Piwosz ma częściowo rację. Nie da się a priori przewidzieć, jak służba zdrowia funkcjonowałaby po sprywatyzowaniu. Gadanie, że wszystkich na pewno byłoby stać to zwykłe życzenia. Na pewno byłby margines osób nie mających na to pieniędzy. Ale to nie jest argument przeciwko prywatyzacji i urynkowieniu, bo i teraz jest margines osób, którym państwo nie pomaga, bo jakaś tam kategoria leków/operacji nie jest refundowana (i takie osoby muszą liczyć na pomoc różnych fundacji, organizacji charytatywnych itd). Jest też grupa ludzi, którzy mogliby uniknąć choroby (albo jej zaawansowanego stadium), ale przez państwo nie mogą - bo dostęp do lekarzy jest "reglamentowany" - i muszą czekać. Ogólnie rzecz biorąc, choć nie da się przewidzieć obrotu spraw na wolnym rynku, jestem przekonany, że działałoby to lepiej. Sama prywatyzacja, choć ważna, nie jest przecież jedyną sprawą, która należy załatwić w tej dziedzinie. Należy również wprowadzić wolny obrót lekami, wycofać się z systemu recept, ułatwić dostęp do zawodu lekarza. Friedman wyliczył, że w USA na przestrzeni 20 lat, za sprawą działalności Food and Drug Administration, ceny leków wzrosły 100-krotnie, a czas potrzebny na wprowadzenie leku na rynek wydłużył się 4-krotnie. Oprócz tego zauważył, że wiele leków, które nie są dopuszczane do sprzedaży na terenie USA z powodzeniem są dostępne na rynkach europejskich (i vice versa).
Silsar też ma częściowo rację. Oczywiście radykalne cięcia podatków nie są inflacją, ale nie tylko inflacja powoduje wzrost cen, bo nie istnieje coś takiego jak ogólny poziom cen. Wzrost cen powodowany jest większym popytem. Tym samym, po radykalnej obniżce podatków, ceny części dóbr i usług mogłyby rzeczywiście na pewien czas wzrosnąć, ale byłoby to zrekompensowane spadkiem cen i usług w innych sektorach gospodarki, gdzie państwo zmuszone byłoby wycofać się z finansowania. Oczywiście nie jest to argument przeciwko radykalnej obniżce podatków, bo pieniądze wydawane przez prywatne osobyi inwestorów są zawsze lepiej wydane; pieniądze wydane przez państwo są zawsze wydatkami konsumpcyjnymi, nigdy inwestycyjnymi.
Zakładki