Penthagram napisał
Nie wiem czy jest blisko związany z KRK - angielska Wikipedia nic o tym nie wspomina. Tak czy inaczej, każdy ma jakieś poglądy. Dlaczego badania przeprowadzone przez katolika miałyby być mniej wiarygodne od ateisty, żyda czy protestanta?
Oczywiście, to jest argument, ale myślę, że każdy mógłby tak powiedzieć - to raz. Nie ma tak na prawdę obiektywności na tym świecie... :d .
Dwa - ja nie zajmuję się tymi tematami, tak jak wielu protestantów i myślę, że tak powinno być. Bóg i tak na to wejrzy i osądzi. To, że odpisuję, to taka naturalna reakcja - skoro katolicy mogą się bronić przeciwko takim zarzutom, to protestanci czemu również nie?
Trzy - zjawisko rozkłada się na wiele denominacji, bo zarówno w katolicyzmie, jak i w protestantyzmie są różne nurty i wszędzie może się zdarzyć.
Eh... Jak mi nie wierzysz, to poproś może aliena, żeby Ci wytłumaczył, on studiuje jakiś ścisły kierunek więc może lepiej mu pójdzie.
:P
Co do dyskusji "procentowej" - już się chyba dogadaliśmy, bo źle zrozumiałeś ; ) .
Aha, ponawiam pytanie o Twoje zdanie:
kuba333 napisał
[...]
Co to jest prawda? J 18.38 a
Bocian napisał
[...]Co do pedofilii wszyscy są ludźmi, wszyscy popełniają błędy i są tak samo skazani na pożądanie. Sprawy księży są nagłośnione z powodu zawodu jaki wykonują, ludzie uważają że powinni być święci, ilu jest przestępców obok nas, a mówi się tylko o tych wysoko postawionych.
Masz rację. Tylko skoro decydujemy się na zostanie dusz-pasterzem, to chyba do czegoś to zobowiązuje...?
Przecież KK ma znane stanowisko w takich sprawach, więc nic dziwnego, że mówi się o tym, skoro jego "pracownicy" dopuszczają się takich, a nie innych rzeczy...
No i nie porównujmy pedofili do przestępców, bo nawet najgorszy psychopata może być w więzieniu traktowany lepiej od pedofila...
Quardio napisał
Moim zdaniem ksiądz nie wykonuje zawodu, tylko ma powołanie. Jeśli nie ma, to później słychać o pedofilach, gwałtach itd.
Nie zgodzę się. To od nas zależy, czy zostaniemy duchownymi, czy nie. O powołaniu można mówić dopiero, jak już się pełni służbę. Nie ma co zwalać sprawy na "powołanie" - chyba że słowo jest użyte jako zamiennik "zdatność do wykonywania zawodu" ;d .
Ksiądz wykonuje zawód - robi coś, za co jest utrzymywany! Nie widzę w tym nic złego, chyba że dochodzi do skrajności. To, że jego praca jest inna, niż np. takiego robotnika na budowie, to nie powód do tego, żeby księży w jakiś sposób ukazywać jako inna klasę społeczną (choć czasem i tak jest :d).
Inną sprawą jest celibat, który jest sztucznie narzucony księżom. Jeżeli traktujemy księdza jako człowieka, bo nim jest, to także ma popęd seksualny jak każdy człowiek.
Właśnie! To jest najgorsze, że nie traktuje się księży jak ludzi, tylko z takim jakimś wyobcowaniem...
Fragment ciekawego artykułu z POLITYKI na temat celibatu:
"Według Kościoła, celibat nie jest bowiem zakazem, tylko darem Ducha Św. Jezus wprawdzie o nim nie wspomniał, a wszyscy apostołowie poza Janem byli żonaci, mimo to dzisiejszy Kościół wymaga od księży, by dobrowolnie wyrzekali się małżeństwa i seksu, a potem się z tego cieszyli, traktując tę decyzję jako dowód swojego oddania Bogu."
Hehe... Gdzieś słyszałem, że łaciński przodek słowa "celibat" oznaczał "wybór". To jest właśnie ten absurd.
#Penthagram wspomniał niedawno w temacie o "trzebieńcach/niezdatnych do małżeństwa" - jeśli ktoś chce żyć w bezżeństwie, to jego wybór i zostanie mu to wynagrodzone.
Nie ma to sugerować, że księża nie mogą się żenić! Nie chodzi tu o wybór: "jeśli wybierasz życie w stanie duchownym, nie możesz mieć żony", ale "możesz poświęcić się Bogu, żyjąc w stanie wolnym - wybór należy do Ciebie...".
Swoją drogą, księża potrzebują kogoś, kto będzie ich wspierać w życiu.
"Przed samotnością trzeba się pokłonić,
bo ponad nią są tylko herosi...".
Nie wszyscy mogą być herosami...
Vegeta napisał
Kościół pięknie przeczy sam sobie. Niby to dar, ale jednak wymaga się od nich by wyrzekali się seksu i wymaga się by się potem z tego cieszyli. Co za idioci. Jeżeli ktoś służy Bogu to na pewno nie słucha tych co siedzą w Watykanie.
Wiesz, zależy jak to rozumieć, bo Lefebryści też się odcinają od Watykanu, ale żeby pełnili wierną i szczerą służbę Bogu, to w życiu bym nie powiedział :P .
To jest właśnie problem Watykanu - oni oczekują, że każdy katolik bez sprzeciwu się podporządkuje wszystkim bullom, ukazom, nakazom i zakazom. A jak jest - widać... Co podoba się jednym, nie podoba się drugim i na odwrót.
Bells napisał
@topic
Miałam bardzo nie miłe doświadczenia w dzieciństwie z chrześcijańskimi "szerzycielami wiary".
O ile byli oni "chrześcijańscy" w prawdziwym tego słowa znaczeniu... ;d .
Długo by opisywać, w każdym bądź razie tak to się potoczyło, że zostałam buddystką i zdeklarowanych "katoli" (nie chcę nikogo urazić, jeśli tak się stanie to przepraszam) uważałam za albo zakłamanych ("Albo się wierzy albo nie, są dogmaty wiary i są bo tak" i nie potrafią nawet wyjaśnić czemu) ewentualnie niekonsekwentnych ("wierzę, ale nie praktykuje" - czyli jak Bóg jest, ale do kościoła mi się nie chce/księża są innej wiary niż ja/modlenie się jest zbyt absorbujące czasowo i zbędne?) i już w ogóle nie mówiąc o księżach, którzy albo mają dupy na boku, albo są nimi z braku lepszego pomysłu na życie.
Są ludzie i ludzie. Nie można generalizować, wśród katolików jest wiele wspaniałych ludzi.
Dzisiaj po jakiś 10 latach bezowocnych poszukiwań przypadkiem (przyszedł sobie zrobić u mnie tatuaż) znalazłam niesamowitego katolika z powołania i wiary. Generalnie niesamowity facet, który wierzył z głębi serca, radośnie chodził do kościoła (organista po teologi :)) i nie czuł potrzeby narzucania innym wiary, acz chętnie zaspokajał ciekawość innych i pomagał im w różnych wątpliwościach. Niby nic - jeden człowiek, ale jak do tej pory nie miałam nic przeciwko tej wierze, acz przeciwko niektórym wyznawcom owszem to dziś odzyskałam wiarę w "pospolitych polskich chrześcijan" :).
Jak widzisz - jedni tylko "kultywują", inni na prawdę kochają Boga. Nie tylko u katolików tak jest.
W związku z tym chciałam się zapytać czy wy może też kiedyś spotkaliście kogoś kto zmienił wasze poglądy na jakąś daną religię i jak tak to w jaki sposób i czemu, bo bardzo mnie to osobiście ciekawi :).
Moje podejście na religię jest następujące - nie może nam ona przysłonić Najważniejszego. Nie mam jako-tako unormowanych poglądów, bo dużo zależy od wiedzy, która nie zawsze jest prawdziwa.
Najlepiej za główny cel postawić sobie miłość bliźniego (i Pana, w moim przypadku), a reszta jakoś pójdzie ;p .
BTW - wiedziałaś, "w co wchodzisz", przyjmując Buddyzm? Chodzi mi o to, czy na prawdę dobrze znasz tą religię nie tylko od strony teologicznej, ale także na bieżąco - jakie są poczynania jej wyznawców itp. Dużo ludzi opiera się na stereotypach, że wyznawcy Buddyzmu są głosicielami pokoju. Też tak uważałem, aczkolwiek niedawno dowiedziałem się, że wielu takich nie jest, chociaż oficjalnie twierdzą, że wyznają tę "religię pokoju"...
Może Budda głosił, że nie należy krzywdzić innych itp., ale ludzie pozostaną ludźmi... Podobnie jest w przypadku Chrześcijaństwa...
Akurat mi się przypomniało, co czytałem parę tygodni temu o prześladowaniach Chrześcijan na Dalekim Wschodzie...
Nie chcę tu oczywiście dyskredytować, czy wte. - sądzę, że światopogląd tej religii, czy filozofii jest bardzo pozytywny i myślę, że gdzieniegdzie Chrześcijaństwo zgadza się z Buddyzmem...
Jak opiszesz zmianę w swoim życiu, po zostaniu Buddystką? Czy teraz byłabyś w stanie powiedzieć, że odeszłaś od Chrześcijaństwa tylko ze względu na część ludzi?
Nie wiem, jak to może "zabrzmieć", dlatego sorry, bez obrazy, bo tego nie chciałem :P .
alien napisał
[...]Z drugiej strony nie wyobrazam sobie zadeklarowac sie jako buddysta w momencie, kiedy nie mam dostepu do zadnej tego typu spolecznosci...
W Polsce przecież też są społeczności Buddystów...
Nareszcie jakiś nowy, ciekawy wątek : ) .
Pzdr ^^
Zakładki