jak to ujął mój dobry kolega
Słoń&Mikser – „Wersy, Ludzie, Hip-Hop” to EPka, której zapowiedź zniechęcała do odsłuchania czegokolwiek od tych ludzi. Warto ją tutaj przytoczyć, bo przy ocenie płyty grzechem byłoby pominąć jej proces twórczy, a później nabywczy.
Obaj panowie wyglądają na filmie zapowiadającym materiał jakby zaliczyli ucieczkę z zakładu psychiatrycznego, a przy okazji wpadli do Media Marktu i zarąbali z niego kamerę, co zaprzecza przy okazji hasłu reklamowemu, że coś tam jest nie dla idiotów. Chłopaki są zabawne śmieją się ze swoich żartach o czopkach, a na koniec nasz idol gimnazjów (Słoń) podkreśla, że nie gra rapu dla dzieci. Z paznokciami wbitymi w oparcia mojego obrotowego fotelu czekałem na dzień premiery. Nie zawiodłem się ani trochę. Wieś pełną gębą.
Już sama okładka wygląda jak bękart clipartów Microsoftu i jakiegoś niszowego, internetowego Graffiti Creatora w wersji beta. Intro to po prostu istna kakofonia dźwięków z zakładu stolarskiego i najtańszego syntezatora jaki był. Słuchacz może poczuć się jak Braveheart, który po długiej wędrówce ostatecznie trafia na jakąś słabą remizową dyskotekę. Naprawdę wspaniałe uczucie, idealnie nawiązujące do tematu „płyty”. Następnie w utworze Braveheart transformuje się w Rambo, a Słoń zaczyna od utwierdzenia nas, że nie jest totalnym debilem, bo operuje liczebnikami w języku niemieckim. No i szczerość rapera powala „nie robię rapu dla dzieci”. Gdyby przy sprzedaży „Demonologii” rejestrowany był wiek kupujących to obawiam się, że zdanie to równałoby się „nie robię rapu wcale”. Nawijka przypomina pracę pralki, cały czas taki sam akcent bardziej usypia, niż jest hardcore’owy. Bardzo ciężko się tego słucha. Nic nowego nie odkrywa kawałkiem „Ludzie”, gdzie bit jest już lepszy niż w poprzednich utworach, a i poziom nawijki jest zdecydowanie bardziej przystępny, chociaż dalej monotonia sprawia wrażenie jakby Mikser nakręcał Słonia jaką korbką. No i ostatni track „Hip Hop”, którego się bałem. Pseudo-cuty na początku chcą chyba pokazać nam jakich klasyków lepiej nie słuchać. Bit zdecydowanie najlepszy z wszystkich, Słoń tu pasuje (sick!). Czuć trochę uwielbienie Księcia Peji. Teraz nie do końca wiadomo o co Słoniowi chodzi w kawałku „Wersy” krzyczał, że buntu młodzieży nie da się zabić, a tutaj „to nie młodzieżowy bunt”. Czyżby nieszczerość wkradła się w tracki grane pod małoletnią publikę? Oczywiście w ogóle niezwiązane ze sobą metafory to normalka i już nie warto o nich nawet wspominać.
Popkiller pisał o tej EPce: „Nie znaczy to wcale, że jest zdobycie należy do najłatwiejszych”.
Zdobycie jednak egzemplarzy z limitowanego nakładu „Wersy, Ludzie, Hip-Hop” nie jest wcale takie proste
Zakładki