Srała babka, srała. Trawki się trzymała. Trawka sie wysmykła, babka w gówno wdypła.;]
Wersja do druku
Srała babka, srała. Trawki się trzymała. Trawka sie wysmykła, babka w gówno wdypła.;]
Mój wierszyk xD
Kiedy wiatr lekko liście zrywa
z pięknych drzew Elfickiego lasu
leśna pani budzi się z wiecznego snu
i idzie po arrows do depo ;D
Wszyscy maja taki talent i vene do pisania takich dziel sztuki a ja nic nie umiem nawet zdania dobrze sklecic :(
Miecz
Cieszę się niezmiernie z chwil spędzonych w ukryciu,
ponieważ gdy się mnie wyjmuje, wiem że sprowadzę tylko
nieszczęście, śmierć i płacz.
To przykry obowiązek który mi dano z przymusu,
a którego wcale nie pragnę.
Bo jakaż radość może płynąć z takich okropieństw?
Już słyszę trzaskanie metalu o metal,
już widzę tryskającą krew z rany
już czuję nadchodzącą śmierć z mojej strony.
I zawsze gdy tak jest, zastanawiam się
Czy tak być musiało?
Dlaczego ludzie nie mogą się porozumieć inaczej,
bez rozlewu krwi, bez ran, bez śmierci.
Przecież każdy człowiek jest kimś,
synem, ojcem, córką, lub matką.
Po stokroć siebie pytam: dlaczego?
Dlaczego ten świat nie dba o piękno życia ludzkiego?
Dlaczego ludzie nie dbają o siebie nawzajem?
Dlaczego pragną dla siebie nieszczęścia?
Za każdym razem, gdy wpadam w taniec śmierci,
ktoś ginie.
Zawsze przeze mnie.
Staram się zrozumieć przyczyny.
Lecz fakt, iż jeden człowiek może zabić innego,
kogoś równego sobie jest dla mnie niepojęty
tak, jak niepojęta jest miłość Boża.
Czyż po to Bóg stworzył ludzi, aby siebie zabijali?
Nie, Bóg stworzył ludzi aby się wzajemnie miłowali,
Aby sobie pomagali i czynili dobro,
a tymczasem oni zabijają
i zabijają i Jego imieniu.
Teraz żałuję, że w ogóle istnieje,
bo gdyby mnie nie było, o wiele więcej ludzi by teraz żyło
ponieważ ja bym nikogo nie zabił.
Wierszyk świąteczny
"Dear God..."
Zamknąłem oczy i ujrzałem ją
Stała w kącie mego pokoju
uśmiechając się delikatnie
"If you..."
Świat się rozmazał
Lecz ty wciąż byłaś tam
Patrząc się na mnie
niczym kochająca matka na dziecko
"were alive..."
Mówili, że jesteś straszna i okropna
Ty zaś byłaś piękna i majestatyczna
Wyciągnąłem dłoń ku tobie
"you know..."
Objęłaś ją delikatnie.
Twa dłoń miała być szorstka i koścista
Lecz była gładka i miękka jak u dziecka
"We would..."
Spojrzałem ci w oczy
W któych podobno do dziś
Odbija się Sodoma i Gomora
Miast tego ujrzałem w nich ulgę i spokój
podszytą delikatnie lękiem przed nieznanym
"kill you!"
Wstałem, a ty wciąż mnie trzymając
powiodłaś mnie ku niebu
aż do rzeki Styks gdzie stała łódź...
have fun ^^
Zwykłego ranka, jakich nie mało,
Słońce nad Carlin znowu wyjrzało.
Rozświetliło depo, gildie oraz mury,
Po czym całkiem złośliwie,
Wślizgnęło się za chmury.
Tym oto sposobem, ciemność znów nastała,
Gdyż straszna klątwa na miasto spaść miała.
Ludzie w twierdzy trwożni, więc wpadli w panikę,
Nie jeden z nich ze strachu wspiął się na osikę.
Schowano dzieci, zamknięto okiennice
A wszyscy zdolni walczyć wylegli na ulicę.
Zbrojni w łuki, różdżki i topory,
Mieli zamiar zabić wszystkie potwory.
Bo oto chmara orków do bram się dobijała,
Jakby z piekielnych czeluści wydostać się chciała.
Były wśród nich potężne potwory,
O skórze tak twardej, niczym kawał kory.
Niektóre przybyły wilków dosiadając,
Inne na piechotę, te szybsze niż zając.
W morderczym szale na miasto ruszyli,
Odcinali członki a kości kruszyli.
Obrońcy miasta również, tajną broń swą mieli,
A kto go z mieczem ujrzał, odrazu się weselił.
Był nią jeden rycerz, wojownik wspaniały,
oślepiający kunsztem, chociaż wzrostem mały.
Imię temu mistrzowi dosyć śmieszne dano,
Więc tak dla wygody, "Bilbo" nań wołano.
Lecz oto bramy pękły, zawiasy puściły,
I stada wściekłych orków do miasta wpuściły.
Rozgorzała walka, bezlitosna, krwawa,
Choć dla mistrza Bilba była jak zabawa.
Tępił swoim mieczem najeźdźców oddziały,
Jak posąg granitowy, On był tak trwały.
Kto wie jak szybko orkowie by zgineli,
Gdyby toreb z uhami przy sobie nie mieli.
Nawet magia i runy dużo im nie dały
i wkrótce na ulicach leżały orków zwały.
Gdy ostatni z nich padł zabity drzwiami,
Radosny krzyk obrońców zabrzmiał nad polami.
Gdy wieczorem w karczmie przy piwku śpiewano,
Intymne pytanie Bilbowi zadano.
"Mistrzu nasz i mentorze,
Odpowiedź twa nas wspomoże.
Czemuś w wlace taki trwały,
Chociaż wzrostem śmiesznie mały?"
Mistrz Bilbo odchrząknął, by rzec po chwili:
"Nie osiągnął bym niczego bez wysokich skilli".
No i to było by na tyle;]. Mam nadzieję, że się podobało i liczę na przychylne opinie czytających. To mój pierwszy tego typu tekst więc mogłem popełnić parę błędów w układaniu rymów i liczeniu sylab, za które z góry przepraszam.
Dwaj murzyni na pustyni
spotkali grubasa
nie wiedzieli co z nim zrobic
obcieli mu kut***
niwlubie wierszy ale nawet niektore sa spoko;]]]
Wierszyk napisałem wczoraj wieczorem, bo mi się nudziło...
Wiersz dedykuje dobremu qmplowi z rl jak i tibii o nicku "Ve'zo"
Jest to 40+ Elder druid :D wierszyk jest "a'la noob" :D mialobyc smiesznie, ale jak wyszlo to sami ocencie. aha i prosze o wyrozumiałsc bo to moj peirwszy wiersz :D look:
Dzień ponury, pełno noobów
chyba zaraz umrę z nudów
Biorę łuk mój, robię strzały,
zaraz będzie hunt wspaniały
Może Demon? Trudna rada...
Wiem już!!-dzisiaj- Ve'zo pada
Już wpisałem czar szukania
Widzę w thaisie szczury gania
Taki mocny czuje się
bo zlootował 5 gp!
Ubił dzisiaj nawet trola,
- ryzykował bez aola
Niespokojny mam obawy,
może już wyszedłem z wprawy?
Łuk w mej dłoni, biore cela,
Ve'zo we mnie z różdżki strzela...
Cwany druid zranił mnie,
Utraciłem 3 hp!
Widzę krew na swojej klacie,
wybacz Vezo- padasz bracie
Ta zniewaga krwi wymaga,
potraktuje cię jak draga
Bo smokowi daję radę,
Łykam manas na odwagę
Strzelam w niego z run sd,
lecz skubany uha się
Strzał brakuję, ja wkurwiony,
druid cały czas zielony...
Ado tego nie próżnuje,
właśnie węża summonuje
Czas zakończyć tą zabawę,
jedynm hitem "snejka" kładę
Zaszpanuję- walę z fista,
Z twarzy Ve'za aż krew tryska
Drut się mocno walką przejął,
życie spadło mu na yellow
Mam znów manę, robię strzały,
Druid krzyczy na głos cały
Straszy kumplem, oddać chce
całe swoje 5 gp!
Zagaduje, temat zmienia,
Lecz paść musi, huja nie ma!
Propnuje nawet grzyby,
a w dp ma dodać ryby
Lecz nie ze mną te numery,
"Ve'zo będę teraz szczery:
Wiem, że kłamiesz, nie dasz nic
Więc cię będę dalej bić!"
Ziomek dzielny, każdy przyzna,
pragnie zginąć jak mężczyzna
Mana shielda uruchomił,
będzie się do końca bronił
Lecą z mojej strony hity,
Mam skill dista znakomity
Ve'zo chyba dostał kicka,
całe życie mu zanika
Bardzo mocno wykończony,
pada strzałą ugodzony
Taki finał bijatyki
-leży druid nasz zabity
Całe ciało podeptane,
a itemy pozbierane
Pełen dumy czuję się,
Wreszcie mam te 5 gp!
Humor sobie poprawiłem
złoty kubrak wywaliłem
No bo po co mi śmieć taki,
jakiś kaftan byle jaki
tylko problem powstał nowy:
SKĄD TA CZASZKA OBOK GŁOWY...?
@down
THX :* :D
ehh nie lubie zabardzo wierszy ;p
heh ładne wiesze piszecie.. xD
Kavson niezła ballada:D.
Teraz moje:
„Nobel, patrioci i kanały”
Czym że jest Poezja?
Czy to wyspa jak Malezja?
Czy to imię dla kobiety?
Czy to biała papieru kartka?
Czy może nowy rodzaj zegarka?
To jednak nie system kanałów,
To zbiór rymujących się banałów,
Których zrozumieć się nie da,
Ni w języku Francuza, ni w Szweda,
Wystarczy udawać patriotę,
A zgarnąć można wielką kwotę,
I nagrodę Nobla można posiąść,
Tylko dobrze w głowie namąć,
Dlaczegóż więc układam ten banały?
Wole je, niż budować kanały.
Znowu
Nie wróci, nie, nie wróci przed wieczorem
Tak blisko, a jednak tak daleko
Jaki błąd zrobiliśmy?
Gdzie, kiedy?
To nie błąd, drodzy rodzice
To uzależenienie
Od tego, co wysysa dusze
Od tego, co wzbudza żądze krwii
Ach, od demona!
Przerażeni rodzice krzyczą
Ale nie, to nie demon
To Tibia
To nie jest wierz na poważnie i na poważnie go nie bierzcie :P
Wiersz dzienki któremu wygrałem konkurs:
Wyjaśnienie:
Nie przyszedłem pana nawracać
zresztą wyleciały mi z głowy wszystkie mądre kazania
jestem od dawna obdarty z błyszczenia
jak bohater w zwolnionym tempie
nie bende panu wiercić dzióry w brzuchu
pytając co pan sądzi o mertonie
nie bende podskakiwal w dyskusji jak indor
z czerwoną kapką na nosie
nie wypięknieje jak kaczor w październiku
nie podyktuję łez, które się do wszystkiego przyznają
nie bendę panu wlewał do ucha świentej teologi łyżeczką
poprostu usiąde przy panu
i zwieżę mój sekret
że ja ksiądz
wieżę Panu Bogu jak dziecko.
mam rozumieć, że recytowałeś?...Cytuj:
Wiersz dzienki któremu wygrałem konkurs:
Wyjaśnienie:
Nie przyszedłem pana nawracać
zresztą wyleciały mi z głowy wszystkie mądre kazania
jestem od dawna obdarty z błyszczenia
jak bohater w zwolnionym tempie
nie bende panu wiercić dzióry w brzuchu
pytając co pan sądzi o mertonie
nie bende podskakiwal w dyskusji jak indor
z czerwoną kapką na nosie
nie wypięknieje jak kaczor w październiku
nie podyktuję łez, które się do wszystkiego przyznają
nie bendę panu wlewał do ucha świentej teologi łyżeczką
poprostu usiąde przy panu
i zwieżę mój sekret
że ja ksiądz
wieżę Panu Bogu jak dziecko.