Nie chce tu obrazac waszych uczuc religijnych (srsly, tylko filozofia milosci) ale wydaje mi sie, ze bardzo plytko i egoistycznie postrzegacie Boga, co nie znaczy ze gorzej/lepiej ode mnie, miejmy choc raz kulture w tego typu dyskusjach. Kazdy by chcial, żeby Bóg dawał biednym, karał bogatych itp. Rozumiem, takie jest ogolne pojecia Boga dla wiekszosci. Ale to że Bóg nie ingeruje RADYKALNIE w nasz świat nie świadczy, że go nie ma, czasem wydaje mi się, że ludzie wręcz na siłe próbuja go zdyskretytowac bo ma im dac jakas wolnosc w sferze moralnosci i kurwa niewiadomo co. Myslicie, że ruchając/cpajac/pijac/bawiac sie (co za tym czesto idzie w parze krzywdząc innych) bedziemy choc odrobine bardziej szczesliwsi?
Inaczej to ujmę, Bóg ma byc z założenia idealny, perfekcyjny, nie mowie o tym złym z testamentów i reszty, odpuscmy to sobie. Skoro taki jest to napewno potrafilby nas zrozumiec, nasze błędy i to dlaczego zachowujemy sie czasem tak a nie inaczej. Każdy człowiek jest na swojej drodze do oświecenia i niektórym po prostu idzie lepiej, innym narazie gorzej, albo na tyle na ile ich stać w tym momencie/w tym życiu. Czyli hakiem jest to, żeby byc zdolnym do analizy wlasnych poczyniań, wyciągania wniosków i ewentualnego zadoscuczynienia. Wiem, że to co mówie to w sumie buddyzm, i nie widze w tym nic złego, skoro ta filozofia pozwala mi byc lepszym.
Powiem tak, nie mówie, że to co twierdze jest PRAWDĄ. Mówie tylko, że to twierdze jest prawdą dla mnie, złotym środkiem dla mojego bólu duszy ;d Po prostu dzieki takiemu postrzeganiu łatwiej mi oswoic sie z marnością życia, wiedząc, że śmierć czyha na kazdego z nas, ale że nasza dusza jest nieśmiertelna. Dzieki temu mozna wiele ludziom wybaczyc, poczuc współczucie, miłość i pomóć im wydostac sie z ich dołka, co idzie dalej, samemu byc szczesliwszym. Polecam ten tryb życia, dziękuje
Zakładki