
Rycerz ciemności - Sherrilyn Kenyon
Tytuł oryginału: Knight of Darkness
Seria/cykl wydawniczy: Władcy Avalonu tom 2
Wydawnictwo: Wydawnictwo Amber
Data wydania: kwiecień 2011
Liczba stron: 328
Ta Autorka jest jedną z bardziej znanych twórczyń romansów paranormalnych. Fani tego gatunku z pewnością przeczytali przynajmniej jedną jej książkę. Świat ją uwielbia. Dwanaście razy zdobyła pierwsze miejsce na liście The New York Timesa.
„Nade wszystko kochały nużyć się w krwi swoich wrogów… Albo przyjaciół, bez różnicy.”
Teoretycznie cały świat składa się z jasności i mroku. Te dwie strony medalu walczą ze sobą o dominację. Każdy z nas przyzna, że posiada obie te cechy, ale tylko od nas samych zależy, komu pozwolimy zwyciężyć.
Varian duFey dosłownie został zrodzony z mroku i światłości. Ojciec to orędownik dobra, matka to samo zło. Rozdarty wewnętrznie między jedną i drugą stroną walczył ze sobą i całym światem, by postąpić słusznie i stać po słusznej stronie mocy. Nigdy nie akceptowany. Zbyt dobry, by nurzać się w źle. Zbyt zły, ażeby całkowicie poświęcić swoje życie dla wyższego dobra.
Pewnego dnia ratuje z opresji ohydną, zdeformowaną kobietę Merewyn. Ona przysięga sobie, że będzie ten czyn pamiętać do końca życia. Nikt do tej pory nie wyświadczył jej takiej łaski, a piękny rycerz nie wyśmiewał jej, nie pogardzał, a potraktował ze współczuciem i delikatnością. Dziewczyna wraca do swojej pani, która jak się okazuje jest jego matką z piekła rodem. Planuje ściągnąć swojego syna całkowicie na ścieżkę zła przy pomocy pięknej kobiety, którą niegdyś była Merewyn.
„Mężczyźni kochają oczami.”
Autorka w tej serii zaproponowała nam wariację na temat legendy Arturiańskiej. Kenyon miała niezwykle ciekawą koncepcje i niewątpliwie udało jej się stworzyć coś oryginalnego. Trudno w paru zdaniach opisać ów świat, ponieważ jest bardzo złożony. Akcja książki płynie regularnie i w jednostajnym rytmie. Dlatego czyta się w umiarkowanym, dość szybkim tempie.
„Słowa obcych ludzi ranią wystarczająco mocno, ale słowa tych, którym ufamy, są najgorsze.”
Bohaterowie są sztampowi do bólu. Varian jest mrocznym, samotnym wojownikiem, a Merewyn to współczująca panienka. Nuda. Doprawdy, Kenyon mogłaby cokolwiek zmienić w tym banalnym schemacie.
„Przyjaźń czyniła człowieka bezbronnym i wystawiała go na atak.”
Nie szaleję za tą autorką. Owszem, czytałam z zaciekawieniem, mimo to żadne z dzieł pisarki nigdy nie będzie należeć do moich ulubieńców. A to dlaczego? Bo za jakieś dwa dni zapomnę bezpowrotnie o jej książkach. Czytałam ich już trochę i nie potrafię przytoczyć fabuły żadnej z nich. Jej utwory wyparowują z mojej głowy, nie pozostawiając śladów obecności. Jakbym nigdy jej książek nie czytała.
„Pomóż komuś, a zrobisz sobie wroga.”
To, co ratuję tę książkę to znakomity żart sytuacyjny. Nie da się go zacytować, ani przytoczyć. Trzeba by przedstawić całe tło i okoliczności, żeby go zrozumieć. Książka miejscami była zabawna, w innych wzruszała, a w jeszcze innych przerażała. Ta gama różnych emocji przewijała się niepostrzeżenie na kartach powieści i czyni czas poświęcony lekturze niecałkiem zmarnowany.
„Zawsze patrz na jasną stronę życia.”
Za to, że autorka stworzyła ciekawą historię w fascynującym świecie przedstawionym daję 6/10, ale dla mnie ta książka tonie w innych z tego gatunku.
Zakładki