13 lutego pierwszy egzamin praktyczny :DDDD jeszcze 15h do wyjeżdżenia mam.
Teoria już zdana :P
Wersja do druku
13 lutego pierwszy egzamin praktyczny :DDDD jeszcze 15h do wyjeżdżenia mam.
Teoria już zdana :P
Według mnie lepiej bo wyłącza się w Tobie jakaś bariera strachu która towarzyszy dużej części nowych kierowców. Ja zaczynam w maju prawko i dzięki bogu na starych zasadach ; )
mnie na wstępie nazwał "gówniarzem" (jeszcze w WORDzie)
w samochodzie absolutna cisza - z mojej jak i jego strony (nie licząc poleceń), do niczego się nie czepiał itp.
ogólnie spoko koleś...
atmosfera? on 3/4 drogi gapił się w telefon ale cały czas kontrolował egzamin tak więc... ; p ja w sumie dość wyluzowany jak na jazdach byłem, tylko początek (jak usiadłem przed kierownicą) to mnie trochę stres złapał, ale po zaliczonym łuku wszystko zostało na placu i na miasto wyjechałem wyluzowany :D
atmosfera ch*jowa, oprócz poleceń typu "zawrócić" "lewo" "zaparkować tam a tam" to nic nie mówił... no raz się wydarł bo czekałem aż typ przejedzie a nie jechałem (on miał pierwszeństwo, ale wg egzaminatora był dość daleko żebym jechał...)Cytuj:
moglibyscie opisac, jak przebiegal wasz egzamin praktyczny?- jaka atmosfera z egzaminatorem, cos gadaliscie, podpowiadal wam, czy grobowa cisza, i tylko polecenia?
w ogóle mówił do mnie tak jak wyżej pisałem, nie zwracał się jak do osoby xd
chamek taki, ale podobno najgorszy w moim wordzie xD
Ja szedłem obsrany po pachy, bo u mnie w wordzie jest najnizsza zdawalnosc polsce podobno.
W poczekalni siedzialem a w zoladku mialem taki burdel ze to sie w pale nie miesci, nie wspominajac o głowie.
Wywołał mnie, wstałem, wyszedłem, zapytał czy ja to ja, potwierdziłem, przywitałem się ... on nie odpowiedział. wsiedliśmy do samochodu, pouczył mnie, zapytał czy znam zasady itd itd, no i łuk, standard, zrobilem, wsiadł i pojechalismy do miasta. W miescie sie troche mniej stresowalem, ale on nie pomagał na poczatku, był bardzo oficjalny (w sumie, profesjonalny to tez dobre słowo), nie komentował nic tylko wydawał polecenia. Troche mnie to niepokoiło, ale okazało się, że to jego zachowanie było ok, bo ani mi nie słodził, ani mordy nie darł, robił to co do niego należy i się nie wychylał. Na koniec potrzymał mnie w niepewnosci, powiedzial ze zajebiscie, brak bledow i ze zdany.
Witam,
jutro mam pierwsze jazdy i chciałbym poprosić o jakieś porady. Czuje lekki stres, że coś zepsuje(koleżanka na pierwszej jeździe złamała hamulec).
Jak mogła złamać hamulec ;d ? Nie masz czym się denerwować, jak kiedykolwiek miałeś kontakt z samochodem ( jeździłeś ) to nie widzę problemu ; ) W końcu na pierwszy jazdach nikt nie jeździ jak rajdowiec. Powodzenia
Też się bałem przed pierwszymi, że albo nie ruszę czy nie ogarnę miasta. Wsiadasz to ci chłop tam wytłumaczy jak ustawić lusterka itp. i jazda. Jutro będziesz się śmiał, że się bałeś : ) prawie każdy ma taki stres ^^
Ja miałem takie szczęście, że trafiła mi się bardzo dobra egzaminatorka. Przynajmniej dla mnie. Powiedziała co miała powiedzieć i potem tylko mówiła co mam teraz wykonać. Oprócz tego, to praktycznie zero rozmów. Dzięki temu, skupiłem się na drodze i na tym co robie.
Za to dziewczyna, która też zdawała tego samego dnia, stwierdziła, że ona nie wytrzymałaby w takiej sytuacji. Podobno ze swoim egzaminatorem rozmawiała o wszystkim. Pogoda, polityka, itp. Niestety tak się zagadała, że na skrzyżowaniu z sygnalizcją zatrzymała się przed linią stopu (tak, że nie widziała sygnalizacji). Oblała.
Jak ona mogła złamać ten hamulec ? o_0 Też się stresowałem, bo w sumie to nigdy nie jeździłem samochodem. Poprosiłem tatę, żeby dał mi kilka wskazówek na temat ruszania, hamowania, zmiany biegów. Takie podstawowe informacje. Z godzinkę sobie poruszałem i pochamowałem i już jakoś tam to miałem ogarnięte. Pominę fakt, że podczas pierwszych jazd samochód mi gasł w 85% gdy zatrzymywałem samochód. Dobrze, że miałem baaardzo dobrego instruktora, który potrafił to obrócić w żart, a nie, jak to słyszałem z opowiadań kolegów, jeszcze bardziej stresować i drzeć się na mnie.
Poza tym, z tego co się orientuję, to nie odpowiadasz za uszkodzenia pojazdu, którym jeździsz. Od tego jest instruktor, aby dopilnować, że nic się nie stanie ani tobie, ani samochodowi, którym jeździsz.
Dzięki za porady, już kiedyś miałem styczność z samochodem, jednak to było dość dawno. Liczę, że instruktor ładnie wszystko wytłumaczy i nie będzie darł ryja jak mi zgaśnie ;d
Co do tego hamulca, tak powiedziała, więc nie wiem ile w tym prawdy xd
Porozmawiaj z kimś z rodziny to może Ci pokaże co i jak żebyś sobie ,,przypomniał'', nie jest jeszcze aż tak późno a może Ci to pomóc.
O to sie nie martw samochod jest ubezpieczony i jest to wliczone w cene kursu. Instruktor ma obowiazek wszystko ci wytlumaczyc pokazac co jak i gdzie Xd Predzej ta twoja kolezanka urwala dzwignie recznego niz zlamala hamulec nozny (nie mozliwe xd). A to ze ci czasem zgasnie nie przejmuj sie gasnie najlepszym kierowcom czasem .
Nie jest możliwe, żeby złamać nożny, co najwyżej linka puściła i jej się wydawało, że się złamał.
Achtung!
Od maja chciałbym zrobić prawko kat. A. Kategorie B zrobiłem już rok temu. Jak wygląda kurs na kategorię A? Czy jeśli mam już B to muszę jeszcze raz zdawać teorię w WORDzie czy tylko jazdę? I o ile zazwyczaj taki kurs jest tańszy od B? I co ważne czy jeszcze raz przechodzę badanie lekarskie?