Otóż już tłumaczę;
Prowadzisz interes - świadczysz usługę, edukujesz ludzi. Czynnikiem sprawiającym że wybierają twoją uczelnię jest jakość jej kształcenia. Po czym się to mierzy? Wiadomo, że po wynikach absolwentów. Aby twój interes przyciągał więcej ludzi, musisz sprawić żeby poziom absolwentów rósł. Możesz inwestować pieniądze w nowe obiekty, lepsze wyposażenie, konkretną kadrę - wszystko z tego zaprocentuje na wyniku końcowym.
Ale zdecydowanie najprostszym sposobem jest przyjąć człowieka, który już coś umie, wykazuje się ponadprzeciętną inteligencją. Taniej wyszło by żeby on nie płacił, niż gdyby szkoła/uczelnia miała inwestować w każdego z osobna.
A jeżeli ktoś wykazuje ponadprzeciętne umiejętności - bardzo szybko zostanie zauważony przez odpowiednich ludzi (czyt. head hunterów), którzy zapewnią mu opłatę za edukację i jeszcze dorzucą coś na dodatek.
Zauważ, że tutaj chęci procentują. Jak człowiek będzie wiedzieć, że gdy porządnie opanuje materiał to trafi na dobre, darmowe studia. Jak się będzie opierdalać - to straci, i o to chodzi. Jeżeli państwo "ufunduje mi" z moich pieniędzy naukę, co więcej zmusi mnie do niej, to ja mam już gdzieś fakt czy muszę być dobry, czy nie. Potem i tak dostanę zasiłek, "jakoś to przecież będzie". A poziom narodu systematycznie opada w dół, nie ma tego bodźca konkurencji, strachu przed upadkiem.
Wracając do mojej wcześniejszej wypowiedzi:
Visher napisał
Obecnie poziom państwowych szkół jest opisany w czasie równią pochyłą, tylko czekać aż przetnie miejsce zerowe i przejdziemy do etapu kształcenia pod kątem bycia posłusznym państwu.
Zakładki