Czas na troche starsze lub klasyki.
Skrzynka na narzędzia
Budzisz się pewnego dnia, ku Twojemu zdumieniu znajdujesz na lustrze przyklejoną mała karteczkę. Zdziwniony postanawiasz się jej bliżej przyjżeć, napis na niej głosi : "Nie martw się, zadbałem o wszystko". Twoje ubrania zostały wyprane, łazienke odnajdujesz w nieskazitelnym stanie, nawet garaż został całkowiecie uporządkowany. Co więcej Twoja stara skrzynka na narzędzia została zamieniona na nową.
Później w tym samym tygodniu, odnajdujesz drugą równie ciekawą notatkę "Wynoś się z miasta!". Do wiadomości przyczepione zostało kilka ziarnistych zdjęć na których widzisz kilku policjantów na oznaczonym kawałku pola. Jeden z nich trzyma Twoją starą skrzynkę na narzędzie. Na rękach ma założone lateksowe rękawiczki.
Nowy Telefon
Kilka miesięcy temu, kuzynka mojej koleżanki (samotna matka) dostała nowy telefon. Pewnego dnia gdy wróciła po całym dniu ciężkiej pracy do domu, rozłożyła się na fotelu i relaksowała się przed telewizorem. Swoją komórkę położyła na biurku koło fotela by nie tracić jej z oczu. Jej syn który uwielbia wszystkie techniczne nowinki zapytał czy może pobawić się jej nowym telefonem. Przystała na jego propozycje lecz przestrzegła go by nie dzwonił do nikogo i żeby nie czytał jej smsów. Około 23.20 kiedy zmęczenie wzięło górę, postanowiła utulić swojego synka przed snem, sama też chciała już położyć się do łóżka. Udała się do jego pokoju ale ku jej zdziwieniu nie znalazła go tam, okazało się spał w najlepsze w jej łóżku trzymając w rączce jej komórkę. Przeglądając telefon nie zastała żadnych większych zmian poza zmienioną tapetą i motywem. Jako że jej syn uwielbiał robić zdjęcia postanowiła przejrzeć też sekcję ze zdjęciami. Usuwała wszystkie po kolei, aż doszła do ostatniego zdjęcia na karcie... Gdy pierwszy raz je zobaczyła nie mogła uwierzyć własnym oczom. Zdjęcie przedstawia jej synka śpiącego na łóżku a nad nim część twarzy nieznanej starszej kobiety, która musiała wykonać tą fotografie....

Czarne wiadomości
PROSZE PRZECZYTAJ TO ! TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE! TO DOTYCZY TEŻ CIEBIE!
Razem z kumplamiwynajmowaliśmy małe mieszkanie w jednym z bloków na przedmieściu. Nie było za duże ale wystarczające żeby pomieścić naszą czwórkę. Ja, Mick, Roger i Steve świetnie sie dogadywaliśmy, w domu zawsze panowała wesoła atmosfera, nikt sie nie spinał a każda rozmowa była prowadzona na "loozie". Zawsze sobie pomagalismy, gdy któryś z nas miał jakiś problem, staraliśmy sie mu pomóc. Wyznawaliśmy zasade : jeden za wszystkich - wszyscy za jednego, lecz ostatnio sytuacja zrobiła sie nieco bardziej napięta. Wszsytko zaczęlo sie po tym, jak Mick przyłapał Rogera na podbieraniu pieniędzy z jego portfela. Mick cholernie się wkurzył i stracił do niego zaufanie, od tego czasu wszsytko wydaje się być trudniejsze. Rozmowy przebiegają topornie, zaczęły sie kłótnie i docinki. Każdy teraz dokładniej chował najcenniejsze rzeczy w obawie przed drugim. Pewnie zastanawiasz sie dlaczego żaden z nas się nie wyprowadził, a to z jednego prostego powodu - nie mamy gdzie pójść. Nasze zarobki były marne, ledwno co starczało na czynsz, nie mówiąc już o rachunkach za gaz czy wodę. Pewnego wieczoru około godziny 23:15 zostałem sam w mieszkaniu - Roger pojechał na noc do swojej ukochanej, Mick wyszedł na impreze, a Steven pracował w warsztacie na nocną zmiane. Oczywiście Mick zaproponował wspólny wypad do klubu, ale odmówiłem bo nie za dobrze sie czułem. Położyłem sie spać, chłopaki wyszli z domu zamykając za soba drzwi. Obudziłem sie około godzin 2:30 z potwornym bólem brzucha. Szybko zerwałem sie na nogi i ruszyłem w strone łazienki. Otworzyłem szafke z lekami i wziąłem 2 tabletki i wróciłem do pokoju. Kątem oka zauważyłem że coś brązowego leży na stole. Podszedłem bliżej aby zobaczyć co to takiego. Na blacie leżała brązowa koperta. Pierwsze co pomyślałem to że moi przyjaciele zostawili mi kartke że nie ma nic w lodówce, albo że wrócą nad ranem. Otworzyłem koperte, na środku kartki dużymi literami było napisane :
"ZAGRAJ NA LOTERI - SZCZEŚLIWE LICZBY TO : 4, 16, 22, 33, 45."
Uśmiechnąłem sie pod nosem, złożyłem wiadomość i zostawiłem na biurku. Niezły żart - pomyślałem i wróciłem do łóżka.
Obudziłem się i spojrzałem na zagarek. 8:30, Sobota. Pora wstawać.Powoli zwlekłem się z łóżka, wziąłem prysznic, ubrałem sie i poszedłem do salonu. Cała trójka oglądała w ciszy telewizor. Usiadłem obok, i zaczełem temat. Mick zaczął sie chwalić że znowu zaliczył nową panienke. Roger stwierdził że jest idiotą i że powinnien znaleźć sobie dziewczyne. Oczywiście wszsytko skończyło sie kłótnia, chcąc przerwać tą bezsensowną rozmowę zapytałem o dziwną koperte i czy to któryś z nich ją zostawił. Popatrzyli na mnie ze zdziwiniem, i stwierdzili że to napewno żaden z nich. Dziwne ... Pewnie sie zgrywają. Wróciłem do swojego pokoju, schowałem kartke do kieszeni i wyszedłem na spacer. Pomyślałem dlaczego by nie zagrać na loteri. Niedaleko naszego mieszkania jest kolektura, skreśliłem odpowiednie liczy wysłałem kupon i wróciłem do domu. Zjadłem obiad i postanowiłem sie obijać przez reszte dnia. Godzina 20:04,a o 20:15 ogłoszą szcześliwe numery. Właczyłem odpowiedni kanał i czekałem... Gdy prezenterka skończyła wypowiadać zwycięskie numery byłem w ciężkim szoku. Wszsytkie cyferki sie zgadzały. Zawołałem kolegów... Oni też nie mogli w to uwierzyć, parokrotnie sprawdzaliśmy numery. Tak napewno sie zgadzają ! Jesteśmy bogaci ! 500tys $ ! Usiedliśmy w czwórke i przez cała noc rozmawialiśmy co zrobimy z taką kasą.
Rano wszyscy ubraliśmy sie i ruszyliśmy po odbiór nagrody, gdy dostałem pieniądze do ręki byłem wniebowzięty. Dawno nie miałem takiej kasy w dłoniach. Postanowilem narazie wrócić do mieszkania. Mick Roger i Steve chcieli sie troche zabawić wiec dalem im trochę zielonych. Wolnym krokiem ruszyłem w strone naszego bloku. Gdy wszedłem do klatki schodowej, coś na tablicy ogłoszeń zwróciło moją uwagę. Brązowa ulotka, takie samego koloru jak koperta którą znalazłem dwa dni temu w moim pokoju. Zerwałem ulotke widniał na niej napis : " WALL STREET 21" Schowałem kartke i wróciłem do mieszkania. Razem z chłopakami postanowliliśmy sie wyprowadzić a ja wróciłem do domu po to by znaleźć jakaś ciekawą oferte w internecie. Siedziałem na stronie pare godzin ale nie znalazłem oferty spełniającej naszym wymaganią. Zamknałem oczy u przypomniałem sobie o czarnej ultoce w mojej kieszeni, przyglądnąłem sie jej i wezwałem taxi. Gdy podjechało pod blok szybko zszedłem na dół i kazałem kierowcy jechać pod adres z wiadomości.
Gdy dojechaliśmy na miejsce moim oczom ukazała sie piękna dwupiętrowa willa z basenem. Zaparło mi dech w piersiach. Wysiadłem z auta i kazałem kierowcy poczekać. Podszedłem pod mieszkanie i zadzwoniłem dzwonkiem. Otworzył mi mężczyzna w średnim wieku około 30 lat. Odrazu spytał mnie czy przyjechałem w celu ugadania ceny zakupu. Zdzwiłem się, ponieważ nie wiedziałem że ten dom jest na sprzedaż. Zaprosił mnie do środka i wytłumaczył, że jutro przeprowadza się do Europy i szybko musi znaleźć kupca. Sprzedał mi dom z zawartościa za 50 tys $ . Widać że kasy miał jak lodu, a mi ta oferta odrazu przyapdła do gustu. Zgodziłem sie i umowiłem z właścicielem po odbiór kluczy z samego rana. Po wyjściu odrazu zadzwoniłem do przyjaciół i wszystko im opowiedziałem. Ucieszyli się i powiedzieli że są już spakowani. Spakowali również mnie, oddali klucze i czekali na mnie przed starym mieszkaniem. Postawnoiliśmy sie troszke zabawić a jutro z rana wprowadzić sie do nowiuśkiego mieszkania. Coraz mniej obchodziło mnie od kogo dostaje te kartki, ważne było to że wreszcie wszystko zaczęlo sie układać! Ta noc była długa, balowaliśmy do 6 rano. Steve, Roger i Mick bylo totalnie zalani. Ja niestety nie mogłem pić bo nikt z nas nie mógł by wtedy odebrać kluczy do willi. Przed wejsciem powitał nas gospodarz, przywital i powiedział że bardzo sie spieszy. W pośpiechu wymieniliśmy gotówke na klucz, uścisnśliśmy sobie dłonie i pzoeganlismy sie. Byly właściel wsiadł to taxówki i odjechał na lotnisko. Weszliśmy do apartamentu. Wciąż nie mogłem uwierzyć że to wszsytko jest nasze! Razem postanowliśmy zorganizować impreze aby to uczcić. Szybko zorganizowaliśmy alkohol i przekąski. Zaprosiliśmy gości i impreza sie zaczęła. Balowaliśmy do godziny 23:25, później wszyscy sie rozeszli. Została nasza czwórka ... co ja mówie ! Oni byli nieprzytomni ... za duża ilość alkoholu we krwi. No cóż - wkońcu wytrzeźwieją. We trójke leżeli na ziemi. Już dawno ich takich nie widziałem. Sam postanowiłem sie troszkę odprężyć, wziałem laptopa i polożyłem sie na łóżku. Otworzyłem przeglądrke interentową i zacząłem sprawdzać wyniki sportowe, po chwili internet przekierował mnie na dziwną strone o adresie: www.3daf35t43f3fes3.com nie wiedziałem o co chodzi wiem zamknąłem ją, ale sytuacja powtórzyła sie - postanowiłem zaczekać. Wkońcu strona sie załadowała... To co zobaczyłem cholernie mnie przeraziło. Tło strony było brązowe tak jak list i ulotka. A na środku widniał napis: SPAKUJ SIE I UCIEKAJ! MASZ 30 MINUT!" Wszystkie wiadomości sie sprawdziły... więc wolałem dmuchać na zimne . Szybko spakowałem walizki. Dłonie strasznie mi sie trzęsły a w głowie miałem mętlik. Tylko nie to prosze... Zszedłem na dół i zacząłem budzić chłopaków, na próżno. Byli tak pijani że nie mogłem ich dobudzić. Starałem sie ze wszsytkich sił, ale nie udało mi się.. Czas powoli mi sie kończył, wybiegłem z domu i postanowiłem uciekać do mojej matki ... Mieszkała kilka przecznic stąd. Postanowiłem pobiegnąć. W czasie biegu zacząłem naprawdę zastawiać sie kogo to sprawka ... Bałem sie ... bałem sie że coś może mi sie stać, bałem sie tego że coś może zagrozić mojemu życiu. Dobiegłem do domu moich rodziców, zapukałem do drzwi. Otwarła mi moja matka ... Wszedłem do środka. Opowiedziałem jej wszsytko... Mama zawsze umiała mnie uspokoić, podała mi herbate i powiedziała że napewno coś mi sie przywidziało... Może miała racje ? Może to tylko zmęczenie i oczy płatają mi figle? Zaproponowała mi nocleg. Zgodziłem się i szybko zasnałem.
Nazajutrz postanowiłem wrócić do mieszkania ... Stało tam conajmniej 5 radiowozów, 2 straże pożarne i karetka. Wszystko było odgrodzone taśma. Podszedłem bliżej i zapytałem co sie stało... Funkcjonariusz powiedział że w domu wybuchł pożar. Prawdopodobnie ktoś nie zakrećił gazu. Wybuch był duży. Zginęly trzy osoby które były w domu: Mick Hitchcock, Roger Efron i Steven Stoner... Upadłem na kolana i zacząłem płakać , straciłem wszystko ... Przyjaciół, dom, pieniądze...Łzy spływały mi po policzkach, nie mogłem sie uspokoić. Ich spalone ciała leżały na ziemi przykryte folią ... Nie mogłem uwierzyć że już ich nigdy nie zobacze, to był cios w serce. Nadal nie wiem kto zostawiał te wiadomości... Brązowe tło i biały napis, jeśli kiedyś spotkasz się z czymś podobnym rób wszsytko zgodnie z poleceniem. Ułożyłem sobie życie na nowo, mam rodzine, prace, dom, samochód. Próbuje zapomnieć o przeszłości. Brązowe wiadomości ... tak je nazwałem. A teraz posłuchaj mnie uważnie :
SPAKUJ SIE I UCIEKAJ, MASZ 30 MINUT!
"Barbie.avi"
Witam
To wszystko zaczęło się jakiś miesiąc temu, wreszcie muszę się z kimś tym podzielić.
Zaczęło się na przyjęciu u mojego znajomego. Jest on artystą który wynajmuje mieszkanie na poddaszu, w przemysłowej części miasta. Jeżeli potrafisz sobie wyobrazić Detroid w latach 20', to właśnie tak wygląda to miejsce. Kilka przestarzałych fabryk które tworzą razem potężne bloki. Większość z nich jest dawno opuszczona i zapomniana. Wracając do imprezy, troszkę przesadziłem z piciem więc postanowiłem trochę zluzować i przespać się na kanapie.
Obudziłem się około 4 nad ranem, słońce jeszcze nie wstało ale było już na tyle widno że takie czynności jak poranna toaleta nie stwarzały już zbytnich problemów. Skierowałem się więc do łazienki, starałem się cichutko stąpać na palcach aby nie pobudzić pozostałych członków zabawy, którzy, sądząc po ilości porozrzucanych butelek już dawno odpłynęli. Gdy korzystałem z ubikacji przez okno mogłem podziwiać panoramę opuszczonego, porzuconego miasta. Przypomniałem sobie jak bardzo lubiłem takie miejsca gdy byłem mały, miejsca ciemne, pozbawione życia, tętniące tajemniczością ale z drugiej strony dziwnie spokojne.
Zrobiłem co miałem do zrobienia w kiblu, wróciłem na kanapę i starałem się ponownie zasnąć. Po około 45 minutach wpatrywania się w sufit, liczenia baranów i Bóg wie czego uznałem że nie mam zamiaru spędzić tutaj ani chwili dłużej. Odstawiając swoją męską dumę na bok, postanowiłem obudzić swoją dziewczynę i poprosić ją czy mogła by odwieźć mnie do domu. Myślałem o tym, aby wrócić na piechotę, ale o tej godzinie było to zbyt niebezpieczne miejsce aby wybierać się gdziekolwiek. Jest fantastyczną dziewczyną więc chętnie się na to zgodziła i powiedziała że będzie tam za około pół godziny, jak tylko dotrze to zadzwoni do mnie żebym wyszedł na zewnątrz. Niestety moja komórka rozładowała się po około 10 minutach, więc postanowiłem że będą wyglądał za nią przez okno. Siedziałem tak chwilę przy tym oknie czując że moje powieki robią się coraz cięższe aż wreszcie zapadłem w niespokojny sen.
Nagle jakiś hałas wyrwał mnie ze snu. Nie był strasznie głośny, ale to wystarczyło abym powrócił do rzeczywistości. Wyjrzałem przez okno poszukując źródła dźwięku ale nie zobaczyłem nikogo. Jednak po drugiej stronie ulicy, obok wielkich kontenerów leżał komputer i rozbity monitor którego wcześniej tutaj nie było (w czasie imprezy parę razy wychodziłem wynieść śmieci i żadnego komputera tam nie było).
W tym samym momencie usłyszałem warkot silnika i zobaczyłem samochód mojej dziewczyny. Zszedłem na dół, przytuliłem ją i już miałem wsiadać do samochodu, kiedy przypomniało mi się że mój przyjaciel potrzebował kilku części od komputera, więc postanowiłem przejść się koło kontenera aby sprawdzić czy może dałbym rade uratować jakieś części z leżącego tam sprzętu.
Monitor był bez wartości - całkowicie rozbity. Jednostka ku mojemu zdziwieniu wyglądała na praktycznie nową, więc włożyłem ją do bagażnika i odjechaliśmy.
Całkowicie o niej zapomniałem , dopiero gdzieś tydzień od tamtego zdarzenia zadzwoniła moja dziewczyna że jednostka ciągle znajduje się w bagażniku i że mam pół godziny aby ją odebrać. Tej samej nocy przywiozłem ją do domu i postanowiłem najpierw podłączyć jednostkę do monitora i sprawdzić czy nadal działa - ku mojemu zdziwieniu działała znakomicie. Na dysku twardym był zainstalowany system Windows XP i był zupełnie wyczyszczony. Z chorą ciekawością postanowiłem przeszukać dokładnie cały system. Do wyszukiwarki wpisywałem słowa takie jak "porno", "cycki" czy "cipka" w nadziei że znajdę jakieś zupełnie odjechane a może nawet nielegalne filmy czy zdjęcia pornograficzne których poprzedni właściciel starał się pozbyć.
(Nie)Stety moje poszukiwania nie przyniosły żadnego efektu. Wyszukiwanie zdjęć - nic. Więc zabrałem się za wyszukiwanie filmów. Tutaj pojawił się jeden jedyny plik. Ukryty w folderze WINDOWS/system32 o rozszerzeniu avi. "Barbie.avi". Co innego mogłem zrobić ? Uruchomiłem go...
Teraz jest właśnie ten moment gdy wszystko robi się naprawdę dziwne.
Film wydawał się nie być poddany jakimkolwiek obróbkom, trwał około godziny. Przedstawiał siedzącą na krześle kobietę na białym tle. Przewinąłem film do przodu i ciągle widać było na nim tą samą siedzącą kobietę. Wtedy postanowiłem pooglądać dokładnie cały film aby dowiedzieć się czegoś więcej, szczególnie interesowało mnie to o czym ona mówi... Niestety po około 15 sekundach nagranie jest fatalnej jakości a jej głos ginie w białym szumie. W ten sposób nie doszedłbym do niczego, więc postanowiłem wrzucić ten film do jakiegoś programu który zajmuje się obróbką audio i pobawić się w odizolowanie jej głosu od reszty szumów. Troszeczkę pomogło ale dalej nie byłem w stanie zrozumieć co chce powiedzieć. Byłem już wtedy bardzo zaintrygowany całą sprawą więc zacząłem zwracać uwagę na język jej ciała i mimikę twarzy.
Uznałem że ktoś musi zadawać jej jakieś pytania, ponieważ od czasu do czasu przestaje ona mówić i uważnie słucha, a następnie znowu coś mówi. Od 15 minuty filmu, jej twarz wyraźnie poczerwieniała - jakby ktoś zadawał jej bardzo intymne pytania, lecz nadal odpowiada na każde z nich. Wkrótce po tym zaczyna płakać. Szlocha histerycznie już do końca filmu. Jednym z niewielu słów jakie byłem w stanie rozczytać z ruchu jej warg to "skóra". Powtarza to słowo wiele razy podczas całego materiału a nawet w pewnym momencie ciągnie się za skórę na ręce. Wydaje się być z niej bardzo niezadowolona.
Jest znacznie więcej rzeczy które muszę wam opowiedzieć, ale robi się późno i nie mogę już kontynuować. Resztę napiszę jutro. Boże chroń moją duszę.
Po tym czasie Autor tematu (ponieważ pasta pochodzi z sekcji /x/) znika na dzień, po czym pojawia się i dokańcza swoją opowieść.
OP TUTAJ (OP znaczy Original Poster co oznacza mniej więcej autora tematu) :
Po około 40 minutach płacze już tak mocno że ledwo może patrzeć do kamery. W tym miejscu przestaje cokolwiek mówić i przez resztę materiału po prostu płacze, a jej głowa jest spuszczona w dół. Co jest bardzo dziwne nie porusza się ani nie wstaje.... po chwili obraz robi się kompletnie czarny. Byłem cholernie oszołomiony kiedy film dobiegł końca. Oglądałem ten film jeszcze kilkanaście razy w ciągu tamtej nocy, starając się wychwycić najmniejszą nawet poszlakę która pozwoliłaby mi dowiedzieć się czegoś więcej. Czułem się bardzo niezadowolony z wyników, chciałem wiedzieć więcej.
Wtedy też zauważyłem że wyciemnienie trwa około 10 minut a około drugiej minuty film rozpoczyna się od nowa. Jest teraz bardzo zniekształcony prawie nie nadający się do oglądania. Widziałem na nim parę nóg które spacerują wzdłuż torów kolejowych, nie widać nic więcej tylko małą stację kolejową w oddali. Domyślam się że kamera przypadkowo sama się włączyła lub jej właściciel zapomniał ją po prostu wyłączyć. Osoba na filmie spaceruje wzdłuż torów około 6 minut a następnie skręca do lasu i przechodzi przez coś co wygląda na zrobioną ze sklejki kładkę. W tym miejscu film już definitywnie się kończy.
Moje serce zaczęło bić szybciej, niedaleko mojego domu znajduje się stara stacja kolejowa która wygląda bardzo podobnie do tej którą możemy zobaczyć na filmie. MUSIAŁEM to sprawdzić. Zadzwoniłem do mojego przyjaciela Ezra - typowy "byczek" jak zwykło się takich ludzi określać. 6'4 wzrostu i 250 funtów mięśni. Przekonałem go aby wyruszył wraz ze mną na małą ekspedycję. Sam nie jestem jakimś wymoczkiem, ale czułem że zabranie dodatkowych extra mięśni na wyprawę do lasu w poszukiwaniu Bóg-wie-czego jest bardzo dobrym pomysłem. Cały ten plan nie pozwolił mi tamtej nocy zmrużyć oka.
Następnego ranka w słoneczną Sobotę, wziąłem latarkę, aparat oraz moją 7-calową "sztywną" pałkę teleskopową o metalowym wykończeniu po czym wyszedłem na spotkanie z Ezarem. Kiedy dotarłem do jego domu właśnie przewracał się na drugi bok pogrążony w głębokim śnie. Kiedy go obudziłem, grzecznie kazał mi "spierdalać". Byłem już spakowany i przygotowany psychicznie na moją przygodę więc postanowiłem nie odpuszczać. Z nim czy bez niego. Nieważne - wyruszam !
Niecałe pół godziny później zaparkowałem swój samochód na stacji kolejowej, wziąłem moje rzeczy i wskoczyłem na tory. Po pewnym czasie, zauważyłem kawałek złamanej kładki, zrobionej oczywiście ze sklejki. Moje kolana niemal ugięły się z wszechogarniającego podniecenia. Szedłem powoli szlakiem wyznaczonym przez kładkę, zwracając baczną uwagę na wszystko. Zatrzymywałem się od czasu do czasu aby uklęknąć i nasłuchiwać kogokolwiek lub czegokolwiek... lecz dookoła było tak cicho. Nigdy wcześniej w swoim życiu tak się nie denerwowałem. Tak naprawdę nie miałem nawet bladego pojęcia co mogę zastać na końcu drogi.
Gęsty las powoli ustępował miejsca łące, wtedy też TO zobaczyłem - dom który wyglądał jakby został dosłownie pożarty przez las. Na pierwszy rzut oka mógłbyś powiedzieć, że nikt w nim nie mieszkał przez 20 może 30 lat. Miałem ze sobą aparat i pstryknąłem parę fotek. Kilka metrów od domu widziałem także wiatę zbudowaną z blachy, teraz już kompletnie zardzewiałej. Przez chwilę siedziałem ukryty wśród drzew wszystko bacznie obserwując. Nie chciałem wyjść na otwarte pole, miałem złe przeczucie że coś lub ktoś może mnie zobaczyć. Minęło kilka dobrych minut nim zebrałem w sobie wystarczająco dużo odwagi by ruszyć w stronę domu.
Drzwi były częściowo otwarte, uchyliłem je trzymając w mojej ręce przygotowaną wcześniej latarkę, stwierdziłem z ulgą że wnętrze jest całkiem dobrze oświetlone. Odłożyłem więc latarkę i wyjąłem aparat aby zrobić kilka zdjęć. Nie było tam żadnych mebli, a po podłodze walały się kawałki drewna, masa gruzu i wszystko co możliwe. Ruszyłem w głąb domu, widziałem różne rzeczy do których nie przywiązywałem wtedy większej wagi, lecz teraz kiedy myślę o nich z perspektywy czas, wydają mi się one bardzo, a nawet bardzo bardzo dziwne.
Pierwszą dziwną rzeczą był drzwi które prawdopodobnie prowadziły do piwnicy, wyglądały na zbyt nowe i nie pasowały zupełnie do tego całego dusznego i starego domu. Co więcej jako jedyne drzwi w całym domu były zamknięte. Gdy wdrapałem się na drugie piętro, widziałem kilka krzeseł i składany stół które też wydawały się zupełnie tutaj nie pasować (tak jak drzwi były zbyt nowoczesne).
Lecz to co najbardziej mnie niepokoiło to łazienka. Kurz z lustra był wytarty, nad wanna była zawieszona czysta plastikowa zasłonka z której spływało kilka kropel wody ! W tym samym czasie usłyszałem głośny jęk. Starając się opanować ogarniające mnie przerażenie, wyskoczyłem przez okno jak oparzony i ile sił w nogach pognałem w kierunku torów. W połowie drogi zdałem sobie sprawę że jęk był bardzo podobny do dźwięku który wydają rury wodociągowe kiedy ktoś otwiera zawór lub kiedy po prostu płynie przez nie woda. Chwila ulgi zmieniła się w horror kiedy do głowy przyszło mi pytanie :
"Dlaczego w zasranym opuszczonym domu który znajduje się w samym środku pierdolonego lasu, przez rury płynie woda i najprawdopodobniej ktoś właśnie z niej korzysta ?".
Od tamtego czasu nie było mnie tam i nie mam najmniejszego zamiaru wracać.
Więcej wiadomości od OP nie stwierdzono.
Na koniec kilka zdjęć które pojawiły się w temacie :

(Opuszczony dom)

(Scena która prawdopodobnie rozpoczyna film barbie.avi)
Tak naprawdę sprawa zostaje nierozwiązana do teraz (nawet mam zamiar stworzyć osobny temat na potrzeby tej sprawy). Oczywiście powstało masę spekulacji np. że jest to sprawa "nielegalnych zabiegów kosmetycznych" coś jak Polska "Doktor Barbie", oraz inne kwestie np. "pewnego rodzaju eksperymenty psychiczne". Co najważniejsze mam nadzieję że się będzie podobać .
Na Youtube znalazłem nawet fragment (czy jest to oryginał czy nie nie mam pojęcia) :
Opiekunka do dziecka
Małżeństwo wynajęło opiekunkę do dziecka na jeden wieczór. Nie zdawali sobie jednak sprawy, ze dziewczyna jest pod wpływem LSD. Gdy po paru godzinach nieobecności w domu zadzwoniliby upewnić się, że wszystko w porządku, dziewczyna odebrała telefon i poinformowali ich, ze wszystko jest świetnie a w tej chwili piecze indyka na kolacje. Dopiero gdy skończyli rozmawiać uświadomili sobie, ze nie mieli w domu indyka. Okazało się, ze dziewczyna upiekła ich dziecko.
"Kolejna historyjka o lustrze"
Gdy myjesz zęby wieczorem, kątem oka zauważasz na lustrze odciski palców.
Poirytowany,chwytasz za ręcznik i próbujesz zetrzeć ślady. Jednak one nadal tam są.
Przy bliższych oględzinach, zdajesz sobie sprawę, że odciski są po drugiej stronie lustra...
Candle Cove (Zatoka Świec - przyp. tłum.)
Forum NetNostalgia - Telewizja (Lokalny)
Skyshale033
Temat: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Czy ktokolwiek pamięta ten program dla dzieci? Nazywał się Candle Cove. Oglądałem go, gdy miałem jakieś 6 - 7 lat. Nigdy nie znalazłem o nim żadnej wzmianki, więc sądzę, że było to puszczane w lokalnej telewizji około roku 1971 albo 1972. Mieszkałem wtedy w Ironton. Nie pamiętam, na której stacji był puszczany, pamiętam jednak, że leciał o jakiejś dziwnej godzinie. Około 16 bodajże.
mike_painter65
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Brzmi to dla mnie bardzo znajomo... Dorastałem w okolicach Ashland. W 1972 miałem 9 lat. Candle Cove... czy to było o piratach? Pamiętam marionetkę pirata, rozmawiającą z małą dziewczynką na brzegu zatoki.
Skyshale033
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
TAK! Ok, czyli nie zwariowałem. Pamiętam Pirata Percy'ego. Zawsze się go trochę bałem. Wyglądał jakby był zbudowany z części innych lalek, naprawdę nisko budżetowe. Jego głową była głowa porcelanowej lalki, wyglądająca jak antyk. Zupełnie nie pasowała do reszty ciała. Nie pamiętam, na którym kanale to leciało. Nie sądzę, żeby to było WTSF (Chrześcijański kanał telewizyjny - przyp. tłum.)
Jaren_2005
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Przepraszam, że wskrzeszam taki stary temat, ale wiem, o jaki program ci chodzi Skyshale. Sądzę, że Candle Cove było puszczane jedynie przez kilka miesięcy w '71, a nie w '72. Miałam 12 lat i oglądałam to kilka razy z moim bratem. To był kanał 58, nie wiem tylko, jaka to była stacja. Moja mama pozwalała mi na to przełączać po wiadomościach. Zobaczmy, co dokładnie pamiętam.
Akcja rozgrywała się w Zatoce Świec. Główną bohaterką była mała dziewczynka, która wyobrażała sobie, że jej przyjaciółmi są piraci. Statek piracki nosił nazwę Laughingstock. Pirat Percy nie był dobrym piratem, ponieważ bardzo łatwo można go było wystraszyć. Nie pamiętam imienia dziewczynki. Janice albo Jade. Coś w tym rodzaju. Sądzę jednak, że była to Janice.
Skyshale33
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Dziękuję ci Jaren!!! Wspomnienia do mnie wróciły, gdy wspomniałaś statek Laughingstock i kanał 58. Pamiętam, że na dziobie okrętu była drewniana, uśmiechająca się twarz. Jej dolna część szczęki była zanurzona w wodzie. Wyglądało to tak, jakby połykała morze. Miała też paskudny głos i śmiech Ed'a Wynn'a. Szczególnie pamiętam, jak zmienili drewniany/plastikowy model na pieniącą się ze złości pacynkę, która mówiła.
mike_painter65
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Haha, też to pamiętam Czy pamiętasz, Skyshale, ten cytat: "Musisz... wejść... DO ŚRODKA."
Skyshale33
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Hmm, mike, odczułem dreszcz czytając to. Tak, pamiętam. To zawsze mówił statek do Percy'ego gdy ten miał wejść do jakiegoś strasznego miejsca, jak jaskinia, albo ciemny pokój, w którym był ukryty skarb. Kamera wtedy zbliżała się do twarzy Laughingstock'a za każdym razem, gdy ten robił pauzę w zdaniu. MUSISZ... WEJŚĆ... DO ŚRODKA. Jego krzywe oczy, zła mina oraz linki poruszające jego ustami. Eh. To wyglądało na zrobione bardzo niskim nakładem pieniędzy. Było jednocześnie straszne.
Pamiętacie może czarny charakter? Jego twarzą były jedynie długie, zakręcone na końcówkach wąsy, znajdujące się nad długimi, obnażonymi zębami.
kevin_hart
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Przyznam szczerze, że myślałem, że Percy był czarnym charakterem. Miałem około 5 lat, kiedy program był nadawany. Paliwo dla nocnych koszmarów.
Jaren_2005
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Pacynka z wąsami nie była czarnym charakterem. Ona była jedynie jego towarzyszem. Nazywała się Potworny Horacy. Horacy miał też monokl, który znajdował się na szczycie wąsów. Myślałam przez to, że miał tylko jedno oko.
Czarnym charakterem była inna marionetka. Złodziej Skór. Nie mogę uwierzyć, co oni kazali nam wtedy oglądać.
kevin_hart
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Jezu Chryste. Złodziej Skór. Co za chore programy oglądały wtedy dzieciaki? Naprawdę nie mogłem patrzeć na ekran gdy pojawiał się Złodziej Skór. Pojawiał się znikąd, zjeżdżając na swoich sznurkach. Był brudnym szkieletem, noszącym brązowy cylinder i pelerynę. Miał też szklane oczy, które były stanowczo za duże w porównaniu z rozmiarami jego głowy. Jezu wszechmogący.
Skyshale33
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Czy jego cylinder i peleryna nie były uszyte w dziwny sposób? Czy to miała być dziecięca skóra??
mike_painter65
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Tak, tak sądzę. Pamiętam, że jego usta nie otwierały się ani nie zamykały, jego szczęka po prostu opadała, a następnie gwałtownie się zamykała. Pamiętam, że mała dziewczynka zapytała "Dlaczego twoje usta ruszają się w ten sposób?". Wtedy Złodziej Skór nie popatrzył na dziewczynkę, lecz w kierunku kamery i powiedział "ŻEBY MÓC ZMIELIĆ TWOJĄ SKÓRĘ".
Skyshale33
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Czuję ulgę, że inni też pamiętają ten straszny program!
Mam okropną pamięć. Miałem kiedyś zły sen który zaczynał się od końcówki dżingla rozpoczynającego Candle Cove. Następnie pojawił się właściwy program. Były tam wszystkie postacie, jednak kamera skupiała się jedynie na ich twarzach. Wszyscy tylko krzyczeli. Pacynki i maskotki jedynie kiwały się i krzyczały. Krzyczały. Dziewczynka płakała i jęczała. Budziłem się wiele razy z tego koszmaru. Zwykłem nawet moczyć łóżko, gdy mi się śnił.
kevin_hart
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Nie sądzę, żeby to był sen. Pamiętam to. Pamiętam, że to był jeden z odcinków.
Skyshale33
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Nie, nie, nie. To nie możliwe. Tam nie było żadnej fabuły, ani niczego w tym rodzaju. Naprawdę, jedynie stojące w miejscu płaczące i krzyczące postacie przez cały odcinek.
kevin_hart
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Możliwe, że tylko wyobraziłem sobie ten odcinek pod wpływem tego, co powiedziałeś, ale - mógłbym przysiąc na Boga - wydaje mi się, że pamiętam to, o czym napisałeś. Po prostu krzyczeli.
Jaren_2005
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
O Boże, tak. Mała dziewczynka, Janice. Pamiętam, jak się trzęsła. Złodziej Skór krzyczący i zgrzytający zębami. Wyłączyłam telewizor. To był ostatni raz, kiedy oglądałam Candle Cove. Od razu pobiegłam do mojego brata i opowiedziałam mu o całym odcinku. Później nie mieliśmy odwagi, żeby ponownie włączyć telewizor na ten program.
mike_painter65
Temat: Odpowiedź: Candle Cove lokalny program dla dzieci?
Odwiedziłem dzisiaj moją mamę w domu starców. Zapytałem się jej, czy pamięta Candle Cove - program dla dzieci, który oglądałem na początku lat 70. kiedy miałem około 8 lub 9 lat. Powiedziała, że jest zdziwiona, ze to zapamiętałem. Zapytałem, dlaczego. Powiedziała "Zawsze uważałam to za dziwne, gdy mówiłeś "idę obejrzeć Candle Cove, mamo", po czym włączałeś telewizor na nienastrojony program i oglądałeś biały szum przez 30 minut". Miałeś wielką wyobraźnię, wymyślając swój serial o piratach."
Tissue.avi
Kilka lat temu zespół rock&rollowy Titanium Tissue miał nagrać pierwszą w swojej karierze płytę.
Gdy dzień ten nadszedł stawili się w studiu z całym sprzętem.
Od razu zauważyli że od inżyniera dźwięku płynęła dziwna niepokojąca wręcz zła energia, nie taka ciemność do jakiej przywykli z uwagi na charakter zespołu, było to zimne bezlitosne zło.
Jego oczy nie były oczami człowieka nie było w nich tęczówek, były całe czarne i nie odbijały światła mimo wielu ustawionych w pomieszczeniu świateł.
Mimo tego zdawał się zachowywać normalnie.
Po rozstawieniu sprzętu wchodzili po kolei do komory dźwiękoszczelnej i każdy nagrywał swoje partie pod czujnym okiem dźwiękowca
Tego dnia udało im się nagrać cztery utwory.
Po skończonej pracy opuścili studio, do którego mieli wrócić następnego dnia by dokończyć materiał zostawiając dźwiękowca który to miał dokonać obróbki nagrań.
Następnego dnia gdy pojawili się przed budynkiem studia zastali na miejscu radiowozy i policjantów kręcących się w okolicy
Nie wiedząc co się dzieje próbowali dostać się do środka.
Niestety na drodze stanął im komisarz Garrison który oświadczył, że widziano ich w miejscu zbrodni jako ostatnich.
Muzycy zostali zatrzymani.
Technicy którzy przybyli na miejsce zdarzanie zastali potworny widok.
Inżynier leżał martwy na konsolecie
Na korpusie widniały tysiące malutkich dziurek wielkości szpilki.
Szczególne ich nagromadzenie dało się zauważyć w miejscu serca.
Żebra były wygięte do wewnątrz czaszka była spłaszczona i jakby rozciągnięta na boki
Prawa ręka dźwiękowca spoczywała na klawiaturze komputera na którego ekranie widniał komunikat o treści "Czy na pewno chcesz usunąć plik?"
W pewnym momencie dłoń ofiary drgnęła wciskając klawisz ESC anulując usunięcie pliku.
Pozostał tylko otwarty folder z jednym plikiem o nazwie Tissue.avi
Nie da się nawiązać kontaktu ze śledczymi analizującymi ten film, wiadomo tylko że po ujrzeniu filmu natychmiastowo zwalniali się z pracy i wszelki słuch o nich ginął
Oto ten film oglądacie na własną odpowiedzialność ja widziałem i teraz żałuję
NIEODEBRANE POŁĄCZENIE
Słyszysz swoją komórkę, ale dzwonek jest jakiś dziwny, inny niż ustawiałeś. Ktokolwiek to jest, natychmiast się rozłącza. Pewnie pomyłka. Spoglądasz na ekran telefonu. Wyświetla się na nim wiadomość o nieodebranym połączeniu i wiadomości zostawionej na poczcie głosowej. Naciskasz przycisk chcąc odsłuchać tą wiadomość, przykładasz telefon do ucha. Nagle słyszysz w słuchawce przerażający krzyk, krzyk bólu. Odrzucasz telefon na drugą stronę pokoju, ale nadal słyszysz ten krzyk.
Kiedy w końcu podnosisz telefon, żeby sprawdzić od kogo przyszła wiadomość, nagle rozpoznajesz czyj głos tak przeraźliwie krzyczał,
To twój głos.
Jest jeszcze miejsce dla jednej osoby.
Młoda kobieta w drodze do miasta przerwała swą podróż zatrzymując się z przyjaciółmi w starym dworku. Jej sypialnia wyglądała na rozległą przestrzeń dla powozów przy drzwiach frontowych. Była jasna, księżycowa noc, Nie mogła zasnąć. Gdy zegar na zewnątrz jej sypialni wybił północ, usłyszała odgłos końskich kopyt na żwirze na zewnątrz, a także odgłos kół.
Wstała i wyjrzała przez okno, żeby zobaczyć kto mógł przyjechać o tej porze. Księżyc świecił bardzo jasno. Zobaczyła karawan podjeżdżający pod drzwi. Nie przewoził trumny; był natomiast otoczony przez ludzi. Woźnica usiadł wyżej na skrzyni: gdy znalazł się naprzeciwko spojrzał w kierunku okna. Jego twarz przeraziła ją, a on rzekł dobitnym głosem: "Jest jeszcze miejsce dla jednej osoby."
Zasunęła żaluzje, uciekła do łóżka i nakryła głowę pościelą. Rano nie była pewna, czy to był sen, czy rzeczywiście wstała i widziała karawan, ale cieszyła się, że może już stąd odjechać do miasta.
Robiła zakupy w wielkim centrum handlowym z windą - najodpowiedniejszą rzeczą w tej chwili. Była na najwyższym piętrze i szła do windy, aby zjechać na dół. Winda była dość zatłoczona, ona jednak podeszła do niej, operator windy spojrzał na nią i powiedział: "Jest jeszcze miejsce dla jednej osoby."
Miał twarz woźnicy karawanu. "Nie, dziękuję." odpowiedziała dziewczyna. "Zejdę po schodach". Odwróciła się, drzwi windy się zamknęły, w środku było jakieś zamieszanie, wrzaski, wołania, a potem głośny klekot i łomot. Winda spadła, a każda z tych dusz w niej zginęła.
FORUM
Cześć, ludzie. Chcę wam opowiedzieć pewną historię. Prawdopodobnie mi nie uwierzycie. Mam już dość przekonywania do tego ludzi.
To było jakieś trzy tygodnie temu. Siedziałem na Google, szukając jakichś zabawnych stron. Znalazłem jakiś imageboard (Rodzaj forum internetowego, nastawionego na wymianę obrazków. Przykładem jest 4Chan - przyp. tłumacza). Wszyscy na tej stronie gadali w ekstremalnie zagadkowy sposób. Mówili rzeczy w stylu "Widziałem ich dzisiejszej nocy. Trzymając ręce jesteśmy wyżej, na wysokości 99924028 KRÓL ZSTĄPIŁ"
Tej jednej frazy używali często. "Król zstąpił"... Na początku myślałem, że jest to spam, zważając na ilość linijek takiego tekstu, ale... użycie tego zwrotu było zbyt częste, a jednocześnie nieregularne, żeby był to spam. Poza tym te liczby nie wyglądały na przypadkowe.
Stwierdziłem: "pieprzę to". Zobaczę, o co chodzi na tej stronie. Napisałem w dziale, który przypominał /b/ na 4Chanie - Nie było żadnego konkretnego tematu, którego dotyczyły zamieszczane tam obrazki i posty (/b/ to jedno z forów 4Chana, na którym można znaleźć dyskusję dosłownie na temat wszystkiego. Jednocześnie forum to jest uznawane za największe śmietnisko w internecie - przyp. tłumacza). Przywitałem się, powiedziałem, że jestem nowy, i że chciałbym zacząć temat dotyczący śmiesznych rzeczy.
To był moment, w którym się zaczęło. Pamiętam, że pierwsza odpowiedź brzmiała: "Dobrze Cię widzieć. Dołączyłeś do POMOCY! POMOCY!". Od tego czasu zaczęło się robić jeszcze dziwniej. Powiedziano mi, żebym unikał "łapówkarzy". Stwierdziłem, że to był dowcip, zrozumiały tylko dla ludzi z forum. Później zaczęli gadać jak szaleńcy. Zaczęli pisać z pozoru wyglądające na losowe liczby oraz litery, czasami pochodzące z innych języków (Kilka wyglądało na rosyjskie, inne na pochodzące z języków bliskiego wschodu czy z języka Chińskiego).
Nie miałem pojęcia, co się dzieje.
Później ponownie zobaczyłem frazę "Król zstąpił", którą poprzedzały liczby.
Następnie wysiadł mi prąd. Zupełnie niespodziewanie. Przeraziło mnie to. Sprawdziłem bezpieczniki. Wyglądało na to, że po prostu się wyłączyły. Włączyłem je na nowo. Kiedy wróciłem do swojego komputera, dostrzegłem zdjęcie, przedstawiające małego, białego chłopca. Miał nie więcej, niż dziesięć lat.
Usiadłem, przerażony, lecz zaciekawiony jednocześnie. Chłopiec się uśmiechał i wyglądało na to, że mówi, lecz ja niczego nie mogłem usłyszeć. Ustawiłem głośniki głośniej. Ledwo słyszałem, co mówi. Brzmiało jak wyciszony szept. Ustawiłem głośniki najgłośniej, tak tylko się dało. Ciągle jednak słyszałem cichy szept. Jego usta poruszały się powoli.
Zbliżyłem głowę do głośników, próbując zrozumieć, o czym mówi. Wtedy krzyknął bardzo głośno. Brzmiało to, jak przerażający głos jakiegoś demona. Obrazek się zmienił. Chłopiec płakał. Silnie krwawił z oczu.
Znowu został odcięty dopływ prądu. Ponownie, winę ponosiły bezpieczniki. Kiedy przywróciłem dopływ prądu, wszystko było na powrót normalne. Mój komputer włączył się normalnie, nie zdarzyło się nic strasznego.
Wtedy zacząłem dostawać maile. Bardzo zagadkowe, wypełnione liczbami, które nie układały się w nic sensownego. Zupełnie jak na tamtym forum. Dostałem też maila napisanego po angielsku. Mówił: "PO PROSTU PRZEKAŻ TO DALEJ! PRZEKAŻ DALEJ, DO CHOLERY!". Nie rozumiałem, o co chodziło.
Wstałem, żeby pójść się napić. Wtedy sparaliżował mnie strach. Z mojego sufitu zwisał człowiek. Jego ciało kołysało się delikatnie. Na ścianie, napisany krwią widniał napis "KRÓL ZSTĄPIŁ". Mrugnąłem, i nagle wszystko, w jednej chwili zniknęło.
Ciągnęło się to tygodniami.
Wróciłem na tą stronę. Byłem pewien, że zwariuję. Byłem gotów zgłosić się do domu wariatów. Wtedy przeczytałem post, napisany w spójnym angielskim. Brzmiał "Przekaż dalej Króla. Przekaż dalej Króla."
Temat stał się niedostępny, przez błąd 404, zanim zdążyłem nawet przeczytać go w całości. Zacząłem tworzyć nowy temat. Wtedy zorientowałem się, że słowa, które wpisuję, nie są tymi, o których myślę. Moje palce wpisywały słowa, jak gdyby posiadały swoją własną wolę. Na ekranie pojawiły się dwie frazy: "HGHSUTHS" oraz "4918484 KRÓL ZSTĄPIŁ".
Wtedy, w jakiś sposób zdałem sobie sprawę, że w ten sposób przekazuję tą "klątwę" dalej. Przestałem mieć halucynacje. Czułem się dobrze. Nauczyłem się, jak bronić się przed tym.
A teraz... Przepraszam.
HAKKSIITMS 44919174 KRÓL ZSTĄPIŁ
Gwoździe
Mówi się, że godzina trzecia rano to czas kiedy duchy mogą się uaktywniać, a ja jestem tego pewien. Moje mieszkanie zawsze było trochę zbyt ciche jak na mieszkanie w wielkim mieście, zwłaszcza w nocy. Żadne pijackie krzyki na ulicy o tej porze, żadne klaksony czy alarmy samochodowe nie mogły przebić się przez ciemności o tej konkretnej godzinie. To tak jakby moje mieszkanie było wysoko na podwyższeniu, otoczone tylko przez gęstą mgłę, której nie mogłoby przebić najbystrzejsze oko jastrzębia. Zwykle o tej porze próbowałem spać po rozjaśnianiu mojej skóry czystym światłem ekranu mojego monitora. Podkreślam zwrot "próbowałem", gdyż z tego wywodzi się ta opowieść. Radzę Ci, jeśli miałbyś tu być dostatecznie długo by o tym się przekonać, to niedługo odkryjesz to, o czym mówię. Naprawdę mimo to powinienem Ci powiedzieć, tak tylko żebyś wiedział, że nie jesteś szalony. Wiem, że ja nie jestem.
Każdej nocy z tych minionych czterech miesięcy decydowałem urządzić się w tym mieszkaniu, kiedy dziwny dźwięk przeszywał ten dziwny woal, który otaczał mój dom - lub może to był tylko mój umysł. Przeszukiwałem mieszkanie wiele razy, ale za pusto brzmiącymi ścianami o barwie kości słoniowej i sosnowym parkietem podłóg nie mogłem znaleźć żadnego źródła. Dźwięk, z początku, był jak drapanie. Jeśli masz paznokcie, przeciągnij je po stole. Właśnie tak. To było powolne, i za każdym razem gdy to słyszałem, zamierałem w bezruchu. Nie było to tak dramatyczne jak jęczenie duchów czy coś takiego, ale i tak przerażało mnie to tak bardzo, że cofałem się do czasów dzieciństwa i wkładałem głowę pod koc.
Podczas dnia pracowałem w czymś, co mogło by być najnudniejszym miejscem na ziemi - w fabryce, która wytłaczała puszki. Tak naprawdę to nawet nie potrzebowali tam pracowników, ale nie dbałem o to. Rachunki były spłacone, a siedzenie i czekanie dopóki ktoś nie potrzebował pomocy przy naprawianiu maszyny nie było takie złe. Jakoś mi tego brakuje. Jednak zawsze działo się coś złego; w retrospekcji, czuję jakby to za mną podążało. Na przykład, ręka pewnego człowieka utknęła w maszynie do wytłaczania pod płachtą aluminium. Chrzęst był mdlący, brzmiał jak pies gryzący kość. Ten sam przenikliwy dźwięk.
Każdej nocy wracałem z tej odrobinę krwawej nudy do mojego mieszkania, z powrotem do mojego ukochanego komputera. Cykl był zawsze ten sam. Praca, komputer, odgłos drapania. Nigdy tak naprawdę nie pomyślałem by kogoś o to spytać, zwykle zapominałem o tym do rana.
Ale pewnego dnia nie zapomniałem. Siedziałem na moim składanym krześle w pracy, otoczony przez surowe, wyblakłe, szare, betonowe ściany, w moim ręku długo ignorowany papieros stający się stopniowo dygoczącą wieżyczką popiołów, próbowałem wymyślić sposób by odkryć czym była ta rzecz. Dlaczego nie mógłbym po prostu za tym pójść? Zebrać się w sobie i znaleźć nieustające źródło mojego strachu. Poczułem zimno na samą myśl, ale wiedziałem, że muszę to zrobić.
Więc tej nocy, wyłączyłem komputer jak zwykle, ale potem zrobiłem jeszcze jeden krok. Wziąłem latarkę. To miało być szybsze niż bieg przez długość pokoju do włącznika światła. "To nawet mogą być myszy", pomyślałem kiedy wślizgiwałem się do łóżka mając na sobie ubiór bohatera dowolnego mężczyzny; parę bokserek i skarpetki. Przynajmniej jeśli wybiegłbym z płaczem z budynku kilkoro ludzi miałoby się z czego pośmiać.
Zegar powoli zaczął zmierzać w stronę trzeciej. Moje serce zaczęło walić nerwowo. Trzymałem wyłączoną latarkę przyciśniętą do mojej nagiej klatki piersiowej jakby to był miecz. Łańcuszek na mojej szyi był dziwnie zimny, mimo tego, że miałem na sobie przynajmniej trzy koce. Och, radości wyjątkowo mroźnej zimy. Kiedy zamykałem już oczy usłyszałem drapanie. Powoli stało się głośniejsze. Moja dłoń zaczęła się trząść, ale nadal nie otwierałem oczu. Dlaczego nie zapalałem światła? Dlaczego nie patrzyłem? Ponieważ pojawił się nowy dźwięk. Dzwonienie metalu o metal, dziwne dygotanie, jakby marakasy pełne metalu zamiast fasolek czy paciorków.
Głośny huk o moje drzwi sprawił, że wyskoczyłem z łóżka. Włączając latarkę udało mi się dobiec do włącznika światła i również go włączyć. Lodowato zimną, dygoczącą dłonią, otworzyłem drzwi.
To, co zobaczyłem nigdy nie opuści mojego umysłu. Tam było źródło mojego strachu, to coś, co w jakiś sposób nawiedziło mój dom. Dziwnie małe, gnomowate stworzenie, jak głodujące dziecko ze skórą zbyt bladą. Jak zwłoki wrzucone do wody, bo skóra była lekko fioletowa. Każda żyła była widoczna. Och, jak bardzo mdliło mnie na ten widok. Ale było gorzej. Strategicznie umiejscowione w ciele tej rozkładającej się kreatury były długie, metalowe gwoździe. Przez czubki palców u rąk i nóg, wystające z karku i ramion, poprzez klatkę piersiową i prosto z oczu. Były wszędzie. Jak głośno krzyczałem - nie wiedziałem. Czy ktokolwiek usłyszałby przez mgłę otaczającą mój dom? Czy ja bym usłyszał? Nie mogłem przestać się wpatrywać. Wysuszona, pękająca krew na rozkładającym się ciele przywiodła mój ostatni posiłek w górę gardła i wartka, gorąca rzeka wymiocin wylała się z moich ust na ziemię.
Cofałem się, podczas gdy stworzenie postąpiło krok naprzód. Jego zwisające w strąkach włosy były przerzedzonymi kępkami, a gdy podchodziło bliżej, jego stopy ciągnęły się po podłodze, a gwoździe w nich wytwarzały... drapiący dźwięk. Dlaczego musiałem utrzymać mój pokój w stanie ciągłego chaosu - nie wiem, ale bałagan był zdumiewający. Oczywiście, upadłem. Pełznąc do tyłu, patrzyłem w przerażeniu na tą martwą rzecz.
Nie poruszało się we właściwy sposób, zauważyłem. Nie szło tak po prostu. Jego ruchy były przerywane i nieskoordynowane, a jedna stopa ciągnęła się z tyłu, podczas gdy druga zbliżała się w moją stronę. W jego ręku był ciężki, zardzewiały młotek, ociekający czymś, co do czego mogłem tylko mieć nadzieję, że była to woda. Miało odrobinę rdzawy kolor. Nie mogłem znieść widzenia tego, ale w drugiej ręce była plastikowa torba na zakupy zwisająca i wybrzuszona od ciężaru swojej zawartości, jakby ktoś zawinął jeżozwierza w pieluchę. Poczułem ścianę za moimi plecami. Stworzenie przesuwało się w przód; byłem sparaliżowany ze strachu na jego widok. Było tak groteskowe. Zatrzymało się przede mną. Zauważyłem miejsca przekłucia jego malutkich łydek tam, gdzie były gwoździe, i poczułem dziwny przypływ współczucia.
Torba w jego ręku pękła odrobinę, a widok tego, co było w środku sprawił, że wydałem z siebie słyszalny, oraz najpewniej cuchnący żółcią jęk. Gwóźdź przebił się przez torbę. Zawyłem głośno kiedy to coś wskoczyło na mnie, kiedy poczułem pierwszy gwóźdź wbijany w moje oko, było znacznie gorzej. Przez krew przesłaniającą mój wzrok widziałem jego malutkie usta rozciągające się w szerokim, zębatym uśmiechu, a gwoździe w jego malutkich wargach rozszczepiły je, przez co przegniła, czarna krew trysnęła na mnie. Jęknąłem znów z bólu, kiedy kolejny gwóźdź wszedł w moje drugie oko. Ślepo wyrywałem się, ale bezskutecznie. Być może to się wkrótce skończy. Być może śmierć byłaby lepsza niż bycie zamęczanym przez to zgniłe coś. Ale i tak, gwoździe wbijały się. Nadal głośno krzyczałem, zwłaszcza gdy byłem ciągnięty. Nie widziałem gdzie, ale cholera, to bolało.
Nie ma go już, tego poprzebijanego dziecka. Nie wiem gdzie poszło, ale wiem, że gdzieś wyjdzie o trzeciej w nocy. I ja też.
Myślę, że powinieneś sprawdzić swój zegar, bo wygląda na to, że ta torba w moim ręku zaraz pęknie.
Tak miło Cię widzieć.
W trakcie wysyłania wiadomości pojawiły się następujące błędy
Tekst, który wpisałeś jest za długi! (70378 znaków). Skróć go do 50000 znaków.
aff, musialem usunac kilka dobrych past.
Zakładki