Siemka.
Przed chwila przyjechalem wkurwiony, no i rozkmine straszna mam, nie wiem co zrobic. Otoz sytuacja jest nastepujaca, zaprosilem tak pod koniec listopada laske na studniowke, nie znalismy my sie dobrze, ale zgodzila sie(mialem wiele opcji do wyboru, ale nie wiem czemu zdecydowalem, ze zaprosze ja). Przez pierwsze 2tygodnie~ naprawde sporo pisalismy, poznalismy siebie, swoje sekrety itp. Ustalilismy zasade, ze to co piszemy i mowimy do siebie, pozostaje tylko i wylacznie miedzy nami. Ufalismy my sobie na tyle dobrze, ze opowiedziala mi swoja historie, gdy miala pierwszego chlopaka o tym jak zostawil ja i zaczela sie ciac, malo nie tracac przy tym zycia. Dowiedzialem sie, ze nie chce ona wchodzic w jakikolwiek zwiazek. Jakis tydzien przed swietami poklocila sie ona z najlepsza przyjaciolka, z tego co zrozumialem chciala ona pomoc przyjaciolce, ale cos sie spieprzylo itd. Z tego powodu wpadla w depresja, mowila mi ze ma caly swiat w dupie(pierdoli wszystkich, zmieni sie i bedzie inna i wgl), chce pomagac innym, a z tej pomocy sama cierpi. Myslalem ze bedzie sie ciela, przyjezdzalem do niej bardzo czesto, rozmawialem, pocieszalem, no robilem co w mojej mocy aby zapomniala o tym i zaczela znowu zyc i wychodzic gdzies. W pewnym momencie, gdy przejezdzalem do niej, caly czas spedzalismy na lozku, przutulajac sie, jakies buziaki i rozmowa. Naprawde otworzyla sie dla mnie, potrzebowala kogos takiego, kto ja przytuli, pocieszy itd, przez chwile pomyslalem, ze otworzyla sie tak dla mnie dajac mi jednoczesnie sygnal, ze chce byc ze mna. Jakis tydzien temu troszke pokocilem sie z rodzicami, no i zaczalem znowu jarac. Wczoraj, powiedzialem jej o tym, ze znowu to robie, przejela sie tym, popisalismy sporo czasu, ustalilismy ze ja przestane jarac, a ona palic fajki(palila malo, no ale jednak robila to, a mi sie to nie podobalo). No to wszystko pieknie ustalone, dzisiaj kolega robil mala impreze to postanowilismy, ze wpadniemy. Przed tym kolezanka tej laski poprosila mnie abym kupil jej fajki, no to kupilem (przeczytajcie teraz pogrubione zdanie). Usiedlismy na lawce, 2 kolezanki zaczely palic, nagle zapytaly sie, dlaczego jej(lasce co idzie na studniowke) zabraniam palic. No to ja oczy jak 5zl, przeciez nic takiego nie powiedzialem, ze zabraniam jej. Okazalo sie ze ta laska co nieco powiedziala o tej naszej umowie. Pozniej u kolegi napily sie troszke (ja nie pilem,samochodem bylem) wyszly sobie zapalic, w tym i ona. No nie wiedzialem, czemu to robi, patrzalem sie na nia ze zdumieniem, no ona jakby nic sie nie dzialo z fajka na mnie, sytuacja powtorzyla sie ze 3razy. Pomyslalem sobie "no dobra, to juz chyba nie ma sensu, w chuja sobie poleciala ze mna", usiadlem sobie, slucham sobie, slucham, no i nagle slysze jak te kolezanki na czele z nia mowia takie teksty, slowka, ktore czesta gadalismy miedzy soba. Odwracam sie w ich strone i sytuacja sie powtarza. Wkurwiony wyszedlem od kumpla, no i tak trafilem tu. Nie wiem co mam zrobic, szczerze mowiac nie spodziewalem sie, ze takie cos mi zrobi ona( moze ze naprawde zmienila sie, no ale czemu mialaby sie wyzywac na mnie, jak ja Bogu winny) . Obiecala mi jedno i drugie, a tu taki psikus... Dowiedzialem sie w miedzy czasie, ze zle sie poczula i kumpel odwiozl ja do domu, oczywiscie jej rodzice, beda mieli pretensje tylko i wylacznie do mnie( sa uczuleni na punkcie alkoholu i papierosow, a ja mowilem i prosilem ja aby tego nie robila...), jezeli zczaja sie ze pila i palila. Wkurwiony jestem na nia, no ale co ja niby zrobilem zlego? Zalezy mi na niej jak cholera. Chcialbym z nia porozmawiac o tym, co sie dzisiaj stalo, tylko nie wiem od czego zaczac, i jak to zrobic aby nie wywolac awantury...
Zakładki