Nie wiem czy mozna zaliczyc to do cebulactwa, ale polactwo to tez z jednej strony cebulactwo.
Bylem na Swieta Wielkiej Nocy w Polsce, prawie 2 tygodnie pobytu. Jako, ze rodzicow nie bylo, bo w Belgii, a ja z bratem sami w domu, a tego dnia byla tez moja dziewczyna, a ze nie chcialo nam sie gotowac i jesc pizzy i bulic 70 zeta, to chcielismy zamowic obiady domowe. Jako, ze najlepszy bar z obiadami domowymi w Bialymstoku nie dowozi na adres, to bylismy skazani na jakies tam "Sloneczko". Brat mowil, ze tam jadl i bylo spoko. Dobra, chuj, zamawiamy. 3 razy kobieta przy telefonie pytala o adres czy poprawny. 4 razy typek od dowozu dzwonil sie pytal o droge. Chuj, ze mieszkam praktycznie na najwiekszym osiedlu w Bialymstoku, ale czlowiek za kierownica o takim nigdy nie slyszal, nie zna drogi. Dowoz mial byc 30 min. od wykonania telefonu, a bylo prawie 1,5 godziny. Dzwonek. Jest. Przyjechal. Facet moze z 60 lat. Od progu, ani dzien dobry ani czy mozemy porozmawiac o Bogu. Pierwsze slowa:
-58 zlotych za to.
Oczywiscie za kazde pudelko 1 czy tam 1,5 zeta, a ze bylo ich z 9 to ponad dyszka do tylu.
Nie wiedzialem ile dokladnie mialem zaplacic przed jego przyjazdem, ale wiedzialem, ze gdzies z 5 dych, to mialem przygotowany banknot 100 zlotowy. Daje, on odrazu:
-Ale ja nie mam jak wydac. Daj drobniej.
Na ty, jak bysmy byli kolegami. Chuj, ze mam te 20 lat, ale jakis szacunek do obcych zawsze powinien byc. Oczywiscie zarcia nie wyjmie z torby, tylko daje ja mi i mowi:
-Wyjmij, ja wezme pieniadze.
Cos tam skrobie, pierdoli pod nosem jakies farmazony jakby wzial marihuanine donosowo. Dobra chwile jebania bylo. Mam taka "tradycje". Zawsze daje napiwek dla dostawcy, bo jezeli nie dam to mi sie chujowo je, jakos tak sie dzieje. Dobra, zaplata dokonana, mowie:
-To jeszcze 2 zlote napiwku dla pana.
On odrazu jak pojebany, ni dziekuje ni chuj:
-Ja tu wiecej nie przyjade, mieszkacie kurwa nie wiadomo gdzie, ponad godzine jezdzilem szukalem was, nie umieliscie kurwa nawet wytlumaczyc gdzie mieszkacie, ja pierdole, ide stad.
Szczerze? Nawet mu nie odpowiedzialem, bylem w szoku. Nie mialem zamiaru dzwonic ze skarga do baru, bo i tak chuja by zrobili zapewne. Wiem, ze w Polsce ciezko z praca, ale kurwa jak ktos jest uprzejmy, daje napiwek, nie komentuje debilnego zachowania dowoziciela i nie wina klienta, ze dowoziciel nie wie gdzie klient mieszka, to na chuj miec takie podejscie?
@edit
zapomialem dopisac. zarcie bylo chujowe. zamowilem z bratem te same dania, czyli schabowe, ziemniaki i salate ze smietana. salata jebala nie wiadomo czym, a schabowych juz dawno tak zjebanych nie jadlem. zebym wiedzial, ze i tak bedzie mi sie chujowo jesc po daniu napiwku to wolal bym te 2 zeta wypierdolic gdzies w laki niz dla takiego stolca dac w napiwku.
Zakładki