Cytuj:
Berlin to miasto najemców, aż 85 procent ludzi żyje w mieszkaniach wynajmowanych, obowiązują tu mocne prawa lokatorskie, które oczywiście nie spadły z nieba, tylko zostały wywalczone dekady temu. Kiedyś większość berlińskich mieszkań na wynajem albo należała do miasta, albo do dużego niemieckiego przemysłu, do fabryk - tak było w Berlinie Zachodnim. Uważano to za ważny element ordoliberalnej polityki ekonomicznej: w interesie kapitalistycznego państwa jest to, żeby mieszkania były tanie, bo wtedy można bez wielkich protestów utrzymywać płace na umiarkowanym poziomie, co z kolei pozwala obniżyć koszty eksportu. Te tanie mieszkania na wynajem były jednym z motorów powojennego sukcesu ekonomicznego Niemiec Zachodnich i - to jest ciekawe - postrzegano je jako element polityki ekonomicznej, a nie jako politykę społeczną czy jakiś „socjal”. Ale to były lata 60-te. Natomiast po 2000 roku wszystko się zmieniło, uznano, że to są przestarzałe idee, nowe czasy wymagają „więcej efektywności”. Władze w Berlinie objęli socjaldemokraci, którzy zdecydowali, że te mieszkania trzeba sprzedać.
Socjaldemokraci?
No trochę jak w Polsce. Berlinem rządziła wtedy SPD, czyli formalnie byli to lewicowcy - takie nasze SLD - i oni prowadzili politykę neoliberalną, masowo prywatyzowali mieszkania.
Ale zrobili to podobnie, jak w Polsce? Bo u nas też odbyła się masowa prywatyzacja zasobów komunalnych, sprzedawano mieszkania najemcom z 90 proc. bonifikatą.
Inaczej. Mieszkań nie sprzedawano lokatorom tylko funduszom inwestycyjnym, w pakietach po kilkadziesiąt czy kilkaset kamienic. Była to prywatyzacja i równocześnie finansjalizacja, czyli proces zwiększania wpływu rynków finansowych na gospodarkę, w tym wypadku mieszkaniową. Nie uniknięto przy tym korpucji, chociaż formalnie nikt nie został za nią skazany. No ale polityk, który te mieszkania sprzedawał, rok później został wiceprezesem jednej z tych sprywatyzowanych spółek. Wszystko odbyło się pod hasłem „optymalizacji”. Na poziomie miejskim był wtedy nacisk na politykę austerity, oszczędności, cięcia, zaciskanie pasa. Teoretycznie po to, żeby wzmocnić budżet miasta.
kto by się spodziewał xD