Master_Tv napisał
Kurcze, tak mnie ostatnimi czasy naszła rozkmina na temat spowiedzi. Jeżeli chcę się wyspowiadać, to dlaczego muszę iść do konfesjonału, do pośrednika? Kiedyś w Kościele funkcjonowała spowiedź powszechna i jakoś nikt nie robił problemów (np. Starokatolicyzm). Jeżeli świadomie i dobrowolnie uklęknę, powiem Bogu co mi tam leży na serduchu, czym zgrzeszyłem, to chyba powinno być wszystko w porządku. A tak muszę iść do księdza, który pewnie mnie zna i krzywo będzie się na mnie patrzył. Dlaczego w ogóle odstąpiono od tego?
W Kościele Rzymskokatolickim funkcjonuje spowiedź powszechna (chyba bezpośrednio przed Komunią), byłem na niejednej mszy i wiem, że jest... Nie wchodząc w niuanse - jest to prawie to samo, co podczas nabożeństw ewangelickich. Dobra, wiem, że tak na prawdę spowiedź to konfesjonał itp. Ale istotą spowiedzi nie jest powiedzenie księdzu grzechów. To akurat jest błędem Rzymskiego Katolicyzmu - pogląd, że wyznając grzech innej (oczywiście odpowiedniej, czyli księdzu, a jakże!) osobie czuje się wstyd, co jest motywacją do poprawy. A w praktyce - wiemy, jak jest - może nawet z autopsji... ;>
To, że z KRK wychodzi najwięcej ludzi, rozczarowanych wiarą jest spowodowane tym, że w większości przypadków nie ma relacji z Żywym Bogiem - zamiast tego jest liturgia, tradycje itp.
Spowiedź to tak na prawdę wyznanie grzechów Bogu. Nie trzeba być jakimś mistykiem - po prostu wystarczy relacja oparta na wierze - powiedzieć Bogu o tym, że nie chcieliśmy, żeby tak to wyszło. Że chcemy żyć lepiej i żeby On nam w tym pomagał.
Spowiedź powszechna to dla mnie z kolei bardziej element liturgii. Nie modlę się często słowami modlitwy spowiedniej, wolę to zrobić swoimi słowami. Niektórzy tego tak nie odbierają, im nie przeszkadza utarta forma. Ale i ja, i oni wierzymy, że grzechy zostały nam przebaczone, bez względu na FORMĘ.
No, tak de facto, to kwintesencją spowiedzi jest pojednanie się z tym, wobec kogo się zawiniło. Wiem z doświadczenia, jakie to jest ciężkie - wyznać komuś, że się żałuje tego, co się komuś zrobiło i proszenie o wybaczenie. Też zależy oczywiście, jak "ciężki" w naszym mniemaniu ten grzech wobec drugiej osoby był... Ale o to właśnie chodzi - o pojednanie.
Nosikamyk napisał
sam kosciol sie zmienia, a kazdy czlowiek w tym kosciele wierzy na swoj, inny sposob, ale jednoczesnie kazdy wierzy, ze to on ma racje. Przeciez to kompletnie nielogiczne.
Zasada "Ecclesia reformata et semper reformanda" (podkreślana zwłaszcza przez kościoły tradycji reformowanej) jest dość ważna. Tradycję należy stale kontrolować, żeby nie "wryła" się na miejsce Biblii i Jezusa... W KRK poczyniono istotne zmiany podczas II Soboru Watykańskiego, ale po tym wydarzeniu mam wrażenie, że KRK od strony strukturalno-dogmatycznej znowu "przystopował"... Aż do kolejnego soboru...? "Aż Pan przyjdzie"? (no, to już będzie wtedy
trochę za późno...). To tak w ramach, że "kościół się zmienia" ;-)
Każdy człowiek wierzy na swój sposób, ale w ramach, granicach Chrześcijaństwa. Ja np. wierzę nieco poza granicami nauczania swojego kościoła, ale nie mam zamiaru konwertować. Są osoby, które z powodów niezgadzania się z nauczaniem swoich - i zmieniają wyznanie (to, że całkowita zmiana kościoła z rzymskiego jest trudna i to w kilku aspektach). Jednak cały czas pozostaje się Chrześcijaninem, bo podstawą nauczania każdego kościoła, katolickiego, protestanckiego, czy prawosławnego jest Chrystus (od tego tytułu pochodzi też nazwa "Chrześcijaństwo").
Ale co innego, jeśli ktoś zaczyna głosić tezy, jednoznacznie nie mające poparcia w Biblii - bo na Biblii, która powinna być Słowem Bożym, docierającym do człowieka, opiera się Chrześcijaństwo - to już inna bajka... W KRK najczęściej powoduje to nie tyle świadome działanie, co niewiedza; czasem rzymscy katolicy nawet nie wiedzą, że dana kwestia, którą głoszą, nie jest popierana przez ich kościół :p
Palladni napisał
W spowiedzi z posrednikiem chodzi o to, aby wlasnie poczuc wstyd za swoje grzechy - nie mowiac o nich nikomu nie odczujesz tego samego wstydu i zalu, gdy mowisz to 'obcej' osobie.
No i jest druga strona medalu, ze wtedy ksiadz nie dowie sie o naszych zlych uczynkach i nie bedzie mogl nami manipulowac ; d
Osobiscie nie jestem wielkim zwolennikiem tej teorii w dzisiejszych czasach, moze kilkaset lat temu taki wiejski ksiadz mogl nabyta wiedze wykorzystywac do swoich i kosciola niecnych celow, jednak w dzisiejszych czasach chyba nikogo nie obchodza grzechy pospólstwa.
Co innego bycie ksiedzem kogos wysoko postawionego w hierarchi spolecznej (Jarek K.), ktory moze kilka ciekawostek przekazac swojemu ksiedzu.
Babcia mówiła mi, że podczas II W.Ś (i okupacji hitlerowskiej) były przypadki wydawania przez księży ludzi, którzy się im spowiadali... Może faktycznie tak bywało...
Pzdr
Zakładki