Powiedzcie mi tylko jedno, czemu punki to jedyna subkultura, z którą za chuja nie mogę się dogadać ( mówię tu o wszystkich gatunkach, antifofcach, anarcholach, czy oiowcach) . Oczywiście duża część społeczeństwa rozumiem, że nie toleruję skrajnie prawicowych poglądów, ale jakoś nie mam problemu, żeby dogadać się z drecholem, rastafarianinem czy kibolem, a jak się wchodzi w konwersacje z punkiem, to Ci reprezentują jakąś skrajnie niszową inteligencję. Nigdy nie chcę nikogo do niczego przekonywać, bo każdy może sobie być debilem jak długo chce, ale lubię ludzi w miarę elokwentny sposób wytłumaczyć im ich głupotę, ale gdy się rozmawia z większością punków to od razu wyjeżdżają z oklepanymi sloganami typu "Faszysta", czy "imperialista" . Np gdy się rozmawia z narodowcami, to w jakiś sposób może się z Tobą nie zgadzają , ale tolerują, że możesz mieć inny punkt widzenia. Nie chcę tu nikogo obrażać, bo mam wyjebane kto co myśli, ale interesuję mnie czy punk to subkultura dla pauperyzacji umysłowej? , czy po prostu trafiłem na jakiś pojebów.
Zakładki