Reklama
Strona 103 z 109 PierwszaPierwsza ... 35393101102103104105 ... OstatniaOstatnia
Pokazuje wyniki od 1,531 do 1,545 z 1626

Temat: Creepypasta - straszne rzeczy tutaj pokazujom

  1. #1531
    Avatar Taca
    Data rejestracji
    2012
    Położenie
    Kraków
    Posty
    10,466
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Cytuj Zaskroniec napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Zwłoki w studni

    Pewnego dnia, miałem wtedy sześć lat, moja siostra nie przestawała płakać. Tak działała mi tym na nerwy, że zabiłem ją, a ciało wrzuciłem do studni. Kiedy następnego dnia zajrzałem w głąb studni, ciało zniknęło.
    Kiedy miałem dwanaście lat, pokłóciłem się z najlepszym przyjacielem o coś głupiego. Wprawił mnie w taką złość, że zabiłem go, a ciało wrzuciłem do studni. Kiedy następnego dnia sprawdziłem studnię, ciało zniknęło.
    Miałem osiemnaście lat, moja dziewczyna była w ciąży. Nie chciałem być ojcem, więc zabiłem ją, a ciało wrzuciłem do studni. Kiedy następnego dnia spojrzałem do studni, ciało zniknęło.
    Kiedy miałem dwadzieścia cztery lata, pracowałem w biurze. Szef był dla mnie podły. Nie mogłem tego znieść, więc zabiłem go, a ciało wrzuciłem do studni. Kiedy następnego dnia sprawdziłem studnię, ciało zniknęło.
    Miałem 30 lat, kiedy moja matka zachorowała. Była przykuta do łóżka. Nie chciałem się nią zajmować, więc zabiłem ją, a ciało wrzuciłem do studni. Kiedy następnego dnia zajrzałem do studni, ciało nie zniknęło. Dzień po dniu zaglądałem do środka, ale jej zwłoki wciąż tam były.
    slabe albo nie rozumiem
    czy chodzi o to ze te ciala na cialach sie zbieraly i wkoncu te zwloki jej matki byly nad woda? dunno
    Cytuj Lord Xivan napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    jak riot games zakrecony niekumaty sam nie wie

  2. #1532
    Avatar Adziorroo
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    Łódź
    Wiek
    30
    Posty
    3,264
    Siła reputacji
    21

    Domyślny

    Cytuj Taca napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    slabe albo nie rozumiem
    czy chodzi o to ze te ciala na cialach sie zbieraly i wkoncu te zwloki jej matki byly nad woda? dunno
    Chodzi o to, że matka usuwała ciała ze studni.
    Jak już coś dodajecie to dodawajcie to tak jak się powinno...

  3. #1533
    Avatar Taca
    Data rejestracji
    2012
    Położenie
    Kraków
    Posty
    10,466
    Siła reputacji
    20

    Domyślny

    Cytuj Adziorroo napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Chodzi o to, że matka usuwała ciała ze studni.
    Jak już coś dodajecie to dodawajcie to tak jak się powinno...
    co
    nie domyslilbym sie xD
    Cytuj Lord Xivan napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    jak riot games zakrecony niekumaty sam nie wie

  4. Reklama
  5. #1534
    Avatar Adziorroo
    Data rejestracji
    2006
    Położenie
    Łódź
    Wiek
    30
    Posty
    3,264
    Siła reputacji
    21

    Domyślny

    Ostatnia część.
    Relacja z chrztu oczami „mojego” księdza. Jak Rose próbowała go powstrzymać

    Dobra, ludzie, dużo działo od mojego ostatniego wpisu. Wielu z was wysłało mi wiadomość z pytaniem, czy nic mi się nie stało. Niektórzy nawet wyciągnęli pomocną dłoń i podali mi swój numer telefonu. Dziękuję wam za to.

    Nie napotkaliśmy Rose od tamtego razu. W dodatku postanowiliśmy się przeprowadzić. Znalazłem pracę na południu Stanów i uznaliśmy, że wyniesienie się będzie dobrym pomysłem (uwaga, Atlanto, nadchodzę). Mój ojciec skontaktował się z księdzem, który udzielił mi chrztu. Ta opowieść robi się coraz bardziej pokręcona, jeśli mogę to tak określić.

    Wracając do tematu, zostałem ochrzczony w monasterze Ostrog w Czarnogórze. Oto zdjęcie:


    Nie wierzę w Boga w żadnej postaci, ale ta świątynia jest niesamowita. Zbudowano ją dawno temu. Podczas najazdu Imperium Tureckiego została przeniesiona kamień po kamieniu wysoko w góry, których Turkom nie udało się zdobyć. To imponujący budynek. Wyznawcy różnych religii, w tym muzułmanie i buddyści, odwiedzają to miejsce w poszukiwaniu duchowej pomocy. Nawet ja czułem tam coś „więcej” niż rzeczywistość, której można doświadczyć zmysłami.

    No więc kiedy miałem sześć lat, mój tata postanowił, że zostanę ochrzczony. Żadne z moich rodziców nie jest szczególnie religijne, ale tata trzymał się tradycji, wśród nich także chrzczenia dzieci. Udzielenie sakramentu miało się odbyć w najsłynniejszej świątyni na Bałkanach, Ostrogu. Ceremonię dokładnie rozplanowano, było wielu chętnych, więc zostałem przydzielony do licznej grupy innych dzieci. Przyjechaliśmy na miejsce i czekało nas rozczarowanie (a przynajmniej mojego tatę, mnie nie obchodziła cała ta sytuacja). Na progu zatrzymał nas ksiądz.

    - Ty, ty nie możesz wejść do środka. - Zatrzymał mnie. Kapłani w moim kraju noszą długie czarne sutanny i hodują długie brody. Stałem tak w uścisku gościa wyglądającego jak nietoperz. Mój tata wyskoczył przede mnie i domagał się wyjaśnienia.
    - Znam cię, synu – powiedział do niego ksiądz. - Udzieliłem ci chrztu. Pamiętam. - Rzeczywiście ochrzcił go 20 lat temu. - Ale twój syn , on nie może tam wejść.
    - A to niby dlaczego? - zapytał mój tata, był w szoku.
    - Nie mogę tego wyjaśnić, ale lepiej będzie dla nas wszystkich, jeśli pójdzie gdzie indziej.
    - Ale czemu?
    - Synu, proszę, odejdź. Ale zapamiętaj, musisz go ochrzcić. Nie waż się o tym zapomnieć.
    - Nie rozumiem.
    - I nigdy nie zrozumiesz. Po prostu to zrób.
    Tata wziął mnie za rękę i pociągnął za sobą. Nie miał pojęcia, o co tu chodziło. W drodze do domu próbował jakoś to wyjaśnić. Myślał, że może to ja coś zepsułem, na przykład nasikałem za świątynią albo coś takiego (choć brzmiało to jak akcja w moim stylu, nic złego nie zrobiłem).

    Kiedy dotarliśmy do domu, zadzwonił telefon. Od tamtego księdza. Chciał, żebyśmy wrócili. Natychmiast. To 35 minut jazdy. Tata był zdziwiony bardziej niż kiedykolwiek. Pojechaliśmy z powrotem. Ceremonia już się zakończyła. Byliśmy tam tylko my trzej.
    - Postanowiłem ochrzcić twojego syna pomimo...
    - Pomimo czego? - zapytał mój tata, zaintrygowany.
    - Nie mogę wam powiedzieć. Ale to ważne, żebyśmy zrobili to szybko.
    Tak się stało. Nie mogłem ustać w miejscu, kiedy kapłan odprawiał modły, a potem pokropił mnie wodą święconą. Pamiętam, że wynudziłem się śmiertelnie zanim wreszcie skończył. Odprawił nas i zaznaczył, żebyśmy nie wracali, chyba, że stanie się coś dziwnego.

    Tata był zadowolony z zakończenia sprawy. To było przed dwudziestoma latami. Kilka dni temu tata wybrał się do Ostroga. Ksiądz jeszcze żyje, ale zakończył posługę kapłańską. Nadal mieszka na terenie klasztoru. Przekonanie go do rozmowy wymagało trochę perswazji (także pieniężnej).

    Mój chrzest odbył się trzynastego lutego 1992 roku. Noc wcześniej ksiądz zajmował się swoimi owcami (w tamtych czasach księża często hodowali owce i krowy, w ten sposób zarabiali na życie), w pewnej chwili zobaczył postać w ciemności. Dziwne, ktoś stoi tam późno w nocy, choć było już po godzinach otwarcia świątyni, a wszyscy duchowni znajdowali się już w części mieszkalnej.
    - Ej, kto tam jest? - krzyknął ksiądz.
    - Podejdź, ojcze – odpowiedziała spokojnym głosem kobieta.
    Ksiądz wyjaśnił, że od czasu do czasu odwiedzali go zdesperowani ludzie, błagający o błogosławieństwo lub schronienie. Podszedł do tej kobiety, żeby dowiedzieć się, czego potrzebuje. Kiedy się zbliżył, zobaczył kobietę w bieli, stojącą w bezruchu. Stała wśród owiec, które ustawiły się w okrąg dookoła niej, jakby zachowując bezpieczną odległość. Ksiądz twierdzi, że od razu poczuł obecność czegoś bezbożnego.
    - Czego chcesz? - zapytał wrogo. Wiedział już, że nie rozmawia z niewinny gość.
    - Jutro. Jutro spotkasz chłopca. Takiego jak każdy inny. Ma na imię Milos. Nie udzielisz mu chrztu.
    Duchowny zwierzył się mojemu ojcu, że uczestniczył w kilku egzorcyzmach, ale nigdy tak się nie bał. Tym razem poczuł się zagrożony.
    - Ty i twój rodzaj nie macie wstępu na poświęconą ziemię.
    - Mój rodzaj, ojcze? Co przez to rozumiesz?
    - Wy, demony. - Głos załamywał mu się od strachu.
    Zaśmiała się.
    - Demony? Widzę, że należysz do kleru - ale czy umiesz walczyć z demonami? To wymaga głębokiej wiary, ojcze.
    - Odejdź stąd natychmiast.
    - Posłuchaj mnie, żałosny klecho. Wiem, kim jesteś. Wiem, o czym myślisz. Wiem, że czujesz moją siłę. Sprzeciw się mojemu żądaniu, a nigdy więcej nie będziesz spał spokojnie.
    - Potem odeszła. Resztę historii już znacie. Najpierw odmówił ochrzczenia mnie, ale potem zmienił zdanie. Najwyraźniej, jak to określił mojemu tacie, wolał być dręczony przez złego ducha niż odmówić dziecku bożemu szansy na spotkanie z Jezusem. Dodał, że płaci za to od dnia mojego chrztu.

    Przez dwa tygodnie od tego wydarzenia, każdej nocy, widywał za oknem kobietę w bieli. Po prostu tak stała, z głową przechyloną na bok. Jednak bez uśmiechu, jej twarz wyrażała złość. Długo się modlił, ale nie miało to na nią wpływu. Następnie jego owce zaczęły umierać. Żadnych śladów dzikiego zwierzęcia, żadnych ran. Zwyczajnie leżały martwe. Na koniec gwałtownie zwiększyła się liczba koniecznych egzorcyzmów. Uważa, że był to bezpośredni skutek sprzeciwienia się rozkazom tamtej kobiety. Pokazał mojemu tacie nagranie (w połowie lat 90' w kaplicy założono kamery). Ojciec stwierdził, że było niewiarygodne. Ukazywało trzynastoletnią dziewczynkę, która przyszła z mamą do kaplicy. Matka szlochała, błagając o pomoc. Kapłan rozpoczął rytuał, a dziewczynka rzucała przedmiotami. Egzorcysta poprosił dwóch młodych mężczyzn, którzy przyszli pomodlić się, żeby przytrzymali ją. Miotała się, próbując uwolnić z ich uścisku. Chwilę przed upadkiem na kolana, odezwała się „Nie powinieneś był tego robić, ojcze.”. Została uzdrowiona.

    Mój tata miał już dość tych informacji, ale chciał dowiedzieć się, kim była ta kobieta. Ksiądz wyznał, że z początku sądził, iż jest demonem, ale nie wpływały na nią modlitwy, a także nie ograniczała jej poświęcona ziemia, co zmuszało do zastanowienia. Potem myślał, że należy do sekty, a może zajmuje się czarną magią. Nachodziła go trzynastego lutego każdego roku. Tego dnia umierały wszystkie jego stada. Chore osoby, które tego dnia przychodziły do monasteru po pomoc, doznawały pogorszenia stanu zdrowia. Liczba opętanych osób wzrastała nienaturalnie właśnie trzynastego lutego. Na zakończenie dnia przychodziła do niego, nieważne, gdzie się wtedy znajdował. Wielokrotnie próbował z nią porozmawiać, dowiedzieć się, kim/czym jest. Nigdy nie odpowiedziała. Nigdy się nie starzała. Ostatecznie ksiądz załamał się do tego stopnia, że porzucił stan duchowny. Nadal mieszkał na terenie klasztoru, ale nie był w stanie dłużej wykonywać swojego zajęcia. Stracił wiarę. Doszedł do wniosku, że Bóg powinien był go ochronić. Mój tata powiedział, że wydawał się niestabilny psychicznie. Wspominał coś o Moranie, cokolwiek to miało znaczyć. Wygląda na to, że jest to bogini śmierci w niektórych kulturach, ale sądzę, że staruszek zwariował.

    Myślę sobie, że ta opowieść była tylko paplaniną starego człowieka, który zbliża się do śmierci. Boginie? Demony? Raczej nie.

    Podsumowując, oto rozczarowująca historia mojego chrztu.
    Nie natknąłem się na żadne z nich od zdarzeń opisanych w poprzednim wpisie. Przeprowadzam się, w nadziei, że to pomoże. Postanowiłem też: jeśli spotkam ich kolejny raz, przyjmę od nich pomarańczę. Nie mogę żyć tak w nieskończoność. Po prostu... nie mogę.

    Wziąłem pomarańczę

  6. #1535
    Avatar tsude
    Data rejestracji
    2012
    Posty
    3,061
    Siła reputacji
    15

    Domyślny

    jest dalsza czesc tej pasty? co sie stalo jak wzial pomarancze?

  7. #1536
    Avatar Venom'ek
    Data rejestracji
    2008
    Wiek
    33
    Posty
    889
    Siła reputacji
    17

    Domyślny

    To była ostatnia część, ale to jest jasne co sie stało później zabranie pomarańczy było czymś w rodzaju zaprzedania duszy diabłu

  8. Reklama
  9. #1537
    Avatar jodlak
    Data rejestracji
    2007
    Położenie
    Warszawa
    Wiek
    29
    Posty
    2,009
    Siła reputacji
    19

    Domyślny

    http://pastebin.com/w4DepUEh

    Macie tutaj zakończenie w oryginale... No cóż

  10. #1538
    Avatar krzysiek
    Data rejestracji
    2010
    Położenie
    Kalisz
    Wiek
    32
    Posty
    378
    Siła reputacji
    16

    Domyślny

    Może nie do końca creepypasta a tekst + obrazki, ale trochę mną wzdrygnęło:
    Wszędzie panował burdel. Burdel w głowie, burdel w życiu, a najgorszy po zmieszaniu whisky z wódką.

  11. #1539
    Avatar Musk
    Data rejestracji
    2013
    Położenie
    UK
    Wiek
    23
    Posty
    197
    Siła reputacji
    13

    Domyślny

    Zastanawialiście się kiedyś ilu ludzi zabiliście? Oczywiście nie mam na myśli ludzi, których udusiliście własnymi rękoma, tudzież poderżnęliście gardło a potem zakopaliście zwłoki na odludziu. To sami wiecie doskonale. Moje pytanie dotyczy raczej morderstw dokonanych przez zaniechanie. Przykładowo, kiedy chwiejnym krokiem, w zimową noc wracaliście z imprezy i nie zastanowiliście się nad losem mijanego bezdomnego leżącego na ławce. Biedak jak biedak, da sobie jakoś radę, ja muszę jak najszybciej znaleźć się w ciepłym łóżeczku. Rano słuchając wiadomości, prawie nie zauważacie kiedy spiker mówi o powiększającej się statystyce ofiar mrozów. Potencjalnego morderstwa mogliście dokonać też widząc piękną dziewczyną w autobusie, nagabywaną przez dwójkę podchmielonych gości. Każdy patrzy się w okno lub bawi się komórką. Dziewczyna wysiada, ci dwaj też. Trzy dni później w Super Expresie znajduje się artykuł opisujący morderstwo młodej kobiety dokonane w parku Dreszera, prawdopodobnie na tle seksualnym. Ale przecież nie każdy czyta gazety, zwłaszcza tabloidy gdzie, wiadomo, ¾ treści to kłamstwo. Sumienie spokojne. Jadąc samochodem letnią porą mijamy osobę leżącą w rowie. Pijak. Spacerując wzdłuż rzeki mijamy grupkę dzieciaków, ewidentnie chcą się kąpać. Tutaj jest dość niebezpiecznie, nie ma wydzielonych kąpielisk i przede wszystkim dzieci są same, bez opiekunów. Cóż, na pewno dadzą sobie radę, zresztą gdzie są ich rodzice? Takich przykładów można podać jeszcze wiele. Myślę że, tylko się nie obraźcie, prawie każdy z nas żyje w błogiej nieświadomości bycia przynajmniej jednorazowym mordercą, dokonującym swych zbrodni przez zaniechanie lub brak dobrej woli.

    Piotrek pod tym względem był wyjątkowy. Istny seryjny morderca w białych rękawiczkach, chociaż, jak to bywa w zjawisku przeze mnie opisanym, nie zdawał sobie z tego sprawy. Nie było by do końca sprawiedliwe gdybym powiedział, że Piotrek to skończony łajdak. Miał trudne dzieciństwo. Mając 7 lat został porzucony przez matkę. Dwa lata później została skatowana na śmierć w domu mężczyzny, dla którego pozostawiła syna i męża. Przez te dwa lata Piotrek nie mógł zrozumieć, dla czego jego mamusia już go nie kocha. Ojciec Piotrka popadł w depresję i alkoholizm. Jednak kochał syna, i mimo swoich kilku dniowych ciągów starał się zapewnić mu w miarę normalne życie, nigdy na niego nie krzyczał i nigdy go nie bił. Oczywiście przez swój nałóg zawalał wiele istotnych spraw. Piotrek, jako bardzo inteligentne dziecko, już wtedy zrozumiał że może liczyć tylko na siebie. W tak młodym wieku wyrobił sobie pogląd, że wszyscy ludzie są tacy jak jego rodzice – myślą tylko o sobie i o swoich pragnieniach. Jedyną bronią jest bycie takim samym. Kiedy dowiedział się o śmierci swojej matki oprócz ukłucia smutku, poczuł ogromną falę satysfakcji. Dzieci w szkole nie dawały mu spokoju, dokuczały mu za to że jest synem wyrodnej matki i alkoholika. Chcąc zaimponować szkolnej społeczności, zaczął pilnie się uczyć. Nauka stała się centrum jego życia. Brał udział w każdej olimpiadzie, zawsze zwyciężał. Wszystko, co wiązało się z zdobywaniem wiedzy przychodziło mu bardzo łatwo. Nie znosił, kiedy przeszkadzano mu w uczeniu się lub gdy odmawiano dostępu do wiedzy. Ten pęd ku byciu coraz bardziej mądrzejszym zrobił z niego człowieka pewnego siebie, umiejącego narzucić innym swoją wolę. Po zdaniu matury z wszelkimi możliwymi rozszerzeniami, podjął się studiów prawniczych w najlepszej państwowej uczelni w stolicy. Tam, podczas jednego z wykładów, usłyszał pogląd pewnego profesora, który stał się mottem w przyszłej pracy Piotrka. „Prawo nie jest dobrem samym w sobie. Jest NARZĘDZIEM, które należy umiejętnie, skutecznie i bezwzględnie wykorzystać.”

    Niewiele osób w wieku 30 lat może się poszczycić własną willą w prestiżowej dzielnicy i sportowym autem. Piotrek dzięki zawrotnej karierze komornika sądowego mógł sobie pozwolić na wszystko. Zgodnie z swoim mottem był bezwzględny i nieugięty w stosowaniu prawa. Wiele osób, których majątek uległ egzekucji, popada w czarną rozpacz. Piotrek tłumaczył sobie, że osoby takie są same sobie winne. On tylko skutecznie egzekwował prawo. Nie zrobiła na nim wrażenia staruszka, która błagała go na kolanach, aby nie odbierał jej mieszkania. Cóż, nie trzeba było brać kredytu na wycieczkę po świętych miejscach Europy, skoro nie widziało się szans na spłacenie długu. Patrzył na nią ze wzgardą, bo niby co jej do głowy przychodzi – że stanie się jakiś cud? Powieka mu nie drgnęła, kiedy wpisywał do spisu inwentarza komputer pewnego przykutego do wózka inwalidzkiego chłopaka. Nie zważał na zszokowany wyraz twarzy matki kaleki i wściekły grymas ojca. Myślał wtedy, że wózek w świetle prawa też należy do masy majątku. Ciężkie sytuacje samotnych matek obchodziły go tyle, co zeszłoroczny śnieg. Wszystkie groźby nie robiły na nim większego wrażenia. Był tak pewny siebie, że kiedy widząc machającą mu przed nosem pięść lub nierzadko nóż, uśmiechał się pogardliwie. Doskonale wiedział, że jego „podopieczni” są bezsilni wobec prawa. Co mu mogą zrobić? Pobiją go? Zaciukają nożem? To na pewno nie zmieni ich beznadziejnego położenia na lepsze. Piotrek już myślał, co taka groźba zmieni w prowadzonym przez niego postępowaniu. Cieszył się na myśl o tych zmianach.

    Młodzi ludzie, niesamowicie pewni siebie, którzy osiągają szczyty swoich marzeń i ambicji wyróżniają się jednym szczególnym tokiem myślenia: wybitnie uważają się za ludzi nieśmiertelnych, nie może spotkać ich żadna krzywda. Zawsze się wybronią, zawsze znajdą wyjście. Zupełnie inaczej myślą ludzie zapędzeni w kozi róg, między innymi „klienci” Piotrka. Nie raz słyszał, że ktoś się powiesił z powodu prowadzonej przez niego egzekucji długu. Dwie osoby zmarły na zawał po jego odwiedzinach. Ktoś przewlekle chory zmarł wcześniej, wyrok sądowy podobno odebrał mu wszelką chęć do walki z chorobą. Piotrek nigdy, nawet przez ułamek sekundy nie poczuł się winny. Za winnych uważał tylko i wyłącznie swoich „podopiecznych”. Sami doprowadzili się do tego stanu swoimi błędnymi decyzjami. On tylko stosował bezwzględnie prawo, co w jego przekonaniu było słuszne i sprawiedliwe. Stosował je także w życiu prywatnym, przez co nie był lubianym klientem żadnej restauracji czy sklepu. Ludzie, którzy z nim współpracowali, zwłaszcza osoby które przyuczał do zawodu, bali się go, lecz mimo to budził w nich podziw. Nie miał żony ani dziewczyny. Nie mógł jednak narzekać na brak kobiet. Lgnęły do niego jak muchy do cukru. Piotrek żadnych z tych przelotnych romansów nie brał na poważnie. Do czasu, kiedy dostał na przeszkolenie w terenie 26 letnią Paulinę. Chociaż drażniło go, że często wspomina o swoim bliskim przyjacielu, chyba po raz pierwszy w życiu poczuł do obcej osoby coś więcej niż sympatię. Zauważył sam u siebie, że w jej obecności łagodnieje. Raz przesunął termin spłaty jednemu z dłużników. Innym razem podpowiedział pewnemu emerytowi jak napisać podanie o rozłożenie długu na raty. Wściekał się i beształ za swoją słabość. Dłużej tak nie mogło być, szukał pretekstu, aby rozmówić się z Pauliną. Znalazł go gdy, był tego pewien, specjalnie nie wpisała do spisu drogocennego fortepianu u dłużników jednego z banków. Gdy oboje dokonywali swoich komorniczych obowiązków, grała na nim mała dziewczynka. Zaraz po wyjściu zaproponował Paulinie kawę w pobliskiej restauracji. Lekko zawstydzona, lecz dużo bardziej wystraszona zgodziła się.

    Usiedli naprzeciwko siebie, zamówili coś do picia. Krępująca cisza zdenerwowała Piotrka, postanowił nie przebierać w słowach.
    - Za to, co zrobiłaś pół godziny temu, powinienem powiedzieć szefowi żeby wywalił cię na zbity pysk. Nie pogarszaj swojej sytuacji i proszę, nie udawaj głupiej i że nie wiesz o czym mówię, to urąga mojej i twojej inteligencji.
    Zwykle po takiej reprymendzie ludzie jąkając się zaczęli gęsto się tłumaczyć. Ona spokojnie, z lekkim wyrazem wyższości nad nim odpowiedział mocno i wyraźnie:
    - Jesteś człowiekiem bez serca.
    Piotrek, słysząc te zdanie już sto razy w swoim życiu, trochę się zawiódł. Teraz na poważnie pomyślał, że nie nadaje się ona na komornika.
    - Dziewczynko, z miękkim sercem to możesz sobie zostać siostrą miłosierdzia. Co do cholery uczyli cię na tych studiach, w tym zawodzie….
    - Jesteś człowiekiem bez serca i bydlakiem – przerwała mu bezceremonialnie, gniewnie, zaskoczyła go bo uważał że jemu się nie przerywa – rozmawiałam z matką tej dziewczynki, kiedy byłeś z jej ojcem na strychu. Bóg wie, czego szukałeś na strychu w nowo wybudowanym domu, instalacje klimatyczną też chciałeś wpisać do inwentarza? Nie ważne, ta dziewczynka ma na imię Alicja. Nie patrz na mnie jak na cyrkowe dziwadło. Twoje ofiary mają rodziny, a członkowie tych rodzin imiona. Alicja jest chora na białaczkę. Ten fortepian daje jej tyle radości, jest jedną z niewielu rzeczy, które przytrzymują ją przy życiu. Proszę bardzo wracaj tam, i wpisz go do inwentarza. Albo wiesz co, może lepiej od razu palnij jej w łeb, to by było nawet bardziej humanitarne. Wiesz, jakie masz biurowe przezwisko? Robot – zszokowany słowami Pauliny Piotr, machinalnie zdał sobie sprawę z swojej niewiedzy o pseudonimie nadanym przez kolegów. Czuł się podle, jedyna osoba, do której żywił jakieś wyższe uczucie właśnie miesza go z błotem i co gorsza trafia w samo sedno, porusza fundamenty jego nastawienia do innych ludzi – bo jak robot, automatycznie, jak program komputerowy wykonujesz swoje zadania. Nie interesuje cię nic innego jak tylko wykonanie zadania, idziesz do celu po trupach, i to dosłownie.
    Odsapnęła. Piotrek ciągle miał utkwiony wzrok w jej oczach. Wzięła to za brak skruchy, dalej ogarnięta gniewem mówiła co o nim myśli.
    - Nie tylko w pracy zachowujesz się jak byś nie miał duszy. Jestem na stażu już 3 miesiące, przez ten czas byłam na dwóch imprezach firmowych i kilkanaście razy na piwie z pracownikami. Wiesz ile razy widziałam ciebie na tych spotkaniach? – Piotr doskonale wiedział. Od września był tylko raz na piwku z ludźmi z pracy. Głównym powodem tego wyjścia była nowa, czyli właśnie Paulina. On wolał towarzystwo ludzi podobnych jemu czyli bogatych, takich co wiedzą czego chcą i zdają sobie sprawę ze swojej wartości. Mimowolnie pomyślał, że musi odpłacić kolegom za to że go unikają po pracy – tak, dokładnie tylko raz. A wiesz, czemu tak się dzieje?
    Piotrek chciał się wytłumaczyć, iż to dlatego bo zawsze odmawia wyjścia na wspólnego browarka. Uznał jednak, że to głupie tłumaczenie. Milczał.
    -Dlatego, że ty oprócz tych swoich krezusów nie masz kolegów, wątpię żebyś miał chociaż jednego przyjaciela.
    Nie zapanował nad własną mimiką i słowami. Kącik jego ust uniósł się w pogardliwym uśmieszku, za którym kryła się wypuszczona jak z sprężyny złość.
    - Ty za to masz przyjaciela. Ten twój Marcin, pachnący gnojem i czosnkiem właściciel warzywniaka przy Różyckim. Dalej ma nadzieję, że taka panienka z wyższych sfer jak ty da mu szansę? Czy może już mu dałaś?
    Spodziewał się, że wybiegnie płacząc z kawiarni. Znów go zaskoczyła, nie zrobiła się nawet czerwona. Zamiast tego spokojnie i stanowczo odpowiedziała.
    - To, co jest między mną a Marcinem to nie twoja sprawa, żałuję że w ogóle ci o nim wspominałam. Zaufałam ci, ale cóż, widać nawet pierwsze wrażenie może być mylne. Powiem ci tylko, że obserwując ciebie jestem pewna, że ty nigdy nie doświadczysz takiego uczucia, jakie jest między nim a mną.
    Teraz spuścił wzrok na blat stołu. Była na niego wściekła, lecz mimo wszystko zrobiło się jej mu go żal. Po chwili wahania położyła dłoń na jego wierzchu jego dłoni. Znów spojrzał na nią.
    - Czemu ty taki jesteś. Co ty człowieku chcesz udowodnić?
    „Czemu” – pomyślał Piotrek – „ Już sam zapomniałem czemu. Myślisz, że to takie proste?” Nie powiedział tego głośno. Zamiast tego znów utkwił wzrok w blacie.
    Widząc, że nic z niego nie wyciągnie, zmieniła temat:
    - Będziesz jutro na imprezie andrzejkowej?
    Wyrwany pytaniem z zamyślenia Piotr uniósł głowę i blado uśmiechając się odpowiedział:
    - To będzie na Woli, tak? Chodźmy już, nie bój się nie powiem nic szefowi.

    Piotrek już podczas jazdy taksówką przeczuwał, że pójście na andrzejki było błędem. Odreagował to uczucie na taksówkarzu, któremu zarzucił że specjalnie jedzie dłuższą trasą. Nie obyło się bez skargi złożonej do korporacji jeszcze podczas jazdy. Impreza andrzejkowa odbywała się w wielkiej hali. Było bardzo klimatycznie. Gustowny bufet piętrzył się na długim stole ustawionym w literą U. W środku rozstawione były kramy gdzie piękne hostessy zapraszały do brania udziału w różnych wróżbach. Było nawet parę małych namiotów. Piotrkowi zrobiło się przez moment głupio, wiedział, że całą tą imprezę fundują podatnicy. Muzyka na razie nie grała głośno, Piotr wiedział, że prawdziwe szaleństwo zacznie się, gdy wszystkie stare grzyby z poszczególnych departamentów rozejdą się do domów. Poruszony wczorajszą rozmową z Pauliną, ułożył sobie mowę, którą chciał powiedzieć swoim współpracownikom. Nawet, jakby się tego spodziewając, wszyscy zamilkli gdy do nich podszedł. To zbiło go z tropu. Zamiast płomiennej przemowy tłumaczącej, że nie jest takim potworem jak go sobie wszyscy wyobrażają, zdobył się tylko na ogólnikowe przywitania i pytania w stylu „jak się bawisz?”. Nie czekając na to, kiedy zaczną go unikać, podszedł do naczelników, z nimi zawsze mógł porozmawiać. Im dłużej z nimi rozmawiał tym bardziej sobie uzmysławiał, czemu nie lubi takich imprez. Gwoździem do trumny była Paulina. Przyszła 30 minut po Piotrku, i nie była sama. Przyszła z tym badylarzem. Nie wiedział, co ona w nim widzi, dla niego swoim wyglądem nie różnił się od strachu na wróble. Nie miał jeszcze okazji z nim zamienić choćby słówka, ale złośliwie wmawiał sobie, że nie mógłby rozmawiać z nim o ziemniakach i kapuście. Udawał, że ich nie widzi. Postanowił pochodzić wśród kramów. Zawędrował przed czarny namiot nad wejściem, którego widniał szyld napisany celtycką czcionką. Napis ten wywołał u niego drwiący uśmieszek „PRAWDZIWE WRÓŻBY, WCHODZISZ NA WŁASNE RYZYKO.” Piotrek nigdy nie był przesądny, a ni tym bardziej wierzący. Miał jednak ochotę zobaczyć, co za banialuki zostaną mu powiedziane za zasłoną namiotu. Może też bez problemu skryć się przed Pauliną i całą resztą. Odwrócił tabliczkę wiszącą obok wejścia na „zajęte”. Kiedy wszedł do namiotu, uśmiechnął się mimo woli. W jego przyciemnionym wnętrzu, za małą ławą, zasłaną przeróżnym magicznym drobiazgiem siedziały trzy przepiękne kobiety. Dopiero po chwili zorientował się, że to cyganki. „No i co z tego” pomyślał Piotrek „jedna piękniejsza od drugiej, istne Esmeraldy. Może ten wieczór nie będzie taki beznadziejny.”
    -Pan, piękny pan – powiedziała środkowa Esmeralda pokazując piękne perełki zębów – pan przyszedł po wróżby. My wszystko wiemy wszystko ci powiemy.
    Piotrek nie za bardzo słuchał, bezczelnie wpatrywał się w dekolty wróżbitek.
    -Proszę, niech piękny pan usiądzie przed nami, powiemy wszystko – pokazując wymowny gest ocierania kciuka o palec wskazujący i serdeczny – ale nic za darmo piękny panie.
    Piotr nonszalancko rzucił trzysta złotych, na stół:
    - Ful serwis proszę
    Środkowa piękność szeroko uśmiechnięta zabrała pieniądze.
    - Mało dajesz piękny panie. Zwłaszcza, że nasze przepowiednie zawsze się sprawdzają.
    Klient spojrzał na cyganki jak się patrzy na sztukmistrzów, czyli z mieszaniną zdziwienia i rozbawienia.
    - Trzysta złotych to nie mało. Jak się postaracie – tu uśmiechnął się znacząco – dam jeszcze więcej. Czemu one nic nie mówią – wskazał głową na dwie pozostałe kobiety – nie znają polskiego?
    - Piękny pan raczy wybaczyć. To niemowy od dziecka, razem trzymamy się od maleńkiego. Możesz się panie zwracać do mnie… Esmeralda.
    W przyciemnionym świetle przyjrzał się twarzom cyganek po kolei. Teraz był pewien. To były siostry, dlatego nie mógł szczerze powiedzieć, która jest ładniejsza. Zawiesił wzrok na twarzy środkowej wróżbitki. Jej oczy były dziwne, zamglone. W ułamku sekundy zorientował się – „Boże, ona jest zupełnie ślepa, skąd wiedziała że jestem mężczyzną. Pewnie po zapachu, niewidomi mają wyostrzone zmysły. Esmeralda to chyba bardzo popularne imię wśród Romów, nie mogła przecież odgadnąć, że tak nazwałem je w myślach. Tego jeszcze nie miałem, dwie niemowy i jedna niewidząca.” Zrobiło się mu trochę dziwnie, ale szkoda mu było wydanych pieniędzy.
    - Co piękny pan chce wiedzieć? – zapytała stawiając przed sobą wielką szklaną kulę.
    Piotr postanowił dalej być uwodzicielski. Uśmiechając się lubieżnie odpowiedział:
    - Powiedzcie mi jak skończy się dla mnie ten wieczór.
    Kula ustawiona na stole nabrała koloru atramentowej czerni. Jak na komendę, wszystkie trzy wróżki wyprostowały się na krzesłach. Jednocześnie zaczęły trzepotać rzęsami. W jednej chwili otworzyły szeroko oczy, jednak widać w nich było jedynie białe jak śnieg białka. Odrzuciły głowy do tyłu i tak znieruchomiały. Piotr zachwycał się widokiem cudownych, wygiętych w łuk sylwetek. Minęła minuta, Piotrek miał już powoli dość całej tej, w jego mniemaniu, szopki. Po kolejnej minucie zdenerwował się już nie na żarty. „Czego się mogłem spodziewać? Zwykłe naciągaczki i tyle. Jak tylko spróbuję dotknąć którąś z nich, zaraz mnie oskarżą, chociażby o molestowanie w miejscu pracy.” Kiedy już lekko uniósł się nad krzesło, ledwo usłyszał szept małej dziewczynki dochodzący z prawej strony. Szept, który zmroził mu skórę:
    -Umrzesz.
    Przełknął ślinę, nachylił się w stronę niemowy po prawej stronie.
    - Co powiedziałaś?
    Trzy gardła głośno i wyraźnie wypowiedziały:
    - UMRZESZ UMRZESZ UMRZESZ. TY SZUMOWINO.
    Jednego nie można było odmówić Piotrkowi w tej sytuacji – odwagi. Stłumił grozę, dość wyraźnie zapytał:
    - Jak to się stanie?
    Znów głos dziewczynki po prawej stronie:
    - Dopadną cię potwory. Nawet trochę ci współczuję. Nie będziesz nawet widział, co się będzie z tobą działo bo wydłubią ci oczy śrubokrętem.
    Piotr już bardziej opanowany, zadrwił:
    - W co mi jeszcze wsadzą ten śrubokręt nędzna aktorko? Może w…
    - Nie kpij Jasiński. Tam gdzie myślisz wsadzą ci, co innego i to w czterech sztukach, przedtem poszerzając cię w tym miejscu brzytwą. – przerwał mu tubalny głos dochodzący z gardła Esmeraldy.
    Piotr słysząc swoje nazwisko zdębiał, chciał uciec, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Bas kontynuował swą „przepowiednie”:
    - To dziecko ma rację, dopadną cię potwory. Na początku skopią cię jak wór z suchymi strąkami fasoli. Nie bój się nie stracisz przytomności, to fachowcy, takie stwory uwielbiają cierpienie swoich ofiar. Potem stanie się to, co powiedziało to niewinne dziewczę i ja. Brzytwą poszerzą ci też tą wredną gębę, wycinając z niej to, co ci już nie będzie potrzebne. To bardzo ciekawskie stwory, można powiedzieć eksperymentatorzy. Rozprują cię jak świnie, zobaczą jak wyglądasz w środku, nie zobaczą już pracy pękniętej wątroby i żołądka, ale jeszcze będą trzymać twoje bijące serce. Będziesz myślał o nich jak o bogach, modląc się do tych istot aby cię dobili, aby ten bezmiar cierpienia już się skończył. I chociaż pierwszy raz w życiu twoja modlitwa będzie szczera, to nie zostanie wysłuchana. Zostawią twój krwawiący ochłap mięsa żeby dogorywał na mrozie. Chciałbym żebyś wiedział, mimo konsekwencji, jakie mnie za to spotkają, że wcale mi cię nie żal, ty s…
    - Ciii, i tak już powiedziałeś za dużo – odezwała się dziewczynka po prawej – dobrze wiesz, że w miejscu gdzie się znajdujemy nie można przeklinać i złorzeczyć.
    Piotr w miarę, kiedy tenor opowiadał o szczegółach jego rzekomej kaźni robił się coraz bledszy. Nawet wtedy próbował trzeźwo myśleć: „Zdobycie mojego nazwiska to żaden problem. Cały ten pokaz może być zemstą moich koleżków z pracy. Tak, jestem tego pewien, chcieli mi utrzeć nosa tą makabryczną historią”. Całkiem wyraźnie powiedział pierwszą myśl, jaka mu przyszła do głowy:
    - Potworów nie ma.
    Trzy gardła zaśmiały się głośno, szyderczo. Piotr słysząc ten śmiech wbrew swojej woli skulił się w sobie. Gardło Esmeraldy, znów odezwało się basem:
    - Wśród żywych mnóstwo jest potworów, myślisz że przez kogo znaleźliśmy się w tym miejscu? Wielu z was nie można nazwać ludźmi. Tak jak ciebie, łajzo.
    Nastąpiła chwila ciszy, w której Piotr dalej próbował wszystko racjonalnie wyjaśnić. Niespodziewane, odezwała się wróżka z lewej strony, pięknym kobiecym głosem. Piotr mógłby przysiąc, że słyszał ten głos wiele lat temu:
    - Jest jeszcze szansa.
    - Zamknij się idiotko – odezwali się jednocześnie dziewczynka i tenor – on nie zasługuje na naszą litość.
    - Wiem, że znajdujecie się w tym miejscu przez niego. Ale ja tylko nie chcę by był taki jak ja. Piotrusiu proszę cię zmień się, ostatnią rzeczą, jaką pragnę jest to abyś skończył w tym miejscu. Posłuchaj tej dziewczyny, z którą wczoraj rozmawiałeś. Ona pokarze ci jak traktować innych ludzi z miłością. Za chwilę czeka cię ciężka próba, jedyne, co mogę ci powiedzieć to to żebyś szanował jej wybory. Chociaż wydawałyby ci się bardzo trudne do przyjęcia. Błagam posł….
    Z trzech gardeł wydostał się charkot różnych głosów. Odgłosy stłumionych przekleństw i żalów. Trzy wróżki zwiędły w jednej chwili, ich ciała dopasowały się do krzeseł. Dwie z nich rozejrzały się po namiocie. Esmeralda rzecz jasna nie rozglądała się, ale widać było, że próbowała zrozumieć co się stało. Nagle zapłakała, jej dwie siostry jak na komendę objęły ją i siebie rękoma. Ich drobne ramiona, co chwilę wstrząsane były przez szloch. Esmeralda uniosła głowę nad swoje siostry i stanowczo, choć przełykając łzy powiedziała:

    - Precz, bibaxt, mulo!! Precz przeklęty, wynoś się!!

    Piotrek wytoczył się z namiotu jak pijany, chociaż nie wypił jeszcze nawet kieliszka. Teraz zapragnął to nadrobić. Dotarł do stołu, szukał tego co pozwoliłoby mu uspokoić pędzące myśli – piwa. Znalazł butelkę, szybko ją otworzył. Cudowny złocisty płyn gwałtownie zwilżył mu przełyk. Zakrztusił się, jednak każdy kolejny łapczywie wypity łyk przynosił mu ukojenie. Jego umysł powoli się rozjaśnił. Dochodził do jednego, w jego pojęciu, logicznego wniosku – to wszystko było ukartowane. Popijając piwo rozpracowywał to, czego przed chwilą doświadczył – „Takie przedstawienie da się łatwo wytłumaczyć. Kwestia znania mojego nazwiska jest bardziej niż jasna. Esmeralda, czy ktoś zna inne cygańskie imię? Zastanawiające jeż też to, że do tego namiotu prawie nie było chętnych osób”. Piotr uśmiechnął się z triumfem – „To wszystko tłumaczy. Moi koledzy z pracy nie są jednak tacy głupi. Trzeba im to przyznać, potrafią zorganizować coś więcej niż oklepany paintball w jakimś wygwizdowie. Wiedzieli, że jak zobaczę te trzy ślicznotki to już się nie wycofam. Swoją drogą, skąd oni je wytrzasnęli?” Jednak pozostały jeszcze dwie kwestie. Pierwsza, jak dowiedzieli się o jego wczorajszej rozmowie z Pauliną. Momentalnie posmutniał, jego doświadczenia związane z zachowaniem ludzi kalkulowały tylko jeden wniosek – Paulina musiała im wszystko powiedzieć. Niczego dobrego nie spodziewał się po ludziach, przyzwyczaił się do tego, że go zawodzą, lecz „zdrada” Pauliny dotknęła go do żywego. Druga kwestia, jedyna jego zdaniem, która nie ma wyjaśnienia, dotyczyła głosu kobiety która mówiła mu, co ma zrobić aby uniknął okropnego losu. Otworzył drugą butelkę, teraz już popijał z wolna . „Na pewno słyszałem już dawniej ten głos, był taki czuły, opiekuńczy. Pamiętam ten głos jak zza ciężkiej dymnej zasłony. To nie mogła być moja…”. Urwał swoje rozmyślania, gdy przez dno butelki zobaczył Paulinę i Marcina. Stali na drugim końcu sali twarzami do siebie. Nawet z tej odległości widział jak błyszczą się jej oczy. Oczy, które powinny tak patrzeć na niego, a nie na jakiegoś nieudacznika ze wsi. Poczuł się zupełnie pusty gdy Paulina złożyła namiętny pocałunek na ustach Marcina. Pocałunek zarezerwowany tylko dla najukochańszej istoty na świecie, za nic mający przyzwoitość i to czy jego świadkowie odczuwają zgorszenie. Odłożywszy prawie pustą butelkę, nie pożegnawszy się z nikim Piotrek opuścił imprezę.
    Zdążył jednak jeszcze ochrzanić pracownika szatni za upuszczenie jego szala. Oczywiście nie omieszkał tego zrobić w obecności kierownika firmy obsługującej tą imprezę.

    Czekając na taksówkę obmyślał plan zemsty. „Kwestia kariery Pauliny w sądownictwie jest już przesądzona. To było najprostsze i zarazem dające najwięcej satysfakcji. Tego pożal się boże przedsiębiorcę od kartofli też się załatwi, od czego w końcu ma się znajomości w skarbówce. A na deser zostawię sobie koleżków z pracy. To już będzie przyjemność na całe lata.” Miał jednak jakieś wątpliwości. „Być może rzeczywiście jestem potworem, ta dziewczynka i ten „grubas” ledwo kryli swoją niechęć do mnie, zupełnie jak bym zrobił im krzywdę. Jednak jak można nazywać mnie potworem? Za co?” Coraz bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że to jego koledzy chcieli mu pokazać jak to on jest nieczuły wobec swoich „klientów”. „Jeśli za to nazywają mnie potworem czy jakimś tam robotem, że rzetelnie wykonuję swoje obowiązki, to niech ich szlak z takim podejściem. Ciekawe czy jakiś mój „podopieczny” maczał palce w tej maskaradzie. Trzeba będzie to sprawdzić, oni tak zawsze, parszywi oszuści, zawsze mają schowane jakieś fundusze”. Przekonany o słuszności swoich myśli, zły na cały świat, wsiadł do taksówki. Prowadził ją ten sam kierowca, na którego w drodze na imprezę złożył skargę.

    Piotr szukał okazji do kłótni. Widząc, że kierowca przyjął stoicką postawę, zapalił papierosa.
    -Proszę zgasić papierosa – powiedział grzecznie taksiarz – w aucie jest zakaz palenia. Po za tym mam astmę.
    „Tu cię mam” pomyślał Piotr złośliwie „zabawię się na twojej głupocie i niewiedzy”
    - Wie pan, że mógłbym zaskarżyć całą pańską firmę za dyskryminację?
    - Proszę zgasić papierosa – kierowca był nieugięty,
    - Proszę mnie zmusić, płacę za przejazd więc wymagam. Co mnie obchodzi pańska rzekoma astma, widać że jarałeś pan jednego za drugim i teraz innym żałujesz.
    Kierowca zahamował z piskiem opon. Nie patrząc na Piotra, nie patrząc nawet w tylne lusterko, wycedził przez zęby:
    - Wynoś mi się pan z auta,
    - Zobaczymy – powiedział Piotr szukając na swoim smartfonie numeru do korporacji – zobaczymy jak zareagują na drugą skargę dotyczącą pańskiego nikczemnego zachowania.
    - Dzwoń sobie do woli. O tej porze już nie rozpatrzą skargi. Wynoś się pan z auta.
    Piotr przez chwilę zastanawiał się czy nie wezwać policji. Ubolewał nad tym, że policja zjawi się na miejscu najprędzej za 15 minut, oraz nad tym że tak właściwie to nie miał podstaw do jej wzywania. Kierowca nie dał się sprowokować, nie chciał użyć przeciwko kłopotliwemu pasażerowi siły. Piotr zadowolił się spisaniem nazwiska kierowcy, zrobieniem zdjęcia tablicy rejestracyjnej i nieuiszczeniem opłaty za niedokończony kurs, co kierowca skwitował tylko „obejdzie się”.
    Do swojej willi nie miał daleko. Już w myślach układał sobie treść emaila, którego miał zamiar wysłać do samego prezesa tego wrednego taksiarza. Organizatorzy imprezy andrzejkowej też powinni dostać za swoje. Skręcił w swoją ulicę, gdy za rogiem trącił kogoś ramieniem. Odwrócił się i z gniewem powiedział:
    - Jak leziesz ciu…
    Urwał, kiedy zobaczył że ten, którego chciał nazwać ciulem nie jest sam. Było ich razem czworo. Jeden z nich położył swoją ciężką dłoń na jego ramieniu. Drugą, żelaznym uciskiem złapał go za kroczę. Rzucił Piotrem o chodnik jak szmacianą lalką, zaczęli kopać go bez litości. Kiedy kolejny osobnik wyjął za pleców długi wkrętak, a następny złożoną brzytwę, Piotr sam nie wiedział czemu przypomniał sobie głos z namiotu cyganek, głos który mówił o nadziei. W jednej chwili pojął, że dla niego nie ma już żadnej przyszłości, zaskutkowało to tylko cichym skomleniem, z którego wyraźnie można było usłyszeć dramatyczne „mamusiu”. Czwórka zarechotała, jeden z nich, ten z brzytwą podszedł i okropnym cięciem, z wprawą pozbawił Piotra języka, poszerzając przy tym jego uśmiech. Zanim zbliżył się ten z śrubokrętem, Piotr, pomimo niewyobrażalnego bólu okaleczonej twarzy i reszty ciała, spojrzał na oblicza swoich oprawców. Paskudne zwierzęce mordy, które nie wyrażały nic poza żądzą mordu i wyuzdanej lubieżności. „Ten grubas który mówił przez Esmeraldę miał rację, to nie mogą być ludzie”. To była jego ostatnia myśl, potem był tylko ocean cierpienia i daremne modlitwy.
    .

  12. Reklama
  13. #1540
    Avatar Aureos
    Data rejestracji
    2009
    Wiek
    32
    Posty
    6,788
    Siła reputacji
    21

    Domyślny

    Cytuj krzysiek napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    Może nie do końca creepypasta a tekst + obrazki, ale trochę mną wzdrygnęło:
    [img]http://d24w6bsrhbeh9d.cloudfront.net/photo/ay5Mr7M_700b_v2.jpg[/im]
    "banana for a scale" xd
    to jest fejk, ale i tak spoko, nawet creepy ;d
    Ostatnio zmieniony przez Trickhor : 21-11-2013, 12:05

  14. #1541
    Avatar Musk
    Data rejestracji
    2013
    Położenie
    UK
    Wiek
    23
    Posty
    197
    Siła reputacji
    13

    Domyślny

    Życie jest krótkie

    Tłumaczenie: CierpnacaSkora AKA RivetTheEmperor

    Może nie straszne, ale ciekawe - przyp. Musk


    Byłem tam. Stałem przy ścianie, gdy się urodziłeś.

    Bardzo szybko nadszedł twój pierwszy dzień szkoły. Stałem na dachu budynku i patrzyłem jak idziesz do klasy.

    Skwapliwie obserwowałem jak rośniesz, zmieniasz się, doświadczasz życia. Byłeś wyjątkowy na swój sposób, ale z dystansu wydawałeś się być dokładnie taki sam jak inni.

    Ukrywałem się w kącie, gdy twoi rodzicie nagrywali kamerą twoje rozdanie świadectw. Wyglądałeś na bardzo szczęśliwego. Całe życie było przed tobą. Myślałeś, że na zawsze będziemy razem. Jednak ja wiedziałem lepiej. Te rzeczy zawsze kończą się tak samo.

    Strasznie się nudziłem, gdy siedziałem na skraju twojego biurka i patrzyłem jak cały czas pracujesz i pozwalasz, żeby życie cię omijało. Całkowicie mnie zawiodłeś. Ignorowałeś mnie. Zawsze myślałeś o "potem". Tak jak reszta tych głupców.

    "Później" moglibyśmy podróżować. "Później" moglibyśmy przespać cały dzień. "Później" doceniłbyś mnie bardziej, kochał bardziej, szanował bardziej. Okazałeś się być jednym z tych złych. Chyba powinienem był ci współczuć, ale jestem już do tego przyzwyczajony.

    Cicho wdychałem woń twoich włosów i patrzyłem jaki ich kolor ulatnia się, zostawiając szarość i biel. Niegdyś miałeś bujne włosy o intensywnej barwie. Obwiniałeś mnie o zabranie ci tego. Nic nie czułeś, gdy lizałem twoją skórę, a moja żrąca ślina wypalała zmarszczki na twoim ciele, które niegdyś było tak gładkie i zdrowe.

    "Później" przyszło i odeszło. W momencie, gdy w końcu odszedłeś na emeryturę było już o wiele za późno na twoje plany dla mnie. Nie mogłem też już zrobić niczego oprócz tego co zwykle. Czekałem i patrzyłem.

    Smutny, pusty wazon stał za mną na parapecie twojego szpitalnego pokoju. Cierpliwie spoglądałem na twoją usychającą formę. Wiedziałem, że wtedy, blisko końca, tęskniłeś za mną. Tak jak wielu przed tobą i wielu, którzy dopiero mieli nadejść, żałowałeś, że nie doceniłeś mnie bardziej. Płakałeś, ale ja tylko siedziałem i patrzyłem.

    Tylko ja czuwałem nad tobą, gdy w końcu umarłeś.

    Wzruszyłem ramionami i zamknąłem to oko, a następnie otworzyłem kolejne. To wisiało na tylnej ścianie tego samego pokoju szpitalnego gdzie ty się urodziłeś. Wydawało mi się, że minęła ledwie chwila. Całe twoje życie było dla mnie niczym mrugnięcie okiem.

    Jako Czas, mam tendencję do patrzenia na rzeczy inaczej niż wy, śmiertelnicy.

    Może ten następny doceni mnie bardziej.

  15. #1542
    Avatar H5N1
    Data rejestracji
    2009
    Położenie
    ส็็็็็็็็็็็็็&#
    Posty
    1,729
    Siła reputacji
    18

    Domyślny

    !!! 28+ Tylko dla stalowych gości !!!



    Jak ktoś ma stalowe jaja, niech zjedzie na sam dół strony i ogląda te dziwne obrazki:

    http://wwwrasquini.blogspot.ie/2013/...ique-aqui.html

    Tutaj macie 2 sample:



    https://torg.pl/image.php?type=sigpic&userid=285171&dateline=13299  51801

  16. Reklama
  17. #1543
    Avatar Pelikan
    Data rejestracji
    2011
    Posty
    2,288
    Siła reputacji
    15

    Domyślny

    Cytuj H5N1 napisał Pokaż post
    Cytat został ukryty, ponieważ ignorujesz tego użytkownika. Pokaż cytat.
    !!! 28+ Tylko dla stalowych gości !!!



    Jak ktoś ma stalowe jaja, niech zjedzie na sam dół strony i ogląda te dziwne obrazki:

    http://wwwrasquini.blogspot.ie/2013/...ique-aqui.html

    Tutaj macie 2 sample:



    Słabo, to pierwsze co dałeś dobre, ale tak to nic mnie nie ruszyło

  18. #1544
    Avatar kapp0
    Data rejestracji
    2011
    Położenie
    Lubliniec
    Posty
    693
    Siła reputacji
    14

    Domyślny

    Załącznik 302447

    dziadzia ;d

  19. #1545
    Avatar Aureos
    Data rejestracji
    2009
    Wiek
    32
    Posty
    6,788
    Siła reputacji
    21

    Domyślny

    Myśliwy, po całym dniu polowania, znajdował się w środku ogromnej puszczy. Robiło się ciemno i całkowicie opadł z sił. Zdecydował się iść w jednym kierunku, dopóki nie upewni się co do swojego położenia. Po paru godzinach znalazł chatkę na małej polanie. Ponieważ było już bardzo ciemno zdecydował, że zostanie w niej na noc. Podszedł do chatki. Drzwi były otwarte. W środku nikogo nie było. Myśliwy położył się na znalezionym łóżku, decydując, że wszystko wyjaśni właścicielowi chatki rano.
    Rozejrzał się po wnętrzu chatki. Zaskoczony spostrzegł na ścianach kilka portretów, namalowanych z dbałością o najmniejsze szczegóły. Wszystkie portrety bez wyjątku wyglądały, jakby się mu przyglądały. Ich twarze wykrzywione były w grymasach nienawiści i złości. Myśliwy poczuł się dziwnie. Starając się za wszelką cenę zignorować portrety, odwrócił twarz od ściany i wykończony zapadł w głęboki sen.
    Rano myśliwy zbudził się. Odwrócił się i zamrugał w nieoczekiwanym świetle słońca. Spostrzegł, że w chatce nie ma żadnych portretów, tylko okna.

  20. Reklama
Reklama

Informacje o temacie

Użytkownicy przeglądający temat

Aktualnie 1 użytkowników przegląda ten temat. (0 użytkowników i 1 gości)

Podobne tematy

  1. Smiechowisko - tylko tutaj linki do smiesznych rzeczy
    Przez Palladni w dziale O wszystkim i o niczym
    Odpowiedzi: 668
    Ostatni post: 24-09-2013, 18:23
  2. Najstraszniejsza CREEPYPASTA - konkurs
    Przez konto usunięte w dziale Artyści
    Odpowiedzi: 68
    Ostatni post: 20-07-2013, 17:55
  3. Straszne przyciny
    Przez bojkowY w dziale Sprzęt i oprogramowanie
    Odpowiedzi: 6
    Ostatni post: 24-12-2012, 18:54
  4. Straszne spowolnienie internetu. OTL
    Przez Pro Gimbus w dziale Sprzęt i oprogramowanie
    Odpowiedzi: 1
    Ostatni post: 24-11-2012, 12:08
  5. Straszne schody - mini gra - 30mb na zawał.
    Przez Scyther w dziale Inne gry
    Odpowiedzi: 17
    Ostatni post: 03-02-2012, 15:43

Zakładki

Zakładki

Zasady postowania

  • Nie możesz pisać nowych tematów
  • Nie możesz pisać postów
  • Nie możesz używać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •