alien napisał
Polecana ksiazke moze bym i przeczytal, gdyby nie: kolejka innych do przeczytania (czesc koniecznie do matury) i fakt, ze jakos nie mam specjalnie ochoty byc otumanianym. Bo tym wlasnie jest wmawianie, ze nazizm = skrajna lewica.
Nic nie jest nikomu wmawiane. Kuehnelt-Leddihin przedstawia obiektywne i autentyczne fakty, które przeważają szalę na niekorzyść lewicy. Oto dlaczego nazizm nazywamy skrajną lewicą:
-daleko posunięty interwencjonizm państwowy
-aparat bezpieczeństwa rozległy jak Ren długi i szeroki
-reżim totalitarny, który Rudolf Hess zdefiniował jako "najnowocześniejsza demokracja świata oparta na zaufaniu większości", co jednoznacznie mówi tutaj o lewicy, a nie prawicy, która zdecydowanie dąży do rządów większości, a nie prezentowanej przez nazizm jednostki
-gospodarka scentralizowana
Ostatni argument będę łaskaw poprzeć cytatem:
„Narodowym socjalistom udało się całkowicie wyeliminować motyw zysku z zarządzania biznesem. W Niemczech nazistowskich już nie ma mowy o wolnym przedsiębiorstwie ani też nie istnieją przedsiębiorcy. Byli przedsiębiorcy zostali zredukowaniu do statusu Betriebsfuehrer (kierownika przedsiębiorstwa). Nie mogą swobodnie działać, muszą bezwarunkowo słuchać poleceń wydawanych przez Ministerstwo Gospodarki Rzeszy (Reichswirtschaftsministerium), jego urzędników okręgowych oraz rejonowych. Rząd Rzeszy nie tylko określa ceny oraz stopy procentowe, jakie należy płacić i jakich można żądać, wysokość płac i zarobków, ilość towarów jakie mają być wyprodukowane oraz metody stosowane w produkcji, lecz wyznacza każdemu kierownikowi przedsiębiorstwa określony dochód, praktycznie przekształcając go tym samym w płatnego pracownika państwowego. System taki, poza niektórymi stosowanymi terminami, nie ma nic wspólnego z kapitalizmem i gospodarką rynkową. Jest to po prostu socjalizm według niemieckiego wzorca, Zwangswirtschaft (gospodarka nakazowa). Różni się on od rosyjskiego wzoru socjalizmu - systemu otwartej nacjonalizacji wszystkich zakładów - jedynie w kwestiach technicznych.”
Ludwig von Mises,
Biurokracja, 1944
btw. Ja nie pamiętam, żebym coś czytał na maturę (z j. polskiego) oprócz słownika j.p., słownika wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, gdyż właściwie wszystkie lektury, przeczytane przeze mnie wcześniej, wymagały jedynie ponownej rekonstrukcji pamięciowej za pomocą streszczenia.
Chyba, że miałeś tu na myśli literaturę tematyczną związaną np. z biologią, chemią lub historią, historią sztuki, ekonomią , wos itd. itp.
Zakładki