Łe, nie pozwólmy tematowi umrzeć tak szybko! Jaka jest wasza ulubiona płyta jazzowa? Dla mnie jest to Kind of blue, Milesa Davisa. Znam już na pamięć dosłownie każdy dźwięk na tym krążku a i tak powracam do niego cały czas. Oprócz tego kocham Head Hunters, Hearbiego Hancocka. Nie mogę usiedzieć w miejscu, gdy słucham Chameleona :D Polecam bardzo również płytę Tutu, Milesa z 86 roku. Widać, że na 5 lat przed jego śmiercią go pojebało, totalny chaos, rozpierdziel. Płyta nieziemska. Do tego kilka świetnych płyt, które również każdemu bym polecił:
Roy Hargrove - Distractions
Tord Gustavsen Trio - The Ground
Brad Mehldau - Largo
Bela Fleck & The Flecktones - Live Art
John Coltrane - Music for Lovers
Esbjorn Svensson Trio - Viaticum
John Scofield - A Go Go
Mahavishnu Orchestra - Birds of Fire (awangarda jazzowa)
Może Wy mi coś polecicie? :)
#Edit
Jest jeszcze bardzo mała znana, acz rewelacyjna wokalistka - Hindi Zahra. Polecam płytę Handmade.
Zakładki