Święty musi czynić cuda
Agnieszka Domanowska
Był spokojny, opanowany, ale jak było trzeba potrafił się zdenerwować. Nie krytykował zachowania innych, nie pouczał. Pomagał bezinteresownie. Wzruszał się, kiedy mówił o Bożym Miłosierdziu. Ksiądz Michał Sopoćko w najbliższą niedzielę zostanie wyniesiony na ołtarze.
Proces beatyfikacyjny spowiednika św. Faustyny, który ostatnie lata życia spędził w Białymstoku, nauczając w tutejszym seminarium, rozpoczął się w 1987 roku. 11 stycznia br. papież Benedykt XVI podpisał dekret o przypisywanym jego wstawiennictwu cudzie. Uroczystości odbędą się 28 września w Białymstoku. O tym, jak zostać beatyfikowanym, rozmawiamy z księdzem Henrykiem Ciereszką z białostockiego seminarium duchownego i autorem biografii księdza Sopoćki.
Agnieszka Domanowska: Jak się zaczyna historia kandydatów do wyniesienia na ołtarze?
Ksiądz Henryk Ciereszko: Najpierw muszą się urodzić, żyć i utrwalić się w świadomości innych jako osoby, które trzeba wyróżnić. Kandydat na świętego musi odznaczać się swoją wiarą, miłością do Boga, miłością do bliźniego, swoimi czynami, pokorą. Musi to być twórca wielkich dzieł, a z drugiej strony nie może coś robić dla drugiego człowieka tylko na pokaz. Takiego człowieka musi ktoś zauważyć i powiedzieć: "O, to jest ktoś niezwykły".
Ile osób musi to powiedzieć?
- To jest opinia o świętości. Takiej osoby nie sposób nie zauważyć, ale nie ma wyznacznika, ilu świadków tejże świętości jest potrzebnych, ile czasu potrzeba, aby świętego wynieść na ołtarze. Na przykład święty Franciszek został świętym po dwóch latach od śmierci. Jego życie pod względem świętości było tak oczywiste, że nikt nie miał najmniejszej wątpliwości, że powinien znaleźć się w gronie wszystkich świętych.
Kto jako pierwszy zainteresował się życiem i postawą księdza Sopoćki?
- Taką osobą muszą zainteresować się władze kościelne. W przypadku księdza Michała Sopoćki początek starań o wyniesienie go na ołtarze trzeba przypisać księdzu biskupowi Edwardowi Kisielowi. Był jego uczniem, znał go, szanował i cenił. To on wiedział, że ten oto kapłan zasłużył na coś wyjątkowego.
Biskup Kisiel otrzymywał ponadto mnóstwo listów intencji od wiernych, którzy prosili go o zajęcie się procesem beatyfikacyjnym.
Czy były takie przypadki, że wśród ludzi dana osoba uchodziła za świętą, a jednak nie została wyniesiona na ołtarze?
- Raczej nie, bo na etapie kierowania takiej prośby do zwierzchników kościelnych już jest wstępne rozeznanie i wiedza na temat świętości. W tym momencie zaczyna się zbieranie dowodów, świadectw ludzi, dokumentów, jego listów, pamiętników, dzienników. Bardzo ważnym elementem są wstawiennictwa u Boga kandydata na świętego, czyli czy wierny ma świadomość, że taki na przykład Michał Sopoćko może więcej wskórać u Boga niż zwykły grzesznik. Takie pragnienia wiernych zgłasza się do Watykanu i to jest początek formalnej drogi do świętości. Lokalny biskup wyznacza wówczas postulatora, który gromadzi dowody, szuka świadków. Trzeba ich przesłuchać i na podstawie tych zeznań trzeba odtworzyć postać.
Kto był postulatorem księdza Sopoćki?
- Jego uczeń i przyjaciel - ksiądz profesor Stanisław Strzelecki. To on przekazał dokumentację do Rzymu. Watykan zatwierdził diecezjalny proces i dalej świętością księdza Sopoćki zajęła się specjalna kongregacja, czyli teologowie i biskupi. Na koniec wszystkie opracowania trafiają do papieża. To on musi zatwierdzić tak zwaną heroiczność cnót.
A cuda? Czy są one niezbędne do świętości?
- Tak. To jest kolejny warunek. Trzeba zbadać, czy faktycznie za pośrednictwem tej osoby miały miejsce cudowne uzdrowienia - zarówno fizyczne, jak i duchowe.
Czy duchowe też może być świadectwem świętości?
- Może, ale to jest trudniej udowodnić.
Przy uzdrowieniach fizycznych brane są pod uwagę opinie lekarskie?
- Oczywiście. To jest analizowane bardzo wnikliwie, dokładnie. Prosi się biegłych lekarzy, aby ocenili, czy konkretne uzdrowienie nie było efektem leczenia. Jeżeli wszystkie wymogi są spełnione, wówczas papież ogłasza dekret w sprawie cudów. Wtedy droga do beatyfikacji jest już otwarta.
Jakie cuda ma na swoim koncie ksiądz Michał Sopoćko?
- Było uleczenie z depresji, były problemy z sercem i kilka innych. Również wydarzenie z chlorem przypisuje się wstawiennictwu księdza i w procesie beatyfikacyjnym było uznane jako cud.
*
Rozkład ciała nie jest wymogiem świętości?
?- To, że ciało się nie rozkłada, nie jest znaczącym argumentem. To jedynie znak. Rozkład ciała tak naprawdę zależy od klimatu, warunków atmosferycznych. Zawsze jednak w trakcie procesu beatyfikacyjnego musi dojść do ekshumacji. Doczesne szczątki zostają zabezpieczone i umieszczone w kościele.
Czy ciało księdza Sopoćki zostało zachowane?
- Uległo rozkładowi. Zostały kości i szczątki mięśni.
Jaka jest droga od błogosławionego do świętego?
- Wszystko zależy od tego, czy kult błogosławionego rozwinie się. Kiedy ktoś jest już błogosławiony, to oznacza, że można już oficjalnie w kościele modlić się za jego wstawiennictwem, posługiwać się jego imieniem. To od nas zależy, czy będziemy się do niego modlić, czy będziemy przez niego prosić, czy za jego pośrednictwem będą kolejne cuda?
Wierzy ksiądz, że będzie rozwój kultu księdza Sopoćki?
- Wierzę.
*
(przypis yanni - wydarzenie z chlorem, wykolejenie radzieckiego składu transportującego 32 wagony, w tym 15 cystern z chlorem. Z czego aż 4 wypadły z torów. To był prawdziwy cud, że chlor jednak nie wydostał się z wagonów - tak skomentowali całe zajście strażacy, milicjanci jak i moi sąsiedzi (os sienkiewicza, bstok). Dom księdza Sopoćki znajduję się w odległości 500metrów od miejsca katastrofy.
Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok
Zakładki