pamiętam jak jakos na 11 lvlu pojechalem z matką i jej koleżanką do pensjonatu nad morzem w wakacje(stary został bo ktoś musiał na to pracować) i któregoś wieczoru w takim pokoju do zabaw gdzie był bilard, ping pong itd. zobaczyłem dziewczynkę w podobnym wieku jak grała na pianinie. miala w sobie cos wyjątkowego i przegrałem od razu, ja tez sie jej spodobalem i przez kilka kolejnych dni bawilismy sie razem, biegaliśmy, wpierdalalismy razem chipsy oraz pilismy kole i ostatniego dnia przed wyjazdem popatrzyla mi w oczy i powiedziała "iś libe diś", pytałem co to znaczy, ale powiedziala ze nie powie i ze to po niemiecku, matka tez nie wiedziała i całą powrotną drogę pociągiem powtarzalem w głowie te słowa, jak juz przyjechałem to polecialem do dziadka i powiedzial mi ze to znaczy kocham cię. to była moja jedyna miłość w życiu, a nawet nie pamiętam jak miała na imię
nigdy później i nigdy wcześniej nie byłem tak szczęśliwy
Zakładki