Okej, Robby's top mint snuff doszedl! Zaczne jednak od poczatku:
Henio 18:43:31
przesylka doszla xd
Henio 18:43:36
wbij dzisiaj to ci ja dam xd
Ja 19:51:24
;D
Ja 19:51:26
zaraz bede.
zalozylem wiec buty, kurtke, rekawiczki, czapke oraz szalik i chcac-nie chcac niczym rącza antylopa przebrnalem przez ulice w ta pieprzona zamiec sniezna, jaka hula tuz za oknami.
Dzwonie domofonem, odzywa sie damski glos:
-Tak?
-Szydobry - wyszumialem zza szalika - zastalem Henka?
-Henryk!
Przez dluzsza chwile cisza i odzywa sie doskonale znany mi glos:
-Wejdz.
Nie zapalilem swiatla na klatce, nigdy tego nie robie. Znajac mojego kumpla juz od ladnych paru lat spodziewalem sie tego co zobaczylem. Mianowicie siedzial on w ciemnych ciuchach, zakapturzony ak zwykle i myslal ze go nie zobacze.
-Widze cie, debilu. Gdzie moj snuff?
-Skad wiedziales ze tu jestem?
-Kobieca intuicja. Masz? - po czym odebralem koperte, ktora wysunela sie do mnie na dlugiej, dosc cherlawej rece. Przez papier i folie z tymi smiesznymi babelkami powietrza, ktorymi kazdy uwielbia pstrykac wyczulem dwie tabakierki. "Robbis" zaswitalo mi w glowie, i w oku pojawil sie blysk (chyba, bylo ciemno, wiec nie moglem spytac kumpla czy bylo tak na pewno, czy tylko tak mi sie zdawalo). Przechylilem koperte i na mojej dloni wyladowaly dwa zielone pudeleczka z milym Panem Morsem, ktory sie do mnie usmiechal. Jedna rzucilem ziomkowi, druga otworzylem sam.
-O kurwa - uslyszalem z ciemnosci - stary, co jest?
Wzialem glebszy oddech, ostroznie uchylilem wieka tabakierki, przysunalem nos i...
-O kurwa.
-Stara szafa? - padlo pytanie.
-Dla mnie bardziej jak zatechly miód albo mocz. Zalezy co kto woli.
-Gratuluje Michal, kolejny udany zakup na allegro! He-he-he.
-Bardzo smieszne, mam ci przypomniec pokemon emerat?
-Sorry.
Wzialem tabaki w kieszen, podziekowalem Henkowi za jego pomoc w zakupie snuffa (udzielil mi swojego konta z 3 negatywami xd) i poszedlem do Maykeya, do ktorego nalezal drugi Robbis.
Wychodzac z klatki podszedl do mnie tutejszy cieć, ktory wlasnie odsniezal chodnik i rzekl do mnie w te slowa:
-Ma kolega papieroska?
-Po pierwsze nie jestem twoim kolega. Po drugie, siedze na tej lawce codziennie - tu wskazalem palcem na lawke, ktora stoi przed blokiem - i za kazdym razem jak podchodzisz, pytasz mnie czy mam papierosa. I mimo tego ze od pol roku powtarzam ci praktycznie dzien w dzien, ze nie pale ty tego nie rozumiesz i nie przestajesz pytac. Co jest z tobą?
-Zimno, to i palic sie chce...
-Trzeba bylo sie uczyc, to zamiast odsniezac chodnik siedzialbys w tym momencie w cieplym, skorzanym fotelu i palil najdrozsze kubanskie cygara. Spierdalaj. - warknalem, po czym szybkim krokiem oddalilem sie w strone wiezowców.
'Dryńńńńńń' wydzwonil domofon pod nieistotny w tym momencie numer mieszkania, po czym uslyszalem charakterystyczne dla Maykeya 'halo', z tym pieprzonym, przedluzonym 'o' na koncu.
-Musisz przestac tak mowic, a teraz otworz drzwi i wyjdz na klatke.
'Zzzzz'. Szarpnalem za klamke. Skad moglem wiedziec, ze jakis palant zniszczyl mechanizm hamujacy drzwi i z cala sila walnely w taki maly kolek, ktory niby mial je powstrzymac przed uderzeniem w sciane. Kątem oka zobaczylem tylko jakiegos dziadka biegnacego w moja strone i krzyczacego cos w mniej zrozumialym dialekcie, cos jakby polaczenie krasnoludzkiego z szumem rozstrojonego radia. Domyslilem sie tylko, ze pewnie chodzi mu o to, ze rozwale drzwi, ale zlalem go. Wsiadlem do windy, nacisnalem odpowiedni guzik i pojechalem na Maykeyowe pietro. On juz tam byl. Czekal przed swoimi drzwiami i gdy tylko mnie zobaczyl wypalil: 'To co mysle?'
-Zgadza sie - odparlem.
-Wejdz, ziomus.
Chwila konwersacji z jego ojcem, bardzo zabawnym gosciem po czym pewnym krokiem wszedlem do pokoju, na drzwiach ktorego wisi plakat Authority-ZERO. Bez slowa zsunalem z siebie kurtke, i siegnalem do kieszeni, wyciagnalem zielone pudelko i polozylem je Panem Morsem do góry. Mayk odslonil tylko swoje zeby w szerokim usmiechu po czym rzekl:
-Snuffamy?
-Jasne - odparlem z wymuszonym entuzjazmem. Nie wiedzial w co sie pakuje.
Otworzyl gorna klapke na zawiasikach, powachal i powiedzial.
-No ladnie... - po czym poczal rubasznie sie smiac.
-Ziom, zanim snuffniemy musisz mi powiedziec czym ci to zalatuje.
-No nie wiem... moczem?
'niuch, niuch', 'niuch, niuch'.
-A moze stara szafa? - zapytalem.
-Taaak... stara szafa w nosie. To jest to. Ale jebe to, snuffamy gawcia.
Posiedzielismy chwile, posmialismy sie, obejrzelismy Pokemon ep #118, przejrzelismy stary album z naklejkami i sreberkami z danonkow i poszedlem do domu.
I teraz tak ode mnie. NIGDY NIE KUPUJCIE TABAKI, KTORA ZOSTALA WYPRODUKOWANA WCZESNIEJ NIZ ROK PRZED JEJ ZAKUPEM. Tego absolutnie nie da sie snuffac ;d. Geez, sam nie wiem jak moglem sadzic ze to bedzie dobre. No, ale pudelko jest i ani Azz, ani Lux, ani Grzdyl, ani Sara, ani nikt z was nie ma takiego pudelka. I to jest jak miod na moje serce, misiaczki wy moje <3 ;d.
tl;dr Robby's top mint snuff to gowno; stare tabaki to gowno
Proponuje jednak przeczytac, moze sie usmiechniecie xd.
Zakładki