Mnie śmieszy to, jak ci wszyscy patrioci robią nam wyrzuty, że nasi bohaterowie umierali dla kraju, który my teraz nazywamy gównem. Pewnie, powinniśmy się cieszyć, że nie mieszkamy w jakiejś Korei albo Sudanie, ale jeśli chce się coś osiągnąć albo poprawić, trzeba mierzyć wyżej, a nie niżej. Ciekaw jestem czy dzisiaj ktokolwiek by tak chętnie dla naszej pieprzonej Polski umierał. Za kraj, w którym wszyscy ruchają nas w dupę na prawo i lewo, na wszystkim, cały czas i nawet nie starają się tego za bardzo ukrywać.
Ja kocham to miejsce - moje osiedle, moje miasto. Nasze góry, jeziora itd. Wiążą się ze wspaniałymi wspomnieniami i marzeniami. A z czym mogę powiązać to, co oferuje mi państwo? Jeśli stąd nie wyjadę, będę zapierdalał całe życie za jakąś murzyńską stawkę i tylko patrzył, jak okradają mnie z ciężko zarobionych pieniędzy. A jak czegoś potrzeba, to wypną na mnie dupska i powiedzą wprost "całuj mnie pan tutaj".
Wiązanie bohaterów sprzed 70 lat z dzisiejszym państwem to głupota totalna. Kładę łeb na pień, że żyjący jeszcze uczestnicy powstania - patrząc na to, co się w Polsce dzieje - chętnie wznieciliby kolejne, przeciwko wszystkim rządzącym tym krajem.
Wszystkim odważnym ludziom należy się chwała i upamiętnienie, żyjemy jednak w wolnym kraju i każdy ma tu prawo robić, co chce. Jeśli ktoś lubi muzykę Madonny (bo niekoniecznie nawet ją samą) i nie żal mu kasy na bilet, to powinien na tym koncercie być. Nawet, jeśli jest wielkim patriotą, co w sercu nosi naszych bohaterów. Oni ginęli właśnie po to, żebyśmy 70 lat później mogli robić to, co nam się będzie chciało, na co będziemy mieli ochotę. Żeby, ku uciesze ludu, do tego kraju mogły i chciały przyjeżdżać światowe gwiazdy, które będą nam umilać i tym samym w maleńkim stopniu ułatwiać życie w naszym "cudownym" kraju.
Zakładki