jak patrze na tych psychologow z rozmow w toku... to japierdole. Moze i ten chlopak ma najebane i jest troche zalosny, ale spójrzmy tylko na jakby caly zarys sytuacji, czyli, ze ktos ma pomysl na siebie + nie chce chodzic do szkoly. Chlopak w tym co mowi (widac, ze nie wie jak to wyrazic) ma bardzo wiele racji. Dzis miałem przyjemnosc miec wyklad z panem profesorem Lukaszem Turskim, ktory opowiadal nam o systemach szkolnictwa itd. Powiedzial nam on, ze aktualna ustawa o szkolnictwie wyzszym (ale to przeklada sie na kazde inna ustawe o szkolnictwie co teraz napisze) posiada okolo 600 stron i konia z rzedem temu kto ja rozumie, bo zawarte jest w niej wszystko od tego jak przydzielic dr habilitowanego, az po ilosc kapusty kiszonej przyslugujacej ciezarnej kobiecie z jednym dzieckiem z wojewodztwa zachodnio-pomorskiego. Powiedzial tez, ze ma swoja wlasna wersje ustawy o szkolnictwie (jakimkolwiek), z dwoma punktami. Pierwszy o tym, ze znosi sie ministerswo oswiaty, a drugi, ze ustawa wchodzi w zycie wraz zdniem podpisania jej przez prezydenta (co oczywiscie jest niemozliwe ze wzgledu na vacatio legis - przyp.Omena). Zobrazowal nam on rowniez jak choryy jest system oswiaty w ktorym od dziecka jestesmy skazani na zamkniecie w ramach 5 dni szkoly, gdzie w calej polscie poniedzialek to pierwiastki, wtorek to gombrowicz, sroda calki itd. nigdzie nie poszukuje sie talentow, nie stara sie odnalezc w uczniach ich zdolnosci i rozwijac ich. Jezeli koles dobrze pisze wiersze to niech mniej sie uczy o alkenach i alkinach, a niech sie skupi na pisaniu poematow (ja nie mowie, ze ma sie ograniczyc tylko do tego, bo wiedza z pozostalych przedmiotow tez jest wazna, ale musi byc adekwatnie wywazona w stosunku do zapotrzebowania danej osoby). I to tyle z kwestii tego, ze rozumiem niechec tego dzieciaka do szkoly ze wzgledu na pierdoly ktorych musi sie tam uczyc.
Teraz druga rzecz, czyli kadry szkolne. Jak wiemy, ciala pedagogiczne to w wiekszosci bandy matolow bez szkolen z przerostem ambicji, bez umiejetnosci do tlumaczenia. Dlaczego tak jest? Ano bo szkoly sa bezplatne.
W dalszym tekscie bedzie tylko o szkolach wyzszych, no i moze daloby sie to podciagnac pod ogolniaki
Aktualnie wyglada to tak, ze to my jestesmy w szkole dla nauczyciela, a powinno byc odwrotnie. Gdyby szkola byla platna, to nauczyciel bylby w pewien sposob przez ucznia oplacany, a jednoczesnio to dawaloby 1) pieniadze na szkolenia dla kadr (pomijam fakt jelopowatosci dyrektorow wiekszosci placowek oswiatowych w Polsce, ktorzy nie ogarniaja ze mozna ssac kase z unii na takie rzecy..) 2) wzrost checi nauczyciela do pracy, nauczyciel stalby sie interesowac uczniem ze wzgledu na to, ze od ucznia zalezy to ile on zarobi tak naprawde. Tutaj oczywiscie moga sie podniesc wsrod was glosy, ze przeciez sa biedne uzdolnione osoby. Oczywsice, ze sa. Ale to nie oznacza, ze nie moga podjac sie dalszej nauki ze wzgledu na swoja sytuacje. Istnieja przeciez stypednia (nie, o dziwo stypendium to nie tylko pieniazki za bieganie po lesie ze stoperem). Przyklad? W stanach istnieje bardzo znana szkola ksztalcaca przyslych studentow medycyny, znajduje sie ona tuz przy 4 co do jakosci itd szpitalu gdzies w usa. Rok szkolny kosztuje tam 50tys dolarow + 25 tys dolarow na jedzenie, mieszkanie i 100tys innych kart za pomoca ktorych mozesz wiele rzeczy robic "za darmo w ramach 25 tysiecy". Co jest zabawne? 70% uczaczych sie tam osob nie placi ani grosza. Wystarczy tylko wykazac sie czasem ambicja, udowodnich cos i mozna naprawde wiele od panstwa dostac (tak, w polsce tez).
No, a ogolnie to sorry za maly offtop, ale jakos mnie strzelila GRUBSZA ROZKMINA po ogarnieciu filmiku
Zakładki