Wielki Hunt cz.I
Jestem Królewskim paladynem na 45 poziomie doświadczenia oraz o 16 poziomie posługiwania się magią. Jak co ranka budzę się na mojej posiadłości przy aleji "GreenForest". Za oknami widać jeszcze zmrok a gdzie nie gdzie przy drzewach latające świetliki.
Dziś postanowiłem wyruszyć na polowanie troszkę wcześniej, gdyż zaobserwowałem iż większość wojowników wybiera się na polowanie o dziwo, dopiero po wschodzie słońca.
Założyłem na siebie Hełm ze skóry dawnego czarnego rycerza, blaszaną rycerską zbroje, skórzane spodnie, buty z anielską magią, sprawiające mi przyspieszenie. Zajrzałem do skrzyni, ujrzawszy tam mięso ze smoka postanowiłem zabrać parę sztuk, następnie zajrzałem do księgi magi by przypomnieć sobie parę ułatwiających życie zaklęć, schowałem do swojego plecaka jeszcze kilka run ostatecznego leczenia, i kilka z miksturami dodających energię.
Wybiegając z domu, z ciągnąłem ze ściany swoją kuszę, oraz parę bełt.
Parę min później.
Wychodząc na polowanie, zastanawiałem się jeszcze czy czegoś nie zapomniałem. Ale po jakimś momencie zaczęła mnie myśl jak gdyby ktoś mnie obserwował. A od bramy miasta podąża za mną jakiś 19 lvlelowy rycerz co mnie bardzo zdziwiło, co dziwniejsze dotrzymywał mi kroku tak więc postanowiłem użyć zaklęcia na przyspieszenie i zgubić podejrzanego mi rycerza.
Dobiegałem już do groty smoków gdy naglę zobaczyłem dwóch złowrogich, negatywnie do mnie nastawionych ludzi : Druida na poziomie doświadczenia 33 oraz elitarnego rycerza na poziomie 36. Po obserwowali mnie co pocznę, wybrali odpowiedni moment i zaatakowali, druid natychmiast użył zaklęcia, było dla mnie coś nie spotykanego i nowego, a naglę u jego boku pojawiły się dwa płomienie które w naszej krainie nazywały się elementami ognia. Rycerz nie zadawał mi mocnych obrażeń lecz próbował mnie zatrzymać by jego przyjaciel mógł swobodnie mnie atakować, tak więc postanowiłem rozproszyć tą nie sporną grupkę i ruszyłem w ucieczkę. Za mną roiło się od dymu i kurzu. Rycerz ruszywszy za mną w pogoń, gdy oddalaliśmy się od jego przyjaciela zacząłem wystrzeliwać belty ze swojej kuszy w jego pierś, małe obrażenia zadawałem, tak więc użyłem jedną runę ostatecznego wyroku, których plecak o dziwo znalazłem przy biodrze. Po kilku wyczerpujących strzałach z mojej strony, rycerz podał się i upadł nie winie na podłogę. W jego ręce ukazał się ognisty miecz, wziąłem go i czekałem gdyż zdawałem sobie sprawę ze druid mógł użyć zaklęcia zamieniające zdrowie na energię. Gdy czas tego zaklęcia powinien upłynąć ruszyłem w pogoń. Spotkałem ów druida i od razu za czołem go atakować. Miałem rację rzeczywiście zaklęcie przestało działać i pozwoliło mi jego stwory atakować. Było ciężko ale druid ten szybko upadł na ziemię i ostatnim wdechem
rzekł my się jeszcze spotkamy!
Zadowolony i troszkę zmartwiony groźbą, ruszyłem w dalszą podróż na smoki. Zielone smoki pokonywałem bez zmęczenia lecz nie miałem szczęścia i nic nie zdobyłem prócz mięsa smoczego. Idąc do następnych jaskiń, ujrzałem 7 czerwonych smoków zwanych Smoczymi Lordami. Nie miałem ochoty używać na marne moich zaklęć, tak więc zastosowałem taktyczny odwrót, lecz i to się nie przydało gdyż napotkałem jeszcze 3 takie bestie! Byłem otoczony, w nerwach udałem się w ucieczkę, świat zaczął mi wirować, byłem w panice. Naglę zaczął się ich atak, cała jaskinia zaświeciła od ognia. Straciłem dużo zdrowia oraz energi, leczyłem się i piłem mikstury lecz prędko zauważyłem ze to nie pomoże mi przeżyć...
Ciąg dalszy nastąpi.
Komentarze nie potrzebne.
Zakładki