To ja cos moze napisze.
Behemoth - zaskoczyli mnie troche, bo myslalem ze zagraja slabiutko, a jednak porwali publike i rozkrecili ich przed Big Four. Nawet mi tak growl nie przeszkadzal.
Anthrax - moim zdaniem najlepszy kontakt z publika i za to wielki plus dla Belladony. Set tez dobrze dobrany, zagrali najwieksze hity, wiec nie mam na co narzekac, bo akurat czekalem na Indians, Madhouse czy Antisocial. Szkoda tylko ze mieli tak malo czasu, bo chetnie bym ich troche dluzej posluchal. Wokal Belladony moim zdaniem nie byl na najwyzszym poziomie, ale nie bylo zle.
Megadeth - na niego najbardziej czekalem i w sumie sie nie zawiodlem. Zagrali caly RiP, fani, w tym ja, na pewno sie ucieszyli, ze zdecydowali sie na klasyki, a nie na cos z nowych plyt. Na plus to, ze oszczedzili sobie zagrania Trust i Tout le Monde, ktorych nie cierpie. Technicznie super, Broderick spisal sie naprawde dobrze, grajac solowki Friedmana. Natomiast wokal Rudego juz coraz gorszy, widac, ze chlop sie starzeje, szkoda... No i kontakt z publika chyba najgorszy ze wszystkich zespolow, pod koniec tylko Rudy powiedzial pare slow i tyle.
Slayer - chyba najlepszy koncert festiwalu, gdyby dali im taka oprawe jaka miala Meta, to by konkretnie rozpierdolili. Fajnie, ze zagrali moja ulubiona piosenke, War Ensemble, a set imo dobrze dobrany. Szkoda tylko ze bez Seasons in the Abyss i Dead Skin Mask. No i robili po kazdym kawalku przerwy, co bylo dosc wkurzajace, z uwagi na fakt, ze mieli tylko godzine na zagranie. Ale chlopaki staneli na wysokosci zadania, chcialbym ich zobaczyc na zywo, ale oddzielnie, jako glowna gwiazde.
Meta - tutaj sie duzo nie wypowiem, bo z Mety poszedlem po That Was Just Your Life, jednak jedyne co mi utkwilo w pamieci to wkurwienie, ze Metallica miala taka oprawe i grala o takiej porze, o jakich mogla pomarzyc reszta zespolow. Pewnie gdyby Slayer czy Megadeth mieli tyle czasu i taka oprawe, to zagraliby lepiej niz Meta. Podobalo mi sie intro i Creeping Death na wejscie.
Zakładki