- Pracujesz cały czas w tym samym biurze? - z zainteresowaniem wypytywała.
- Tak, generalnie niewiele się zmieniło od ostatniego tygodnia. Ten Marek, o którym Ci mówiłem, znalazł pracę. Całkiem niedaleko mojego biura. Widujemy się na przerwach – zapiął kurtkę pod szyję, bo dość mocno wiało. Osłonił też słuchawkę kawałkiem tkaniny.
- Zawsze Ci mówiłam, że jesteś zdolny, synku. Pojechałeś do tej Anglii, znalazłeś sobie dobrą pracę i wreszcie stać Cię na wszystko. Jestem pewna, że ojciec byłby z Ciebie dumny. Jemu się nie udało. Masz z nim jakiś kontakt?
- Mamo, ciężka praca popłaca. Nie rozmawiajmy o ojcu. Już niedługo będę mógł ściągnąć tu Ciebie i Oliwkę. Jak ona się uczy? - posmutniał wyraźnie, ale starał się żeby matka niczego nie zauważyła.
- Dobrze, jest bardzo podekscytowana. Najpilniej przykłada się do angielskiego. Wszyscy w jej grupie już wiedzą, że ma brata w Anglii, który chce żeby go odwiedziła. Nie może się już doczekać.
- Zdolna i mądra po matce – starał się, aby matka myślała, że się uśmiechał.
- Przyjedziesz na święta? - z nadzieją zagadnęła.
- Przecież wiesz, że nie dostanę wolnego. Może na Wielkanoc... - starał się dać jej jakąś nadzieję.
- A jak ta twoja Ania? Planujecie już coś poważniejszego? - zapytała trochę radośniej.
- Pracuję całymi dniami, a Ania wieczorami dorabia w pubie. Nie widujemy się zbyt często – nie potrafił ukryć smutnego tonu.
- Ale wszystko u was w porządku? - zaniepokoiła się matka.
- Tak, tak... - szybko uspokoił ją – u nas wszystko gra. Planujemy przenieść się do czegoś większego. Tak abyście z Oliwką miały osobne pokoje – starał się zabrzmieć najbardziej szczęśliwie, jak tylko mógł.
- Zawsze o nas myślisz. Jesteś dla nas taki dobry – łza popłynęła po policzku matki.
- Żaden problem. Nie płacz mamo, proszę cię... - wyczuwał kiedy to się dzieje – muszę już wracać do pracy. Będę myślał o was.
- Lepszego syna nie mogłam sobie wymarzyć. Kochamy cię bardzo.
- Trzymajcie się. Pozdrów Oliwkę.
Odłożył słuchawkę. Automat wypluł trochę drobnych w ramach reszty. Właśnie się bardzo rozpadało. Nic dziwnego jak na końcówkę listopada. Tkaninę schował do kieszeni, przyda się mu za tydzień. Przeliczył drobniaki z automatu. Rozmawiał krócej, niż planował. Przynajmniej nie popełnił tego samego błędu, co w zeszłym tygodniu. Wtedy przerwało mu połączenie i nie odzyskał żadnych monet. Był wtedy głodny do rana.
Skierował się w stronę piekarni. Deszcz coraz bardziej zacinał. Czasem dziękował losowi, że ostała się jedna rodzinna piekarnia. Ratowała mu czasem życie. Przywitał się z właścicielem i wręczył mu drobniaki. Ten ich nie przyjął i stwierdził, że w taki deszcz nie weźmie zapłaty. I tak już nie miał nic świeżego. Dał mu małe zawiniątko. Chłopak podziękował i wyszedł z budynku.
Zbliżając się do bramy, myślał o tych paru pensach, które zaoszczędził przy telefonie i w piekarni. Może iść jutro do SKLEPU? Czy może lepiej trzymać je na poczet niedzielnej rozmowy z matką? Jego rozważania przerwał kolega, który zauważył go już z daleka.
- Bardzo czerstwe dziś? Nie mamy herbaty. Przez deszcz nie było aż tylu przechodniów – zagadnął Marek. Był wyraźnie starszy od chłopaka.
- Bardzo. Ale za to piekarz nie wziął zapłaty.
- To miło z jego strony – rozweselił się kolega – wiesz co? Była tu dziś Ania. Mówiła, że przeprowadza się z mężem do większego mieszkania i znalazła to.
Marek wręczył chłopakowi zdjęcie. Byli na nim oboje. Szczęśliwi. Dawno temu. Chłopak czuł się zahipnotyzowany przez wspomnienia.
- Dobra. Idę popytać ludzi. Może ktoś sprzeda mi nadpitą herbatę za dwadzieścia pensów. Wtedy zjemy obiad – ciszę przerwał starszy kolega.
- Danie główne już na stole, przynieś napitek – smutno uśmiechnął się chłopak i wręczył Markowi monetę.
Patrząc na znikającego za zakrętem starszego kolegę przypomniał sobie coś z dzisiejszej rozmowy z matką. Musi trochę przystopować. Nie może popełnić drugi raz tego samego błędu. Nie chce słyszeć jak matka płacze. Chce żeby była z niego dumna. Ona myśli, że sam do wszystkiego doszedł. Nie wie jednak, że chłopak mieszka w tym samym miejscu, co jego ojciec.
***
The Sun, 11.12.13.
Najmroźniejsza zima od lat! Dzisiaj znaleziono dwóch bezdomnych, którzy zamarzli w okolicach Victoria Avenue w centrum Londynu dziś w nocy. Nie posiadali żadnych dokumentów, ale policja podejrzewa, że byli oni emigrantami. Byli bardzo wychudzeni.
Londynek.net, 23.12.13
Zaginął mój syn, Paweł Grabarczyk. Około 185 cm wzrostu, dość pulchny. Krótkie, brązowe włosy. Pracował w jakimś biurze w centrum Londynu. Za każdą informację o nim wysoka nagroda. 07632 863 149
Zakładki