Historia Tibii jest długa i barwna i jesteśmy pewni, że wielu z was posiada cenne wspomnienia, do których warto wracać. W tym artykule chcielibyśmy spojrzeć na jaśniejsze strony tibijskiego życia. Wykopcie więc swoje wspomnienia: te, które wciąż powodują uśmiech na Waszych twarzach i zapewniają solidną dawkę śmiechu. Podzielcie się nimi z nami, bo przecież nikt nie jest bardziej upoważniony do ich opowiedzenia jak Wy - Tibijczycy! Pragniemy, by ten artykuł był wypełniony codziennym życiem.
Dlatego chcemy wszystkich Was zachęcić do podzielenia się tymi najbardziej zabawnymi momentami z życia w odpowiednim wątku na forum dyskusyjnym. By uhonorować Wasz wysiłek, najzabawniejsze z nich zostaną opublikowane właśnie w tym artykule. Oznacza to, że artykuł w miarę upływu czasu będzie się powiększał i to Wy będziecie go współtworzyć!
Jeśli któraś historia dostanie się do artykułu, imię jej twórcy również zostanie umieszczone. Co więcej! Ta osoba otrzyma w grze sławny CM token! Nie zwlekaj więc i jak najszybciej podziel się swoimi najzabawniejszymi wspomnieniami z całą tibijską społecznością, aby pozostały one żywe. Jest to także dobra okazja do zdobycia sławy ;)

By jakoś to rozpocząć, community managers podzielą się z nami ich najzabawniejszymi wspomnieniami z życia tibijskiego.
Rejana:
Kiedy rozpoczynało się moje tibijskie życie, a było to około pięć lat temu, zarabiałam na życie zabijając zwierzęta i sprzedając mięso dla NPC. Myślałam, że sprzedaż pożywienia jest dobrym sposobem na zarobek. Kiedy udałam się do Venore, początkowo byłam całkowicie zagubiona a po zakupieniu pierwszego czaru nieco załamana. Pomyślałam więc: OK, muszę zarabiać!. Ponieważ nie miałam pojęcia co robić, zaczęłam trochę wędkować. Kiedy już złowiłam dziesięć ryb, postanowiłam znaleźć miejsce, gdzie mogłabym je sprzedać. Zapytałam więc na chat channel: Gdzie mogę sprzedać ryby?. Wtedy pewien gracz do mnie napisał: ja kupię, ile masz?. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą: 10. Powiedział, że kupi wszystkie, a ja byłam szczęśliwa, że tak szybko znalazłam nabywcę. Nerwowo nacisnęłam trade, lecz kiedy mój kupiec zobaczył, że sprzedaję jedynie 10 pojedynczych ryb, zaczął się śmiać i podsumowując słowem "noob" odszedł. Byłam rozczarowana i nie rozumiałam, co się przed chwileczką wydarzyło. Napisałam więc do niego ponownie, i zapytałam go, co zrobiłam źle. Odpowiedział mi, że myślał że mam na sprzedaż dziesięć plecaków ryb, ponieważ nigdy nie spotkał się z kimś sprzedającym dziesięć pojedynczych ryb.
Mirade:
Jeśli dobrze pamiętam, było to w 2008 roku, gdy poczułam potrzebę zdobycia lepszego outfitu dla mojej postaci, by wyglądała nieco modniej. Jester outfit wyglądał słodko i wydawał się być łatwym łupem. Rozpoczęłam więc kolekcjonowanie niezbędnych rzeczy do questu na ten outfit. Miałam całkiem niezłą sumkę w kwocie 15k, uśpionych na moim koncie bankowym - co było dla mnie dość dużą sumą - więc postanowiłam zakupić za nią green tunic'ów, by wymienić je na green piece of cloth, której jedna sztuka jest potrzebna do questu. Jednakże wtedy wpadłam na pomysł, że dobrym wyjściem byłoby mieć kilka zielonych kawałków materiału, tak na wszelki wypadek, w depozycie. W tamtym czasie wystarczyło 40 sztuk green tunic'ów, by wymienić je u Irmany. 10 sztuk materiału brzmiało przyzwoicie, więc musiałam zakupić 400 tunic'ów. Wypłaciłam 10k, które było wystarczającą sumą na zakupy u Rudolpha w Edron. Jednakże było coś, o czym zapomniałam: udźwig. Mając 22 poziom, maksymalną liczbą udźwigu było 820, jednakże ze względu na ekwipunek, wahało się to pomiędzy 200 a 300. Zakupiłam więc 400 green tunic'ów, które w sumie ważyły ponad 3000 oz.!! Byłam nieco zszokowana, kiedy spostrzegłam, że przeważająca większość zakupów wylądowała pode mną, a tylko kilka w moim plecaku... Można przewidzieć co się dalej działo: byłam tylko ja latająca pomiędzy Rudolphem a depozytem, starająca się zachować jak największą liczbę tunic'ów. Oczywiście, znalazło się paru graczy, którzy zauważyli kupę tunic'ów i mając ubaw po pachy porozrzucali je po całym sklepie. Udało mi się zachować około 250 tunic'ów. Cóż, przynajmniej okazałam się być godna stroju błazna. Bozo uśmiał by się do łez widząc mnie latającą tam i z powrotem ;D
5 LUTEGO
Colzpaggie:
Zwiedzałem okolice, kochałem tibijskie tereny. Chciałem wiedzieć: co się tam dzieje, znajduje, co jeśli to zrobię??. Nieważne... Przechodziłem akurat koło dziury. Dla tych, którzy mnie znają, oczywiste jest, jaka była moja pierwsza myśl. Tak, chciałem dowiedzieć się, co się tam znajduje. Jednakże bałem się wielu potworów, między innymi trującego pająka. Zdecydowałem się iść dalej. By jednak zyskać pewność, że w przypadku śmierci nie stracę cennego ekwipunku, wszystko wepchnąłem do plecaka i ukryłem w bezpiecznym miejscu. Byłem bez jakichkolwiek narzędzi! Zszedłem na dół. Szedłem, szedłem... jest bezpiecznie - nadal żyje i nie ma się czego obawiać! Skończyłem, więc powinienem wyjść. Ale moja lina, gdzie ona jest? GDZIE DO LICHA CIĘŻKIEGO JEST MOJA LINA?!
Zanim zrozumiałem system pocztowy w Tibii, kładłem rzeczy pod drzewem, wylogowywałem się i szedłem inną postacią te przedmioty przechwycić. Po pewnym czasie uznałem to jednak za zbyt ryzykowną metodę i, porzucając syndrom lenia, postanowiłem poczytać nieco na temat używania paczek. Obecnie jest to tak proste, że nie wiem jak mogłem być na tyle głupi, by nie używać tego systemu wcześniej. Początkowo wysłałem kilka pustych worków do siebie samego, a następnie trochę złota. Po dogłębnym zapoznaniu się ze skomplikowanym systemem zrobiłem całkowicie nową postać, doprowadziłem ją do 8 poziomu i zabrałem ją do depozytu w Thais. I zapakowałem do wysyłki dla nowej postaci wszystkie moje przedmioty. Niespodziewanie paczka zatrzymała się na skrzynce! OMG! Oczywiście kilku graczy, przechadzających się po depo, uznało to za dobry sposób na "free itens" i szybko podążyło w stronę pakunku. Na szczęście znalazł się tam ktoś, komu bezgranicznie ufałem i zdążył przesunąć paczkę na swój depozyt. Czekał, aż uda mi się znaleźć obok niego. Podziękowałem a następnie postanowiłem sprawdzić etykietę w paczce. Nick i adres był poprawne! Wylogowałem się więc, i powróciłem na 8 lvl. Lecz mojego kolegi już tam nie było. Wszystko poszło inaczej a śmieci z podłogi w depozycie zniknęły. Uderzyło mnie to. Zrobiłem postać na innym serwerze.
Kiedyś, idąc na POH, spotkałem niskopoziomowego gracza. Miał niski poziom wytrzymałości, był miły i prosił mnie o pożywienie. Ze względu na życzliwość poczęstowałem go smoczą szynką, lecz on wyrzucił ją do wody! Zdezorientowany zapytałem, co on robi. Lecz on mi odpowiedział: Uważasz mnie za durnia? Myślisz, że nie wiem, że ta szynka jest zatruta? Chcesz mnie zabić! Jesteś noobem!. Po porządnej dawce śmiechu wróciłem do polowania i już nigdy nie zaproponowałem smoczej szynki dla żadnego niskopoziomowego gracza!
Było to w 2006 lub 2007 roku, gdy moja gildia brała udział w wiecznie-trwającej wojnie. Obrywaliśmy niemiłosiernie od przeciwnej drużyny, ale niespodziewania dołączył do nas wysokopoziomowy rycerz. Był bardzo ambitny i zdeterminowany, więc szybko awansował w naszych szeregach. Po jakimś miesiącu od dołączenia wszedł na nasze ventrilo i pytał: Jak zostać vice leaderem?. Dopóki nie prześlesz aplikacji, a nasz leader jej nie zaakceptuje, nie możesz nim zostać - odpowiedzieliśmy. Zanim zdążyliśmy wyjaśnić, że to jest zwykły żart, opuścił ventrilo i udał się na pocztę, by wysłać aplikację (zdjęcie zostało załączone!)!! Wtedy nasz leader, Eli Stormstriker, pochodził z Izraela. Mogę sobie tylko wyobrazić jego twarz po odebraniu maila od polskiego aplikanta, który stara się o pozycje vice leadera w naszej gildii Eternal March!! :D
8 LUTEGO
Heike Beleren:
Pamiętam jak udałem się do darmowej dziury z Trollami na północy. Próbowałem jednego zabić, ale zajęło mi to nieco ponad pięć minut. Dopiero zaczynałem swoją przygodę, więc nie posiadałem ani jedzenia, ani potów. Było to baaaardzo nudne, ale nagle ujżałem niebieski napis na ekranie: Traveling Philosofer: Co u Ciebie, brachu? Więc jednak zdecydowałeś się grać?. Pomyślałem że to jakaś wiadomość z tutoriala, więc kontynuowałem grę. Jego imię jedynie utwierdziło mnie w tym. Jednakże niebieski napis nie dawał za wygraną: Jeśli chcesz otworzyć potwora, albo coś innego, naciśnij CTRL oraz kliknij lewy przycisk myszki. Dwadzieścia minut później, po kolejnych wiadomościach bez odpowiedzi, "tutorial" pokierował jak pisać prywatne wiadomości (pewnie zrozumiał, że i tego nie potrafię robić, po 20 minutach bez odpowiedzi). Kiedy w końcu byłem w stanie odpowiedzieć, napisałem: Dzięki Cipsoft! To najlepszy tutorial z jakim kiedykolwiek miałem do czynienia!. Otrzymałem odpowiedź: "¬¬", oraz kilka słów napisanych z caps lockiem: Durniu, tu Francis (nazwisko mojego kolegi)... wysyłałem Ci wiadomości jak jakiś idiota!
Moi przyjaciele opowiadali mi o Tibii jeszcze za nim zacząłem grać. Więc gdy rozpoczynałem byłem poinformowany o systemie czaszek na serwerach open-pvp (wcześniej po prostu pvp)... jednakże wielu graczy nie było! Wracałem właśnie z bardzo dobrego polowania wraz z lootbagiem na sprzedaż, skolekcjonowanym na ghostland. Kiedy jednak dotarłem do Carlin spostrzegłem przemierzającego miasto red-skulla. Postanowiłem więc uciec do Temple, ponieważ wiedziałem, że tam będę bezpieczny. Pojawił się także nowy gracz, prosto z rooka, lecz zanim zdążyłem go ostrzec przed niebezpieczeństwem, on podbiegł do rsa i spytał: Strasznie mi się podoba ta truskawka obok twojego imienia! Jak mogę taką zdobyć? Po krótkiej chwili młody wojownik wrócił do temple, jednak z mniejsza ilością doświadczenia.
Opowieść jest o tym, jak pomagałem pewnej gildii zrobić Pits of inferno quest a przy okazji sam go wykonywałem... Byłem bardzo szczęśliwy, że mogę pomóc i zabrać się do Liberty Bay, odwiedzając ich guildhall. Ich leader dał mi trochę kasy i poprosił o zakupienie 1000 plecaków. Pomyślałem: 1000 plecaków? wow! Ciekawe na co mu tyle?. Nie chciałem mu jednak zabierać czasu, ponieważ i tak już był spóźniony. Pobiegłem więc do odpowiedniego NPC, sprzedającego plecaki, ale po chwili spostrzegłem, że jestem w stanie udźwignąć jedynie 60. Kupiłem więc te 60 i pobiegłem do dp je tam zostawić. Zdawałem sobie sprawę, że to zajmie trochę czasu. Po chwili nie było już czasu zastanawiać się nad celowością zakupu tylu bp. Napisałem więc do niego: na jedną turę mogę zabrać jedynie 60 plecaków. 60bps? - odpowiedział. Tak, albo... no o co mnie prosiłeś, żebym kupił? - spytałem zmieszany. Odpowiedź przyszła szybko: 1000 pbs. Zapytałem ponownie: PBS?. Tak, power bolts. - odpowiedział. Hahahaha... poprosiłem jeszcze o chwilkę. Po tym zdarzeniu czułem się tak zawstydzony i zakłopotany, że nie mogłem przestać myśleć o tym, jak głupio się zachowałem.
9 LUTEGO
Ralitix:
Nigdy nie zapomnę tego, jak kiedyś zwiedzałem rookgaard moją pierwszą postacią, którą osiągnąłem 5 poziom. Właśnie rozkminiłem jak wchodzić po drabinie. Udałem się do miejsca z owcami (wówczas nieco mniejszego), lecz ktoś zamknął bramę! Nie mogłem jej odnaleźć i nie miałem pojęcia jak ją otworzyć. Nie było też żadnego przyjaciela online, który mógłby mi pomóc. Tak więc jedyną rzeczą, która mi pozostała, było stworzenie nowej postaci. Nigdy nie wybaczę temu komuś, kto zamknął tamtą bramę...
10 LUTEGO
Arabelle:
Kiedy jeszcze pozycja counsellora istniała, a ja ją piastowałam, otrzymywałam wszelkiego rodzaju listy z zapytaniami dotyczących mojej pracy, takie jak po co jest ta pozycja, co mogę robić i jakie mam uprawnienia. Jedna osoba (jakoś 3 dni po objęciu przeze mnie stanowiska) zapytała mnie co mogę robić i jakie mam komendy. Odpowiedziałam, że mogę na czerwono ostrzegać graczy poprzez komendę @name@ text a także możemy pisać na czerwono. Zapytał mnie o to, jak to się robi. Odpowiedziałam, że #b to mówienie na czerwono a działa identycznie jak #w albo #y, gdzie w przypadku tych komend będzie się albo krzyczało, albo szeptało. Było to w trzecim dniu mojej roli jako counsellor a moja pierwsza wiadomość dla całego serwera brzmiała... is broadcast. Mnóstwo ludzi pisało do mnie zaskoczonych a ja poczułam się głupio haha!
Mając swój niski poziom 15 odkrywałem mapę, ponieważ na prawdę nienawidziłem czarnych dziur na mojej mini-mapie. Znalazłem dziurę rotwormów więc postanowiłem trochę tam poodkrywać. Wtedy spotkałem pewnego Brazylijczyka który niezbyt grzecznie poprosił mnie o opuszczenie cave'u. Próbowałem mu wytłumaczyć, że nie będę zabijał mobów, lecz on nie ustawał w swoim. Wtedy Zabiłem jednego rotworma, prosto przed nim, i powiedziałem: Gdybyś go zabił spadł by ci magic long sword! Szkoda! To zdarza się jedynie raz, na 100 tibijskich lat i nigdy więcej! :( Śmiałem się do siebie czekając na jego odpowiedź, która brzmiała: Jesteś noobem, mam już 3 takie!
11 LUTEGO
Shadow Shiva:
Pamiętam, kiedy ja zaczynałem grę w Tibie. Miałem wtedy tylko jednego przyjaciela, który grał, lecz nie był on zbytnio doświadczony. Podczas mojej przygodny ciągle spotykałem gracz, którzy pytali mnie: PL?. Nie mogłem odczytać, co ten skrót znaczy, ale wtedy znalazłem pewną informację na Tibia Wiki. Pogrzebałem trochę i odnalazłem informacje na temat bardzo ciekawych nogawic (Plate Legs), więc teraz, gdy ktokolwiek podchodził do mnie z zapytaniem PL?, odpowiadałem: Przepraszam, ale nie mam :\. Trochę później, już na mainie ok. 17 poziomu, mój kolega trochę mi pomógł z gotówką i uzbrojeniem. Spostrzegłem gracza na trade sprzedającego owe nogawice, więc pomyślałem: OMG! to taki rzadki przedmiot, kupię go!. ... Tak, możecie sobie tylko wyobrazić, jaki byłem zaskoczony, jak odkryłem, za co zapłaciłem 4000 gp...
Pamiętam, jak krótko po aktualizacji z Liberty Bay rozkręcałem swój interes na statku (PZ) koło Sebastiana na Merianie (to była inna postać na innym serwerze). Zwrócił się do mnie pewien wysoko-poziomowy gracz, który wyraźnie się spieszył i zaczął mnie kilka razy witać zwrotem hi. Więc w sposób grzeczny i poprawny, niemalże jak NPC, odpowiedziałem mu. On ciągnął dalej: task, quest, więc zgodziłem się delikatnie na jego "warunki" i powiedziałem mu, żeby zdobył dla mnie gruszkę, wypadającą z evil dwarven geomancer, który ostatnio był widziany w triangle tower. Ku mojemu zaskoczeniu szybko odszedł. Myślałem sobie: Czy to możliwe, że nie zauważył?. W końcu otrzymałem odpowiedź na to pytanie, gdy ów gość powrócił razem z gruszą, a że nie mogłem przeteleportować przedmiotu do jego plecaka, rzuciłem 5 platynowych monet pod nogi. Był to jedyny, uczciwy (chyba?) sposób na wynagrodzenie jego biegu przez cała mapę po gruszkę. Było to definitywnie najbardziej dziwne zdarzenie odkąd rozpocząłem grę w 2004 roku.
12 LUTEGO
Cobrazion:
Kiedy zaczynałem grę w Tibie w 2004 roku, wraz z moim przyjacielem odkrywałem bagna na północ od Venore i ja, jako odważny poszukiwacz przygód, jak tylko zobaczyłem dziurę, postanowiłem ją odkopać. W środku były jedynie 2 kratki miejsca, ale nie było gdzie użyć łopaty (chyba powinno być liny, ale nie wnikam...). Wysłałem więc wiadomość do kolegi: ta dziura jest bezcelowa, a on szybko odpowiedział: pozwól, że i ja się rozejrzę. Szybko jednak spostrzegł, że nie ma miejsca na linę. Kurde, jak my się wydostaniemy?! Byłem nowy w grze, więc rzuciłem pomysł: może powinniśmy kłaść itemy do tej pory, aż się wydostaniemy z dziury? (wtedy nie wiedziałem, że to niemożliwe). Szybko przelogował się na inną postać i przybiegł z parcelami, rzucając je w dziurę. Po kilku rundach jednak było już oczywiste, że to nie działa. Po 20 minutach debaty powiedziałem mu, żeby mnie zabił, wtedy ja przybiegnę z liną i wyciągnę go. Jednakże po powrocie spostrzegłem, że nie mam liny, ponieważ została w moim ciele. Napisałem do niego o tym, a on szybko odpisał: to chodź, i weź. Więc szybko zszedłem lecz zaraz się okazało, że jesteśmy w punkcie wyjścia. Po prośbach na game czacie przyszedł jakiś gracz, i wyciągnął nas.
15 LUTEGO
Makara:
Przyuważyłem ludzi sprzedających ciała szczurów i królików dla Toma. Więc i ja ubierałem kilka, lecz gdy próbowałem je sprzedać, odpowiadał, że akceptuje tylko świeże ciała i moich nie kupi. Zastanawiałem się, o co biega z tymi świeżymi ciałami. Ponownie zabiłem jednego lub dwa króliki i razem z zawartością potargałem do Toma. Tym razem je kupił, więc myślałem, że świeże oznacza z zawartością. Trochę czasu upłynęło i odkryłem, że ludzie sprzedają mięso po 2 gp dla Williego. Dlaczego więc mam zarabiać 2 gp na ciele królika, w którym są 2 kawałki mięsa warte 4 gp?! Więc zacząłem sprzedawać mięso dla Williego. Dopiero po kilku dniach dowiedziałem się, że świeże oznacza zabite przed chwilą.
Moją pierwszą postacią był Alan Magno, stworzony w czasach klienta 7.8. Zwiedzałem akademię na Rooku (byłem noobem) i znalazłem trolla, robala i pająka. Próbowałem je zabić, ale szybko zbiły mi hp do żółtego. Opuściłem cave. Znalazłem coś pomarańczowego oraz jakieś poruszające się, niebieskie kolce (fire i energy field). Wszedłem na fire field i szybko spostrzegłem, że płonę! Bałem się, gdyż byłem bliski śmierci. Pomyślałem: to niebieskie to może lód!. Wszedłem na to i to był właśnie mój pierwszy dead w Tibii.
OPOWIEŚCI NASZYCH UŻYTKOWNIKÓW:
Piece-of-Ham
Deadsoul
Illidan01
~Chudy~
wowian
MatiBzyk
_twisted_
Veriticall
Witek
Mystic Man
ziomek niebieski
Xazzoreq
GimmliAxemaster
Lord pepuska
Matizo
Hail Galana
Blues Man
Lee
MIEJSCE NA DALSZE HISTORIE...
Piece-of-Ham
Deadsoul
Illidan01
~Chudy~
wowian
MatiBzyk
_twisted_
Veriticall
Witek
Mystic Man
ziomek niebieski
Xazzoreq
GimmliAxemaster
Lord pepuska
Matizo
Hail Galana
Blues Man
Lee
MIEJSCE NA DALSZE HISTORIE...
Jeżeli macie takie sytuacje udokumentowane w postaci screena, warto się nimi podzielić ;) Więcej w TYM temacie.
I pamiętajcie: śmiech to zdrowie!
Ekipa tibia.org.pl
Zakładki