Nie przeczytałem całego tematu, jednakże i tak powiem swoje zdanie :).
Po pierwsze, dla mnie Euro 2012 było dobrym demotywatorem do rozpoczęcia rozbudowy infrastruktury. Nie mówię tutaj tylko o autostradach, ale generalnie o wszystkich zamówieniach publicznych przez ostatnie lata, które były realizowane. W to wliczają się także remonty lotnisk, dworców, ulic w miastach itd itd. Prawda jest taka, że gdyby nie Euro rząd nigdy by się nie podjął takich działań (tj rozbudowy infrastruktury), ponieważ szalał kryzys na rynkach zagranicznych, i w obecnej chwili najprawdopodobniej nie mielibyśmy niczego z tego co zostało do tej pory wybudowane. Prawda jest, że większość z tych inwestycji utonęła w naszej biurokracji, przez co jest ta cała afera z wykonawcami autostrad którzy pobrali pieniądze od rządu, ale nie dali podwykonawcom. Może te autostrady nie są najlepszej jakości, może nie są najtańsze (a raczej na odwrót), ale są i można nimi jeździć. Ja tam się cieszę, ponieważ może trochę więcej płace ale znacznie mi skrócili czas przejazdu samochodem z Gdyni do Warszawy. Nasz nowy dworzec zapowiada się bardzo dobrze, a dodatkowo miasto generalnie lepiej wygląda dzięki renowacji ulic
Po drugie, zauważyłem kątem oka, że ktoś nazwał ludzi którzy podnoszą ceny na Euro złodziejami. To jest akurat normalne i do przewidzenia, tak się dzieje na całym świecie i jest to związane z dużym ruchem turystycznym. To nie robi z nich złodziei.
Po trzecie, może stadiony nie będą zawsze pełne, ale uważam, że jest to mała cena jak na rozwój zamówień w sektorze publicznym. Od 2010 do zeszłego roku nasze PKB wzrosło o 4,3 proc. w dużej mierze właśnie dzięki stałym inwestycjom infrastrukturalnym, które stanowią ponad 20 proc. PKB.
Po czwarte, jako taki rozwój infrastruktury mamy już za sobą. W obecnym momencie, może nie wpadamy w recesję, ale zdecydowanie jesteśmy poniżej średniej (nie przez Euro ale przez kryzysy międzynarodowe). Malejące sondaże PO są teraz idealną okazją do wprowadzenia poważnych reform w naszym kraju, które się już rozpoczęły. W drodze mamy reformę emerytalną, idzie prawdopodobna reforma NFZ-tu, a problem z nadmiarem nauczycieli już mamy z głowy (co prawda nie podoba mi się w jaki sposób postąpili z edukacją, ale nauczyciele zablokowali wszystko, maja za dużo przywilejów, mało pracują i mają za małe pensje, nie chcieli redukcji etatów, więc rząd zmniejszył ilość godzin, przez co dyrekcja musi zwalniać mimowolnie nauczycieli). Jeszcze zobaczycie obecny premier będzie miał podobną sytuację do Balcerowicza, a nasz kraj na tym skorzysta.
P.S. nie mówcie że politycy to złodzieje, a jak rzeczywiście tak jest to składać donos do prokuratury, bo rzucać oszczerstwami to każdy może. Nie wiem czy to się tutaj gdzieś pojawiło, ale tak na zaś powiem.
90% tych przetargów jak nie więcej było robionych za przysłowiową kopertę i nawet nie mówcie, że tak nie było.
Jak wiesz to złóż doniesienie o popełnionym przestępstwie do prokuratury, ponieważ to nie nam jest ich sądzić, to zadanie przypada systemowi sądownictwa.
Visher napisał
Przecież napisałem, że róbcie sobie euro jak/gdzie chcecie, byleby nie za pieniądze podatników. Jak ludzie tak lubią piłkę to zapewne zebrało by się chętnych na bilety. A skoro UEFA miała by wykładać ze swojej kieszeni, na wszystko byłyby uczciwe przetargi.
+tu nie tylko chodzi o przepłacanie, jak pęknięcie bańki długu zakończy się tylko hiperinflacją to i tak byłby to jeden z pozytywniejszych scenariuszów.
Nasz dług nie stoi na tak złym poziomie. Bardziej bym się martwił kryzysem w eurolandzie i zawieruchach na rynkach zagranicznych. Znacząco by się to odbiło na naszej zdolności eksportowej. Tak naprawdę pęknięcie bańki nam nie grozi. Inflacja jest na dobrym poziomie (4% o ile się nie mylę) a reformy są w drodze. W obecnym momencie grozi nam spowolnienie gospodarcze związane z wygaśnięciem stałych inwestycji w sektorze publicznym. Jednym z gorszych scenariuszy jest taki, że nasze spowolnienie gospodarcze nie skończy się w 2012, ponieważ z wygasającymi inwestycjami potrzebowalibyśmy wyrównania w sektorze prywatnym głownie poprzez konsumpcję. Co oczywiście nie jest możliwe z powodu stagnacji dochodów. Lata 2013-14, abstrahując od sytuacji w krajach członkowskich, mogą być trudne dla polskiej gospodarki. Idzie restrukturyzacja budżetu UE, a my już wszystkie nasze środki wydaliśmy, aż do następnego rozpisania. Tak więc obecny stan to tyle ile mogliśmy wyciągnąć z dofinansowania z UE.
Zakładki