Wsumie dzisiaj uświadomiłem sobie,że pomimo ,iż jestem 100% ateistą ,nie chciałbym żyć w świecie bez religii,bez wiary,bez tego wyimaginowanego boga...Dlaczego?Otóż nie każdy człowiek jest wystarczająco silny ,żeby uświadomić sobie,że po śmierci nie ma nic.Poprostu znikasz,nie ma Cię.Nie każdy ma tyle siły i w trudnych sytuacjach życiowych ,ludzie uciekają do ich wymyślonego boga , w którym znajdują pocieszenie,ukojenie...pomimo ,że pozorne ,to zawsze skutkuję.Gdyby teraz jednoznacznie udowodniono ,że boga nie ma ,gdyby wszyscy stracili wiarę(tak,wiem,że to nie możliwe,ale tylko "gdybam")wyobraźcie sobie ,co by się działo...Ci najbardziej zagorzali katolicy,zapewne powariowali by,tracąc cały swój sens egzystencji...na świecie zapanowałby chaos ,ludzie przestali by się liczyć z czym kolwiek , bo przecież piekła nie ma.Można więc kraść ,zabijąć,gwałcić...Tylko dzisiejsi ateiści probowali by trzymać ten świat ,bo przecież tylko oni nie powariowali ...bez boga.Czasami gdy widzę zrozpaczonych ludzi,wiem,że tylko wiara ,trzyma ich przy życiu,że tylko to ,daje im siły ,żeby iśc dalej...i za to temu ,kto wymyślił religie dziękuję.
La Fayette napisał
szczerze powiedziawszy, wierze w Boga tego chrześcijańskiego, bo jest łatwiej. Czujesz większą chęć do życia :)
i właśnie o tym mówie...życie ateisty jest trudną drogą,której nie każdy ,może podołać...
Zakładki