alien napisał
Oczywiscie masz racje, nie alkohol czy narkotyki czynia artyste prawdziwym, ale nie mozna zapominac o ogromnym ich wplywie na muzyke rockowa. Jak wygladalaby tworczosc The Doors gdyby nie Heroina? AC/DC bez alkoholu (kazdy chyba zna historie smierci Bona Scotta)? albo, zeby daleko nie sluchac: polskiego Dżemu.
W "Sie macie ludzie" uslyszalem takie zdanie "gdyby nie alkohol i uzywki rock n roll bylby naprawde preznym gatunkiem". Absolutnie sie z nim nie zgadzam. To wlasnie smiertelne w skutkach uzywki wplynely na artystow tworzacych niesmiertelne piosenki. Czasami sluchajac np. The Doors - The End, Riders on the storm, albo Dżemu - Kim jestem, jestem sobie az czuje ten narkotyk, ktory kierowal artystami podczas nagrywania tych kawalkow. I lubie to.
To prawda, bez narkotyków/alkoholu znaczna część dobrej muzyki rockowej/metalowej nigdy by nie zaistniała, ale jednocześnie należy pamiętać, że wielu artystów tworzyło prawdziwe dzieła bez pomocy żadnych używek.
Fado napisał
-.- Nie oceniam artystów po tym ile ćpali, no pomyśl.
Ależ ja nie powiedziałem, że oceniasz. Ale stwierdzeniem "każdy PRAWDZIWY artysta światowej rangi ćpał albo pił" dajesz do zrozumienia, że, Twoim zdaniem, ludzie, którzy nie ćpali/nie pili, nie byli prawdziwymi artystami. Innymi słowy - ćpanie/picie jest warunkiem koniecznym do zostania prawdziwym artystą, co jest oczywistą bzdurą.
Zakładki