Ludzie mnie pytają: "Adam, taki jesteś obrotny, w świecie bywały, dowcipny i w ogóle, a masz takie egzotyczne poglądy na politykę. Dlaczego?"
Niniejszym odpowiadam.
Życie w Polsce jest jak chodzenie po linie nad basenem wypełnionym po brzegi "Sprawą dla reportera".
prowadzisz firmę robiącą rzemieślnicze lody, bo to teraz modne na mieście. Dajesz wywiady do artykułów o młodych przedsiębiorcach. Chodzisz na przyjęcia z szampanem i ścianką. U fryzjera przygrywa Ci DJ. Suszi to już nawet nie jesz, bo jesteś tak bogaty, że nie musisz.
Trochę później dostajesz kwit z Urzędu skarbowego, że lody to napój. Dopierdalają Ci parę baniek zaległego vatu - bankrutujesz i zostajesz poddany eksmisji.
Mieszkasz w samochodzie i jesz tylko w te dni, w które nie pijesz, bo u Brata Alberta się czepiają. Przechodnie, których zaczepiasz, już dawno przestali słuchać twoich historii, o tym jak kiedyś byłeś bogaty. Zasypiając na siedzeniu pasażera przypomina Ci się jak perfekcyjne ułożone nogi miała Elżbieta Jaworowicz, gdy siedziała w swoim studiu oburzona samowolą urzędników.
Ewentualnie jesteś sobie kibicem. Lubisz piłkę nożną. Do tego jesteś najbardziej ogarnięty na osiedlu. Nie pierdolisz się w tańcu i umiesz przyjebać jak zajdzie potrzeba. Chłopaki naturalnie garną do Ciebie. Organizujesz klub kibica. Masz posłuch.
Niestety w telewizji akurat grają walkę z kibicami i bezpieczeństwo na ulicach. W ramach akcji biorą cię na dołek, mówią Ci, że handlujesz dragami. Ty mówisz, że nie, ale oni znają takiego, co mówi, że jednak tak. Temu drugiemu wierzą bardziej.
Następne trzy lata smarujesz chleb łyżką i zapominasz jak wyglądały sznurówki. Nie pomaga nawet jak twoja sprawa obija się o prezydenta, siedzisz dalej i nikt nie wie co będzie. Wieczorem chętnie obejrzałbyś sobie Elżbietę, ale w tymczasowym nie ma telewizji.
I tak sobie żyjesz na krawędzi upadku i z dnia na dzień jakoś Ci się udaje. Zostałeś w Polsce i codziennie podejmujesz ryzyko, tym większe, im więcej osiągnąłeś.
Zakładki