierdolone wykopki jeszcze temu przyklaskują.
I te narzekania że HURR DURR TERAZ TO TYLKO KOMPUTER KIEDYŚ BYŁA ZABAWA W PIASKOWNICY, HEHE W BŁOCIE I GUWNIE I WSZYSCY BYLI ZDROWI
artykułu jeszcze nie przeczytałem ale to zrobię. Najpierw chciałem odnieśc się do tych twoich kurwa wypocin bo pierdolisz takie głupoty, że az mi się windows wiesza.
Jeśli teraz taki gówniak wie, że może pierdolić naukę ortografii bo można to obejść jakąś dysfunkcją to to pierdoli i się nie uczy. Jakby wiedział, że za hujowe pisanie czeka go kara czy tam opierdol to 3/4 wszystkich chorób przeszłoby mu na momencie. A metoda twojej mamy może i dość agresywna ale powiedz czy nie uważasz, że piszesz teraz ładniej?
Co do boksu. Znam dwóch kolesi co zawsze byli wychowywani bezstresowo. Pierwszy z nich miał ojca żołnierza, nie znam dokładnie rangi ale jakiś wyższy stopień. Często był poza domem wiec mamusia chciała to jakos synkowi zrekompensować. Biegała nad nim, skakała żeby tylko Jaś (imię zmienione na potrzeby forum katolickiego) miał wszystko pod nosem. Jaś jako jedyne dziecko w przedszkolu nie potrafiło wiązać butów bo zawsze mama mu wiązała- czyli zaczęło się dośc niewinnie. Jakiś tam kontakt miałem z nim przez cały okres szkoły, no i typ w wieku 18-19 lat nie potrafił zrobić pompki (dosłownie, jednej jebanej pompki na wfie), biegał jak paralityk, na paluszkach, każda konczyna sobie, o jakimkolwiek kontakcie z piłką nie wspomne. Aaaa, jeszcze w podstawówce przez pierdolone 6 lat jak Jasia nie było w szkole to jego matka dzwoniła do mnie do domu, żebym podyktował Jasiowi co było w szkole. Kurwa wszystkie notatki, zadania itd. Jasio mieszkał jakies 500m odemnie, a w swoim bloku też miał ludzi ze swojej klasy.
Drugi typ to koleżka Jasia z gimbazy. Jeszcze lepszy przykład bezstresowego wychowania. Ten to bał się nawet piłki do ping ponga (nie, nie wyolbrzymiam). Dał sobą tak pomiatać, że od czasu jak założono mu kosz na smieci na głowę miał indywidualne nauczanie. W takim wieku, w jakim sa dzieci w podstawówce, gimbazie czy nawet czasami w liceum/technikum trzeba kurwa pokazać, że nie dasz sobie wejśc na głowę. Nawet jak to ma oznaczać wpierdol. Czy Ci się to podoba czy nie to tak jest i kutas. Raz może i dostaniesz w pysk ale lepsze to niż miałbyś dostać łatkę tchórza czy donosiciela. Wtedy będziesz wyśmiewany i pomiatany. Byłem świadkiem takich akcji. Sam może jakoś nie musiałem się nigdy bić o swoje ale gdy było już blisko to nie kuliłem ogona i myślę, że właśnie dzięki temu problem znikał. I myslę, że podobne sytuacje w jakiś sposób ukształtowały mnie i moich rówieśników i to w dobrym kierunku.
Tym przykładem z odkurzaczem to kurwa zabłysnąłeś. Pewnie wydajnośc lutowanego kabla tak spadnie, że zassie jedno ziarenko ryżu mniej. Wg. mnie logiczne jest, że jak coś się nagle zjebie to szukam najpierw rozwiązania sam. Mam mózg i jestem w stanie wywnioskować czy podołam ewentualnej naprawie czy mogę tylko coś popsuć.
Trochę zaradności jeszcze nikomu nie zaszkodziło.. Chyba, że lubisz być taką nieporadną sierotą i prosić dziewczynę o odkręcenie słoika, bo przecież w dzisiejszych, nowoczesnych czasach te zamknięcia powinny być bardziej przyjazne ludziom. Nawet jak raz cos spierdolisz przy naprawie to przynajmniej nauczysz się czegoś. No chyba, że dalej lubisz pokazywac jaką to Ty masz dysfunkcję i nie potrafisz wyciągnąć wniosków z popełnionych błędów. Na to chyba jeszcze nie dają papierów, czo?
Zaraz pewnie wyskoczysz z tym syndromem sztokholmskim, że bluzgam czyli jestem kims kogo przedstawiles w swoim przykładzie, ze agresja, kult siły! Bluzgam bo mnie... zdenerwowales!
Zakładki