Zacznijmy od tego, że jestem zażenowany tym, jak to niezbyt zgrana drużyna może napsuć krwi na niezbyt trudnym (chociaż długim) queście.
Świat: non-pvp
Postacie (postanowiłem nie podawać nicków) :
- 26 palladyn (czyt. ja) 74/62
- 71 knight 1 (IRL) 84/83~
- 51 knight 2 (IRL) 74/73~
- 25 sorc (IRL) 26mlv~
- 171 rp... nie wiadomo po co i dlaczego jeden z knightów go przywołał... podobno mu się nudziło...
*****
Razem z kolegami stwierdziliśmy, że trzeba iść wykonać DQ, aby się sprawdzić w teamplay'u. Pierwsza misja do wykonania? Sprowadzić wszystkich do Ab'dendriel i załatwić pewien klucz... Tak, tak! Ten wejściowy do Hellgate'u. Niestety nikt z członków drużyny takowego nie posiadał, więc należało go kupić, co większego problemu nie sprawiło... przeciwnie proporcjonalnie do skompletowania całego potrzebnego ekwipunku przez niektórych członków drużyny! Mag nie zabrał ze sobą podstawowego napoju (-,-'), NIKT nie miał żadnego jedzenia, chociaż najedliśmy się przed wyprawą (tutaj mag też miał sklerozę). Droga mijała bez przeszkód, póki nie doszliśmy na duży resp beho +elder oraz dsów. Mag (nic dziwnego, że on...) leci oczywiście ubijać "na kozaka", co prawie skończyło się jego śmiercią (za to prawie musi dziękować trzeźwo myślącym knightom i nikłej szybkości DSów). Padł pomysł, aby zobaczyć, czy Evil Eye się pojawił. Tutaj już kolejna atrakcja z dwoma EB się pojawiła, bo po paru sekundach było dodatkowo 20~ mobów dookoła (summony rox!) i tym razem spanikowali nawet rycerze... widać, że nigdy z EB nie walczyli, bo sam musiałem ubić oba tym pallkiem (chociaż zlurowali na siebie przypadkowo większość mięsa, co mi znacznie pomogło). EE jak można się było domyśleć nie spotkaliśmy, więc z lekkim żalem poszliśmy w stronę Draconii... a tam się wszystko zaczęło!
Dołączył w tym momencie ten 171 RP, co niezbyt dobrze wpłyneło na morale drużyny, ale w końcu poszedł z nami. Kiedy zawitaliśmy przy piramidzie (miejsce questu) RP, a za nim jeden z rycerzy i mag poszli... w górę i tyle ich widzieliśmy. Ja oraz drugi knight dostaliśmy się do piramidy, lecz nawoływanie reszty nie dało nic (tutaj muszę nadmienić, że mag dostał ode mnie ignora, bo ładnie spamował... miałem go zdjąć po queście). Najniższy level w składzie stwierdził, że go zostawiliśmy i poszedł... Gdzie? Do beho! Zanim ten drugi z rycerzy go znalazł i doprowadził, zdążyłem pozbierać wszystkie klucze z 1 i 2 piętra i ubić 3 razy draga razem z tym niezagubionym kolegą. W końcu reszta do nas dołączyła i zajeliśmy się kolejnym, siódmym już, kluczem. Moim błędem było wybranie IDIOTY do aktywowania ostatniego przełącznika (wiecie już kogo? TAK, MAGA...), który stanał na chwilę na przełączniku i ZARAZ z niego zszedł i przyszedł zobaczyć, czy da się wejść do TP... Po wytłumaczeniu mu co ma zrobić, W KOŃCU dotarliśmy do skrzynek, akurat się pierwszy dorwałem, później mag, poleciałem po klucz do szafki i otworzyłem drzwi (te od dźwigni) przy tym niedorozwoju. Mag poprzestawiał je, a jeden z rycerzy nie zabrał nagrody (aby zabrać, trzeba ustawić odpowiednio te właśnie dźwignie, które wcześniej były poprawnie ustawione... dodatkowo aktywuje to TP do Ab'dendriel) i nikomu nie powiedział. Ustawiłem je na nowo i wróciłem na kontynent, inni za mną. Trochę się pośmialiśmy później z tego co nagrody stracił, ale to tylko ~1,5k stracił (ps. zabrał SSA i energy ringa, a ice rapiera i serpent sworda zostawił xd) i w końcu, po TAKICH atrakcjach olaliśmy teamplay'owe wypady na jakiś czas...
Fin!
Dołączył w tym momencie ten 171 RP, co niezbyt dobrze wpłyneło na morale drużyny, ale w końcu poszedł z nami. Kiedy zawitaliśmy przy piramidzie (miejsce questu) RP, a za nim jeden z rycerzy i mag poszli... w górę i tyle ich widzieliśmy. Ja oraz drugi knight dostaliśmy się do piramidy, lecz nawoływanie reszty nie dało nic (tutaj muszę nadmienić, że mag dostał ode mnie ignora, bo ładnie spamował... miałem go zdjąć po queście). Najniższy level w składzie stwierdził, że go zostawiliśmy i poszedł... Gdzie? Do beho! Zanim ten drugi z rycerzy go znalazł i doprowadził, zdążyłem pozbierać wszystkie klucze z 1 i 2 piętra i ubić 3 razy draga razem z tym niezagubionym kolegą. W końcu reszta do nas dołączyła i zajeliśmy się kolejnym, siódmym już, kluczem. Moim błędem było wybranie IDIOTY do aktywowania ostatniego przełącznika (wiecie już kogo? TAK, MAGA...), który stanał na chwilę na przełączniku i ZARAZ z niego zszedł i przyszedł zobaczyć, czy da się wejść do TP... Po wytłumaczeniu mu co ma zrobić, W KOŃCU dotarliśmy do skrzynek, akurat się pierwszy dorwałem, później mag, poleciałem po klucz do szafki i otworzyłem drzwi (te od dźwigni) przy tym niedorozwoju. Mag poprzestawiał je, a jeden z rycerzy nie zabrał nagrody (aby zabrać, trzeba ustawić odpowiednio te właśnie dźwignie, które wcześniej były poprawnie ustawione... dodatkowo aktywuje to TP do Ab'dendriel) i nikomu nie powiedział. Ustawiłem je na nowo i wróciłem na kontynent, inni za mną. Trochę się pośmialiśmy później z tego co nagrody stracił, ale to tylko ~1,5k stracił (ps. zabrał SSA i energy ringa, a ice rapiera i serpent sworda zostawił xd) i w końcu, po TAKICH atrakcjach olaliśmy teamplay'owe wypady na jakiś czas...
Fin!
Zakładki